niedziela, 9 grudnia 2018

Danny Sjursen: Ameryka poniosła militarną klęskę w Afganistanie


      Przypomnijmy: siły zbrojne USA doradzały, asystowały, walczyły i przeprowadzały naloty w Afganistanie przez 17 lat. Liczby wojsk lądowych wahały się od 10 tys. do 100 tys. żołnierzy. Nic z tego nie wynika, poza krwawym impasem. Obecnie, w 18 roku tego konfliktu, wojska koalicji Kabul-Waszyngton przegrywają – przypomina emerytowany oficer US Army, Danny Sjursen, na łamach The American Conservative.

Istnieje powszechne przekonanie, zarówno w siłach zbrojnych, jak i w Waszyngtonie, które brzmi mniej więcej tak: „USA nigdy nie mogą być pokonane militarnie na wojnie” – z pewnością nie przez jakiś kraj trzeciego świata. Sam kiedyś w to wierzyłem. Dlatego właśnie w odniesieniu do Afganistanu powiedziano nam, że podczas gdy Ameryka może przegrać wojnę z powodu czynników politycznych (takich jak brak wiary w zwycięstwo „miękkich” liberałów lub defetystów), wojsko amerykańskie nigdy nie może przegrać na polu walki.

To powszechne przekonanie właśnie zostało postawione na głowie. Trzeba się przygotować na porażkę militarną w Afganistanie.
Przypomnijmy: siły zbrojne USA doradzały, asystowały, walczyły i przeprowadzały naloty w Afganistanie przez 17 lat. Liczby wojsk lądowych wahały się od 10 tys. do 100 tys. żołnierzy. Nic z tego nie wynika, poza krwawym impasem. Obecnie, w 18 roku tego konfliktu, wojska koalicji Kabul-Waszyngton przegrywają.

Talibowie kontrolują lub kontestują więcej regionów kraju – około 44 proc. – niż w jakimkolwiek innym momencie w od inwazji z 2001 roku. Łączne straty wojskowe i cywilne wynoszą 20 tys. Co więcej, tempo afgańskich ofiar wojskowych jest nie do utrzymania: talibowie zabijają więcej niż rząd może rekrutować. Liczba zgonów jest oszałamiająca: 5,5 tys. zgonów w 2015 r., 6,7 tys. w 2016 r. I szacunkowo (liczba oficjalnie tajna) ok. 10 tys. w 2017 r. Cóż, niektórzy mogą zapytać, co z amerykańskami siłami powietrznymi: czyż nie mogą pomóc powstrzymać fali talibów? Otóż nie. W 2018 r., gdy bezpieczeństwo uległo pogorszeniu, a talibowie poczynili znaczne postępy, Stany Zjednoczone faktycznie zrzuciły więcej bomb niż w jakimkolwiek innym roku wojny. Wydaje się, że nic nie stoi na drodze zbliżającej się klęski militarnej.

Mamy również do czynienia z rozwojem sytuacji w terenie. Ataki afgańskich „sojuszników”, którzy obracają broń przeciwko amerykańskim doradcom, powracają. Przykładowo w niedawnym zamachu ranny został generał armii USA i zagrożono czołowemu amerykańskiemu dowódcy w tym kraju. Podczas gdy liczba żołnierzy spadła od 2011 roku, liczba zabitych żołnierzy amerykańskich rośnie. Podczas samego tylko Święta Dziękczynienia jeden żołnierz amerykański został zabity w wyniku wymiany ognia, a trzech innych zginęło w ataku bombowym. Znamienne było pokazanie czołowego amerykańskiego dowódcy, generała Millera, z własnym karabinem M4 w Afganistanie. Minęły czasy, kiedy ówczesny generał Petraeus (dobrze chroniony przez żołnierzy, oczywiście) przechadzał się po rynku w Bagdadzie w miękkiej czapce i bez kamizelki kuloodpornej.

Co ważniejsze, afgańska armia i policja są coraz częściej atakowane i ponoszą znaczące ofiary. Około 26 funkcjonariuszy afgańskich sił bezpieczeństwa zostało zabitych w Święto Dziękczynienia, 22 policjantów zginęło w ataku w niedzielę, a we wtorek 30 cywili zginęło w prowincji Helmand. A były to tylko najgłośniejsze uderzenia, które przyćmiły niezliczone incydenty w całym kraju. Wszystko to pokazuje, że ​​bez względu na to, jak ciężko pracowało wojsko amerykańskie lub ile lat angażowało się w budowę armii afgańskiej na swoje podobieństwo oraz bez względu na to, ile wsparcia sił powietrznych i logistycznego armia otrzymała, afgańskie siły bezpieczeństwa nie są w stanie wygrać. Im prędzej Waszyngton pogodzi się z tą prawdą, tym mniej naszych amerykańskich żołnierzy będzie musiało umrzeć. Kto naprawdę chciałby umierać z powodu błędu, albo w imię beznadziejnej sprawy?

Jednak trzeźwa strategia i podstawowa uczciwość wymagają prawdziwej oceny sytuacji militarnej w najdłuższej wojnie amerykańskiej. Pentagon uwielbia pomiary, dane i statystyki. Cóż, jak wykazano w Afganistanie, wszystkie wskaźniki bezpieczeństwa (czytaj: wojskowe) wskazują na zbliżającą się porażkę. W najlepszym razie armia afgańska, z licznymi oddziałami doradczymi USA i wsparciem powietrznym, może utrzymać się na najbardziej wysuniętych na północ i na zachód prowincjach kraju, podczas gdy koalicja talibów przejmie południe i wschód. To będzie niepożądana, wstrętna i zniechęcająca sytuacja dla przywódców wojskowych i cywilnych. Ale jeśli Waszyngton nie jest przygotowany na ponowne rozmieszczenie 100 tys. żołnierzy w Afganistanie, aby podtrzymać obecny impas, to jest to nieuniknione.
Armia Stanów Zjednoczonych zrobiła wszystko o co ją proszono podczas ponad 17 lat działań wojennych w Afganistanie. Najechała, zbombardowała, zbudowała, wzmocniła, doradzała – dosłownie wszystko. Jednak i to było za mało. Wystarczająca liczba Afgańczyków albo wspiera talibów, albo nienawidzi okupacji i poprzez różne konwencjonalne i niekonwencjonalne operacje jest gotowa walczyć w terenie. A znaczenie ciągle ma jedyne to, co dzieje się „w terenie”. Ta wojna być może od samego początku była nierozsądna i nie do wygrania.

Nie ma wstydu w porażce. Ale wstydem i perfidią jest unikanie lub ukrywanie prawdy. W ten właśnie sposób cały wojskowy establishment polityczny postępował po wojnie w Wietnamie, i obawiam się, że robi to ponownie.

Danny Sjursen

Za:  https://kresy.pl/publicystyka/ameryka-poniosla-militarna-porazke-w-afganistanie/?fbclid=IwAR3eeRc1ZdMGIou0fiMcXSdVhB9k_gTTpsWCR4hjS3x9ajvWldfh5Vrpj0U