wtorek, 23 lipca 2019

Marek Czarniawski: Co się stało w Białymstoku?


Podobny obraz
     Rzeczywistość w krzywym zwierciadle przedstawia notka administracji o wczorajszych wydarzeniach w Białymstoku. Byłem naocznym świadkiem. Poniżej na zdjęciach osoby poszkodowane, zaatakowane przez policję gazem.

Kilkaset osób z Niemiec i Ukrainy wynajętych za dniówkę w wysokości kilkunastu dolarów przywieziono do Białegostoku aby robiły tłum dla tzw. Marszu Równości, organizowanego przez środowiska, które chcą z nas zrobić niewolników. O wynajętych statystach wiem od wynajętego za nasze pieniądze z podatków tłumacza policyjnego. Pomyślano o wszystkim, gdyby przypadkowo gościom z zagranicy stała się jakaś krzywda. Organizatorzy sądzili że Białystok to dobre miejsce aby przedstawić polski "ciemnogród", ksenofobię, homofobię i rasizm. I taki przekaz idzie  w świat, że my mieszkańcy tego miasta jesteśmy oszołomami. Przy pomniku zamordowanego księdza Popiełuszki policja przypuściła szturm na mieszkańców Białegostoku. Użyto granatów hukowych i gazu. Nieprzypadkowo 48 godzin wcześniej zwolniono komendanta miejskiego policji a na jego miejsce sprowadzono komendanta z Bielska Podlaskiego. To on jest odpowiedzialny za wydanie rozkazu gazowania mieszkańców naszego miasta. Zdjęcia ofiar poniżej. Było ich znacznie więcej i to nie tylko kibice Jagiellonii ale i starsza stateczna kobieta. Widziałem to.
Dzięki mobilizacji mieszkańców miasta uczestnicy tzw. marszu równości nie dopuścili się takich ekscesów jak w Poznaniu i Częstochowie. Nie odważyli się przyprawić wizerunkowi Maryi tęczowej aureoli i kpić z obrzędu Mszy świętej. Gdyby próbowali nie wiem co by się stało. Nie odważyli się. Tutaj tęczowy bolszewizm nie przejdzie.

Ja osobiście intonowałem maszerującym przyśpiewkę "Sowieci" Kultu.

image



image