niedziela, 19 maja 2019

W Polsce nie ma dziedzica tronu — wywiad z prof. Jackiem Bartyzelem

Wywiad dla „Rzeczpospolitej” – rozmawiała Katarzyna Płachta

Rz: Film „Matylda” o romansie Mikołaja II z polską tancerką Matyldą Krzesińską wywołuje w Rosji liczne protesty, mimo tego że jego premierę zaplanowano dopiero na koniec października. Kim dla Rosjan jest ostatni car?

Prof. Jacek Bartyzel: W Rosji Mikołaj II jest traktowany jako męczennik. Nawet prawosławna Cerkiew  zdecydowała kilka lat temu o jego kanonizacji. Oczywiście oceny jego politycznych decyzji to inna kwestia.

Nad Wisłą car też wzbudza kontrowersje – był przecież ostatnim królem Polski.
Precyzyjniej mówiąc był ostatnim władcą, który w swojej tytulaturze używał tytułu króla Polski. Choć jego poprzednicy – car Aleksander I oraz Mikołaj I – z punktu widzenia legalistycznego rzeczywiście królami Polski byli. Trzeba jednak pamiętać, że ówczesne Królestwo Polskie miało narzuconą unię personalno-dynastyczną z Cesarstwem Rosyjskim, a kolejni władcy systematycznie działali na jego szkodę, niszcząc jego odrębność. Tym samym utracili jakiekolwiek prawa dynastyczne w Polsce. Zresztą Mikołaj II niedługo przed własną abdykacją jako cara Rosji zrzekł się tego tytułu i uznał prawo Polski do niepodległości.

Zatem do której dynastii powinni odnosić się polscy monarchiści?
Tu nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Polska już od czasów Ludwika Węgierskiego była de facto monarchią elekcyjną. Konstytucja 3 maja przywróciła co prawda dziedziczność tronu i ofiarowała go Wettynom saskim, ale nie wzbudziło to w nich specjalnego zainteresowania. Sytuacja monarchizmu polskiego jest zatem zupełnie inna niż podobnych koncepcji wysuwanych w takich krajach, które wskutek rozmaitych rewolucji przestały być monarchiami, ale zachowały ciągłość dynastyczną. Taka sytuacja dotyczy chociażby Francji czy Portugalii. Tam nadal żyją prawowici dziedzice tronu, którzy są gotowi do objęcia władzy. W Polsce kogoś takiego nie ma. Przywrócenie monarchii oznaczałoby zatem zupełnie nowy początek – konkretny pierwszy monarcha i dynastia musiałyby być dopiero ustanowione.

A jak przywracanie monarchii wyglądało w innych krajach?
Właściwie żaden ze współczesnych przypadków restauracji monarchii nie może być traktowany jako punkt odniesienia. Np. w Grecji  w latach 30. XX wieku monarchia została przywrócona po przewrocie wojskowym, jednak po wojnie panujący nie mieli zbyt wielkiego autorytetu i paradoksalnie to prawicowa dyktatura wojskowa znów zniosła monarchię w drodze referendum. Inny przypadek dotyczy Hiszpanii, gdzie monarchia została restytuowana przez gen. Francisco Franco w 1947 roku, który sam miał wyznaczyć następcę tronu. Czyli była to monarchia z woli dyktatora. Okazało się, że wybrał fatalnie, bo tzw. Jan Karol I okazał się wiarołomcą. Patronował procesowi obalania katolickiego państwa autorytarnego i przekształcenia go w ukoronowaną, ateistyczną demokrację, w której król panuje, ale nie rządzi, a poza tym pochodził z linii uzurpatorskiej.

Jakie argumenty przemawiają za tym, żeby odradzać monarchię?
Przede wszystkim największa naturalność tej formy rządzenia. Jak twierdzi Homer, niedobrze jest, gdy wielu chce rządzić, lepsze są rządy jednego. Monarchia przez parę tysięcy lat była formą najtrwalszą i najbardziej odpowiadającą hierarchicznemu porządkowi. Drugi argument jest z kolei nadnaturalny i wiąże z tym, co możemy nazwać mistyką monarchiczną. Bóg jest królem wszechświata, a król jest jego ziemskim wikariuszem.

Za: Katarzyna Płachta, W Polsce nie ma dziedzica tronu (wersja skrócona w wydaniu papierowym: „Rzeczpospolita” nr 213, 13 września 2017 r., s. 3)