G. K. Chesteron zwykł mawiać, że „nie
powinno się nigdy pozwalać, by swara zakłóciła dobrą dysputę”. Pozostawał
wierny własnemu przekonaniu, kiedy prowadził rześkie, acz pełne miłości
spory ze swym bratem Cecilem, które trwały od czasu ich dzieciństwa. W
czasach współczesnych zdecydowanie zbyt łatwo dyskusja między
rywalizującymi z sobą ideami degeneruje się, przeradza w kłótnię.
Byłem tego świadkiem w debacie o
dystrybucjonizmie wśród katolickich tradycjonalistów. Stała się ona
wyjątkowo nieprzyjemna i pełna ostrego języka, kiedy zwolennicy idei
Chestertona i Belloca zostali potępieni ku uciesze kapitalizmu. Epitety
wybuchły nagle i ze wzmożoną siłą. Dystrybucjonizm odrzucono jako
„utopijny” i rzucano rutynowe komunały, tym niemniej jeden zarzut
uderzył mnie w głowę: jeden z interlokutorów zarzucił dystrybucjonizmowi bycie zaledwie „marksizmem z różańcem w ręku”.
To raczej duża deformacja rzeczywistości, jednak niestety dosyć typowa
dla tych, którzy bronią kapitalizmu przed socjalizmem i zakładają, że
wszystko, co nie jest czystym kapitalizmem, musi cuchnąć Marksem.
Chesteron rzekł raz, że prawdopodobnie
najgorszą cechą kapitalizmu jest to, iż osiągnął wszystko, co chciał
osiągnąć socjalizm: „Jest oczywiście rzeczą dobrą powtarzać z
roztargnieniem: ‘Dokąd nas zaprowadzi ten cały bolszewizm?’. Jednakowo
trafnie można dodać: 'Dokąd zajdziemy nawet bez tego bolszewizmu?’.
Oczywista odpowiedź na oba pytania brzmi – do Monopolu. Z pewnością nie
do prywatnej przedsiębiorczości.”.
Oto, dlaczego my, dystrybucjoniści,
sprzeciwiamy się tak samo marksistowskiemu socjalizmowi, jak
kapitalizmowi i faszyzmowi. Jednak w imię dobrej dysputy, a nie
sprzeczania się, pozwolicie panowie, że wyjaśnię różnice między
marksizmem a dystrybucjonizmem.
Socjalizm marksistowski wierzy w
centralizację środków produkcji i przekazanie ich w ręce rządu, jak
również wszystkich decyzji związanych z polityką i sprawami społecznymi.
Stoi on w przeciwieństwie do idei własności prywatnej. Manifest
Komunistyczny Marksa zawiera w sobie stwierdzenie: „od każdego zgodnie z
jego zdolnościami, dla każdego zgodnie z jego potrzebami.”. Kto więc
decydowałby o tym, kto ma jakie zdolności, a jakie potrzeby? Rząd.
Marksizm i większość filozofii socjalistycznych przekazują jak najwięcej władzy w ręce rządu centralnego. Jednak
jak zaznacza Chesterton, wciąż faworyzują one trend wiodący ku
monopolowi, z tym że w ich przypadku to rząd ma w ręku całą talię kart,
nie zaś wielki biznes. Przeciętny człowiek staje się zatem tylko „jednym
z masy”, zaledwie jednostką produkcyjną, którą można natychmiast
zastąpić, jeśli zbudzi się w niej „odchyleniec” lub
„kontrrewolucjonista”.
Co więcej, podobnie jak kapitalizm i faszyzm, socjalizm ma w sobie rdzeń materializmu,
wiarę w przemożne znaczenie rzeczy tego świata. Operuje w założeniu, że
życie po tej stronie to jedyne, jakie jest. Religia staje się wrogiem
systemu, odciągającym ludzi od obowiązków, „opium dla ludu”. Socjalizm
usiłuje skierować wewnętrzną energię religijną człowieka w stronę
substytutów oferowanych przez rządów, czy to w postaci Wodza, Partii,
Państwa, czy samej Ludzkości.
Lecz dystrybucjonizm czyni rzecz
przeciwną. Pokłada on wiarę w wolność osobistą i decentralizację władzy
politycznej na najniższy możliwy poziom (subsydiarność stanowi kluczowy
element myśli dystrybucyjnej). Utrzymuje także, że własność prywatna –
zwłaszcza o właściwościach produkcyjnych – nie jest sama w sobie zła.
Tym niemniej, musi być szeroko rozprzestrzeniona, do jak największej
liczby rąk. W praktyce oznacza to przełamanie monopolu wielkich
konglomeratów rządzących naszą gospodarką i doprowadzających ją do
ruiny, jak również przycięcie rozmiaru i wpływów „dużego rządu” od dołu
do góry.
Podążając dalej, dystrybucjonizm to
świadomość, że materializm nie zastąpi miłości i światła Boga
Najwyższego oraz posłuszeństwa Jego świętym nakazom. Jak odnotował C.S.
Lewis, na którego w ogromnym stopniu wpłynęły pace Chestertona,
„Kiedykolwiek nie znajdziesz człowieka, który powie, że nie wierzy w
Dobro i Zło, ujrzysz tego samego człowieka wycofującego się z tej
deklaracji chwilę później.”.
W tych dniach trwających nadal wielkich
korporacyjnych wykupów, upadków i scaleń, jak również nieustannej
ekspansji władzy wielkiego rządu i pozbawiania nas wolności pod
płaszczykiem „walki z terroryzmem” niezbędne jest, by uczyć ludzi o tym,
czym jest dystrybucjonizm. Tak samo istotne jest pokazywanie im, że nie
mają do czynienia z jakimś wymysłem marksistowskim. Nazywanie
dystrybucjonizmu „marksizmem z różańcem w ręku” jest tak samo
głupkowate, jak wiara w „suchą wodę” czy „parzący śnieg”. Co wypada
czynić najpierw? Oto sugestia Chestertona z „Zarysu zdrowego rozsądku”
(ang. The Outline of Sanity):
„Czyńcie cokolwiek, nieważne jak niewiele, co tylko powstrzyma finalizację kapitalistycznego projektu. Czyńcie cokolwiek, co może chociaż ją opóźnić. Ocalcie jeden spośród stu sklepów. Uratujcie jedno gospodarstwo rolne spośród stu gospodarstw rolnych. Sprawcie, by jedne drzwi pozostały otwarte na sto zamkniętych; albowiem póki choć jedne drzwi są otwarte, nie jesteśmy w więzieniu”.
Co się tyczy marszu naszego wielkiego
rządu ku tyranicznej przyszłości, zaangażujcie się w lokalną politykę,
ponieważ to jest poziom, który najłatwiej podda się zmianom. Startujcie w
lokalnych wyborach, kreujcie sieci z podobnymi wam ludźmi, którzy
czynią to samo. Może się wydawać, że takimi małymi kroczkami zbyt wiele
nie osiągniemy, lecz weźcie sobie do serca to, co na ich temat napisał
sam Chesterton:
Za: http://3droga.pl/gospodarka/roy-f-moore-dystrybucjonizm-vs-socjalizm/"Setki opowieści o ludzkiej historii posłużą wam za dowód, że tendencje można odwrócić, a także, że jeden kruchy płot może okazać się punktem zwrotnym. Piaski czasu oznaczone zostały po prostu pojedynczymi słupami, które w ten sposób zwiastują zmianę pływu".