sobota, 1 czerwca 2019

Jakubczyk: Silne państwo narodowe jako fundament odbudowy Monarchia Universalis

 
       Z zasady konserwatyści nigdy nie byli największymi sympatkami państwa narodowego. W rzeczywistości, zawsze mieli oni zastrzeżenia, jeśli chodzi o zamysł – a zwłaszcza praktykę – prawdziwej i pełnej suwerenności narodowej. Konserwatyzm bazuje raczej na promowaniu ludzkiego rozkwitu w wielu zlokalizowanych formach, opartych na społecznej naturze człowieka. Konserwatysta świadomy jest tego, że człowiek kształtuje się w społecznościach rodzinnych, kościelnych i lokalnych. Zatem konserwatyści zawsze obawiali się nieograniczonej siły scentralizowanego aparatu rządowego uniemożliwiającego rekonfigurację relacji międzyludzkich. 
 
Historycznie, zachowawcy byli powiązani z różnymi ruchami i stanowiskami politycznymi, które były postrzegane jako podważające ideę narodową, przywiązani do lojalności zarówno bardziej lokalnych, jak i bardziej uniwersalnych. Ścisłe powiązanie między jakimkolwiek prawdziwym konserwatyzmem a samorządem lokalnym było od wielu dziesięcioleci źródłem spójności filozoficznej,  a z drugiej strony  politycznej kalumii wobec konserwatystów. Hołdowanie wartości ziemiańskich, małomiasteczkowych, autonomii lokalnych i wielowarstwowej suwerenności, przyniosły wobec nich zarozumiały zarzut zacofania, ponieważ lokalne społeczności ze swej natury uosabiają prostotę. Naturalne i jednoczesne przywiązanie tradycyjnych konserwatystów do ojcowizny na skali mikro i katolicyzmu na skali makro, odgrywa zasadnicze znaczenie ponieważ tradycyjny konserwatyzm bazuje na prawdach wiary chrześcijańskiej, nauce Kościoła uniwersalnego jak również doświadczeniu, zarówno indywidualnym jak i zbiorowym jako źródle kultury i cywilizacji. W przeciwieństwie do tego państwo narodowe, symbolizuje niepotrzebny i centralistyczny byt który minimalizuje więzi lokalne i podważa prawdy powszechne.

Tradycyjni konserwatyści odrzucają progresywne marzenia o racjonalistycznej utopii, w której każda osoba będzie uwolniona od niedostatku i konfliktu. Zamiast tego uważają, że religia jest źródłem spójności kulturowej, tradycji i historii, wytyczną podstawowych relacji międzyludzkich. Z punktu widzenia polityki zachęcało ich to do skoncentrowania się na wielości władz i stowarzyszeń, które składały się na chrześcijaństwo. Do czasu, hierarchicznie skomponowane zachodnie chrześcijaństwo, mające w swym centrum wspólną wiarę, nawiązywało do rozmaitych lojalności zakorzenionych w tradycji, geografii, stosunkach rodzinnych, wreszcie związkach klasy i zawodu. Jedność była utrzymywana w szerokich kategoriach kulturowych, częściowo przez konieczność obronności, w celu zatrzymania najeźdźców ze wschodu i południa. Podział chrześcijaństwa we wczesnych czasach nowożytnych był istotnym elementem wzrostu siły państwa narodowego. Państwo to zrodziło się z wojennego zgiełku, szczególnie w potrzebie utrzymania dużych armii i poboru podatków na ich utrzymanie. Ironiczne, to Anglia, wśród narodów najmniej zaangażowanych w stałą (otwartą) wojnę w tamtych czasach, doprowadziła do ujarzmienia władzy monarchów, rozwoju republikańskich rządów i tzw. państwa prawa. Niemcy, rozumiane jak aglomeracja niezawisłych organizmów państwowych Rzeszy, region decentralizacji politycznej i ogromnego bogactwa kulturowego, najbardziej ucierpiały z powodu centralistycznej predyspozycji wojny współczesnej, początkowo padając ofiarą Napoleona, a ostatecznie pruskiego militaryzmu.
 
Stojąc na tak sformułowanym stanowisku nie mogę jednak pozostać obojętnym na to że, realnie rzecz biorąc, jesteśmy dzisiaj na państwo narodowe skazani. Naszym wyborem jest państwo narodowe lub socjalistyczny projekt zwany Unią Europejską. Postępowa ideologia i dwie wojny światowe wzmocniły ideę federalistyczną, pomimo ostatecznie postępującego ateizmu, parcia na globalizację i zinstytucjonalizowanych biurokratycznych struktur jej władz. Nieformalne, onegdaj stosunki handlowe stały się „zracjonalizowane” poprzez formalne porozumienia, oddające ponadnarodowej elicie w pół suwerenne uprawnienia do zarządzania stosunkami gospodarczymi, wojskowymi i dyplomatycznymi członków tworzących jej polityczną wspólnotę. Pogłębiające się zainteresowanie technologami informacyjnymi, owe elity wykorzystują także w swojej retoryce, wszędzie mówi się przecież o  „kreatywnym niszczeniu” i „obywatelstwie światowym”. Wszystko to w celu usprawiedliwienia manipulacji międzynarodowymi strukturami, w istocie globaliści dbają  jedynie o własne gigantyczne zyski, wykorzystywane przez nich ku promocji własnych programów radykalnej zmiany społecznej. W tak wyglądającym świecie, państwa narodowe stały się dla nich przeszkodami. Coraz częściej postrzegane jako relikty starego świata. Niestety, duży procent obecnych rządów poszczególnych państw narodowych, polega coraz częściej na  administracji międzynarodowej, oddały one swoje społeczności na przysłowiową pastwę losu, w interesie międzynarodowej użyteczności. Stojący do tego procesu w opozycji, jak na przykład Węgry Wiktora Orbana, wytykani są palcami, obciążani sankcjami i nazywani ciemnogrodem.
 
Choć państwo narodowe, w podobny sposób, ma skłonności i zdolności do porządkowania społeczeństwa tak, aby pasowało ono do ​​ideologicznych pragnień i potrzeb finansowych grup czy ludzi weń sprawujących władzę, to jednak silne tożsamościowo w pewien sposób chroni tych samych, zwykłych ludzi przed planami, kompletnie obcych im, elit międzynarodowych. Planami zawartymi w wielostronnych porozumieniach i programach służących do rozprzestrzeniania się neoliberalnych struktur na całym świecie. Z tych dwu opcji, ewidentnie druga alternatywa stanowi większe zagrożenie dla egzystencji wyżej wspomnianych przeze mnie małych lokalnych wspólnot.
 
Reasumując, uważam że tzw. państwo narodowe jest jedyną, w obecnych czasach, strukturą która daje nam szansę na podjęcie poważnej pracy. Początkowo, najlepiej na łonie ciał pozarządowych, w szkołach, harcerstwie, zrzeszeniach prowincjonalnych, gminach itd, dzięki silnej i spójnej tożsamości kulturowej  państwa narodowego mamy sposobność na prawidłowe uformowanie rozwoju polskiego civitas, odpowiednio ukierunkowaną pracę u podstaw. Co więcej, daje nam ono solidną platformę aby z upływem czasu, podjąć się pracy wychowawczej i kształtowania narodu poprzez i w ramach instytucji państwowych. Poprzez „narybienie” sfery społecznej nowym pokoleniem, gotowym i wyposarzonym w narzędzia  odbudowy jego struktur w duchu antydemokratycznego i antyparlamentarnego autorytaryzmu, oraz koncepcji rządów elity. Końcowym celem „arystokratyzacja” społeczna, sformalizowanie elitarnych pierwiastków ustroju politycznego  jaśniejącego cnotami bezinteresowności, służby i obowiązkowości. Państwa opartego na poszanowaniu człowieka, ale i „wyrównywaniu ku górze”, w miejsce liberalnodemokratycznego „niwelowania szczytów ku dołowi”. Państwa akcentującego konieczność odpowiedzialności historycznej, moralnej i politycznej sprawujących władzę.  Konsekwentnego niwelowania weń partii i stronnictw politycznych . Partia – będąca symbolem podziału – nigdy nie będzie reprezentowała, a tym bardziej realizowała, interesu publicznego, zawsze broniąc interesów partykularnych.
Takowy fundament, nada nam w końcu realną okazję wskrzeszenia drzemiącego z rycerzami pod Giewontem Królestwa Polskiego.
 
Powyższy schemat działania, wdrożony w życie jak Europa szeroka i długa, w specyficzny dla każdego regionu w którym będzie zaimplementowany sposób, pozwoli Staremu Kontynentowi na powrót do jego prawdziwego i pierwotnego charakteru religijno-politycznego. Budowy nowej monarchii uniwersalnej, opartej na całkowitej niezależności władców państw wchodzących w jej ramy, aczkolwiek uznających zwierzchnictwo Dwu Mieczy – papieża i cesarza. Kościół święty mając obowiązek doprowadzenia dusz ludzkich do zbawienia działając w sferze sacrum, Imperium zaś odpowiedzialność zapewnienia sprawiedliwości i pokoju (wspólnego dobra) swoich poddanych w sferze profanum. Jak to określił karlistowski myśliciel Elias de Tejada, Imperium „(…) prawdziwie uniwersalne w swoich ambicjach, a nie szczątkowo europejskie; (które będzie w stanie – AJ) skondensować siłę bodźców narodowych, wsysając ją do własnego kośćca (osamento) politycznego.”
 
Czas Unii Europejskiej dobiegnie kiedyś końca, idea Imperium,  Monarchii Universalis, żyje w duszach Jej wiernych poddanych. Opisany powyżej przeze mnie proces jest oczywiście nie lada wyzwaniem. Trudem, procesem czasochłonnym i długotrwałym. Z pewnością kilkupokoleniowym. Do dzieła, pamiętajmy skąd przyszliśmy i dokąd zmierzamy, pracujmy nad przyszłością, bądźmy gotowi na powrót cesarza.
 
Arkadiusz Jakubczyk
 
Pierwodruk: Arkadiusz Jakubczyk, Mariusz Matuszewski, Dziedziniec Tradycji. Publicystyka monarchistyczna z lat 2010 – 2017, Wydawnictwo 3DOM, Częstochowa 2018.