poniedziałek, 1 lutego 2016

Tomasz J. Kostyła: Z dnia na dzień


 

   Poranne tankowanie. Pełno aut, bo paliwo po 3,95 zł. O tej porze zaczyna się tłok. Głównie auta korporacyjne młodych bogów, którzy przed weekendem tankują pod korek. Są też koparki, ciągniki, pickupy z dużymi zbiornikami na pakach, do których pracownicy leją olej napędowy do maszyn budowlanych. Poranne życie w pełni.

Przy kasie czynne są tylko dwa stanowiska. Kolejka jak w mięsnym za komuny, bo prawie każdy oprócz paliwa coś jeszcze je. Kasjerzy latają od kasy do rolek z parówkami, bo nagle wszyscy okazali się głodni. Nawet jak nie są głodni, to fetor ciepłej buły i zachęta pracownika łamią opór twardych przedstawicieli handlowych i regionalnych managerów produktu. Sosy takie, srakie i nijakie. Kolejka stale rośnie, a na jedzenie przychodzą również miłośnicy komunikacji miejskiej, bowiem stacja paliw leży idealnie na szlaku z osiedla na przystanek tramwajowy. 

Stoję i obserwuję. Chcę tylko zapłacić za paliwo i już mnie nie ma. Czemu nie mogę tak? Jeszcze się zepsuł dystrybutor z kawą. Spragniona baba zaostrza sytuację, wybija z rytmu obsługę. Ktoś musi to naprawić, bo poranne życie bez kawy, hot doga i pie...nia o niczym przez telefon się nie liczy.

Na szczęście udaje mi się dostać przed oblicze nowego praktykanta na kasie. On chce zrobić tutaj karierę, więc zanim uda mi się zapłacić za benzynę, to wysłuchuję różnych propozycji o promocjach i cudownych ofertach. Ja chcę tylko zapłacić i dostać kilka punktów. Nie zbieram ich na udziały w Orlenie ani na wakacje w Rzymie. Nie chcę cudownego płynu do spryskiwaczy za 25 zł, jak w markecie taki sam jest za 15 zł. Hot dogów nie jadam, kawy tu nie piję. Jak mam zresztą wypić kawę, kiedy za moim autem już jest kolejka. Jak wyjdę po godzinie, to zaklną mnie na śmierć. Poza tym o tej porze nie ma klimatu do picia kawy na stacji paliw w chaosie pędzących do pracy niewolników kredytów hipotecznych.

Ciekawe zjawisko. Nigdy na takich stacjach paliw nie widuję luksusowych aut. Czasami, jak jadę, to śmignie mi bokiem Ferrari, Bentley, Maserati. Jeździ tego trochę po Wrocławiu. Czyżby paliwo dostarczali im pod bramy rezydencji? To jakiś pakiet dodatkowy przy zakupie takiej fury, opcja „pełny bak przez 5 lat wraz z pakietem AC”? 

Nareszcie. Wsiadam i jadę. Za mną chaos, przede mną jeszcze kierat. Po drodze wypadek, korek przy rondzie i łapanie na radar. Ale to już norma…

Tomasz J. Kostyła