Zapis wystąpienia podczas obchodów 226 rocznicy ścięcia króla Ludwika XVI, zorganizowanych w Warszawie 20 stycznia 2019 r.)
Wspominając
pełne grozy wydarzenie, jakim był mord na Ludwiku XVI,
królu-męczenniku, powinniśmy pamiętać, że nie tylko rewolucja francuska,
ale wszystkie w ogóle nowoczesne rewolucje polityczne zwracały się w
pierwszej kolejności przeciw monarchii. Rewolucjoniści widzieli w
zniszczeniu monarchii warunek wstępny zniszczenia wszystkiego innego, co
chcieli zniszczyć. To dlatego nie zgodzili się postawić króla Ludwika
przed normalnym sądem ani rozstrzygnąć jego losu w drodze narodowego
plebiscytu – bo doskonale zdawali sobie sprawę, iż w obu wypadkach
zostałby puszczony wolno, jako niewinny. To dlatego ostatecznie
postanowili zatwierdzić jego egzekucję przez głosowanie w parlamencie, w
którym sami zasiadali – bo chcieli mieć pewność, iż król zginie, a
następnego nie będzie.
Trzeba
to podkreślić, ponieważ obecnie w polskich środowiskach konserwatywnych
często spotyka się pewne złudzenie: nawet jeśli akceptują one postulat
przywrócenia monarchii, traktują monarchię jako zaledwie jeden z wielu
elementów tradycyjnego ładu. I głoszą potrzebę skupienia się na czymś
innym – na odbudowie starych form kultury, dawnych obyczajów czy życia
religijnego, sugerując, iż monarchia będzie tylko ich dopełnieniem na
końcu albo nawet pojawi się automatycznie wskutek tej odbudowy.
Ale tak nie jest i wtedy też nie było.
Fakt,
że rewolucjoniści – i we Francji, i w innych krajach – dążyli przede
wszystkim do zniszczenia monarchii nie jest i nie mógł być przypadkiem.
To oczywistość: złam sosręb, złam przęsło, złam główny filar, a cały
gmach się rozsypie albo przynajmniej zacznie się chwiać. A im właśnie o
to chodziło. Jeśli sięgniemy do pism rewolucjonistów z XIX wieku, którzy
mogli już uczyć się i planować na bazie doświadczeń rewolucji
francuskiej, wszędzie – u blankistów, u młodego Marksa i Engelsa, u
Bakunina i innych – znajdujemy tam wyrażony ten sam pogląd:
najważniejsze jest zniszczenie monarchii. Oni dobrze wiedzieli, co
mówią; chyba o wiele lepiej, niż dzisiaj wielu konserwatystów wie, co
mówi.
Bo
nam może się wydawać, iż monarcha był zwykłym człowiekiem w ozdobnych
szatach, siedzącym na tronie i sprawującym tylko szczególny urząd. Ale
nasze zewnętrzne oczy nie dostrzegają prawdziwej istoty rzeczy. W
rzeczywistości – i nie jest to żadna poetycka metafora – monarcha
dźwigał swój kraj na ramionach, na dłoniach. Skoro zabili monarchę, kraj
musiał upaść i nic dziwnego, że upadł tak nisko.
I
dlatego nawet jeśli można przystać na twierdzenie, iż monarchia była
tylko jednym z wielu elementów tradycyjnego ładu, trzeba od razu dodać:
tak, ale elementem najważniejszym. I dlatego konserwatyści powinni
pierwszoplanowo myśleć nie o czymś innym, nie o odbudowie starych form
kultury czy dawnych obyczajów, a właśnie o przywróceniu monarchii. Bo
porządek powstaje od góry, nie od dołu. Jeżeli w jakiejś republice
zostanie przywrócona monarchia, stworzy to warunki dla odrodzenia
pozostałych elementów ładu, o jakich dziś nie ma mowy, lub wręcz
odbudują je ręce monarchy.
Dodajmy,
że w Polsce może się to okazać łatwiejsze niż we Francji –
paradoksalnie, bo Polska nie ma dzisiaj króla posiadającego prawo do
tronu, a Francja go ma (cokolwiek o tym ostatnim nie sądziliby
filisterscy krytycy legitymizmu o poglądach deklaratywnie
konserwatywnych). Francuski system polityczny bowiem rozmyślnie
konstruowano tak, by zablokować powrót monarchii. Polska poszła odmienną
drogą dziejową, niż Francja. W dziejach Polski nie ma niczego, co
dałoby się porównać z rewolucją francuską. W naszym kraju nie rozwinęła
się tradycja antymonarchizmu. W polski system polityczny nie starano się
wbudować zespołu specjalnych zabezpieczeń przed restauracją, które dla
monarchizmu tworzyłyby dziś dodatkowe przeszkody do pokonania.
Adam Danek