poniedziałek, 22 lutego 2016

Wywiad z Bogusławem Łabędzkim, Prezesem Stowarzyszenia Historycznego im. Danuty Siedzikówny "Inki"


 
   Panie Bogusławie, w ostatnim czasie złożył pan zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa w sprawie znieważenia Danuty Siedzikówny „Inki”. Czym było to spowodowane?


Na temat tego zawiadomienia nie wypada mi się w tej chwili wypowiadać. Sprawa została skierowana na drogę prawną i tam będzie się rozwijała. Wszelkie komentarze są w tej sytuacji niepotrzebne.


Wydaje się jednak, że dosyć długo zwlekał pan, czy pana środowisko, z takim zawiadomieniem. Podobne wypowiedzi zdarzały się już wcześniej i panu Sulimie, i na jego profilu „Bury” - nie mój bohater.


Nie tylko ja zareagowałem w tej chwili. Z moich informacji wynika, że to zawiadomienie nie jest jedynym. Być może to skutek eskalacji? Ale tak jak wcześniej mówiłem, nie będę zabierał głosu na ten temat. Pozostawiam się w tej kwestii do dyspozycji prokuratury.

A więc o innym wydarzeniu, ale z tej samej płaszczyzny. Jest pan współorganizatorem I Hajnowskiego Marszu Żołnierzy Wyklętych. Czy nie dostrzega pan niestosowności w wyborze miejsca na taką manifestację? Hajnówka to kalejdoskop wyznaniowy, narodowościowy.


Po pierwsze, nie taki znowu kalejdoskop. Raczej dwuwyznaniowość i dwunarodowość. Z szacunkiem oczywiście dla tych wszystkich wyznań i nacji, które występują na naszym terenie jako faktyczne mniejszości. A po drugie. Po drugie, to cały czas staram się przypominać, że o sile oddziałów zbrojnego podziemia niepodległościowego na wschodzie Rzeczypospolitej stanowił udział reprezentantów wielu wyznań, także religii oraz narodowości czy też po prostu kultur. Wielokrotnie mówiłem o symbolice mogiły na Topile - Czternastym, która łączy dwie z wielu tradycji Rzeczypospolitej: katolicką i prawosławną oraz białoruską i polską. Hajnówka wydaje się więc idealnym miejscem, by o historii Żołnierzy Wyklętych przypominać także w tym kontekście. Te składy osobowe oddziałów, które przywędrowały na Podlasie po Akcji Burza z Wileńszczyzny czy Nowogródczyzny, pokazują, o co toczyła się walka. Nie tylko wolność, niepodległość, ale także całość Rzeczypospolitej. To była walka o tradycję wspólnej, ale jednej i tej samej Ojczyzny.

Po trzecie wreszcie, powinniśmy pamiętać, że Hajnówka to także historycznie związane z tradycją Żołnierzy Wyklętych miasteczko. Z wielu wątków należy przypomnieć, że w gościnnych progach mieszkańców Hajnówki znalazła schronienie córka Pana mjr. ”Łupaszki” - Basia. W Świnorojach do zdrowia wracał por. ”Nowina” - Paweł Jasienica. Tutaj też w Korpusie Ochrony Lasów służyli żołnierze por. ”Burego”.


I chyba o „Burego” toczy się walka?


Chyba jednak nie. Chociaż środowisko lewicowe tak aranżuje ten spór, by kpt. Rajsa stawiać w centrum i z tej pozycji atakować innych.


Środowisko lewicowe? Nie białoruskie?


Oczywiście. Coraz lepiej to widać w ostatnim czasie. Lewica z tradycyjnym dla siebie „wdziękiem’ wykorzystuje dla siebie ludność białoruską i prawosławną. Traktując przy tym tę grupę, czy raczej obie grupy, jako swój wyłączny elektorat. Kiedy się okazuje, że elektorat (przepraszam, że takiego określenia używam, ale to skraca myśl) jest już zmęczony odgrywaniem swojej roli, trzeba podsycić spór. I temu służą okazjonalne nagonki. Dzisiaj odbywa się to na bazie wydarzeń z początku 1946 roku, a w latach dwudziestych ubiegłego wieku posługiwano się biedą nowo powstającego państwa polskiego. Później pompowano idee niepodległościowe, by ostatecznie utopić je w czasie Zgromadzenia Ludowego 1939 roku, włączając Białoruś Socjalistyczną do wielkiej sowieckiej rodziny.

A skąd wiadomo, że lewicowe?

Charakterystyczny język zdradza spójność idei.


Trochę zaskakująca teza.


Ale łatwa do udowodnienia, chociażby przy pomocy postaci Sergiusza Niczyporuka, który twierdzi, że był „uczciwym komunistą”, a teraz stanowi sztandarową postać tematu tzw. furmanów - proszę zaznaczyć, że to określenie jest używane przez środowisko lewicowe właśnie. Dla nich to po prostu furmani.

Lewicowy jest także stosunek do godności ofiar wydarzeń z przełomu stycznia i lutego 1946. Uważam, że szafowanie ilością osób najlepiej ten brak szacunku potwierdza. Czy to 82, czy 80, to dla tej narracji obojętne. Chociaż śledztwo, na które się powołują, mówi o 79 ofiarach.

Brak szacunku to także brak refleksji nad indywidualną śmiercią poszczególnych osób, tylko tworzenie zbiorowej wizji. Umówmy się, przy tej ilości osób nie ma potrzeby tworzenia jednego wspólnego wzorca, bo on odbiera właśnie tę godność, która ujawnia się także w śmierci człowieka.


28 stycznia Rada Powiatu Hajnowskiego przyjęła stanowisko w sprawie „Tragicznych wydarzeń 1946 roku”.


Tak. Przy jednym głosie sprzeciwu i dwóch wstrzymujących się. Gratuluję odwagi tym osobom, które wybiły się na niezależność. Zrobiły zresztą słusznie nawet ze względu prawnego, bowiem autorka stanowiska, a jest nią Olga Rygorowicz, wprowadziła do tekstu treści nieprawdziwe. Delikatnie mówiąc mijające się z prawdą.


Wprowadziła w błąd organ samorządowy?


Pewnie bez konsekwencji. Metodą gimnazjalną posłużyła się klawiszami „ctrl+c” - „ctrl+v” i tekstem z Przeglądu Prawosławnego. Tak powstało stanowisko Powiatu Hajnowskiego. W szkole dostałaby jedynkę za niesamodzielną pracę, a w radzie powiatu dostała poparcie radnych. Dodatkowo powieliła błąd, o którym wspomniałem wcześniej: 82 ofiary zamiast 79. No i bezkrytycznie przypisała fragment z uzasadnienia prokuratorskiego orzeczenia sądowego. Nie uwzględniła też w treści faktu bardzo istotnego, że postępowanie sądowe nie dotyczyło aktu oskarżenia przygotowanego przez prokuratora Olszewskiego, ale jedynie badało zgodność umorzenia postępowania ze stanem prawnym.

Mówiąc inaczej. Prokuratorskie postępowanie IPN zostało umorzone. Sąd zbadał nie zasadność treści aktu oskarżenia, ale zasadność samego umorzenia. Odbyło się to na wniosek części rodzin ofiar. Nie wniesiono odwołania od tej decyzji.

Każdy z nas, kiedy jest oskarżony przez prokuraturę, nawet jeśli sformułuje ona przeciwko nam akt oskarżenia, nie ponosi konsekwencji czynu, który mu się zarzuca, dopóki niezawisły sąd nie potwierdzi zasadności oskarżenia i nie zastosuje sankcji. W tym przypadku sąd nie potwierdził aktu oskarżenia. Ale widocznie dla Olgi Rygorowicz prawda „nie jest ciekawa”.


Ale takie stanowisko często jest powielane.


Zostało stworzone przez wspomniany już przeze mnie Przegląd Prawosławny i faktycznie doczekało się wielu kopii. Warto pamiętać, że genezą tej formuły była chęć pozyskania przez rodziny ofiar odszkodowania finansowego. Nie oceniam tego w żaden sposób, ale jest to fakt i należy o nim pamiętać.


Czyli można przyjąć, że gdyby to odszkodowanie zostało wypłacone, sprawy by nie było?


Myślę, że by była. Wtedy trzeba by było postawić po swojej stronie rodziny ofiar. Więc posłużono się argumentem finansowym, który bardzo często jest skuteczny. W ten sposób działacze lewicowi stali się „adwokatami” pokrzywdzonych i zdobyli prawo do szafowania tematem.


Wydaje się to zbyt proste.


Proszę przeczytać dalszy ciąg stanowiska Powiatu Hajnowskiego. Zupełnie nie odnosi się do wydarzeń sprzed siedemdziesięciu laty. Jest natomiast w swoim charakterze na wskroś propagandowy.

Nie wiem, czy Olga Rygorowicz brała udział w wiecach socjalistycznych. Jeden z nich opisany przez Życie Warszawy odbył się w Narewce. W ośrodku kultury potępiano Pawła Jasienicę. Ówczesna narracja i ta zastosowana przez radną powiatu hajnowskiego są niemal identyczne.


Jednak są chyba jakieś różnice?


Faktycznie. Nie zastosowała standardowego określenia „środowiska faszystowskie” i użyła „środowiska nacjonalistyczne”.

Jednocześnie twierdząc: „wbrew oczywistym historycznym faktom”, sama zlekceważyła fakty historyczne - wracam chociażby do liczby ofiar. Zastosowała tym samym podstawową zasadę dialektyki komunistycznej - kryterium faktu jest dla nas ważne wtedy i tylko wtedy, gdy działa na naszą korzyść.


W drugiej części stanowiska pani Rygorowicz miała chyba na myśli prowokacyjny charakter marszu, o którym mówiliśmy na początku?


Z tym prowokacyjnym charakterem uroczystości patriotycznych zawsze jest problem. Nawet jeśli nie wypadają w Niedzielę Wielkanocną, to trzeba napisać, że wtedy właśnie były zorganizowane. Jeśli pokrywają się z odpustem prawosławnym w parafii oddalonej o kilkanaście kilometrów, to też warto zaakcentować ten fakt. Jeszcze nie zdarzyło się tak, by nie korzystano z tego argumentu. Nawet jeśli rajd nie odbywa się na trasie Zaleszany - Zanie, to i tak dziennikarze i działacze lewicowi napiszą, że się odbywa.

Pierwszy taki atak miał miejsce 27 sierpnia 2010 roku. Dzień przed odsłonięciem tablicy poświęconej mjr. ”Łupaszce” w hajnowskim kościele św. Cyryla i Metodego. Wtedy rozrzucono w Hajnówce ulotki, które przekonywały, że „Kościół katolicki czci mordercę prawosławnych”. Co ciekawe, to samo środowisko, czy może raczej grupa osób, urządziła prowokację na ul. Żeromskiego w czerwcu tego samego roku. Śledztwo w tej sprawie zostało umorzone przez policję po przesłuchaniu świadków, natomiast dowody istnieją tylko w zasobach fotograficznych osoby prywatnej.


Czyli marsz się odbędzie?


Taką mam nadzieję. I serdecznie zapraszam.

Za:  https://www.facebook.com/722514284481693/photos/a.722647801135008.1073741832.722514284481693/1010276359038816/?type=3&theater