niedziela, 12 lipca 2020

Konrad Rękas: Dlaczego K. Bosak nie będzie polskim Erdoğanem


         Przed wojną po założeniu OZON-u mówiono, że na jego zebraniach śpiewa się „Pierwszą Brygadę” pod portretem Dmowskiego.

Przyglądając się kampanii prezydenckiej współlidera bywszego Ruchu Narodowego wyłapujemy, że usiłuje on śpiewać pieśń liberalną pod portretem Lecha Kaczyńskiego. Słowem – fałszuje.

Czytam oto wywiad K. Bosaka dla K.pl i kiwam smutno głową: K… mać.
Np.: K. Bosak mówi: „Po trzecie, między Polską a Rosją występuje szereg obiektywnie sprzecznych interesów, z kwestią naszej niezależności energetycznej na czele". I co gorsza wiemy, że nie dlatego, że tak wypada - tylko bo w to wierzy, bo przecież na polityce energetycznej się nie zna. Ba, wydaje się nie rozumieć w ogóle na czym polega polityka międzynarodowa, skoro wmawia czytelnikom m.in., że jedynym powodem, dla którego Rosja po partnersku traktuje taką Turcję – jest siła militarna tej drugiej.
Ha, panie Krzysztofie, a nie chodzi przypadkiem o to, że Recep Erdoğan wybił się ze swym państwem na funkcjonalnie pełną GEOPOLITYCZNĄ niezależność od Zachodu, że twardo realizuje interesy tureckie już nie tylko na bliskim pograniczu (w Syrii), ale na całym interesującym go obszarze oddziaływania strategicznego (Libia)? Nie w samej liczbie czołgów bowiem rzecz, ale w tym, że Sułtan dowodzi nimi sam, za nic już mając martwe zapisy Paktu Północnoatlantyckiego. Chce Pan nam wmówić, że akurat Pan jest zdolny być takim polskim Erdoğanem, wprowadzić polskie wojska do Lwowa, nauczyć moresu NATO-kolegów okupujących Wilno i samodzielnie działać choćby w obszarze bałtycko-środkowoeuropejskim? Wolne żarty…

Liberalne mielizny

Pan K. Bosak nie tylko tego wszystkiego nie powie i nie dlatego, że jest takim poważnym politykiem, który gra już w innej lidze i nie chciałby zrazić poważnych wyborców niepoważnym awanturnictwem. Problem w tym, że niechby nie mówił – ale on nigdy nic z takiego tureckiego scenariusza dla Polski nawet nie próbowałby zrealizować, bo to w ogóle nie jest jego poziom rozumienia świata. Nie, choć przecież obóz narodowy historycznie zawsze odznaczał się najwyższym poziomem refleksji na tematy międzynarodowe, słusznie widząc w nich klucz dla odbudowy i bezpieczeństwa Polski – to dziś ci chcący za narodowców uchodzić wolą sobie pływać po pozornie niekontrowersyjnych wodach „bonów oświatowych” czy ulg podatkowych, z geopolityką woląc się nie zadawać.

Swoją drogą, co musiałoby się stać, żeby ci bębniący o „pieniądzach idących za uczniem” przyjęli wreszcie do wiadomości, że komercjalizacja oświaty doprowadzi do obniżenia poziomu nauczania? Dowód? A czy prywatne uczelnie, zorganizowane według zasad, które pan K. Bosak proponuje dla szkół – uczą w swej masie lepiej czy gorzej od uniwersytetów publicznych? Zresztą, pieniądze już dziś chodzą i za uczniem, i także za pacjentem – i dokładnie żadnego problemu ni edukacji, ni ochrony zdrowia to nie rozwiązuje….

Nawet więc na tych pozornie bezpiecznych polach swego programu – K. Bosak niby pływa, ale co i raz osiada na mieliznach. Czy sądzi, że jest już tak poważnym kandydatem, że płycizny stały się jego nowym łowiskiem? Czy też płytkość to po prostu jego środowisko naturalne? Nieodmiennie najlepiej widać to jednak w kwestiach międzynarodowych i z nich wynika wyjaśnienie i programu, i celów kandydata Konfederacji.

Szlakiem Romana – niestety, nie Dmowskiego…

Oczywiście, refleksja geopolityczna zawsze była najsłabszą stroną maszerujących, bo oni się po prostu boją myśleć i dochodzić do logicznych wniosków. To zresztą nadal szkoła Romka Giertycha, który w latach 90-tych żeby nie musieć mówić nic z sensem o polityce zagranicznej - powtarzał bajeczkę o "wstępowaniu Polski do NAFTA". K. Bosak, podobnie jak i inni maszerujący kontynuuje tę linię: "gdy cię pytają o sprawy międzynarodowe - mów coś abstrakcyjnego i nierealnego, np. o współpracy z Chinami, nie będą się mieli czego czepiać". Wcześniej na tej samej zasadzie to samo środowisko klepało coś o "Międzymorzu", a nawet "strategicznym partnerstwie z Ukrainą" (tamtejsze kontakty tej grupy były zresztą co najmniej kontrowersyjne z polskiego, antybanderowskiego i kresowego punktu widzenia).

Niestety, ale – jak wynika choćby z występu K. Bosaka w K.pl - wyklęta część Konfederacji surrealistycznie nadal marzy, by być kolejnym stronnictwem amerykańskim w Polsce, byle tylko dało się to zrobić bez 447 i LGBT. 

Ale się nie da, więc to maszerowanie donikąd.

Konrad Rękas
Xportal.pl