Kilka dni temu przez nieliczne media internetowe chyłkiem przemknęła następująca wiadomość:
Sąd Okręgowy w Nowym Sączu oddalił dzisiaj wniosek
o zadośćuczynienie za krzywdy wyrządzone przez system totalitarny
na rzecz syna żołnierza wyklętego Józefa Kurasia pseudonim „Ogień”.
Sędzia Sądu Okręgowego w Nowym Sączu Anna Pater tak uzasadniała 11 lutego 2019 r. oddalenie roszczeń rodziny o zadośćuczynienie:
Brak jest podstaw, bez konieczności dalszego dociekliwego
badania, czy działalność Józefa Kurasia „Ognia” była działalnością
na rzecz niepodległego bytu państwa polskiego czy też w jakimś
fragmencie była jej zaprzeczeniem.
Mówiąc to, sędzia Anna Pater z Nowego Sącza okazała nie tylko pogardę
dla wiedzy historycznej, ale przede wszystkim stanęła
(czy tylko symbolicznie?) w jednym szeregu z funkcjonariuszami Korpusu
Bezpieczeństwa Wewnętrznego, który w latach 1945-1947 tropił na Podhalu
odział „Błyskawica” dowodzony przez „Ognia”.
Trudno się właściwie dziwić, że sowieckie pachołki z KBW zagięli
parol na mjr. Józefa Kurasia. Wszak w walkach ze zgrupowaniem „Ognia”
zginęło do 1947 r. 60 funkcjonariuszy UB, 40 milicjantów i 27
funkcjonariuszy NKWD (według ostrożnych szacunków). Do legendy przeszła
akcja „Ognia” i jego żołnierzy z 18 sierpnia 1946 r. w Krakowie. Mjr
Józef Kuraś i jego ludzie dokonali wtedy brawurowego ataku na wiezienie
św. Michała i uwolnili kilkudziesięciu więźniów – żołnierzy AK, WiN
i NSZ. Kto wybiera się do Krakowa niech zapali światełko wdzięczności
przy tablicy, upamiętniającej ten rajd „ogniowych żołnierzy”, którą
wmurowano przy ogrodzie Muzeum Archeologicznego w Krakowie od strony
ulicy Poselskiej!
Zgrupowanie „Błyskawica” to nie była jakaś mała gromadka „leśnych
ludzi”, tylko oddział liczący 500 żołnierzy. Można by rzec prawdziwa
armia Polskiej Rzeczypospolitej Podhalańskiej. I „Ogień” miał prawo czuć
się tej Rzeczypospolitej prezydentem, gdy 14 listopada 1946 r. wysyłał
list do Bolesława Bieruta a w liście ostrzegał zdrajcę i nie pozostawiał
złudzeń:
Oddział Partyzancki «Błyskawica» walczy o Wolną, Niepodległą
i prawdziwie demokratyczną Polskę. Walczyć będziemy tak o granice
wschodnie, jak i zachodnie. Nie uznajemy ingerencji ZSRR w sprawy
wewnętrzne polityki państwa polskiego. Komunizm, który pragnie opanować
Polskę, musi zostać zniszczony.
21 lutego 1947 r. oddział KBW dopadł wreszcie „Ognia” w podhalańskim
Ostrowsku, wsi malowniczo rozciągającej się u podnóża Gorców. Mjr Józef
Kuraś nie zamierzał wpaść żywcem w łapy „kabewiaków” i – osaczony –
próbował popełnić samobójstwo. Zmarł, wskutek rany postrzałowej,
następnego dnia w szpitalu w Nowym Targu. Jak wielu żołnierzy
niezłomnych tamtych lat, nikt nie wie, gdzie został pochowany. Bolszewii
nie wystarczyło zabić człowieka. Trzeba było jeszcze zamordować pamięć
o nim. Żołnierza niezłomnego dopadała najpierw jedna śmierć, ta
fizyczna, a potem zaraz ta druga… Wygląda jednak na to, że bolszewicka
kostucha jest bardzo uparta. Bo wyrok sądu w Nowym Sączu zabrzmiał jak
wykonanie kary śmierci na „Ogniu” po raz trzeci.
Przecieram oczy ze zdumienia, bo co krok we współczesnej Polsce dopadają mnie słowa Wieszcza z „Konrada Wallenroda”:
Już w gruzach leżą Maurów posady,/Naród ich dźwiga żelaza,/Bronią się jeszcze twierdze Grenady,/Ale w Grenadzie zaraza.
No właśnie! Bronimy jeszcze twierdze naszej Grenady, ale w naszej Grenadzie zaraza…