Z
zasady konserwatyści nigdy nie byli największymi sympatkami państwa
narodowego. W rzeczywistości, zawsze mieli oni zastrzeżenia, jeśli
chodzi o zamysł – a zwłaszcza praktykę – prawdziwej i pełnej
suwerenności narodowej. Konserwatyzm bazuje raczej na promowaniu
ludzkiego rozkwitu w wielu zlokalizowanych formach, opartych na
społecznej naturze człowieka. Konserwatysta świadomy jest tego, że
człowiek kształtuje się w społecznościach rodzinnych, kościelnych i
lokalnych. Zatem konserwatyści zawsze obawiali się nieograniczonej siły
scentralizowanego aparatu rządowego uniemożliwiającego rekonfigurację
relacji międzyludzkich.
Historycznie, zachowawcy byli powiązani z
różnymi ruchami i stanowiskami politycznymi, które były postrzegane
jako podważające ideę narodową, przywiązani do lojalności zarówno
bardziej lokalnych, jak i bardziej uniwersalnych. Ścisłe powiązanie
między jakimkolwiek prawdziwym konserwatyzmem a samorządem lokalnym było
od wielu dziesięcioleci źródłem spójności filozoficznej, a z drugiej
strony politycznej kalumii wobec konserwatystów. Hołdowanie wartości
ziemiańskich, małomiasteczkowych, autonomii lokalnych i wielowarstwowej
suwerenności, przyniosły wobec nich zarozumiały zarzut zacofania,
ponieważ lokalne społeczności ze swej natury uosabiają prostotę.
Naturalne i jednoczesne przywiązanie tradycyjnych konserwatystów do
ojcowizny na skali mikro i katolicyzmu na skali makro, odgrywa
zasadnicze znaczenie ponieważ tradycyjny konserwatyzm bazuje na prawdach
wiary chrześcijańskiej, nauce Kościoła uniwersalnego jak również
doświadczeniu, zarówno indywidualnym jak i zbiorowym jako źródle kultury
i cywilizacji. W przeciwieństwie do tego państwo narodowe, symbolizuje
niepotrzebny i centralistyczny byt który minimalizuje więzi lokalne i
podważa prawdy powszechne.
Tradycyjni konserwatyści odrzucają
progresywne marzenia o racjonalistycznej utopii, w której każda osoba
będzie uwolniona od niedostatku i konfliktu. Zamiast tego uważają, że
religia jest źródłem spójności kulturowej, tradycji i historii, wytyczną
podstawowych relacji międzyludzkich. Z punktu widzenia polityki
zachęcało ich to do skoncentrowania się na wielości władz i
stowarzyszeń, które składały się na chrześcijaństwo. Do czasu,
hierarchicznie skomponowane zachodnie chrześcijaństwo, mające w swym
centrum wspólną wiarę, nawiązywało do rozmaitych lojalności
zakorzenionych w tradycji, geografii, stosunkach rodzinnych, wreszcie
związkach klasy i zawodu. Jedność była utrzymywana w szerokich
kategoriach kulturowych, częściowo przez konieczność obronności, w celu
zatrzymania najeźdźców ze wschodu i południa. Podział chrześcijaństwa we
wczesnych czasach nowożytnych był istotnym elementem wzrostu siły
państwa narodowego. Państwo to zrodziło się z wojennego zgiełku,
szczególnie w potrzebie utrzymania dużych armii i poboru podatków na ich
utrzymanie. Ironiczne, to Anglia, wśród narodów najmniej zaangażowanych
w stałą (otwartą) wojnę w tamtych czasach, doprowadziła do ujarzmienia
władzy monarchów, rozwoju republikańskich rządów i tzw. państwa prawa.
Niemcy, rozumiane jak aglomeracja niezawisłych organizmów państwowych
Rzeszy, region decentralizacji politycznej i ogromnego bogactwa
kulturowego, najbardziej ucierpiały z powodu centralistycznej
predyspozycji wojny współczesnej, początkowo padając ofiarą Napoleona, a
ostatecznie pruskiego militaryzmu.
Stojąc na tak sformułowanym stanowisku
nie mogę jednak pozostać obojętnym na to że, realnie rzecz biorąc,
jesteśmy dzisiaj na państwo narodowe skazani. Naszym wyborem jest
państwo narodowe lub socjalistyczny projekt zwany Unią Europejską.
Postępowa ideologia i dwie wojny światowe wzmocniły ideę
federalistyczną, pomimo ostatecznie postępującego ateizmu, parcia na
globalizację i zinstytucjonalizowanych biurokratycznych struktur jej
władz. Nieformalne, onegdaj stosunki handlowe stały się
„zracjonalizowane” poprzez formalne porozumienia, oddające
ponadnarodowej elicie w pół suwerenne uprawnienia do zarządzania
stosunkami gospodarczymi, wojskowymi i dyplomatycznymi członków
tworzących jej polityczną wspólnotę. Pogłębiające się zainteresowanie
technologami informacyjnymi, owe elity wykorzystują także w swojej
retoryce, wszędzie mówi się przecież o „kreatywnym niszczeniu” i
„obywatelstwie światowym”. Wszystko to w celu usprawiedliwienia
manipulacji międzynarodowymi strukturami, w istocie globaliści dbają
jedynie o własne gigantyczne zyski, wykorzystywane przez nich ku
promocji własnych programów radykalnej zmiany społecznej. W tak
wyglądającym świecie, państwa narodowe stały się dla nich przeszkodami.
Coraz częściej postrzegane jako relikty starego świata. Niestety, duży
procent obecnych rządów poszczególnych państw narodowych, polega coraz
częściej na administracji międzynarodowej, oddały one swoje
społeczności na przysłowiową pastwę losu, w interesie międzynarodowej
użyteczności. Stojący do tego procesu w opozycji, jak na przykład Węgry
Wiktora Orbana, wytykani są palcami, obciążani sankcjami i nazywani
ciemnogrodem.
Choć państwo narodowe, w podobny sposób,
ma skłonności i zdolności do porządkowania społeczeństwa tak, aby
pasowało ono do ideologicznych pragnień i potrzeb finansowych grup czy
ludzi weń sprawujących władzę, to jednak silne tożsamościowo w pewien
sposób chroni tych samych, zwykłych ludzi przed planami, kompletnie
obcych im, elit międzynarodowych. Planami zawartymi w wielostronnych
porozumieniach i programach służących do rozprzestrzeniania się
neoliberalnych struktur na całym świecie. Z tych dwu opcji, ewidentnie
druga alternatywa stanowi większe zagrożenie dla egzystencji wyżej
wspomnianych przeze mnie małych lokalnych wspólnot.
Reasumując, uważam że tzw. państwo
narodowe jest jedyną, w obecnych czasach, strukturą która daje nam
szansę na podjęcie poważnej pracy. Początkowo, najlepiej na łonie ciał
pozarządowych, w szkołach, harcerstwie, zrzeszeniach prowincjonalnych,
gminach itd, dzięki silnej i spójnej tożsamości kulturowej państwa
narodowego mamy sposobność na prawidłowe uformowanie rozwoju polskiego
civitas, odpowiednio ukierunkowaną pracę u podstaw. Co więcej, daje nam
ono solidną platformę aby z upływem czasu, podjąć się pracy wychowawczej
i kształtowania narodu poprzez i w ramach instytucji państwowych.
Poprzez „narybienie” sfery społecznej nowym pokoleniem, gotowym i
wyposarzonym w narzędzia odbudowy jego struktur w duchu
antydemokratycznego i antyparlamentarnego autorytaryzmu, oraz koncepcji
rządów elity. Końcowym celem „arystokratyzacja” społeczna,
sformalizowanie elitarnych pierwiastków ustroju politycznego jaśniejącego cnotami bezinteresowności, służby i obowiązkowości.
Państwa opartego na poszanowaniu człowieka, ale i „wyrównywaniu ku
górze”, w miejsce liberalnodemokratycznego „niwelowania szczytów ku
dołowi”. Państwa akcentującego konieczność odpowiedzialności
historycznej, moralnej i politycznej sprawujących władzę.
Konsekwentnego niwelowania weń partii i stronnictw politycznych .
Partia – będąca symbolem podziału – nigdy nie będzie reprezentowała, a
tym bardziej realizowała, interesu publicznego, zawsze broniąc interesów
partykularnych.
Takowy fundament, nada nam w końcu realną okazję wskrzeszenia drzemiącego z rycerzami pod Giewontem Królestwa Polskiego.
Powyższy schemat działania, wdrożony w
życie jak Europa szeroka i długa, w specyficzny dla każdego regionu w
którym będzie zaimplementowany sposób, pozwoli Staremu Kontynentowi na
powrót do jego prawdziwego i pierwotnego charakteru
religijno-politycznego. Budowy nowej monarchii uniwersalnej, opartej na
całkowitej niezależności władców państw wchodzących w jej ramy,
aczkolwiek uznających zwierzchnictwo Dwu Mieczy – papieża i cesarza.
Kościół święty mając obowiązek doprowadzenia dusz ludzkich do zbawienia
działając w sferze sacrum, Imperium zaś odpowiedzialność zapewnienia sprawiedliwości i pokoju (wspólnego dobra) swoich poddanych w sferze profanum. Jak to określił karlistowski myśliciel Elias de Tejada, Imperium „(…) prawdziwie uniwersalne w swoich ambicjach, a nie szczątkowo europejskie; (które będzie w stanie – AJ) skondensować siłę bodźców narodowych, wsysając ją do własnego kośćca (osamento) politycznego.”
Czas Unii Europejskiej dobiegnie kiedyś końca, idea Imperium, Monarchii Universalis,
żyje w duszach Jej wiernych poddanych. Opisany powyżej przeze mnie
proces jest oczywiście nie lada wyzwaniem. Trudem, procesem
czasochłonnym i długotrwałym. Z pewnością kilkupokoleniowym. Do dzieła,
pamiętajmy skąd przyszliśmy i dokąd zmierzamy, pracujmy nad
przyszłością, bądźmy gotowi na powrót cesarza.
Arkadiusz Jakubczyk
Pierwodruk: Arkadiusz Jakubczyk, Mariusz Matuszewski, Dziedziniec Tradycji. Publicystyka monarchistyczna z lat 2010 – 2017, Wydawnictwo 3DOM, Częstochowa 2018.