niedziela, 20 grudnia 2020

Duch Konfederacji...

             ...nie ginie? Rozgarty koło Torunia 21 lutego 2015 r. gościły na II Obiedzie Konfederackim miłośników C.S.A. Spotkanie przepadło w dniu 153 rocznicy zwycięstwa generała Henry Hopkins Sibleya (C.S.A.) w bitwie pod Valverde. Gospodarz wcielił się w postać samego... generała Roberta E. Lee. Okazuje się, że zaproszeni goście stawiali się w... pełnym rynsztunku bojowym. Nie jestem członkiem żadnej grupy rekonstrukcyjnej. Wprawdzie na wyciągnięcie  ręki leży replika rewolweru, jaki używał naczelny wódz Armii Północnej Wirginii, ale to wszystko. Żadnego munduru! Moje zainteresowanie wojną sesyjną/civil war nie przekuwa się na drogie hobby, jakie stało się udziałem moich znajomych. Mogę tylko podziwiać. Mogę nawet zazdrościć, bo jak mawiał klasyk: to nie są tanie rzeczy. Nie zapomniano jednak o mnie. Bluza mundurowa, czapka, chusta i broń znalazły się i dla mnie. Co zresztą widać na 8 zdjęciu.


Każda taka pasja robi na mnie wrażenie. Pisałem w tym duchu, kiedy powstawał post o Wikingach. Kapelusze z głów przed wiedzą, jaką dysponują goście II Obiadu Konfederackiego. Można wpaść w kompleksy? Nie. Wystarczy słuchać i... cały czas się uczyć. "Wiem, że nic nie wiem" - niejakiego Sokratesa nie jest banałem powtarzanym z automatu. Uczy pokory wobec znajomości tematu przez innych. Nigdy nie wstydzę się powiedzieć: nie wiem. Głupotą byłoby pysznić się, że jestem alfą i omegą. Musiałbym byc wariatem lub Bogiem...


Tu nie ma żadnej przypadkowości! Tu nie ma żadnej lipy! Każdy guzik, dobór materiału, krój kurtki, to skutek drobiazgowych studiów nad bronią i barwą wojny secesyjnej/civil war. To fachowcy największego formatu litery "F". Sprowadzanie elementów stroju czy broni prosto ze Stanów Zjednoczonych nie jest czczą przechwałką. 


Co na widok kilku "zagubionych" konfederatów okoliczni mieszkańcy? "Zaskoczenie" - to chyba najtrafniejsze określenie ich stanu...  "Sesja" odbywała się przy ulicy i mijający nas kierowcy zwalniali, uśmiechali się, a jeśli ktoś z nas oddał im honory, to radość wewnątrz samochodów rosła. Mam nadzieję, że opowieść w domu o spotkanych żołnierzach C.S.A. (w tym dwóch w randze trzygwiazdkowych generałów) nie zostanie potraktowany jako przewidzenie lub majaki... My tam naprawdę byliśmy! Można było się zatrzymać i na przykład uszczypnąć któregoś z nas? 


II Obiad Konfederacki, to potwierdzenie, jak bardzo pasja zbliża ludzi. Bez Internetu podobne spotkanie w ogóle by nie doszło do skutku. Już pierwsze z 2014 r. było nieprawdopodobnym pomysłem.  Mogę po raz kolejny dziękować temu wynalazkowi i memu Synowi (który zmobilizował mnie do prowadzenia blogu) - bo żadnego Janusza, Szymona, Ryszarda, Cezarego czy Mariusza nie miałbym okazji poznać. Imponować może też to, że w tym gronie są ludzie, którzy stąpali po polach bitew wojny secesyjnej/civil war. Oryginalne flagi Konfederacji przywiezione zostały z Richmond i Gettysburga. Gawędy o tych miejscach, to dopiero przeżycie. Czy wiedzieliście, że pomniki konfederackich uczestników gettysburskiej batalii są o 1/3 niższe od tych postawionych ku czci jankeskich żołnierzy? Przyznaję, że nie miałem zielonego pojęcia o tym drobiazgu. A pod pomnikiem generała Jamesa Longstreeta kładzione są... cygara!


Oczywiście gest, który utrwala poniższe zdjęcie, to "wycinek" spod Gettysburga, jak generał Lewis A. Armistead prowadził swych Wirgińczyków (atak Picketta/Pickett's charge) na jankeskie armaty. To wtedy nadział swój kapelusz na szablę. Znajdziecie o tym w poście o bitwie. Tam zresztą różne plastyczne ujęcia tej sceny.  Niestety do chwili napisania tego postu nikt (?) nie odpowiedział na moje pytanie, które zostawiłem na Facebooku. 


Historia, to zbyt poważna sprawa, aby pozostawiać ja amatorom? Tytuły naukowe, skończone studia nie zastąpią nigdy autentycznej pasji! Pewnych rzeczy nie da się nauczyć! To się po prostu w sobie ma! O ile pasja zejdzie się razem z wykształceniem, to czegóż więcej do szczęścia potrzeba?... Byle to współżycie z historią nie kończyło się draką i jakimś wymuszonym draństwem.


Powiecie "dziecinada", "stare chłopy bawią się w kowbojów", "bez sensu"? Macie do tego prawo. Ja po raz kolejny dodam: szlachetna pasja. Gratulacje dla każdego kto w takiej "formie" przybliża historię każdemu od 5 do 105 lat! Cieszmy się, że są jeszcze tacy, których to bawi. Bez przesady, ale większość z nas odstraszyłaby wizja... wydanych kolejnych złotówek (idących w setki i... tysiące) na kapelusz, pas, karabin, rewolwer czy ostrogi. Proszę zerknąć na mój drugi blog, tam m. in. opowiadanie "Być jak John Wayne...". Pozostawiam pod rozwagę. Ta pasja naprawdę słono kosztuje!...



PS: Zadanie dla dociekliwych: dlaczego klamra pasa (z inicjałem US) jest odwrócona "do góry nogami"?