W ostatnich miesiącach można było odnieść wrażenie, że francuski ruch
„Żółtych kamizelek” powoli się wypala, ale wczoraj ponownie pojawił się
na ulicach Paryża. Tym razem demonstracja była poświęcona planowanej
przez prezydenta Emmanuela Macrona reformie emerytalnej, a dodatkowo
odbywała się ona w czasie manifestacji klimatycznej, co napsuło sporo
krwi tamtejszej policji.
Była to już 45. sobota oznaczająca mobilizację antysystemowego ruchu
„Żółtych kamizelek”, który w ostatnich dniach znacząco zwiększył swoją
aktywność w sieci internetowej, zachęcając Francuzów do masowego udziału
w protestach. Dodatkowo tego samego dnia na ulicach Paryża odbywał się
marsz na rzecz walki ze zmianami klimatycznymi, dlatego chciano
wykorzystać aktywność kilku grup jakie miały pojawić się we francuskiej
stolicy.
Oznaczało to jednocześnie sporo pracy dla policji, która podobnie jak
w Święto Pracy odbywające się 1 maja musiała zamknąć część ulic, a
przede wszystkim rozmieścić swoje siły w wielu różnych punktach miasta.
Ostatecznie francuski resort spraw wewnętrznych zmobilizował wczoraj
prawie 7,5 tys. funkcjonariuszy. Uczestników protestu „Żółtych
kamizelek” miało być z kolei blisko 50 tys. według organizatorów oraz 16
tys. zdaniem stołecznej komendy.
W manifestacji „Żółtych kamizelek” wzięli udział również
przedstawiciele anarchistycznego „Czarnego Bloku”, stąd między innymi z
powodu tradycyjnych już policyjnych prowokacji doszło do zamieszek.
Policja twierdzi obecnie, że zatrzymano 163 osoby, zaś ponad 400
otrzymało mandaty za nielegalne przebywanie w miejscach wyłączonych z
ruchu. Ponadto aparat represji użył gazu łzawiącego i armatek wodnych.
Tym razem zwolennicy „Żółtych kamizelek” pojawili się na paryskich
ulicach, aby zaprotestować przeciwko planowanej reformie emerytalnej.
Macron zamierza bowiem zmusić Francuzów do jeszcze dłuższej pracy, a
także obniżyć przysługujące im świadczenia.
Za: http://autonom.pl/?p=28004