czwartek, 8 października 2020

W dniu zapomnianego święta – o Radzie Regencyjnej, monarchistach i królu Stefanie II

          Niewątpliwie obchodzimy dziś narodowe święto, o którym niestety niewielu pamięta. Obowiązek szczególnego traktowania dnia 7 października spoczywa zatem głównie na nas, monarchistach. Podczas gdy Wrocław i Rzeszów przygotowują się do rocznicowych uroczystości, a już za trzy dni ulicami Warszawy przejdzie II Marsz Restauracji, my zapraszamy do lektury przygotowanego na tą okazję tekstu.

Kwestia daty

Współcześnie odzyskanie niepodległości jest w Polsce bezrefleksyjnie kojarzone z dniem 11 listopada, w którym przypada św. Marcina. Okazuje się jednak, że celebrowanie tego terminu wcale oczywistością nie jest. Istnieje co najmniej kilka dat, które z powodzeniem mogłyby ów 11listopada zastąpić. Po pierwsze, 14 stycznia, kiedy to w 1917r. działalność rozpoczęła zainaugurowana w warszawskim Zamku Królewskim Tymczasowa Rada Stanu, co de facto oznaczało wskrzeszenie Królestwa Polskiego. Był to tzw. prowizoryczny rząd polski, składający się z 25 członków, z Marszałkiem Koronnym w osobie Wacława Niemojskiego herbu Wierusz na czele. Okupanci zgodzili się na utworzenie organu licząc na to, że Polacy zasilą szeregi armii austro-węgierskiej i niemieckiej. Po przeszło 7-mio miesięcznym funkcjonowaniu członkowie Rady podali się do dymisji z uwagi na niemożność podejmowania decyzji.

Kolejną wartą uwagi datą jest 12 września, w którym to dniu kompetencje głowy państwa przejęła Rada Regencyjna. 7 października jej członkowie ogłosili na Zamku Królewskim niepodległość Królestwa Polskiego. „[…] począwszy od 7.10.1918r. RR wyłamała się ostatecznie z ram aktów cesarskich i rozpoczęła szybki proces (mimo trwającej okupacji) emancypacji polskich organów państwowych w kierunku pełnej suwerenności”(1). Rada Regencyjna stała się organem niezależnym w podejmowanych decyzjach, co z jednej strony uczyniło z niej centralną władzę, ale z drugiej oznaczało rezygnację z monarchicznych zasad ustrojowych. Choć nastroje monarchistyczne w narodzie wydawały się być silne, faktycznie kraj zmierzał ku republice. Stanisław Mackiewicz pisał, że Rada Regencyjna „od monarchizmu już usiłowała delikatnie się odsunąć, twierdząc, że jej władza nie przesądza przyszłego ustroju państwa”(2).

Wreszcie przechodzimy do osławionego 11 listopada, dnia, w którym władzę wojskową przekazano marszałkowi Józefowi Piłsudskiemu, co przekreśliło nadzieje na powrót króla. Termin ten podniesiono do rangi narodowego święta dopiero w 1937 r., po śmierci Piłsudskiego. Wcześniej 11 listopada celebrowano na sposób wojskowy, zwłaszcza wśród zwolenników marszałka.

Członkowie Rady Regencyjnej

W skład szacownego gremium weszły trzy cenione postacie. Duchowieństwo reprezentował, wywodzący się z drobnej szlachty pieczętującej się herbem Kościesza, abp Aleksander Kakowski. Konserwatysta z przekonania, uważał, że dominującym czynnikiem odrodzonej polskiej państwowości powinien być katolicyzm.

Przedstawicielem wysokiej arystokracji był Zdzisław xiążę Lubomirski herbu Szreniawa bez Krzyża. Odbudowa polskiej niepodległości stanowiła cel, który przyświecał mu przez całe życie. Był dobrze wykształcony, bogaty, a przy tym zaangażowany w działalność charytatywną i polityczną.

Skład rady zamyka Józef August Ostrowski herbu Korab, ziemianin i polityk konserwatywno-liberalny, współautor większości orędzi Rady Regencyjnej, właściciel dóbr Maluszyn i ostatni przedstawiciel swojej gałęzi rodu, jako że nie założył rodziny.

Ci trzej Polacy mieli zaszczyt sprawowania przez 38 dni władzy w imieniu niewybranego jeszcze monarchy. Stanowili, ostatni jak dotąd w naszej historii, elitarystyczny rząd, składający się z przedstawicieli autentycznych elit.

Nastroje monarchistyczne

Czy idea monarchiczna była w owym czasie popularna? „Za monarchią optowali zarówno krakowscy konserwatyści, jak i galicyjscy demokraci. Za takim rozwiązaniem był także obóz lewicy niepodległościowej, dla którego autorytetem był komendant Pierwszej Brygady Józef Piłsudski. W stronę monarchii spoglądały wszystkie, poza radykalną lewicą, stronnictwa w Królestwie Polskim od konserwatystów, przez endeków do postępowych demokratów” – wyjaśnia prof. Jacek Bartyzel(3). W podobnym tonie wypowiada się J.M. Majchrowski:

„[…] na tle innych koncepcji przyszłego ustroju Polski miał monarchizm liczne stosunkowo grono zwolenników i przez pewien okres realne szanse wcielenia w życie; sporo wskazywało, że po latach niewoli Polska odrodzi się jako królestwo”(4).

Niestety monarchiści stopniowo tonowali swój entuzjazm, aż w końcu porzucili marzenia o koronowanej głowie, szczególnie po ogłoszeniu dekretu Naczelnika Państwa (22 listopada 1918 r.). „W przeciągu tych kilku dni zapanował jednak milczący konsensus wszystkich liczących się sił politycznych, co do republikańskiej formy rządu, tak błyskawiczny i powszechny, jak jeszcze kilka miesięcy wcześniej, co do formy monarchicznej”(5). Tak zakończył się ostatni, jak dotąd, monarchiczny epizod w historii naszego kraju. Czy nastał już czas na kolejną odsłonę?

Król

Nim ustrój zmieniono na republikański, pod uwagę brano cały szereg kandydatów, którzy mogliby objąć polski tron. Wywodzili się oni między innymi z rodów: Hohenzollernów (xiązę Joachim, syn cesarza niemieckiego), Wittelsbachów, Hochbergów (Jan Henryk XV, xiążę pszczyński), Wettinów czy von Urach. Dość poważnymi kandydatami krwi polskiej byli Janusz xiążę Radziwiłł oraz Zdzisław xiążę Radziwiłł. Na szczególną uwagę zasługuje jednak postać xięcia Karola Stefana Habsburga-Lotaryńskiego z żywieckiej (polskiej) linii rodu, który określany bywa mianem „niedoszłego króla Polski” jako Stefan II(6).

Przemawiały za nim liczne atuty: wyznanie katolickie, polski patriotyzm, doskonałe władanie polszczyzną czy wszechstronne wykształcenie. Jego żywiecki majątek leżał w dawnych granicach Polski, dwie córki wydał za Polaków, miał poparcie części elit, a w jego żyłach płynęła krew dawnych władców naszych ziem. Sam wyrażał zainteresowanie przyjęciem korony, jednak na przeszkodzie stanął brak porozumienia między cesarzami Austro-Węgier i Niemiec. Trudność stanowiły także warunki postawione przez xięcia Karola Stefana, przede wszystkim odwołanie generała-gubernatora Beselera (de facto władającego w Warszawie), przez co możemy sądzić, że jego władza nie byłaby ograniczona do sfery symboliczno- reprezentacyjnej. Szereg różnych czynników sprawił, że oficjalnie nigdy nie doczekaliśmy koronacji Stefana II (pierwszym tego imienia był bowiem elekcyjnie obrany Stefan I Batory, którego liczebnik zazwyczaj jest pomijany).

A zatem, Niech Żyje Królestwo Polskie!

TG, 7 października 2020 r.

Za:  https://www.facebook.com/MyReakcja/photos/a.1683765521946605/2748812032108610/?type=3&theater