poniedziałek, 13 lipca 2020

Adam Ledwoń (USA): Zamieszki w Los Angeles cz.1



Prezydent Czech: Black Lives Matter to rasistowski slogan ... 
           Mieszkam w Kalifornii od końca 2008 roku, a w Los Angeles już od polowy 2011 i zżyłem się z tym miastem. Znam je na tyle dobrze, ze nawet ci, którzy się tu urodzili, pytają się mnie o drogę, czy o miejsca, do których warto pójść, gdzie iść zjeść itp. Zawsze polecam obraz Jana Styki (ucznia Matejki) „Ukrzyżowanie Pana Jezusa”, który jest wielkości stadionu futbolowego I po prostu jest arcydziełem światowym. Autor malował go przez 28 lat z niesamowita precyzją i zamiłowaniem do detali. Sam Leon XIII pobłogosławił płótno przez rozpoczęciem malowania. Niestety prawie nikt nie wie, ze ten obraz w ogóle istnieje, a turyści przyjeżdżają do Los Angeles, by oglądać tzw. Aleje Gwiazd, czyli takie same głupio wyglądające gwiazdki, namalowane na ziemi z imionami i nazwiskami sławnych ludzi z branży filmowej i rozrywkowej. 
Tania rozrywka i poglądy mieszkańców Los Angeles tzw. Angelenos są w większości skrajnie lewicowe i liberalne. Podatny grunt dla wszelkiego rodzaju zamieszek i woda na młyn wszelakich Black Lives Matter. Lecz to się stało na przełomie maja i czerwca tego roku przerosło nawet zamieszki z 1992 roku, gdy po śmierci czarnoskórego Rodneya Kinga , który będąc pod wpływem niebezpiecznego narkotyku PCP (podwyższającego temperaturę ciała I powodującego swoiste delirium) uciekał przed policjantami i rzucił się na kilku z nich naraz. Nic dziwnego, ze został przez nich pobity. Jego zaaresztowanie, uchwycone przez kamerę helikoptera, wywołało trwające kilka dni zamieszki, ale nie rozciągnęły się zanadto poza południowa częścią miasta, zamieszkaną głównie przez czarnoskórych mieszkańców (a dziś głównie Latynosów i murzynów). Zamieszki 2020 roku przerosło to wydarzenie, gdyż tym razem motłoch zaatakował głównie największe centra handlowe, znajdujące się w przeważnie białych dzielnicach Beverly Hills i Santa Monica. Rozkradziono głównie sklepy z luksusowymi artykułami, jak Louis Vuitton, czy Alexander Mquinn. Tak zwane promenada w Santa Monica została doszczętnie zdemolowana I zamalowana grafiti, wyglądając dosłownie, a nie tylko w przenośni, jak po przejściu huraganu. Jeden ze sloganów na murze oddaje doskonale to, co się tam wydarzyło – „po pladze nadeszły zamieszki”. 

AFTER THE PLAQUE THEN COMES THE RIOTS

Już od dawna stało się dla mnie jasne, ze nakaz zakrywania twarzy wprowadzony przez władze Los Angeles przyczyni się do wzrostu przestępczości. Tak zwane bandany używane przez gangi do wewnętrznej  identyfikacji  i zakrywania tożsamości, stały się  bowiem jednym z legalnych możliwości wypełniania nakazu noszenia maseczek. Przed pseudo pandemią COVID 19 (definicja pandemii została zmieniona przez Światowa Organizacje Zdrowia) widok kogokolwiek w bandanie napawałby lękiem, a także przypuszczeniem, że może dlatego zakrył sobie twarz, by niebawem popełnić  jakieś przestępstwo. Po wprowadzeniu nakazu zakrywania twarzy stało się niemożliwym kupić gdziekolwiek jedzenia bez maseczki, czy też właśnie bandany na twarzy. Uczestnicy protestów stali się wiec bardziej anonimowi i wielu z nich bardziej skora do awantur i rozrób. Nie można zaprzeczyć, że wiele osób dało się zmanipulować mediom i przyszły tam tylko po to, by pokojowo protestować w sprawie śmierci Georga Floyda. W momencie jednak, gdy te „peacefull protests” wymknęły się w wielu miejscach z pod kontroli i rozdziczony tłum zaczął rabować i palić policyjne samochody, manifestanci powinni się rozejść, gdyż przeważające siły anarchistów i Antify oraz zwykłych złodziejaszków, pokazały ich w naprawdę złym świetle. Tak się jednak nie stało i właśnie tu dochodzimy do sedna. Oni nie mieli dokąd pójść. Bary i dyskoteki są zamknięte od połowy marca. Restauracje serwują tylko na wynos. NBA, NHL, a także liga bejsbolowa i piłki nożnej zawiesiły swoje rozrywki, wiec nie ma gdzie pójść, ani co oglądać w telewizji. Wszystkie szkoły również są pozamykane i to, aż do jesieni, toteż młodzież w wieku szkolnym (a ta dominowała na protestach) nie musiała iść wcześnie spać, by pójść na drugi dzień do szkoły. Nie wspominam nawet o milionach nowych bezrobotnych, których zakłady pracy i restauracje zostały przymusowo zamknięte lub określone jako Non – essential, by wznowić działanie. Wszystkie skrajnie lewicowe stany w USA rządzone przez demokratow, jak właśnie Kalifornia, Oregon, Waszyngton, czy Hawaje zaostrzyły najbardziej restrykcje związane z wirusem, uderzające głównie w sektor prywatny, tak znienawidzony przez neokomunistow z partii demokratycznej. Dlatego właśnie trudno nie odnieść wrażenia, ze zamieszki nie zostały przez kogoś zaplanowane, gdyż wiele sklepów handlowych miało właśnie od 1 go czerwca zacząć tzw. sprzedaż przykrawężnikową, a wiec domyślam się, że 30 maja, czyli wtedy, gdy największe rozróby przy Rodeo Drive dopiero się zaczynały. Wszystkie sklepy pękały w szwach od ubrań i ekskluzywnych artykułów luksusowych. Nie mogę teraz nigdzie znaleźć listy sklepów, które od pierwszego czerwca dostały w końcu od gubernatora Kalifornii zielone światło na wznowienie handlu, lecz wydaje mi się, że zdecydowana większość miała otworzyć swoje drzwi od pierwszego właśnie. Biorąc pod uwagę, ze od połowy marca wszystko było zamknięte, to półki musiały się uginać od towaru. „Dziwnym trafem” na dzień przed ich otwarciem protestujący zjawili się przed ich drzwiami, rabując wszystko, co tylko się dało. A dlaczego? A dlatego, że o oddalonym o prawie 2 tysiące mil od Los Angeles Minneapolis, jeden policjant zabił czarnoskórego mieszkańca. Na „chłopski rozum” nie trzyma się to wszystko kupy . Gdy przed prawie 30 laty Rodney King rzucił się na 3 policjantów i zachowując jak opętany w końcu został dotkliwie przez nich pobity, wszystko działo się tu na miejscu w Los Angeles. Można zrozumieć było rozwścieczony tłum, choć jak zwykle nie miał on racji, gdyż nie przedstawiono mu w pełni tego, co się stało. Jak wspomniałem już  wcześniej, wówczas grabieże ograniczyły się tylko do południowej, murzyńskiej części miasta. Tym razem głównie do najbogatszych części miasta aniołów: Beverly Hills, Santa Monica, a nawet Long Beach. Gdziekolwiek tylko były jakieś sklepy i luksusowe miejsca handlu, tam miały miejsca włamania i wynoszenie, czego tylko się da. Oglądając to na żywo w lokalnej telewizji los angelenskiej, nie mogłem uwierzyć wprost w sympatie, jaka liberalne media darzą protestujących i złodziei. Do dziś wypomina się polskim narodowcom przedwojenny marsz na Myślenice, gdzie demonstranci jedyne co zrobili do czego można by się było przyczepić, to to, ze rzucili parę kamieni w sklepy żydowskie. I tyle. Nic nie zostało skradzione. Nikt nie został pobity.  Żadne samochody nie stanęły w płomieniach. W 2020 roku w Los Angeles paliły się żydowskie sklepy w Beverly Hills i nikt nie zająknął się o antysemityzmie. Straty szacowane są na setki milionów dolarów, choć pewnie gdyby zebrać to wszystko, co zniszczyli do kupy, to pewnie byłyby i miliardy dolców. Choć w pokojowych protestach uczestniczyło wielu młodych białych liberałów, to już w kradzieżach druzgocząca większość to byli czarni. W przekazie na żywo w lokalnej stacji telewizyjnej z rozgrabionego sklepu Luis Vouitton w Beverly Hills, doliczyłem się tylko dwóch białych złodziei. Poza tym każda pozostała osoba była tzw. Afro Amerykaninem, w wielu przypadkach nawet z poza stanu Kalifornia, przybyła tu tylko po to, by rabować przez kilka dni. Ktoś musiał dać im cynk, co się będzie działo. Najśmieszniejsza była jedna Murzynka, która wybiegając ze wspomnianego przeze mnie Louis Vuitton, miała w jednej ręce paczkę (może z butami?), którą właśnie ukradła, a w drugiej ręce transparent „Black Lives Matter”. Gdy kamera lokalnej stacji nakierowana została na jej twarz, to w panice związanej ze strachem bycia zidentyfikowaną (nie miała ona żadnej maseczki) , zasłoniła sobie tym transparentem całą głowę, by nie można jej było rozpoznać! Tak właśnie skompromitowała siebie i swoją cała ideę. Nie przeszkodziło to burmistrzowi Los Angeles Ericowi Garcetti, który – co ciekawe – jest żydowskiego pochodzenia (bardzo przeżył zamach na synagogę w Pittsburgu), by przekazać 150 milionów dolarów z budżetu lokalnej policji LAPD na tzw. „Communities Of color”, cokolwiek ma to oznaczać. Dzień, w którym ogłosił ta decyzje był ostatnim dniem zamieszek. Kilka dni temu miasto aniołów zatwierdziło ten pomysł. Otworzyło to ogólnonarodowa puszkę pandory. Sam Garcetti przyznał się przed kamerami, ze jego koledzy z partii demokratycznej dzwonili do niego z żalem, mówiąc: „ coś ty zrobił? Teraz ja tez muszę przetransferować fundusze z policji”. Burmistrz Nowego Jorku ma przekazać jeden miliard dolarów z budżetu lokalnej „psiarni”. Czas pokaże na co. 

                                                                                                         Adam Ledwoń