środa, 18 grudnia 2019

Krzysztof Zagozda: Nigdy nie lubiłem słowa "kompromis".


Obraz może zawierać: co najmniej jedna osoba, niebo i na zewnątrz
         Nigdy nie lubiłem słowa "kompromis". Ideę Wielkiej Katolickiej Polski poznałem na początku lat 80-tych XX wieku i odtąd zawsze ją traktowałem na "maksa". W tamtych latach miałem kolegów, którzy kolportowali każdą tzw. bibułę, niezależnie od tego, kto ją wyprodukował: od antypeerelowskiej lewicy, przez KOR, Solidarność, KPN aż po naszą, czyli obozu narodowego. Tłumaczyli, że wszystko jest lepsze od "komuny". Czasem próbowałem walczyć z tą ich głupotą, ale z reguły bezskutecznie.

Ja nigdy nie byłem taki konsensusowy. Polityczne bezdebitowe śmieci trafiały tam, gdzie ich miejsce, czyli do śmietnika. Oj, ten mój śmietnik był chyba wtedy najbardziej upolitycznionym śmietnikiem w Bydgoszczy. Wielce symboliczne to miejsce, gotowe i dziś na przyjęcie całych formacji politycznych. 

Z tamtych lat zapamiętałem pikietę antyaborcyjną zorganizowaną przez politycznych matołków z chadecji. Wybrałem się na nią z moją przyszłą żoną oraz kolegą z narodowej organizacji. Nagle obok nas pojawił się jakiś abnegat rozdający ulotki pacyfistycznego i proaborcyjnego ruchu Wolność i Pokój. Doszło do szarpaniny. Pojawił się ktoś z organizatorów pikiety i oznajmił, że "koledzy z WiP-u są współorganizatorami manifestacji". Krew się w nas zagotowała wobec takiej głupoty. Wygarnęliśmy mu, co myślimy o takich nieodpowiedzialnych działaniach i opuściliśmy zgromadzenie. Słowa "chcesz pan w ząb?", skierowane wówczas przez mojego towarzysza do zarośniętego lewaka, dziś nabrały kultowego wymiaru. 

Prawda jest jedna. Wszystko, co poza nią, jest śmieciem i jak śmieć winno być potraktowane.

Za: https://www.facebook.com/photo.php?fbid=10215607312517786&set=a.1290776911416&type=3&theater

OD REDAKCJI: Walka trwa!