— Panie profesorze, czym tak naprawdę jest monarchia?
— W swojej istocie, monarchia jest najbardziej naturalnym ustrojem.
Wyraża podstawową zasadę jedności bytu na poziomie i transcendentnym i
immanentnym. Tak jak jeden jest Bóg, tak i jeden powinien być władca.
Wyrażał to już Homer, który włożył w usta Odyseusza słowa: „Niedobrze,
gdy wielu chce rządzić, lepsze są rządy jednego”. Św. Tomasz z Akwinu,
mówił z kolei, że każda wspólnota polityczna poszukuje jedności pokoju, a
najlepiej tę jedność może zapewnić ta władza, która sama jest
jednością. Monarchia nie jest wytworem żadnej ideologii, żadnego
konceptu. W przeciwieństwie do pozostałych ustrojów nikt jej nie
„wymyślał”. Demokracja została stworzona jako projekt, natomiast
monarchii nikt nie zaprojektował. Jest pierwszym, najstarszym ustrojem.
Każde państwo, w każdej cywilizacji, zaczynało się od władcy. Przed
monarchią był niebyt, chaos. Czy ktoś słyszał o Polsce przed jej
pierwszymi władcami? Podobnie jest z innymi państwami. To dowodzi
naturalności monarchii jako ustroju. Wielki niemiecki pisarz Ernst
Jünger napisał, że człowiek jest wyposażony w „niemożliwy do
wykorzenienia instynkt monarchiczny”. Widać go także w innych ustrojach.
Proszę zauważyć, że nawet w demokracjach powstają „dynastie” poprzez
dziedziczenie (jak chociażby klan Kennedych).
— Jakie cechy moglibyśmy przypisać monarchii jako ustrojowi?
— Pierwotnie monarchie były elekcyjne. Dziedziczność z kolei jest
wytworem ewolucji. Z historii wyciągano po prostu wnioski. Trzeba było
zaradzić brakowi ciągłości, jaki często powstawał na przestrzeni
dziejów. Gdy np. przyjrzymy się Bizancjum, to zauważymy, że na 88
cesarzy, tylko 33 zmarło śmiercią naturalną. Jeśli chodzi o monarchię
dojrzałą, dynastyczną, to bardziej powinniśmy jednak mówić o
sukcesyjności, niż dziedziczności. W ustroju monarchicznym, istnieje
pewien naturalny porządek sukcesji. Nikt nie może mu się sprzeciwić,
nikt nie może go uchylić, nawet sam król. Zauważmy, że monarchia
legitymistyczna, to jedyny ustrój, z którego udało się wyeliminować
subiektywną wolę. Spójrzmy na przykład Francji. Potężnemu królowi
Ludwikowi XIV zmarł syn i wnuk. Chciał zmienić zatem prawa, i wydał
postanowienie, że jego nieślubni, mogą dziedziczyć tron w razie
wygaśnięcia dynastii. Jednak parlament paryski, stojący na straży praw
fundamentalnych królestwa, po prostu zignorował tę decyzję króla. W
monarchii istnieje również pojęcie hierarchiczności. Trzeba jednak jasno
stwierdzić, że różnice pomiędzy ludźmi, to nie różnice rasowe, czy
majątkowe. Ludzie różnią się, co do przypadłości. Różnią się cnotami,
inteligencją itd.
— Możemy powiedzieć, że monarchia, to pewien zbiór praw?
— Trzeba zaznaczyć, że chodzi o prawo wyższego rzędu. Prawo to ma
charakter transcendentny. Jest niepisanym zwyczajem. Dopiero kiedy
pojawia się jakaś sytuacja krytyczna, dochodzi do spisania tych praw.
Można zapytać za Josephem de Maistre: „A gdzie jest zapisane prawo
salickie?”. Ono zapisane jest w sercach Francuzów. To prawo wyższe niż
ludzka wola.
— Kim są współcześni monarchiści?
— Ciężko precyzyjnie odpowiedzieć na takie pytanie. Współcześni
monarchiści są naprawdę bardzo różni. Sam określam się jako monarchista
tradycjonalistyczny i legitymistyczny. Mówimy o monarchii
chrześcijańskiej, która opiera się na niezmiennych regułach sukcesji.
Trzeba jednak mieć na względzie, że samo pojęcie „monarchista” jest
bardzo ogólnikowe i może dotyczyć bardzo różnych wizji monarchii.
— A czym jest dla monarchisty demokracja? Jak możemy ją zdefiniować?
— Demokracja to taka inżynieria społeczna. Ktoś ją wymyślił i próbuje
wdrażać. Współcześnie możemy mówić jednak raczej o demokratyzmie. Jest
to nowożytna otoczka demokracji, która przenika jej istotę. A priori
demokracji, czyli ustroju, gdzie podmiotem władzy jest zbiorowość, nie
odrzucam, ale realistycznie zauważam, że jest to ustrój, w którym
najtrudniej spełnić cel rządzenia, czyli dobro wspólne. W starożytności
rozróżniano politeję, czyli szlachetniejszą formę demokracji, opartą na
prawie, oraz jej formę zdegenerowaną, czyli rządy motłochu
(ochlokrację).
Demokracja nowożytna jest antropocentryczną herezją. Gdy za źródło
władzy uważa się lud, to lud ten zastępuje Boga. Taki demokratyzm jest
świecką religią i wobec tego należy zgłosić sprzeciw. Przeciwstawia się
on bowiem zasadzie, że władza pochodzi od Boga. W demokratyzmie to
człowiek jest „bogiem”.
Poza tym zauważmy również inną kwestię dotyczącą tego ustroju. Nawet w
klasycznej demokracji uważano, że każdy ustrój może być oceniany ze
względu na to, jak realizuje dobro wspólne. Dziś doszło do tego, że
demokracja stała się trybunałem, który ocenia inne ustroje. Sama z
kolei, takiej ocenie nie podlega. Uznano ją za najlepszy ustrój, a
pozostałe, ocenia się właśnie według tego kryterium. Mamy zatem
paradoksalną sytuację: demokracja, która sama nie może wykazać, że
realizuje dobro wspólne lepiej od innych ustrojów, ocenia pod tym
właśnie kątem inne ustroje.
— Co właściwie oznacza słowa tradycja?
— Pojęcie tradycji zostało współcześnie zubożone, sprowadzone do
rozumienia tradycji przez małe „t”, czyli tradycji rozumianej jako ta
godna i wartościowa część dziedzictwa historycznego. W tym znaczeniu w
Polsce mówiąc o tradycji, sięgalibyśmy do wzorów monarchii Jagiellonów.
Konserwatyści (tradycjonaliści przynajmniej) mają jednak na uwadze także
pojecie tradycji przez duże „T”, czyli tego, co nie jest historyczne,
tylko transcendentne, dane człowiekowi przez Boga jako wieczysty wzór
ładu, analogicznie do pojęcia Tradycji w Kościele, gdzie oznacza ona
niezmienny depozyt wiary.
— Gdybyśmy mieli krótko ocenić polską prawicę, to co moglibyśmy o niej powiedzieć?
— Polska „prawica” dziś – jak zresztą wszędzie na świecie — to tylko
prawe skrzydło demoliberalizmu. Prawicy w głębszym, autentycznym sensie
nie ma, poza ewentualnie tą reprezentowaną przez partię Marka Jurka.
— A co z konserwatystami?
— To również, podobnie jak z monarchistami, pojęcie bardzo szerokie.
Ci prawdziwi jednak już po prostu nieomal wyginęli. Lata rewolucji
zrobiły swoje… Dziś zasadniczą walką dla konserwatystów jest walka
światopoglądowa.
— Jak konserwatyści oceniają twór, jakim jest Unia Europejska?
— Fakt, że nastąpił zmierzch, czy kryzys, suwerennego państwa
narodowego, nie jest dla tradycjonalisty aż taką tragedią. Nowoczesne
państwo narodowe jest bowiem wytworem reformacji, a także jest państwem
laickim. Lecz Unia Europejska jako jedna, zunifikowana władza centralna,
to coś jeszcze gorszego, bo przeniesienie jakobinizmu na jeszcze wyższy
niż państwo narodowe poziom. Także idea pomocniczości została w niej
kompletne zafałszowana.
— Możliwy jest powrót do tego, co było?
— Powrotów nigdy nie ma. Nikt sobie przecież dziś nie wyobraża, żeby
np. jeździć karetami czy walczyć na miecze. No chyba, że na laserowe
(śmiech). Chodzi o to, aby móc odbudować coś, co będzie mogło odpowiadać
ponadczasowemu wzorcowi monarchii.
— Jak można zachęcić kogoś do idei konserwatyzmu?
— Każda zachęta jest jałowa, jeśli nie jest poparta przykładem.
Owszem prowadzimy odpowiednie kółka na uniwersytecie itd., ale myślę, że
do konserwatyzmu można nie tyle zachęcać, ile nim zarazić. A to jest
możliwe tylko wtedy, gdy ktoś widzi, że to, co robimy jest szczere.
Zawsze trzeba jednak wychodzić do konkretnego człowieka, nie do tłumu.
— Dziękuję.
Rozmawiał Jakub Nowak
Za: http://www.gazetalubuska.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=2010772956187 [2010/05/16]