Od tygodnia w więzieniu przebywa Barbara Poleszuk. 26-letnia
działaczka społeczna, organizatorka Marszy Żołnierzy Wyklętych
w Hajnówce trafiła do zakładu karnego pod zarzutem czynnej napaści
na policjanta. Jej rodzina twierdzi, że tylko podrapała funkcjonariusza.
Pani Barbara Poleszuk jest więźniem politycznym. To nie do pomyślenia, żeby Święto Niepodległości było obchodzone w sytuacji, kiedy w Polsce mamy więźnia politycznego. Apeluję do pana prezydenta Andrzeja Dudy i do pana ministra Zbigniewa Ziobry, żeby przyjrzeli się sprawie. Mają instrumenty, żeby ją dokładnie wyjaśnić
— mówi portalowi wPolityce.pl prof. Wojciech Polak, historyk, wykładowca akademicki, przewodniczący Kolegium IPN.
26-latka najpierw była osadzona w Białymstoku. Po kilku dniach przeniesiono ją do aresztu śledczego Warszawa-Grochów.
Aktywna społecznie organizatorka marszy ku czci Żołnierzy Wyklętych nagle zostaje z błahego powodu, za podrapanie policjanta na festynie z okazji Nocy Kupały skazana na więzienie. To nieporozumienie, żeby za coś takiego zamykać człowieka na cztery miesiące
— twierdzi.
Zdaniem prof. Polaka sankcja karna jest nieproporcjonalna do okoliczności.
Pani Barbara nigdy nie była karana. Sąd nie musiał wobec niej orzekać bezwzględnego zakazu pozbawienia wolności, mógł sięgnąć po inne rozwiązania
— przekonuje nasz rozmówca.
Nie wyklucza, że na wyrok mogły wpłynąć lokalne układy.
W niektórych powiatach Białostocczyzny panują układy rodem z PRL. Ludzie o poglądach patriotycznych, narodowych czy prawicowych są szykanowani, zastraszani i inwigilowani
— podkreśla.
W latach 80. walczyłem o wolność dla więźniów politycznych. Zbierałem podpisy, organizowałem pomoc. Wtedy tysiące ludzi siedziało w komunistycznych więzieniach z powodu swoich poglądów politycznych
— wspomina prof. Polak.
TP