Od jakiegoś czasu w środowisku pojawiała się nieoficjalna informacja o
tym, że Marian Kowalski 14 grudnia ma odbyć jakieś spotkanie, w którym
udział weźmie także były minister obrony narodowej Antoni Macierewicz.
Wszyscy obserwujący sztuczne “pompowanie” Kowalskiego przez reżimowe
media, głównie jego redaktora prowadzącego czyli Michała Rachonia,
domyślali się co będzie to miało na celu. Nie myliliśmy się, chodzi o
stworzenie organizacji / środowiska mającego być polem działania
koncesjonowanych “patriotów” a składać się ono będzie z renegatów i
odprysków od środowisk narodowych / patriotycznych, osób pokroju właśnie
Kowalskiego.
Dzień później na fanpege’u niejakiej Konfederacji Narodowej pojawiła
się informacja, że pod skrzydłami byłego ministra zebrała się, ekhm…
“Rada Naczelna Konfederacji Narodowej oraz zaprzyjaźnionych środowisk
narodowych i patriotycznych”. A zebrani, pożal się Boże, “delegaci”
dokonywali wspólnie “analizy i oceny aktualnych zagrożeń dla Państwa i
Narodu polskiego”. Nie zabrakło tam wykwintnego analityka Mariana
Kowalskiego, którego analizy, często oparte na filmach czy niezbyt
lotnych serialach znają obserwatorzy jego błyskotliwej kariery u boku
lidera destrukcyjnej sekty Pawła Chojeckiego. Zebrani “zdecydowali się
na skoordynowane podjęcie adekwatnych kroków zaradczych”.
Jak wiemy, Kowalski lubi być osobą, która jest eksponowana, lubi
skupiać na sobie uwagę, być w przeróżnych “radach naczelnych” czy
kierownictwach czegokolwiek, nawet jeśli są to wydmuszki takie jak,
stworzona specjalnie dla zaspokojenia jego płytkich ambicji, partia
“Ruch 11 Listopada”.
Widzimy więc, że władza PiS zabezpiecza wszystkie fronty i tworzy
wydmuszki, które mają odciągać niezorientowanych do końca ludzi od
działalności w realnych środowiskach narodowych czy patriotycznych,
zdolnych do krytyki poczynań rządu na takim czy innym polu. W tym celu
odpowiednio przetestowany został Marian Kowalski, zapewniono mu gościnne
występy w PiSowskich mediach, gdzie gorliwie wywiązywał się ze swojego
zadania czyli odgrywania roli “narodowca”, który wypluwa z siebie peany
na temat rządu i jednocześnie, zgodnie z ich linią atakuje jego
krytyków, żeby było “weselej”, dawnych kolegów, którzy właśnie
wypromowali jego osobę na kogoś rozpoznawalnego. Oglądając to, nie
mogłem oprzeć się myśli, że nadaje na dawnych promotorów siedząc w
studiu w marynarkach, w które oni jeszcze ubrali tego osiedlowego osiłka
po podstawówce.
Pocieszeniem może być to, że PiS stawiając na tego typu,
skompromitowane ze wszech miar, osoby pokazuje jedynie, że nie ma
realnej alternatywy i pomysłu na zagospodarowanie, choćby, młodzieży,
którą nie da się już dziś manipulować tak łatwo a przedstawiając im,
jako autorytet czy lidera człowieka, skompromitowanego dwuletnim
opluwaniem Polaków i bliskich im wartości za pieniądze. Poczynania
Kowalskiego, jego obłuda, hipokryzja i służalczość wobec tych, którzy są
w stanie zapewnić mu dochody lub jakiekolwiek inne osobiste korzyści,
są doskonale udokumentowane i tyko on sam może wierzyć, że internet
zapomina.
PiS postawił więc na człowieka / ludzi, którzy są całkowicie spaleni w
jakimkolwiek środowisku narodowym / patriotycznym, wielokrotnie okazali
się chorągiewkami. Jeśli Antoni Macierewicz, który jak widać, ma
patronować działalności tej grupki dywersantów-nieudaczników, myśli, że
zdziała ona coś więcej poza przyciągnięciem niewielkiej grupki szurów,
to pokazuje to, że i on dawno już stracił kontakt z rzeczywistością.
Na zdjęciu zbieraniny, która nazwała się “radą naczelną” widzimy
także niejakiego Macieja Witzberga, poznańskiego działacza szeregu
przeróżnych organizacji, grup i grupek. Konfederacja Narodowa, którą
teraz widzimy została założona przez niego w roku 2014, gdy z ramienia
niezadowolonych czy niedocenionych działaczy Ruchu Narodowego tworzyły
się podobne odpryski.
Witzberg, właściciel dwóch poznańskich pubów (“Brogans” i “U
Honzika”), próbował swoich sił w środowiskach okołonarodowych czy
konserwatywno liberalnych. Podobnie jak niegdyś Kowalski, był związany z
URP Janusza Korwin-Mikke (dziś obydwaj współpracę np. Konfederacji z
JKM uważają za zarzut wobec nich), próbował także wylansować się przy
powołanym wówczas, na fali sukcesu Marszów Niepodległości, Ruchu
Narodowym. W 2014 powstała jego fasadowa grupka o nazwie Konfederacja
Narodowa, której szefował. Żądał on wtedy od liderów RN by jego grupa
weszła w skład zarządu tej organizacji.
Niedługo po nieudanych próbach objęcia wyższych stanowisk w
zdobywającym wtedy popularność RN, stał się członkiem-założycielem
organizacji o nazwie Narodowcy RP. Ta własnie grupa “przygarnęła”
Mariana Kowalskiego, który będąc wtedy wykreowanym na twarz środowiska
narodowego i kojarzony z RN-em, miał zapewnić jej popularność. Było to
niedługo po tym, gdy obrażony na RN, Kowalski przestał odgrywać z nim
jakąkolwiek rolę. Wynikało to z nieporozumień dotyczących obsadzania
miejsc na listach wyborczych, które narodowcy zdecydowali się tworzyć
razem z mocno podejrzaną inicjatywą Pawła Kukiza. Kowalski próbował
przedstawić swoje rozstanie z RN-em jako akt sprzeciwu wobec zawiązania
tej koalicji, jednak, podobnie jak wiele innych jego historyjek, jest to
nieprawdą.
Przygoda Kowalskiego z Narodowcami RP nie trwała długo, wtedy już
Mariana próbował przejąć w celach rozreklamowania swoje sekty, Paweł
Chojecki.
Plakaty i banery Narodowców RP wisiały w studiu Idź Pod Prąd, gdy
zaczął pojawiać się tam Kowalski. Mówił wtedy o “prężnej,
transatlantyckiej organizacji”, której został właśnie liderem. U
Chojeckiego występował jako narodowiec, już krytykujący poczynania
niedawnych kolegów w RN. Gdy okazało się, że rozgoryczony Kowalski
pozostał bez pracy, Chojecki zorganizował zbiórkę dla, rzekomo
pokrzywdzonego przez kolegów działacza. Uzbierano z wtedy 40 tysięcy
złotych, które zostały przekazane Kowalskiemu przez członków sekty i
przedstawione jako wyraz troski o los znanego narodowca. W
rzeczywistości był to rodzaj łapówki, zaproszenia Kowalskiego do
przejścia na stronę antykatolickiej sekty. Wtedy Kowalski zradykalizował
się w tematach religijnych, wchodząc w rolę posłusznego klakiera
Chojeckiego. Jego wulgarne wybryki na temat katolików i katolicyzmu
zmusiły kolegów z Narodowców RP do odcięcia się od niego. Kowalski
odpłacił im tym samy, czym Ruchowi Narodowemu. W audycjach “pastora”
zaczął mieszać ich z błotem, mówiąc, że tak naprawdę są nieudolną grupką
kreującą się poważną organizację. Od tej chwili pracodawcą Kowalskiego
został Chojecki, w współpraca ta, która wypromowała destrukcyjną sektę
oraz przyciągnęła do niej wielu zagubionych ludzi, trwała przez 2,5
roku.
Zarówno Witzberg jak i Kowalski zaczęli dryfować z stronę PiS,
wiedząc, że przy tej partii jedynie liczyć mogą na jakiekolwiek korzyści
czy posady. W przypadku Kowalskiego było to uzależnione od aktualnej
linii sekty Chojeckiego, która, płacąc mu kilkanaście tysięcy
miesięcznie, mogła dyktować jego aktualne poglądy a on wywiązywał się
gorliwie ze swojej roli. Witzberg nawiązał kontakty z poznańskimi
strukturami PiS i został szefem okręgu dzielnicy Winogrady z ramienia
tej partii.
Kowalski dwukrotnie próbował oficjalnie zapisać się do PiS w czasach
gdy partia ta, a szczególnie Antoni Macierewicz, byli w audycjach IPP
wychwalani pod niebiosa (zresztą rodzina Chojeckiego jak i członkowie
jego sekty brali udział w kampanii wyborczej PiS, podobnie jak pałętali
się w okolicach różnych innych środowisk) a Kowalski i Chojecki
wykluczali nawet swoich sympatyków jeśli ci mieli jakiekolwiek
zastrzeżenia do partii sprawującej władzę. Jednak kandydat na członka z
wykształceniem podstawowym, niewyjaśnioną do końca sprawą o pobicie,
niezwykle łatwo zmieniający poglądy, nie był najwidoczniej dla PiS kimś
wartym uwagi. PiSowskie media korzystały z usług Kowalskiego, jako
klakiera polityki rządu, jednak sama partia nie chciała oficjalnie
świecić za niego oczami.
Gdy sekta Chojeckiego, niemal momentalnie, przestawiła się na atakowanie PiS z każdej strony i w niewybrednych słowach (piszę o atakach bo z merytoryczną krytyką nie miało to nic wspólnego), Kowalski, jako ich pracownik, uzależniony od nich finansowo, przestawił się na wulgarne krytykanctwo partii, którą dotąd wychwalali. I w tym temacie starał się jak najlepiej zarobić na wypłacane mu przez Chojeckiego pieniądze.
Po “rozwodzie” Kowalskiego i Chojeckiego, Marian znów powrócił do
łask redaktorów PiSowskich mediów, nastąpiło kolejne przestawienie na
chwalenie rządzących i wściekłe ataki na krytyków partii. Politycy i
dziennikarze, których kilka miesięcy temu opluwał i wyzywał od
najgorszych teraz byli polecanymi przez niego źródłami wiedzy o
dzisiejszej Polsce i świecie. Filosemityzm, nastawienie
pro-syjonistyczne i graniczące z absurdem uwielbienie dla Stanów
Zjednoczonych, które wyniósł z sekty Chojeckiego pozwoliło mu łatwo
dopasować się do narracji partii rządzącej i jej mediów.
Znów przydzielono mu rolę koncesjonowanego “narodowca”. Teraz jego
zadaniem miało być uwiarygadnianie PiSowskiej narracji odnośnie
utworzonej Konfederacji. Kowalski zaczął mówić słowami czołowych
PiSowskich propagandystów jak dr. Targalski czy zwany PiSowskim
Michnikiem red. Sakiewicz. Występując w podległych władzy mediach mówi
dokładnie to co chcą oni usłyszeć, dodatkowo na własną rękę wychwalając
ją w nadawanych na własną rękę nudnych tyradach z kuchni własnego
mieszkania, co chyba, w jego ocenie, ma wrócić uwagę nowych pracodawców
na jego lojalność (choć w słowniku tego człowieka słowo to nie
występuje, podobnie jak honor czy kręgosłup moralny).
To własnie w PiSowskich mediach Kowalski od niedawna zaczął nieśmiało
a potem coraz częściej przebąkiwać o konieczności utworzenia
“narodowego skrzydła w PiS”. Przypomnijmy, że w mediach głównego nurtu
cały czas przedstawiany jest on jako “narodowiec” a do tego “działacz
społeczny”, choć żaden z redaktorów nie potrafi sprecyzować na czym owa
działalność społeczna polega.
Wciskanie publiczności Kowalskiego jako narodowca, który popiera PiS i
jednocześnie krytyka narodowców, którzy do PiS i jego polityki,
zwłaszcza tej odnośnie stosunków z USA czy Izraelem, mają zastrzeżenia
miało na celu właśnie zasianie fermentu wśród niezorientowanych ludzi,
wepchnięcie im “naszego narodowca”.
Ciężko powiedzieć, kto stoi za pomysłem aby to akurat minister
Macierewicz objął patronatem tę grupkę, lecz jasnym jest, że mamy do
czynienia z operacją zamierzoną na przejęcie środowisk patriotycznych z
pomocą służalczych typków, którzy nie mają już czego szukać w żadnej
autentycznej grupie czy organizacji. Patrząc na jej skład, dokonania jej
członków oraz to co mają do zaoferowania można mieć nadzieje, że jej
działalność nie wróży wielkich sukcesów na polu propagandy, nie mniej
jednak należy obserwować i piętnować to PiSowskie trollowisko i na
każdym kroku pokazywać czym jest ono naprawdę.
Możliwym jest, w zależności od tego jakie wsparcie i jakie zadania od
Macierewicz i PiS dostanie Kowalski i spółka, że będą oni próbowali
przeciągać na stronę władzy ludzi związanych jakoś z organizacjami
narodowymi, kusząc ich odpowiednimi korzyściami.
Konfederacja Polska to nic innego jak reaktywowany na potrzeby
PiSowskiej propagandy trup niespełnionych pseudodziałaczy
“patriotycznych”, który do zaoferowania ma enigmatyczne hasła o
podejmowaniu niesprecyzowanych działań oraz przeklejanie na facebookowy
fanpage artykułów z portali bliskich władzy, w tym takich
upolitycznionych do granic szczujni jak Gazeta Polska Sakiewicza czy
tzw. Niezależna. Mimo tego należy obserwować ich ruchy, obserwować to
czy będą nagłaśniani w PiSowskich mediach jako alternatywa dla środowisk
narodowych i podejmować odpowiednie reakcje pokazujące prawdziwy
charakter tego sztucznego bytu, przypominać “zasługi” twórców tej
jaczejki. Marian Kowalski może liczyć na nas w tym temacie.
Tekst ukazał się pierwotnie na blogu „Idź Pan Stąd„.