Bardzo okrutny los spotkał
żołnierzy polskich i setki mieszkańców Grodna, wziętych do niewoli,
których wskazały bojówki żydowskie i białoruskie. Mężczyzn najpierw
okrutnie okaleczano. Obcinając nosy, członki, uszy, wydłubywano oczy,
następnie wiązano po piętnastu drutem kolczastym, przywiązywano do
czołgów i wleczono kamienistą drogą po kilkaset metrów. Wrzucano ich
następnie do przydrożnych rowów i lejów po bombach. Jęki, krzyki
mordowanych słychać było w promieniu kilku kilometrów od miasta. Grozę
sytuacji potęgowały pożary – to płonęły polskie domy niszczone przez
młodych Żydów, przystrojonych w czerwone chusty i kokardy.
(Judeopolonia – Szcześniak)
** ** **
** ** **
Na polskiej stronie internetowej Instytutu Pamięci Narodowej nie sposób cokolwiek znaleźć odnośnie do krzywd wyrządzonych narodowi polskiemu w czasie okupacji niemiecko-sowieckiej przez mniejszości narodowe zamieszkujące Polskę - w przeciwieństwie do krzywd zadanych przez Polaków mniejszościom narodowym – czyli tzw. sąsiadom. Przypadkiem tak dziwnie się składa, że zarówno Żydami z Jedwabnego, jak i Białorusinami z Puchał Starych – zajmowała się wcześniej ta sama reżyser – Agnieszka Arnold, która to i w jednym, i drugim przypadku stała się złym duchem pionu śledczego Białostockiego Oddziału IPN. I tak jak Jedwabne zadało IPN-owi rany, tak Puchały IPN dobiły.
W majestacie prawa
W 1995 r. przed Warszawskim Sądem Rejonowym odbył sie proces rehabilitacyjny żołnierza NZW Romualda Rajsa ps. „Bury”, na którym kapitan został oczyszczony z zarzutów: dobra poświęcone przedstawiały mniejszą wartość od dobra ratowanego, bowiem podejmowali działania zmierzające do realizacji celów nadrzędnych, jakim był dla nich niepodległy byt Państwa Polskiego.
Wywołało to oburzenie środowisk białoruskich zamieszkałych w Polsce, a również i zazdrość, że oto oni poszkodowani - a żadnych pieniędzy od państwa nie otrzymali w przeciwieństwie do syna Rajsa... i na ich wniosek Białostocka Komisja Ścigania Zbrodni Przeciwko Narodowi Polskiemu wznowiła śledztwo S28/02/Zi - przeciwko wydarzeniom spowodowanym w powiecie Bielsk Podlaski w okresie 29 stycznia - 2 lutego 1946 r. Śledztwo zostało umorzone z powodu śmierci sprawców, a o jego przebiegu można dowiedzieć się z anonimowego – nie podpisanego przez nikogo komunikatu na stronie IPN.
Ów komunikat – zawierający głównie zlepek haniebnych i nieudowodnionych oskarżeń - pełni jedynie rolę zniesławiającego paszkwilu - zabijającego tamtych żołnierzy na nowo i dając jednocześnie pożywkę starym i wytrawnym opluwaczom Żołnierzy Wyklętych.
Inka mordowała
Zeznania osób środowiska białoruskiego najeżone są scenami okrucieństw i gwałtów – czyniących z tamtych żołnierzy gwałcących bandytów... Ale jeśli weźmie się pod uwagę, że obecny burmistrz Hajnówki porównuje „Burego” do Jurgena Stroopa (1), a mieszkańcy Narewki wszem i wobec głoszą, że Inka pracując w szpitalu - uśmiercała komunistów za poglądy - chociaż w szpitalu nigdy nie pracowała, a jej matka została wydana Niemcom na mękę i śmierć - właśnie przez Białorusinów – to można mieć pogląd na rzetelność takich oskarżeń (4). Zwłaszcza, że rzekome okrucieństwa nie mają potwierdzenia nawet w ubeckim śledztwie przeciwko „Buremu” - zakończonym pokazowym procesem w kinie i wyrokiem śmierci.
Trudno
sobie wyobrazić „miłosne” igraszki w ferworze walki - zwłaszcza, że
żołnierzom podziemia niepodległościowego za takie wybryki groził sąd
polowy i śmierć, a zdyscyplinowanie tamtych żołnierzy potwierdza już to i
Arnold w swoim filmie. Pikanterii prokuratorskiego śledztwa dodaje
fakt wpływania prokuratora na orzeczenie „biegłego” medyka sądowego,
który to idąc po myśli białoruskich oskarżycieli w powtórnej ekshumacji w
1997 r. - potwierdził prezentowane przez świadków bestialstwo dokonanej
egzekucji na furmanach i dopiero później zmienił swoje orzeczenie w
skutek okazania mu protokołu z ekshumacji z 1951 r. Ustrzegł w ten
sposób śledztwo od kompletnej kompromitacji.
Trzeba tu odnotować, że pośród Białorusinów znalazło się kilku sprawiedliwych świadków, których zeznania były bliższe prawdy. Analizując jednak zeznania większości tych prostych ludzi – nie sposób się oprzeć wrażeniu, że kreowana przez nich okrutna - zmyślona wizja, musi mieć jakieś podłoże we wzorcach – tradycji... Gdzież leży owo źródło transformacji? Gdzież pierwotna projekcja?
Trzeba tu odnotować, że pośród Białorusinów znalazło się kilku sprawiedliwych świadków, których zeznania były bliższe prawdy. Analizując jednak zeznania większości tych prostych ludzi – nie sposób się oprzeć wrażeniu, że kreowana przez nich okrutna - zmyślona wizja, musi mieć jakieś podłoże we wzorcach – tradycji... Gdzież leży owo źródło transformacji? Gdzież pierwotna projekcja?
Mały Katyń
Pomimo powolnego przebijania się do historii polskiej zbrodni ukraińskich w czasie okupacji niemiecko-sowieckiej, a nawet żydowskich - tak najgorzej ma się sprawa dotycząca zachowania się mniejszości białoruskiej i litewskiej. Tymczasem ludność ta współpracowała na przemian z obydwoma okupantami przeciwko Polsce.
Po 17 września 1945 r. Białorusini wspólnie z Żydami - dopuścili się czynnych wystąpień przeciw Wojsku Polskiemu, organom władzy państwowej i polskiej ludności cywilnej. KPZB i sowieccy dywersanci tworzyli grupy dywersyjne i partyzanckie do zbrojnej rebelii. Zawiązywano komitety rewolucyjne i milicję. Dokonywano samosądów i czystek na ludności polskiej.
W czasie napaści na Polskę zmotoryzowana Armia Czerwona posuwała się szybko - wykorzystując jako piechotę lokalnych białoruskich zwolenników władzy ludowej. W zamian pozwolono im na załatwianie własnych interesów w postaci samosądów, mordów i grabieży polskiego mienia.
Pomimo powolnego przebijania się do historii polskiej zbrodni ukraińskich w czasie okupacji niemiecko-sowieckiej, a nawet żydowskich - tak najgorzej ma się sprawa dotycząca zachowania się mniejszości białoruskiej i litewskiej. Tymczasem ludność ta współpracowała na przemian z obydwoma okupantami przeciwko Polsce.
Po 17 września 1945 r. Białorusini wspólnie z Żydami - dopuścili się czynnych wystąpień przeciw Wojsku Polskiemu, organom władzy państwowej i polskiej ludności cywilnej. KPZB i sowieccy dywersanci tworzyli grupy dywersyjne i partyzanckie do zbrojnej rebelii. Zawiązywano komitety rewolucyjne i milicję. Dokonywano samosądów i czystek na ludności polskiej.
W czasie napaści na Polskę zmotoryzowana Armia Czerwona posuwała się szybko - wykorzystując jako piechotę lokalnych białoruskich zwolenników władzy ludowej. W zamian pozwolono im na załatwianie własnych interesów w postaci samosądów, mordów i grabieży polskiego mienia.
Okazja
dla Białorusinów była wyśmienita - bowiem okres anarchii trwał aż do
chwili, kiedy organa administracji sowieckiej i NKWD wypełniły swoistą
lukę spowodowaną rozpadem administracji polskiej. Charakterystyczną
cechą tego okresu zwanego przez Białorusinów „dniami swobody” - była
powszechność występowania bandyckich ekscesów: Do napadów, mordów i grabieży dochodziło praktycznie we wszystkich zakątkach północno-wschodniej Polski. (2)
Symbolem tamtego okresu jest Mały Katyń pod Kobryniem - mord na polskich oficerach dokonany wspólnie przez sowieckich żołnierzy i Białorusinów: Ci z jeńców, którzy choć ranni, ale przeżyli egzekucję, zostali dobici łopatami przez chłopstwo, a ich zwłoki odarto z odzieży. Według relacji świadków, w 1994 roku zmarł ostatni sprawca tej zbrodni - do końca życia zakładał na święta polskie „oficerki”. (2)
Nie dużo lepiej było Polakom za czasów administracji sowieckiej w „Zachodniej Białorusi” – jak to się wtedy nazywało. Skład rad osiedlowych i wiejskich tworzyli prawie sami Białorusini. Podobnie w Milicji Robotniczo-Chłopskiej i komitetach KPB. Np.: w marcu 1940 roku w obwodzie białostockim, gdzie odsetek Polaków wynosił około 65% mieszkanców, milicjanci narodowości białoruskiej stanowili 62.5% wszystkich funkcjonariuszy, Rosjanie 20.5%, Żydzi 11%, a Polacy jedynie okolo 4%. (2)
Symbolem tamtego okresu jest Mały Katyń pod Kobryniem - mord na polskich oficerach dokonany wspólnie przez sowieckich żołnierzy i Białorusinów: Ci z jeńców, którzy choć ranni, ale przeżyli egzekucję, zostali dobici łopatami przez chłopstwo, a ich zwłoki odarto z odzieży. Według relacji świadków, w 1994 roku zmarł ostatni sprawca tej zbrodni - do końca życia zakładał na święta polskie „oficerki”. (2)
Nie dużo lepiej było Polakom za czasów administracji sowieckiej w „Zachodniej Białorusi” – jak to się wtedy nazywało. Skład rad osiedlowych i wiejskich tworzyli prawie sami Białorusini. Podobnie w Milicji Robotniczo-Chłopskiej i komitetach KPB. Np.: w marcu 1940 roku w obwodzie białostockim, gdzie odsetek Polaków wynosił około 65% mieszkanców, milicjanci narodowości białoruskiej stanowili 62.5% wszystkich funkcjonariuszy, Rosjanie 20.5%, Żydzi 11%, a Polacy jedynie okolo 4%. (2)
I tak jak milicja
w początkach zajmowała się rabunkiem i mordem Polaków, tak komitety
partyjne za pośrednictwem Zgromadzeń Ludowych - wydziedziczaniem z
własności ziemskiej. 26% tej ziemi dostało się Białorusinom, a reszta Komitetom Włościańskim - będącymi zaczątkiem kolektywizacji.
Sowiecka
agrokultura ludowej szczęśliwości - zastąpiła z wolna wyrywanie chwastów
- ich flancowaniem na ziemie niechciane, które stać się miały rajem. Listy
deportowanych – takich właśnie „chwastów” - jak kułacy i element wrogi
ludowi pracującemu miast i wsi - sporządzali lokalnie Białorusini.
Pacyfikacja czy odwet?
W
styczniu 1946 r. na terenie powiatu wysoko-mazowieckiego odbyła się
odprawa Komendy Okręgu NZW z udziałem komendantów powiatów, na której do
„Burego” przyłączono żołnierzy por. „Rekina”. Polecono „Buremu”
wymarsz na tereny Bielska Podlaskiego celem przeszkolenia 3. Wileńskiej
Brygady NZW i zademonstrowania siły organizacji na terenie o dużej
koncentracji ludności białoruskiej - nieprzychylnej polskiemu zbrojnemu
podziemiu i Polsce.
Żołnierze udali się do Łozic, gdzie miał miejsce zjazd okolicznych furmanów zarządzony przez gminę. Wybrano około 50 furmanek i tym transportem udano się do Hajnówki - gdzie rozbito posterunek MO i stoczono potyczkę z wojskiem sowieckim. Od opanowania całej Hajnówki ze względu na duży opór Sowietów odstąpiono.
W trakcie przemieszczania się oddziały „Burego” zostały ostrzelane ze strony Zaleszan. Wymiana ognia miała miejsce i w innej wsi. Wcześniej byli przyjaźnie witani, bowiem wzięto ich za oddział KBW – wysłany do pacyfikacji zbrojnego podziemia. We wsi napotkali na ogromną wrogość, co sprowokowało „Burego” do przedsięwzięcia akcji odwetowej - wykraczającej poza polecenia komendatury NZW i poza charakter prowadzonej przez podziemie narodowe walki.
W kilku wsiach dokonano podpaleń – najwięcej w Zaleszanach i zabito blisko 50 osób, wśród których były kobiety i dzieci - co wskazuje, że akcja „Burego” wymknęła się spod kontroli.
Akcje odwetowe w stosunku do wrogiej ludności białoruskiej były podejmowane zgodnie z prawem stanu wojennego - już przez Wojsko Polskie - na początku okupacji sowieckiej. Zdarzyły się też „Łupaszce” - dowódcy 5. Brygady Wileńskiej. A więc akcje odwetowe podejmowane były przez żołnierzy kresowych - mających styczność z całym ogromem bestialstwa ze strony mniejszości narodowych.
Po pacyfikacjach niemieckich - nie można akcji odwetowych podziemia nazywać tak samo, bowiem ich rozmiar, zakres i charakter był zdecydowanie różny i dotyczył różnego podmiotu. Pierwsze pacyfikacje - dokonywane były przez okupanta na ludności zniewalanej, a drugie – odwetowe – wymierzone były w sprzymierzeńca okupanta, bo właśnie Białorusini w swej ogromnej masie sprzymierzali się z okupantami Polski.
Kanonada wybuchającej amunicji w pożarach - zgodnie z zeznaniem świadków z IPN-owskiego śledztwa – była spowodowana zapasami broni pozostawionej przez Armię Czerwoną. Tylko dziwnie nie zdarzało się jakoś enkawudzistom pozostawiać broni Polakom. Na kogo była owa broń przetrzymywana w czasach, gdy obowiązywał bezwzględny zakaz jej posiadania - prokurator nie docieka.
Żołnierze udali się do Łozic, gdzie miał miejsce zjazd okolicznych furmanów zarządzony przez gminę. Wybrano około 50 furmanek i tym transportem udano się do Hajnówki - gdzie rozbito posterunek MO i stoczono potyczkę z wojskiem sowieckim. Od opanowania całej Hajnówki ze względu na duży opór Sowietów odstąpiono.
W trakcie przemieszczania się oddziały „Burego” zostały ostrzelane ze strony Zaleszan. Wymiana ognia miała miejsce i w innej wsi. Wcześniej byli przyjaźnie witani, bowiem wzięto ich za oddział KBW – wysłany do pacyfikacji zbrojnego podziemia. We wsi napotkali na ogromną wrogość, co sprowokowało „Burego” do przedsięwzięcia akcji odwetowej - wykraczającej poza polecenia komendatury NZW i poza charakter prowadzonej przez podziemie narodowe walki.
W kilku wsiach dokonano podpaleń – najwięcej w Zaleszanach i zabito blisko 50 osób, wśród których były kobiety i dzieci - co wskazuje, że akcja „Burego” wymknęła się spod kontroli.
Akcje odwetowe w stosunku do wrogiej ludności białoruskiej były podejmowane zgodnie z prawem stanu wojennego - już przez Wojsko Polskie - na początku okupacji sowieckiej. Zdarzyły się też „Łupaszce” - dowódcy 5. Brygady Wileńskiej. A więc akcje odwetowe podejmowane były przez żołnierzy kresowych - mających styczność z całym ogromem bestialstwa ze strony mniejszości narodowych.
Po pacyfikacjach niemieckich - nie można akcji odwetowych podziemia nazywać tak samo, bowiem ich rozmiar, zakres i charakter był zdecydowanie różny i dotyczył różnego podmiotu. Pierwsze pacyfikacje - dokonywane były przez okupanta na ludności zniewalanej, a drugie – odwetowe – wymierzone były w sprzymierzeńca okupanta, bo właśnie Białorusini w swej ogromnej masie sprzymierzali się z okupantami Polski.
Kanonada wybuchającej amunicji w pożarach - zgodnie z zeznaniem świadków z IPN-owskiego śledztwa – była spowodowana zapasami broni pozostawionej przez Armię Czerwoną. Tylko dziwnie nie zdarzało się jakoś enkawudzistom pozostawiać broni Polakom. Na kogo była owa broń przetrzymywana w czasach, gdy obowiązywał bezwzględny zakaz jej posiadania - prokurator nie docieka.
Absurdy śledztwa
Białoruski
prokurator z białostockiego IPN, a może nawet sam prezes centrali -
Łukasz Kamiński - bo informacja na stronie IPN jest niepodpisana i
występuje pod szyldem ogólnym IPN - swierdza: że akcji „Burego” nie
można utożsamiać z walką o niepodległy byt państwa polskiego, tylko
traktować jako zbrodnię ludobójstwa w kategorii zbrodni przeciw
ludzkości, gdyż wymierzona była przeciw grupie o przynależności
białoruskiej i wyznaniu
prawosławnym, a działania przestępne miały na celu likwidację grupy o
takim samym pochodzeniu narodowo-religijnym (sic!). Jak widzimy, wyprawa
„Burego” została potraktowana gorzej niż zbrodnie banderowskie, których
ludobójstwa nie uznał sejm Platformy Obywatelskiej.
Tymczasem zastępca „Burego” - por. Mikołaj Kuroczkin ps. „Leśny” - był prawosławnym Białorusinem. Podobnie kilku podoficerów i co najmniej kilkunastu żołnierzy z 5. Brygady Wileńskiej. Trudno
sobie zatem wyobrazić, żeby swoi zabijali swoich za wiarę albo z
powodów etnicznych. Już tylko patrzeć, jak Niemcy zarzucą nam mordowanie
w czasie wojny Niemców na tle narodowościowym.
Nie są dla prokuratora argumentem na korzyść „Burego” - starania diaspory białoruskiej do oderwania tych ziem od Polski i przyłączenie ich do Związku Sowieckiego. Te fakty wykorzystuje nawet przeciwko niemu - twierdząc, że to na skutek tych działań - ale już nie zauważa, że nie zwrócono się o taką pomoc do władz ludowych – w pewnym sensie polskich. Mało tego – dla lepszego skutku - w petycji Białorusini pomówili władzę ludową o wrzucanie ich dzieci do ognia.
Ostrzeliwanie żołnierzy „Burego” przez Białorusinów prokurator uznaje za „nielogiczne” - pomimo, że w jednej ze wsi odkryto w zgliszczach domu karabin maszynowy i amunicję. Logiczne natomiast jest u niego - zaganianie ludności do płonących domów - zgodnie z zeznaniami białoruskich świadków, których prokurator nie podważa. Dla tych wieśniaków - jak widać - szczególnie inspirujący jest żywioł ognia.
Prokurator daje im wiarę i nie znajduje podstaw do uznania, że wsie sprzyjały władzy ludowej, chociaż owo sprzyjanie jest żywe do dzisiaj. Stwierdza, że ostrzeliwania to stereotyp, bo zeznania dowodzą, że jak prosta wieś, to nikt nikomu nie sprzyjał. Tymczasem w 1945 r. w bielsko–podlaskim przynależność Białorusinów do PPR - będącej wówczas agenturą sowiecką - stanowiła 85%, a pielęgnowanie tamtych sympatii pozostaje żywe do dzisiaj (2).
Odrzucił też uznanie wrogości w tych wsiach do NZW - chociaż jeden z żołnierzy proszący o owies - zarobił w głowę siekierą. Tej wrogości nie wywnioskował też prokurator po stosunku tych ludzi do oddziałów likwidujących NZW, kiedy to chłopi wzięli najpierw żołnierzy „Burego” za KBW i okazali życzliwość.
Nie dopuszcza, że była jakakolwiek selekcja na chłopach białoruskich przy ferowaniu wyroków. Tymczasem „Bury” poznał tych ludzi dokładnie jako żołnierz władzy ludowej w czasie służby strzeżenia lasów państwowych w Hajnówce, a pośród jego żołnierzy byli też chłopi ze wsi dotkniętych represjami i ze wsi sąsiednich. Ta selekcja mogła być niedostateczna, ale była. Już to nawet spośród 50 wozaków – uwolniono 20, wśród których byli też i Białorusini.
Pan prokurator przykłada literę prawa obowiązującą w czasie pokoju – zapominając, że tamte wydarzenia były wciąż jeszcze wojenne, a władza ludowa była wówczas zwykłą sowiecką agenturą. Należało by zatem przykładać do nich literę prawa wojennego, jak uczynił to sąd wojskowy w 1995 r.
Cała sprawa rozpatrywana jest w oderwaniu od szerszego kontekstu historycznego - z odrzuceniem różnic w interesach narodowych zamieszkujących wspólnie różnych nacji. Tymczasem nawet odległe w czasie wydarzenia wywierają nierzadko wpływ na wydarzenia późniejsze. Zresztą odrzuca prokurator wszystko, co nie pasuje mu do zamierzonego wyniku śledztwa. Takim przykładem może być fakt pominięcia napadów mieszkańców tych wiosek na żołnierzy WP we wrześniu 1939 r. i nawet napad na polski szpital polowy. (3)
Zdaniem prokuratora - nie sposób przeanalizować antagonizmów powstałych między Białorusinami i Polakami, chociaż te antagonizmy są widoczne do dzisiaj (5). Nie sposób też według niego dopatrzeć się innych motywów poczynań „Burego” - niż „narodowo–religijne”. I wszystko pasuje, bo przecież to podziemie narodowe, a więc według michnikowych racji "faszystowskie". A jednak jest tutaj i novum, bo Polacy byli nauczani - przynajmniej dotychczas - że nienawidzili tylko Żydów, a tu okazuje się, że Białorusinów także. W niniejszym tekście przyjąłem, że pan prokurator jest Białorusinem, bo jego uparta stronniczość w sprawie - polegająca na dostrzeganiu argumentów jednej tylko strony narodowościowej – zmusiłaby mnie do oskarżenia go o rasizm, a tak w jego postępowaniu widzę okoliczności łagodzące.
Prokurator Dariusz Olszewski przy Komisji Badania Zbrodni przeciw Narodowi Polskiemu w Białymstoku - zajmuje się również deportacjami Polaków z tamtego terenu na ziemię niechcianą. Czy zauważy - analogicznie do wozaków z Puchał, że łączyła ich wspólna narodowość i wiara – różna od sprawców – sąsiadów? (9)
Nie są dla prokuratora argumentem na korzyść „Burego” - starania diaspory białoruskiej do oderwania tych ziem od Polski i przyłączenie ich do Związku Sowieckiego. Te fakty wykorzystuje nawet przeciwko niemu - twierdząc, że to na skutek tych działań - ale już nie zauważa, że nie zwrócono się o taką pomoc do władz ludowych – w pewnym sensie polskich. Mało tego – dla lepszego skutku - w petycji Białorusini pomówili władzę ludową o wrzucanie ich dzieci do ognia.
Ostrzeliwanie żołnierzy „Burego” przez Białorusinów prokurator uznaje za „nielogiczne” - pomimo, że w jednej ze wsi odkryto w zgliszczach domu karabin maszynowy i amunicję. Logiczne natomiast jest u niego - zaganianie ludności do płonących domów - zgodnie z zeznaniami białoruskich świadków, których prokurator nie podważa. Dla tych wieśniaków - jak widać - szczególnie inspirujący jest żywioł ognia.
Prokurator daje im wiarę i nie znajduje podstaw do uznania, że wsie sprzyjały władzy ludowej, chociaż owo sprzyjanie jest żywe do dzisiaj. Stwierdza, że ostrzeliwania to stereotyp, bo zeznania dowodzą, że jak prosta wieś, to nikt nikomu nie sprzyjał. Tymczasem w 1945 r. w bielsko–podlaskim przynależność Białorusinów do PPR - będącej wówczas agenturą sowiecką - stanowiła 85%, a pielęgnowanie tamtych sympatii pozostaje żywe do dzisiaj (2).
Odrzucił też uznanie wrogości w tych wsiach do NZW - chociaż jeden z żołnierzy proszący o owies - zarobił w głowę siekierą. Tej wrogości nie wywnioskował też prokurator po stosunku tych ludzi do oddziałów likwidujących NZW, kiedy to chłopi wzięli najpierw żołnierzy „Burego” za KBW i okazali życzliwość.
Nie dopuszcza, że była jakakolwiek selekcja na chłopach białoruskich przy ferowaniu wyroków. Tymczasem „Bury” poznał tych ludzi dokładnie jako żołnierz władzy ludowej w czasie służby strzeżenia lasów państwowych w Hajnówce, a pośród jego żołnierzy byli też chłopi ze wsi dotkniętych represjami i ze wsi sąsiednich. Ta selekcja mogła być niedostateczna, ale była. Już to nawet spośród 50 wozaków – uwolniono 20, wśród których byli też i Białorusini.
Pan prokurator przykłada literę prawa obowiązującą w czasie pokoju – zapominając, że tamte wydarzenia były wciąż jeszcze wojenne, a władza ludowa była wówczas zwykłą sowiecką agenturą. Należało by zatem przykładać do nich literę prawa wojennego, jak uczynił to sąd wojskowy w 1995 r.
Cała sprawa rozpatrywana jest w oderwaniu od szerszego kontekstu historycznego - z odrzuceniem różnic w interesach narodowych zamieszkujących wspólnie różnych nacji. Tymczasem nawet odległe w czasie wydarzenia wywierają nierzadko wpływ na wydarzenia późniejsze. Zresztą odrzuca prokurator wszystko, co nie pasuje mu do zamierzonego wyniku śledztwa. Takim przykładem może być fakt pominięcia napadów mieszkańców tych wiosek na żołnierzy WP we wrześniu 1939 r. i nawet napad na polski szpital polowy. (3)
Zdaniem prokuratora - nie sposób przeanalizować antagonizmów powstałych między Białorusinami i Polakami, chociaż te antagonizmy są widoczne do dzisiaj (5). Nie sposób też według niego dopatrzeć się innych motywów poczynań „Burego” - niż „narodowo–religijne”. I wszystko pasuje, bo przecież to podziemie narodowe, a więc według michnikowych racji "faszystowskie". A jednak jest tutaj i novum, bo Polacy byli nauczani - przynajmniej dotychczas - że nienawidzili tylko Żydów, a tu okazuje się, że Białorusinów także. W niniejszym tekście przyjąłem, że pan prokurator jest Białorusinem, bo jego uparta stronniczość w sprawie - polegająca na dostrzeganiu argumentów jednej tylko strony narodowościowej – zmusiłaby mnie do oskarżenia go o rasizm, a tak w jego postępowaniu widzę okoliczności łagodzące.
Prokurator Dariusz Olszewski przy Komisji Badania Zbrodni przeciw Narodowi Polskiemu w Białymstoku - zajmuje się również deportacjami Polaków z tamtego terenu na ziemię niechcianą. Czy zauważy - analogicznie do wozaków z Puchał, że łączyła ich wspólna narodowość i wiara – różna od sprawców – sąsiadów? (9)
W Komendzie NZW
Kiedy wieści o przebiegu akcji PAS na terenie bielsko-podlaskim dotarły do Komendy „Chrobry” NZW, wywołały poruszenie - bowiem ich przebieg wykraczał poza ramy wydanego polecenia w czasie odprawy Komendy Okręgu - jaka odbyła się w styczniu 1946 r. w powiecie Wysoko Mazowieckim. Rozważano sąd polowy - w związku z ofiarami wśród kobiet i dzieci, ale czas był trudny na jego przeprowadzenie i nie gwarantował - ani rzetelnego rozpoznania sprawy - ani wydania sprawiedliwego wyroku - zwłaszcza, że nie dotyczyła ona byle kogo, tylko Kawalera Orderu Virtuti Militari. Uznano w rezultacie, że jeśli przewinił - będzie osądzony w "wolnej Polsce". Tak też się stało. W 1995 r. został uniewinniony.
W całej pięknej karcie walki narodowej przeciw zniewoleniu Polski przestrzegano zasad czystości prowadzonej walki. Wydarzenia w bielsko-podlaskim - były jedyne, jakie wymknęły się jednak poza stosowane ramy - pomimo pewnych różnic poglądowych dowództwa Komendy na metody prowadzenia walki.
Zachował się wcześniejszy rozkaz z 30.09.1945 r. - komendanta Floriana Lewickiego „Lisa” do „Burego”, który został anulowany. Dotyczył pacyfikacji jednostek UBP, agend UBP (szpicle) i „zorganizowania odwetu na wrogiej ludności do sprawy konspiracyjnej”. Komendat „Lis” jest uważany za najbardziej radykalnego – jeśli chodzi o metody walki, ale Prokurator IPN mylnie interpretuje ten rozkaz jako przeprowadzenie pacyfikacji na wrogiej ludności. „Lis” – „pacyfikacje” w sensie fizycznej likwidacji odnosi do organów bezpieki, a w odniesieniu do ludności dodaje słowo - „odwet”.
Na marginesie - trzeba też brać poprawkę na radykalność „Lisa”, gdyż wiadomo, że ci, co zginęli wcześniej – tak jak on - byli dla ratujących swoje życie w śledztwach torturującej bezpieki - jedyną okazją uzasadnioną moralnie - do zrzucania na nich wszystkiego, co „najgorsze”.
Metoda horroru
Prokuratorskie - współczesne oskarżenie „Burego” – jest zwykłym przestępstwem i to nie tylko ze względu na stronniczość, lecz przede wszystkim ze względu na zniesławienie „Burego” i jego żołnierzy. Zabijanie moralne w naszej cywilizacji jest bowiem gorsze od fizycznego i ma w zniewalającym pięćdziesięcioleciu ogromną tradycję.
To, że świadek oskarża, to jeszcze nie dowód, że czyn miał miejsce. A zatem do czasu udowodnienia obowiązuje zasada domniemania niewinności i ochrony dóbr podejrzanego o sprawstwo.
Kiedy wieści o przebiegu akcji PAS na terenie bielsko-podlaskim dotarły do Komendy „Chrobry” NZW, wywołały poruszenie - bowiem ich przebieg wykraczał poza ramy wydanego polecenia w czasie odprawy Komendy Okręgu - jaka odbyła się w styczniu 1946 r. w powiecie Wysoko Mazowieckim. Rozważano sąd polowy - w związku z ofiarami wśród kobiet i dzieci, ale czas był trudny na jego przeprowadzenie i nie gwarantował - ani rzetelnego rozpoznania sprawy - ani wydania sprawiedliwego wyroku - zwłaszcza, że nie dotyczyła ona byle kogo, tylko Kawalera Orderu Virtuti Militari. Uznano w rezultacie, że jeśli przewinił - będzie osądzony w "wolnej Polsce". Tak też się stało. W 1995 r. został uniewinniony.
W całej pięknej karcie walki narodowej przeciw zniewoleniu Polski przestrzegano zasad czystości prowadzonej walki. Wydarzenia w bielsko-podlaskim - były jedyne, jakie wymknęły się jednak poza stosowane ramy - pomimo pewnych różnic poglądowych dowództwa Komendy na metody prowadzenia walki.
Zachował się wcześniejszy rozkaz z 30.09.1945 r. - komendanta Floriana Lewickiego „Lisa” do „Burego”, który został anulowany. Dotyczył pacyfikacji jednostek UBP, agend UBP (szpicle) i „zorganizowania odwetu na wrogiej ludności do sprawy konspiracyjnej”. Komendat „Lis” jest uważany za najbardziej radykalnego – jeśli chodzi o metody walki, ale Prokurator IPN mylnie interpretuje ten rozkaz jako przeprowadzenie pacyfikacji na wrogiej ludności. „Lis” – „pacyfikacje” w sensie fizycznej likwidacji odnosi do organów bezpieki, a w odniesieniu do ludności dodaje słowo - „odwet”.
Na marginesie - trzeba też brać poprawkę na radykalność „Lisa”, gdyż wiadomo, że ci, co zginęli wcześniej – tak jak on - byli dla ratujących swoje życie w śledztwach torturującej bezpieki - jedyną okazją uzasadnioną moralnie - do zrzucania na nich wszystkiego, co „najgorsze”.
Metoda horroru
Prokuratorskie - współczesne oskarżenie „Burego” – jest zwykłym przestępstwem i to nie tylko ze względu na stronniczość, lecz przede wszystkim ze względu na zniesławienie „Burego” i jego żołnierzy. Zabijanie moralne w naszej cywilizacji jest bowiem gorsze od fizycznego i ma w zniewalającym pięćdziesięcioleciu ogromną tradycję.
To, że świadek oskarża, to jeszcze nie dowód, że czyn miał miejsce. A zatem do czasu udowodnienia obowiązuje zasada domniemania niewinności i ochrony dóbr podejrzanego o sprawstwo.
Czyżby
nie obowiązywała prokuratora w IPN? Informacja zawiera opis zeznań -
głównie jednej tylko strony - z elementami bestialstwa, okrucieństw i
gwałtów nieudowodnionych. Prokurator - co prawda - część z nich
odrzuca, lecz do niektórych się nawet nie odnosi. Zresztą nawet te
odrzucone przez prokuratora działają i tak silniej niż argumentacja -
na zasadzie wywoływania horroru. Bełkot prokuratorski nie będzie
zapamiętany, a sceny drastyczne tak. Umieszczenie czegoś takiego w
internecie - dostępnym dla ludzi o różnej percepcji - jest wykroczeniem.
Właściwie
sama już funkcja prokuratora przy IPN, który jest oskarżycielem, obrońcą
i sędzią w jednej osobie - daje ogromne pole do nadużyć. Jest
odhumanizowaniem i farsą jurysdykcji - poprzez odebranie podstawowego
prawa ludzkiego do obrony. Obowiązującego - już to nie tylko w
cywilizacji łacińskiej.
Prokuratorzy
nie podlegają lustracji, ale przynajmniej ci - zajmujący się
Żołnierzami Wyklętymi - powinni się jej poddawać honorowo i to w sposób
pokoleniowy. Powinniśmy mieć pewność, że synkowie czy może już nawet
wnuczkowie – jako „dzieci resortowe” - nie zabijają naszych żołnierzy na
nowo.
Nie potrzeba nam Bonda
Niegdyś
podsuwałem naszej skandalistce Arnold motto tego artykułu jako temat
dla niej wymarzony (6). Na próżno. Może zatem teraz podam motyw o
„Burym”, skoro tak bardzo go polubiła:
Cytat pochodzi z teczki IPN. Z przesłuchania kapitana Bolesława Kozłowskiego - „Grota” w białostockim więzieniu w 1951 r. Wypowiedź dotyczy osób już nie żyjących w czasie zeznania, a więc nie jest usłużnym sypaniem, lecz wyprowadzaniem śledczego w pole spraw bezpiece znanych. Zachowałem pisownię, jak w oryginale ze stylem gwary regionalnej spisującego ubeka, który nie był stylem przesłuchiwanego - bo ten wyrażał się pięknym polskim językiem bez naleciałości białoruskiej. Przy okazji dedykuję go panu Poleszakowi, według którego niedokształceni NZWuowcy nic nie robili, tylko naparzali się z AKO. A tu proszę - mieli zwiady w terenie w przebraniu sowieckim, a przy okazji przebierańcy dla zgrywy - napadali na pociągi...:
Cytat pochodzi z teczki IPN. Z przesłuchania kapitana Bolesława Kozłowskiego - „Grota” w białostockim więzieniu w 1951 r. Wypowiedź dotyczy osób już nie żyjących w czasie zeznania, a więc nie jest usłużnym sypaniem, lecz wyprowadzaniem śledczego w pole spraw bezpiece znanych. Zachowałem pisownię, jak w oryginale ze stylem gwary regionalnej spisującego ubeka, który nie był stylem przesłuchiwanego - bo ten wyrażał się pięknym polskim językiem bez naleciałości białoruskiej. Przy okazji dedykuję go panu Poleszakowi, według którego niedokształceni NZWuowcy nic nie robili, tylko naparzali się z AKO. A tu proszę - mieli zwiady w terenie w przebraniu sowieckim, a przy okazji przebierańcy dla zgrywy - napadali na pociągi...:
Pytanie: Co jest wam wiadomym o napadzie na pociąg w Czerwonym Borze?
Odpowiedź: O
napadzie na pociąg osobowy nic mi nie jest wiadomym w Czerwonym Borze.
Natomiast jest mi wiadome o zatrzymaniu pociągu na stacji w Raczyborach w
końcu 1945 r. lub na początku 1946 r. Bliżej daty nie pamiętam. W
tym to czasie „Bury”, względnie komendant okręgu mjr „Lis” wysłał w
patrol plut. „Stalowego” wraz ze swoim pododdziałem w kierunku stacji
Raczybory. W/w będąc ubrany w mundur majora po zatrzymaniu się pociągu
osobowego na stacji Raczybory z wojskiem. W tym czasie rozstawił swój
pododdział, a sam udał się do pociągu, wydając rozkaz: „wojskowi wysiadać
– kontrol”. Po wyjściu wojska z wagonu ustawił w dwuszeregu i kazał
dla żołnierzy zestawić w kozły karabiny i wejść z powrotem do pociągu. Następnie „Stalowy” kazał dla maszynisty, aby jechać dalej, a sam zaś
zebrał broń, którą oddano do dyspozycji komendanta okręgu ps. Major „Lis”
lub szefa (Pasu) P. A. S. Ps. „Bury”.
Kołysanka – jadą goście
Z
pewnością brzydko, ale za trud pisania wtrącę też wątek osobisty –
świadczący zresztą, że nie mogę żywić żadnych uprzedzeń do diaspory
białoruskiej - bo przecież przez jednego z nich z bielsko-podlaskiego -
zostałem ukołysany już jako dziecko... A było to w 1955 r. w drodze do
szpitala, kiedy niosący mnie pijany Bazyl Taranta zataczał się ze mną
jak świnia... Był oficerem łomżyńskiego UBP i jadąc motorem razem z
zastępcą szefa UBP - sforsowali wysoki krawężnik chodnika - od którego
odskoczyłem i docisnęli mnie do płotu... Naturalnie - okazali się
później niewinni na rozprawie, bo ich człowiek - dr Korta nie pobrał od
nich krwi do badania na żądanie pielęgniarki - argumentując: po co
pobierać - widać, że pijani.
Przy okazji humanitarnego wspomnienia – bo przecież mogli mnie zostawić przy płocie, a jednak zanieśli - policzyłem tak z ciekawości; ilu przewinęło się Białorusinów przez łomżyńską bezpiekę na przełomie 1944–1956 r. i wyszło mi 63 na 298 wszystkich, co stanowi 21% udziału. Wcześniej Białorusinów w Łomży nie było. Wszyscy byli gośćmi przyjezdnymi, a w tym 41 z bielsko–podlaskiego (7). A więc Bielsko–Podlaskie było rzeczywiście antypolskim bastionem. Zagłębiem czerwonej zarazy, z którego wrogie Polsce siły eksportowano po kraju - bo nie podejrzewam, że tylko do Łomży. Sytuacja miała się podobnie w KPP i milicji...
I tutaj nasuwa się wniosek, że dane statystyczne - tylko z terenu Bielska Podlaskiego - nie obrazują w pełni antypolskiego charakteru tego terenu - bowiem nie uwzględniają emisariuszy delegowanych w głąb Polski. I jeszcze jeden wniosek, a właściwie już teza, że właśnie w Bielsko–Podlaskim - musiała być jakaś co najmiej lokalna centrala sowieckiej agentury i dywersji na kraj polski... Tutaj ukłon do pasa dla badaczy z IPN-u - a może by zbadać migracje tego typu w całej Polsce – co dałoby obraz jej zniewalania?
Przy okazji humanitarnego wspomnienia – bo przecież mogli mnie zostawić przy płocie, a jednak zanieśli - policzyłem tak z ciekawości; ilu przewinęło się Białorusinów przez łomżyńską bezpiekę na przełomie 1944–1956 r. i wyszło mi 63 na 298 wszystkich, co stanowi 21% udziału. Wcześniej Białorusinów w Łomży nie było. Wszyscy byli gośćmi przyjezdnymi, a w tym 41 z bielsko–podlaskiego (7). A więc Bielsko–Podlaskie było rzeczywiście antypolskim bastionem. Zagłębiem czerwonej zarazy, z którego wrogie Polsce siły eksportowano po kraju - bo nie podejrzewam, że tylko do Łomży. Sytuacja miała się podobnie w KPP i milicji...
I tutaj nasuwa się wniosek, że dane statystyczne - tylko z terenu Bielska Podlaskiego - nie obrazują w pełni antypolskiego charakteru tego terenu - bowiem nie uwzględniają emisariuszy delegowanych w głąb Polski. I jeszcze jeden wniosek, a właściwie już teza, że właśnie w Bielsko–Podlaskim - musiała być jakaś co najmiej lokalna centrala sowieckiej agentury i dywersji na kraj polski... Tutaj ukłon do pasa dla badaczy z IPN-u - a może by zbadać migracje tego typu w całej Polsce – co dałoby obraz jej zniewalania?
A oto wiadomość z ostatniej chwili. Jest już mapa, na której cała Białostocczyzna z Podlasiem jest w granicach Białorusi (8). Można by się pośmiać z niepoważnego roszczenia terytorialnego
- gdyby tylko było odosobnione, ale kiedy już prawie wszyscy nasi
sąsiedzi – malowali podobnego charakteru mapy, a w dodatku - owe
środowiska wspierane są przez siły Polsce wrogie, dla których jesteśmy
zakałą w tworzeniu nowego porządku świata... To przestaje być śmieszne.
** ** **
Kapitanie Romualdzie „Bury” – ty wiesz już najlepiej – ile wieków życia w sekundzie umierania za Ojczyznę... Mając zatem tyle czasu - wybaczysz przynudzanie i nawet prywatę... Zaspokój wszak moją ciekawość i odpowiedz szczerze: - czy warto było przenosić się do narodowców? Gdybyś pozostał z AK-owcami, to może i Agnieszka Arnold by się ciebie nie uczepiła i byś był dzisiaj - być może - jak „Łupaszko” sławny... A tak, będziesz jeszcze jakiś czas bury...
Wojciech Kozłowski
Kapitanie Romualdzie „Bury” – ty wiesz już najlepiej – ile wieków życia w sekundzie umierania za Ojczyznę... Mając zatem tyle czasu - wybaczysz przynudzanie i nawet prywatę... Zaspokój wszak moją ciekawość i odpowiedz szczerze: - czy warto było przenosić się do narodowców? Gdybyś pozostał z AK-owcami, to może i Agnieszka Arnold by się ciebie nie uczepiła i byś był dzisiaj - być może - jak „Łupaszko” sławny... A tak, będziesz jeszcze jakiś czas bury...
Wojciech Kozłowski
Przypisy:
1. http://www.naszdziennik.pl/wp/72514,burmistrz-przeskalowal.html
2. http://www.electronicmuseum.ca/Poland-WW2/ethnic_minorities_occupation/wierzbicki_01_pl.html
3. http://www.fundacjapamietamy.pl/images/artykuly/Bury.pdf
4. http://patriaefidelis.pl/article/3189-kontrowersje-wokol-inki-czyli-historia-pewnej-rozmowy
5. http://blogmedia24.pl/node/66922
6. http://ekotrendy.com/nowaonline/22Kozlowski.htm
7. Krzysztof Zychowicz – Urząd Bezpieczeństwa w Łomży – powstanie i działalność (1944-1956).
8. http://polacygrodzienszczyzny.blogspot.ca/ 9. https://www.facebook.com/pages/Represje-Sowieckie/584280705009642
Za: http://www.blogmedia24.pl/node/69708