Nasze czasy przejawiają szczególny wstręt do prawdy, słów sprawiedliwych i ludzi szczerych.
Żeby się do nich dopasować, możemy
używać jedynie letniej wody i słów pozbawionych barwy. Nigdy nie wolno
nam rzucić prosto w twarz mięczakom i kanaliom surowej prawdy na którą
zasługują.
Lekceważenie ich obyczajów, lekceważenie
ich prawa; obłudnego, bezpłciowego konformizmu, oznacza skazanie się z
góry na potępienie i zrównanie z nieoswajalnym dzikusem i barbarzyńcą.
Skoro tak- to chodźmy. Jesteśmy barbarzyńcami!
Mamy zęby żeby gryźć, pięści by uderzać,
buty by dokopać tym którzy są nikczemni, tym którzy brudzą, którzy nas
hańbią w czasach, w których bardziej niż kiedykolwiek potrzebujemy
świeżych i prawych dusz zakorzenionych w mocnych ciałach.
Widzimy tysiące łotrów grasujących przed
naszymi oczami. Tysiące łotrów; aroganckich, obdarzonych honorami, z
kieszeniami pełnymi pieniędzmi, którzy szydzą ze wszystkiego co wielkie.
Szydzą z cnoty. I trzeba było by obrócić tu pióro czterdzieści sześć
razy w wyblakłym atramencie by znaleźć odpowiednie słowa na opisanie
tego.
Koniec z tą paplaniną!
Gdy jest się szczerym, okazuje się szczerość! Gdy jest się prawym, buntuje się przeciwko łajdactwu i niesprawiedliwości.
Ten kto miarkuje słowa potępienia przed
szkodliwymi istotami, jak farmaceuta odmierza dawki leku na szali, winny
jest współudziału w ich zbrodniach. Ten kto ustępuje złu, jednocześnie
przyznaje że winny jest mu szacunek i poważanie. Przyznaje że zło ma
prawo do szacunku. A zło nie ma żadnych praw, z wyjątkiem prawa do
oddania w niego ciosu. Na to co złe, skacze się nogami, wbija mu się
ręce w gardło i zatrzymuje się dopiero gdy przestaje rzęzić!
Każda inna postawa to komedia. Nie ma
nic bardziej ohydnego, niż ci stali bywalcy salonu, którzy walczą nie
wierząc, którzy tworzą zdania nadając im rytm, cywilizują i ganią ich, w
chwili gdy należałoby raczej ubić to co złe i przewrotne. Nigdy nie
dajcie się sprowadzić do takich ceregieli! Gdy mamy do czynienia z
przedstawicielami politycznej finansjery, która grabi naród, bijemy ich –
i jutro bić będziemy ponownie – żelazna pięść prosto w nos i prosto w
zęby!
Wszyscy widzimy i dobrze znamy partie
polityczne oraz ich reżim drwiący z kraju. Poświęcają go swoim brudnym
sztuczkom. Żyją jedynie ceną swoich najgorszych podłości i ze swoich
najbardziej absurdalnych i najbardziej nikczemnych targów. Nigdy się na
to nie zgodzimy, by w walce z nimi, liczyć się ze słowami i ustąpić choć
krok z naszego wigoru i z naszej siły.
Ku prawdziwemu oburzeniu, prawdziwe słowa!
W takim momencie; spokój i pospolitość to oznaka zakłamania. Jak się jest oburzonym to ma wrzeć!
Jeśli wycelujemy w nich zawiłe słowa, o
zapachu róż i miodu, to jasne stanie się to że nie ma w nas wiary.
Staniemy się wtedy komikami. Będziemy bardziej nikczemni niż ci których
potępiamy i z którymi walczymy!
Mocne słowa są oznaką bojownika, który
wierzy w to co mówi. Przed istotami którymi gardzimy, nie ma miejsca ani
na grzeczność (która jest hołdem, a nie postawą konwencjonalną), ani na
brak śmiałości, czy na uważne dawkowanie uczonych słów i rymów.
Gdy się walczy, należy szarżować! Nie
szarżuje się po to by się zabawiać, ale po to by zwyciężać. Robimy to
pełnymi słowami, tak samo wybuchowymi jak te kule które w nich trafiają
bo walka o ideały to nie strzały ślepymi nabojami.
Jedynie degeneraci, wszyscy ci którzy
mają coś na sumieniu, boją się słów które dają obraz, które mają siłę,
które tryskają kolorowym porywem świateł i kwiatów.
Biedactwa! A idźcie wy stąd! Ci którzy
drżą przed świeżym słowem; smacznym, pełnym soku, które sprawia, że
odwracacie wzrok ze wstydem zmieszani.
Co macie w żyłach?
Wszystko was przeraża. Nie patrzycie już
na świat inaczej niż przez półsłówka. Kiedy macie prawdę na końcu
języka, kuje was ona, parzy i robicie grymas jakbyście palili papierosy
do góry nogami.
My nie jesteśmy z tej samej rasy!
Należycie do rasy niedołężnych, ukwieconych i wypompowanych!
My jesteśmy barbarzyńcami! Zrozumiano?
Wciąż wierzymy w prawdę! Wierzymy w
walkę którą prowadzimy dla niej, we wspaniałą zasadę szczerości i w siłę
którą wkładamy w to by jej służyć.
Wy kiedy walczycie, walczycie w rękawiczkach koloru złamanej bieli, łasząc się cały czas do salonu i naszych wrogów.
My zakładamy prawdziwe rękawice, rękawice bokserskie! I to one trafiają w sedno! Ranią w pełni kiedy docierają do celu!
Kiedy wróg otrzyma cios, podnosimy głos i wznosimy nasz tryumfalny okrzyk pełen wigoru!
Zostańcie już sobie w tych waszych
salonach. Zostańcie wśród swoich koronek, mówiąc tylko szeptem i
używając grzeczniutkich słówek jak maleńkie cukiereczki!
Życie jest dla tych, którzy je
podejmują! Dla tych którzy podejmują wyzwania jakie ono przynosi! Was-
życie przeraża. Dla nas- jest wszystkim. Jest naszą krwią, rytmem
naszych walk, krzepkością słów naszych, użytych w środku bitwy.
A życie zawsze zwycięża!
Wolimy być zwycięzcami! Woli to niż na
zawsze pozostać grzecznymi. Bo grzeczność i pospolitość do niczego nie
mogą człowieka doprowadzić. Za to nasze zwycięstwo; szczere, solidne i
prawdziwe- przemieni kraj i zahartuje nasze dusze.
Zawsze znajdziemy właściwe słowa i użyjemy ich by służyć naszemu ideałowi!
Biada tym, młodym czy starym, podłym i nikczemnym którzy napotkają nas i nasze ciosy na swojej drodze!
********
Tekst w oryginale został opublikowany pod tytułem: „Le mal n’a le droit à rien, sinon aux coups”, wydawnictwo Christus Rex
Za: http://3droga.pl/idea/leon-degrelle-zlo-nie-ma-praw-z-wyjatkiem-prawa-do-oddania-w-niego-ciosu/?fbclid=IwAR0KVF7l17_eX-K1CU-1vZDLxx28IfEe-71lup_FBjVw0G1yAxnx6_FxLGY