poniedziałek, 20 maja 2019

Przed monarchią był chaos – wywiad z prof. Jackiem Bartyzelem

Wywiad dla Gazety Lubuskiej przeprowadził Jakub Nowak

— Panie profesorze, czym tak naprawdę jest monarchia?
— W swojej istocie, monarchia jest najbardziej naturalnym ustrojem. Wyraża podstawową zasadę jedności bytu na poziomie i transcendentnym i immanentnym. Tak jak jeden jest Bóg, tak i jeden powinien być władca. Wyrażał to już Homer, który włożył w usta Odyseusza słowa: „Niedobrze, gdy wielu chce rządzić, lepsze są rządy jednego”. Św. Tomasz z Akwinu, mówił z kolei, że każda wspólnota polityczna poszukuje jedności pokoju, a najlepiej tę jedność może zapewnić ta władza, która sama jest jednością. Monarchia nie jest wytworem żadnej ideologii, żadnego konceptu. W przeciwieństwie do pozostałych ustrojów nikt jej nie „wymyślał”. Demokracja została stworzona jako projekt, natomiast monarchii nikt nie zaprojektował. Jest pierwszym, najstarszym ustrojem. Każde państwo, w każdej cywilizacji, zaczynało się od władcy. Przed monarchią był niebyt, chaos. Czy ktoś słyszał o Polsce przed jej pierwszymi władcami? Podobnie jest z innymi państwami. To dowodzi naturalności monarchii jako ustroju. Wielki niemiecki pisarz Ernst Jünger napisał, że człowiek jest wyposażony w „niemożliwy do wykorzenienia instynkt monarchiczny”. Widać go także w innych ustrojach. Proszę zauważyć, że nawet w demokracjach powstają „dynastie” poprzez dziedziczenie (jak chociażby klan Kennedych).

— Jakie cechy moglibyśmy przypisać monarchii jako ustrojowi?
— Pierwotnie monarchie były elekcyjne. Dziedziczność z kolei jest wytworem ewolucji. Z historii wyciągano po prostu wnioski. Trzeba było zaradzić brakowi ciągłości, jaki często powstawał na przestrzeni dziejów. Gdy np. przyjrzymy się Bizancjum, to zauważymy, że na 88 cesarzy, tylko 33 zmarło śmiercią naturalną. Jeśli chodzi o monarchię dojrzałą, dynastyczną, to bardziej powinniśmy jednak mówić o sukcesyjności, niż dziedziczności. W ustroju monarchicznym, istnieje pewien naturalny porządek sukcesji. Nikt nie może mu się sprzeciwić, nikt nie może go uchylić, nawet sam król. Zauważmy, że monarchia legitymistyczna, to jedyny ustrój, z którego udało się wyeliminować subiektywną wolę. Spójrzmy na przykład Francji. Potężnemu królowi Ludwikowi XIV zmarł syn i wnuk. Chciał zmienić zatem prawa, i wydał postanowienie, że jego nieślubni, mogą dziedziczyć tron w razie wygaśnięcia dynastii. Jednak parlament paryski, stojący na straży praw fundamentalnych królestwa, po prostu zignorował tę decyzję króla. W monarchii istnieje również pojęcie hierarchiczności. Trzeba jednak jasno stwierdzić, że różnice pomiędzy ludźmi, to nie różnice rasowe, czy majątkowe. Ludzie różnią się, co do przypadłości. Różnią się cnotami, inteligencją itd.

— Możemy powiedzieć, że monarchia, to pewien zbiór praw?
— Trzeba zaznaczyć, że chodzi o prawo wyższego rzędu. Prawo to ma charakter transcendentny. Jest niepisanym zwyczajem. Dopiero kiedy pojawia się jakaś sytuacja krytyczna, dochodzi do spisania tych praw. Można zapytać za Josephem de Maistre: „A gdzie jest zapisane prawo salickie?”. Ono zapisane jest w sercach Francuzów. To prawo wyższe niż ludzka wola.

— Kim są współcześni monarchiści?
— Ciężko precyzyjnie odpowiedzieć na takie pytanie. Współcześni monarchiści są naprawdę bardzo różni. Sam określam się jako monarchista tradycjonalistyczny i legitymistyczny. Mówimy o monarchii chrześcijańskiej, która opiera się na niezmiennych regułach sukcesji. Trzeba jednak mieć na względzie, że samo pojęcie „monarchista” jest bardzo ogólnikowe i może dotyczyć bardzo różnych wizji monarchii.

— A czym jest dla monarchisty demokracja? Jak możemy ją zdefiniować?
— Demokracja to taka inżynieria społeczna. Ktoś ją wymyślił i próbuje wdrażać. Współcześnie możemy mówić jednak raczej o demokratyzmie. Jest to nowożytna otoczka demokracji, która przenika jej istotę. A priori demokracji, czyli ustroju, gdzie podmiotem władzy jest zbiorowość, nie odrzucam, ale realistycznie zauważam, że jest to ustrój, w którym najtrudniej spełnić cel rządzenia, czyli dobro wspólne. W starożytności rozróżniano politeję, czyli szlachetniejszą formę demokracji, opartą na prawie, oraz jej formę zdegenerowaną, czyli rządy motłochu (ochlokrację).

Demokracja nowożytna jest antropocentryczną herezją. Gdy za źródło władzy uważa się lud, to lud ten zastępuje Boga. Taki demokratyzm jest świecką religią i wobec tego należy zgłosić sprzeciw. Przeciwstawia się on bowiem zasadzie, że władza pochodzi od Boga. W demokratyzmie to człowiek jest „bogiem”.
Poza tym zauważmy również inną kwestię dotyczącą tego ustroju. Nawet w klasycznej demokracji uważano, że każdy ustrój może być oceniany ze względu na to, jak realizuje dobro wspólne. Dziś doszło do tego, że demokracja stała się trybunałem, który ocenia inne ustroje. Sama z kolei, takiej ocenie nie podlega. Uznano ją za najlepszy ustrój, a pozostałe, ocenia się właśnie według tego kryterium. Mamy zatem paradoksalną sytuację: demokracja, która sama nie może wykazać, że realizuje dobro wspólne lepiej od innych ustrojów, ocenia pod tym właśnie kątem inne ustroje.

— Co właściwie oznacza słowa tradycja?
— Pojęcie tradycji zostało współcześnie zubożone, sprowadzone do rozumienia tradycji przez małe „t”, czyli tradycji rozumianej jako ta godna i wartościowa część dziedzictwa historycznego. W tym znaczeniu w Polsce mówiąc o tradycji, sięgalibyśmy do wzorów monarchii Jagiellonów. Konserwatyści (tradycjonaliści przynajmniej) mają jednak na uwadze także pojecie tradycji przez duże „T”, czyli tego, co nie jest historyczne, tylko transcendentne, dane człowiekowi przez Boga jako wieczysty wzór ładu, analogicznie do pojęcia Tradycji w Kościele, gdzie oznacza ona niezmienny depozyt wiary.

— Gdybyśmy mieli krótko ocenić polską prawicę, to co moglibyśmy o niej powiedzieć?
— Polska „prawica” dziś – jak zresztą wszędzie na świecie — to tylko prawe skrzydło demoliberalizmu. Prawicy w głębszym, autentycznym sensie nie ma, poza ewentualnie tą reprezentowaną przez partię Marka Jurka.

— A co z konserwatystami?
— To również, podobnie jak z monarchistami, pojęcie bardzo szerokie. Ci prawdziwi jednak już po prostu nieomal wyginęli. Lata rewolucji zrobiły swoje… Dziś zasadniczą walką dla konserwatystów jest walka światopoglądowa.

— Jak konserwatyści oceniają twór, jakim jest Unia Europejska?
— Fakt, że nastąpił zmierzch, czy kryzys, suwerennego państwa narodowego, nie jest dla tradycjonalisty aż taką tragedią. Nowoczesne państwo narodowe jest bowiem wytworem reformacji, a także jest państwem laickim. Lecz Unia Europejska jako jedna, zunifikowana władza centralna, to coś jeszcze gorszego, bo przeniesienie jakobinizmu na jeszcze wyższy niż państwo narodowe poziom. Także idea pomocniczości została w niej kompletne zafałszowana.

— Możliwy jest powrót do tego, co było?
— Powrotów nigdy nie ma. Nikt sobie przecież dziś nie wyobraża, żeby np. jeździć karetami czy walczyć na miecze. No chyba, że na laserowe (śmiech). Chodzi o to, aby móc odbudować coś, co będzie mogło odpowiadać ponadczasowemu wzorcowi monarchii.

— Jak można zachęcić kogoś do idei konserwatyzmu?
— Każda zachęta jest jałowa, jeśli nie jest poparta przykładem. Owszem prowadzimy odpowiednie kółka na uniwersytecie itd., ale myślę, że do konserwatyzmu można nie tyle zachęcać, ile nim zarazić. A to jest możliwe tylko wtedy, gdy ktoś widzi, że to, co robimy jest szczere. Zawsze trzeba jednak wychodzić do konkretnego człowieka, nie do tłumu.

— Dziękuję.
Rozmawiał Jakub Nowak