środa, 15 maja 2019

Paweł Luberacki: Idzie nowa solidarność


https://kierunki.info.pl/wp-content/uploads/2017/03/17553670_1271894429558281_7378356816325067393_n.jpg

      Miniona epoka ciągłego dążenia do komunizmu, bo tak można najlepiej określić tę epokę, wyniosła robotnika na poziom wyższy niż miał w swej istocie prawo być usadowionym. Istotą bowiem robotnika była praca trybika w wielkiej machinie wznoszącej bezklasowy gmach komunizmu. Trybik w maszynie jest ważny, bez niego maszyna nie jest w stanie działać poprawnie, nie mówiąc już o działaniu na najwyższych obrotach, lecz nie jest on ważniejszy od reszty nie tylko innych trybików, lecz w ogóle innych części, środków smarujących i energii. Zobaczmy, jak bardzo trybik musiał się zepsuć w swej mentalności, że mówił: Czy się stoi, czy się leży – dwa tysiące się należy. Zepsucie mentalności grupy robotników rozszerzało się na wszystkich innych i w dłuższym działaniu mogło przynieść katastrofalne skutki. Proces był dostrzegany już wtedy, lecz wzrost świadomości swych praw w połączeniu z rosnącą międzyludzką solidarnością nie mógł być przez ówczesną władzę spacyfikowany jak Wybrzeże w grudniu 1970 roku z tej prostej przyczyny, że umocniłoby to przeciwników władzy “ludowej”.

Nie wszyscy robotnicy ulegali szybkiemu zepsuciu, lwia część chciała po prostu godnie żyć, mieć lepiej, a do politykowania rwali się leserzy, którzy chcieli mieć najlepiej bez wielkiego wysiłku. Wiemy, że przy ludzkiej skłonności do złego odwrócenie tendencji wzrostu lenistwa i leserstwa wśród coraz większej rzeszy robotników byłoby trudne i rozłożone w długim czasie. Zaistniały jednak czynniki, które nie pozwoliły ziścić się zarysowanej wyżej wizji.

Na gospodarce została przeprowadzona terapia szokowa, która rzeczywiście dla wszystkich, prócz jej zleceniodawców, architektów i wykonawców, była szokiem. Likwidacja miejsc pracy, sprzedaż fabryk i przedsiębiorstw wraz z załogami, czyli prywatyzacja mająca być lekiem na niedomagania poprzedniego systemu zaczęła otrzeźwiać pracowników. Część przebranżowiła się w “rekiny handlu” na lokalnych bazarach, część znalazła pracę w zakładach prywatnych, inni jeszcze zaczęli zakładać własne przedsiębiorstwa usługowe lub przemysłowe, jeszcze inni zostali ofiarami reform i zostali bez pracy w ogóle.
System do dnia dzisiejszego od chwili rozpoczęcia deform (to jest właściwe określenie reform Balcerowicza) był kształtowany do obecnej formy przez różnych wykonawców, lecz mieli oni jedno wspólne zadanie – likwidację tych gałęzi gospodarki, które mogły zagrozić “naszym zachodnim sojusznikom” i umożliwienie jak największego opanowania wszystkich ważnych gałęzi gospodarki przez wspomnianych “sojuszników”. Skrótowo rzecz ujmując zniszczono to, co było naszą siłą i pozwolono na kolonizację gospodarczą Polski. Rządzący Polską nie zapomnieli o teorii Friedricha Lista, mówiącej, że zniesienie granic celnych między państwem o silnej gospodarce a państwem o słabej gospodarce doprowadzi do zdominowania państwa słabszego, oni ją znali i wiedzieli, jaki cel mają zrealizować swoimi działaniami. Mówiąc krótko – zrealizowali doświadczalnie tę teorię i udowodnili jej prawdziwość.

A co stało się w tym czasie ze statystycznym robotnikiem? Młodzi robotnicy przystosowali się do zmian, starzy uciekali na emerytury, kiedy tylko mogli, a ci w średnim wieku albo się przystosowali, albo “ginęli”. A dziś jak jest? Jeśli robotnik jest szeregowym pracownikiem bez wykształcenia i zdolności umożliwiających awans, to jest dalej trybikiem maszyny, lecz nie tej wznoszącej bezklasowy gmach komunizmu, a tej produkującej zysk maksymalny dla jej posiadacza. I jeśli się zepsujesz, to zostaniesz wymieniony. A jeśli działasz na pełnych obrotach, lub co najmniej wyrabiasz 100% normy, to prócz wynagrodzenia ledwie starczającego na utrzymanie rodziny, na związanie dwóch końców miesiąca nie dostaniesz nic więcej. Istnieją co prawda pracodawcy płacący sprawiedliwie, lecz konkurencja ze strony większych graczy może okazać się dla nich nie do zdzierżenia. Pracownicy wykształceni i zdolni mają perspektywy na lepszą pracę i zwykle z niej korzystają, choć czasem jest to perspektywa emigracji. Czasem jednak awans jest możliwy w przedsiębiorstwie działającym na terytorium Polski. Wtedy awans polega zwykle na objęciu funkcji sterownika trybików.

Dzisiejszy robotnik to każdy, kto dźwiga co dzień ciężar nie do uniesienia, ciężar w postaci pracy, która nie daje mu nic poza wyczerpaniem i zapłatą, której do miana sprawiedliwej jest daleko, ciężar, który łamie kręgosłupy moralne, bo “ja haruję jak wół i nie mam nic, a pracodawca się bogaci z mojej krwawicy”, ciężar, który zrzucają uciekający za chlebem Polacy. Perspektywa przyszłości nie rysuje się w lepszych kolorach. Rządzący Polską dalej realizują plan pauperyzacji Polaków, sprowadzenia nas do taniej siły roboczej, mamy pozostać “Bangladeszem Europy” już na zawsze. Polski robotnik ma być tym, czym jest na wieki, by żyło się lepiej naszym “sojusznikom i partnerom”. Przykładów na to jest mnóstwo, niech wystarczy sprawa mającej powstać pod Jaworem fabryki Mercedesa. Przedstawiciel spółki Daimler (producent mercedesów) spotkał się z ministrem Morawieckim i dogadali się co do inwestycji. Fabryka powstanie – tyle ze strony Daimlera, ze strony polskiej zaś są ulgi podatkowe i dofinansowanie inwestycji w wysokości 18,75 mln euro. Kolejny element utrzymania Polski w roli montowni, a mówienie o zmianie tego stanu rzeczy można zbyć śmiechem i pogardą dla jej głosicieli. Bowiem co z tego, że wybudowana zostanie fabryka, że będą pracować w niej Polacy, że Polacy będą nawet jej zarządcami, skoro zyski popłyną do właścicieli, a Polacy nimi nie są. Dodatkowo częścią tego konkretnego „sukcesu” jest zmiana w szkolnictwie i dostosowanie go do potrzeb rynku, czyli za pieniądze polskich robotników będzie kształcona kadra robotnicza dla fabryki spółki Daimler.

Wschodnia imigracja zarobkowa jest kolejnym bodźcem godzącym w polskich pracowników. Napisano już bardzo wiele, dokonano analiz rynkowych, ekonomicznych, nawet społecznych i  można to wszystko streścić w kilka prostych zdań. Robotnicy ze wschodu, zwłaszcza z Ukrainy, zabierają chleb Polakom. Nie dlatego, że nie lubią Polaków, lecz z miłości do własnych rodzin. Chcą tego samego, czego chce Polak wyjeżdżający do pracy za granicę. Chce mieć lepsze życie, chce lepsze życie zapewnić najbliższym. Instalowana u nas mniejszość będzie podobna do polskich mniejszości w Wielkiej Brytanii czy Irlandii. Obecnie na specjalnych strefach ekonomicznych, gdzie swoje zakłady ma przede wszystkim zachodni kapitał, powstają nowe hale produkcyjne, przeznaczone specjalnie dla robotników z Ukrainy. Świadectwa takie i podobne można znaleźć bez problemu, nie trzeba nawet szukać w Internecie, wystarczy spytać kogoś ze znajomych. Świadczy to o powszechności zjawiska i jest to nie najlepszy znak. Znając jednak naturę Polaków można założyć, że jest to znak nie najlepszy, lecz dla międzynarodowych wyzyskiwaczy. Historia naszego wspaniałego narodu pokazuje, że silne i wrogie bodźce działają na Polaków jako spoiwo. Imigracja ze wschodu jest takim bodźcem i mimo powagi zagrożenia, jakie niesie, może okazać się szansą.

Czego oczekuje dzisiejszy robotnik? Polepszenia swojego bytu materialnego i nie można odmówić słuszności temu oczekiwaniu. Samo zaspokojenie tego oczekiwania nie może być jednak głównym celem jego i naszych planów. Jeśli zostanie jego oczekiwanie zaspokojenie, to w jaki stan wejdzie robotnik? Z pewnością będzie zadowolony z poprawy, lecz z czasem jego celem stanie się ciągłe poprawianie bytu. Nie jest to prognoza dla wszystkich. Część zacznie interesować się sprawami  publicznymi, może zechce coś zmieniać w Polsce. Prędzej czy później jednak, bez mocnego kręgosłupa moralnego, zostaną oni wchłonięci przez system nim go zmienią. Ci zaś, którzy mają i będą mieli mocne kręgosłupy, będą w zdecydowanej mniejszości. W dużej mierze każde działanie w tej perspektywie ukierunkowane będzie na poprawę swego losu, bo dzisiejsi ludzie są formowani w duchu materializmu. Pułapka tej spirali jest niebezpieczna o tyle, o ile jest możliwa. Drogi do jej uniknięcia są dwie. Pierwsza to dawkowanie dobrobytu, czyli stopniowe umożliwianie robotnikom poprawy swego bytu. Ta droga wiąże się z wytworzeniem biurokratycznego molocha zarządzającego państwem i narodem, a to już przerabialiśmy w swojej historii. Notabene stan obecny nie odbiega od wizji tej drogi. Zobaczmy, że dziś rządzący pozwalają Polakom zarobić na tyle mało, by głównym ich celem było związanie dwóch końców miesiąca, lecz na tyle dużo, by czasem im się to udało bez większych problemów. Tym samym polski robotnik nie ma możności rozwinięcia swojej świadomości. Druga droga uniknięcia spirali hedonizmu zakłada wzbudzanie świadomości u robotników w stanie obecnym, konieczne jest wyrwanie ich umysłów i serc z wegetacji. Jak tego dokonać? Nasza idea daje nam przewagę strategiczną nad ideami wrogów, lecz nie mamy przewagi materiałowej. Nie jest nas teraz na tyle dużo, byśmy mogli dokonać przewrotu. Środki materialne są także bardzo ograniczone w porównaniu z nieograniczonymi środkami wrogów. Walka na polu informacyjnym jest domeną wroga. Czy w takim razie, po ludzku przyglądając się stronom konfliktu możemy wygrać? Tak, możemy wygrać, musimy wygrać i wygramy.

Robotnik póki co tkwi w marazmie, bo „i tak nic się nie zmieni”, bo „chcę tylko mieć święty spokój” itd. On nie wie po prostu, że może być inaczej, a jeśli wie, to boi się być tym, który zacznie coś robić. To takie znamienne wśród nas, że często boimy się być tymi, którzy coś zaczęli. Osobiście uważam, że to dziedzictwo naszych ojców i matek. To swoiste obciążenie jest śladem, że oni mocno doświadczyli porażki, gdy byli tymi, którzy zaczęli. Bardzo mocno przeżyli porażkę swojej wielkiej nadziei, jaką był wielki zryw solidarności. Pewnie dlatego żyli po tej porażce tak, by już nigdy tej goryczy nie doświadczyć. Pewnie dlatego, może nawet nieświadomie przelali w nas swój strach przed porażką. Porażek niestety było więcej. Terapia szokowa Balcerowicza była wielkim wstrząsem, nawet jeśli część coś zyskała, to obserwacja porażki wielu zostawiła w nich swój ślad. Później kolejne porażki po wyborach, oczywiście nie partii, lecz wyborców. Razem z głosami oddawali w ręce partii swoje losy, swoje nadzieje na poprawę losu. Zawsze przegrywali.

Wobec tego wszystkiego co mamy robić? Musimy wspomagać proces wzbudzenia fali nowej solidarności. Zobaczmy, że ówczesne warunki walki były podobne. Wróg miał ogromną przewagę na każdym polu. Robotnicy jednak zaczęli wygrywać i mogli wygrać, gdyby mieli „coś więcej”. Co miałoby to być? Mieli przecież idee, mieli postulaty, w końcu mieli miliony ludzi za sobą… Nie mieli planu działania po zwycięstwie i zostało to skrzętnie wykorzystane przez wroga.

Przyszłość polskiego robotnika leży w jego własnych, przepracowanych rękach. Nadchodzi dziejowy moment, kiedy znów u nowego pokolenia robotników wzrośnie świadomość ich stanu, kiedy hartowany latami dźwigania ciężaru nie do uniesienia charakter wzniesie ich ponad egoizmy, ponad własne interesy i znów zrodzi się międzyludzka, prawdziwa solidarność. Rządzący robią bardzo wiele, by ten moment nie nadszedł, by opóźnić jego nadejście. Deformy edukacji i propaganda medialna świadczą o tym najdobitniej. Związki zawodowe, jakich haseł by nie głosiły, jakich nie nosiłyby pięknych nazw, ustami i rękami swoich przedstawicieli dogadają się z posiadaczami i z rządem, zostawiając robotników bez niczego, jak zwykły robić od czasu deform.

Naszym zadaniem jest głoszenie idei narodowego solidaryzmu, opracowanie strategii działania w jej duchu przed, w trakcie i po przewrocie oraz nakreślenie taktyki przeprowadzenia reformy na każdym odcinku gospodarki. Musimy przygotować siebie i każdego robotnika, byśmy wszyscy nie ulegli działaniom sił wewnętrznych i zewnętrznych, siłom naszych “sojuszników i partnerów” i ich lokalnym wykonawcom. Im nie zależy na nas, na naszym dobru i szeroko pojętym interesie, im zależy na interesie własnym. Dlatego musimy wejść w nadchodzący dziejowy moment przygotowani, by nie przegrać jak poprzednie pokolenie.


PAWEŁ LUBERACKI

Działacz Brygady Dolnośląskiej ONR i student Politechniki Wrocławskiej. W swoich publikacjach najchętniej porusza kwestie gospodarcze, pracownicze i ideowe.

Za: https://kierunki.info.pl/pawel-luberacki-idzie-nowa-solidarnosc/