Im bliżej 11 listopada, tym bardziej natarczywy staje się obłudny jazgot
nowo narodzonych "solidarystów", którzy rozprawiają o tym, jak to
obchody rocznicy odzyskania niepodległości winny radośnie jednoczyć
wszystkich i być (jak to mawiają ci, co lubią obce i modne słówka)
"inkluzywne". A to jest wierutny fałsz, który może być zaakceptowany
tylko pod warunkiem uprzedniej zgody na życie w kłamstwie. Książę Adam
Jerzy Czartoryski powiedział kiedyś, że w swoim długim życiu widział
tylko dwie partie: tych, którzy służyli Polsce i tych, którzy służyli
obcym. I mimo upływu wielu lat nic się pod tym względem nie zmieniło.
Jakże więc ci, którzy służą Polsce i miłują Polskę, mogą iść krok w krok
ze stronnictwem pruskim, moskiewskim czy judeoamerykańskim, a nawet
banderowskim? Nie można samemu się oszukiwać, że istnieje dziś w Polsce
"jeden naród", bez względu na szczegółowe różnice w poglądach na metodę
urządzenia dobra wspólnego, są "dwa narody", a raczej Polska i
Anty-Polska, pomiędzy którymi nie może być żadnego porozumienia, bo jest
to egzystencjalny podział na osi "przyjaciel - wróg".
Za: facebook.com