sobota, 23 kwietnia 2016

Dawid Hudziec: Polscy najemnicy w Donbasie


1440574289image001 
    Donieckie lotnisko wyzwolone od pacyfikatorów kijowskiej junty. Dziesiątki najemników z Polski odmówiło poddania się i ukryli się w bunkrze. Obrońcy Donbasu podłączyli do bunkra kanalizację i zalali podziemia z ukrywającymi się Polakami. Wszystkie wyjścia zalano betonem”.

Tak brzmiały nagłówki (nowo)rosyjskich portali informacyjnych dwa lata temu. Zresztą od początku wojny informowano o obecności sił polskich (konkretnie „polski spec-naz, czyli GROM) w Sławiańsku i na donieckim lotnisku, natomiast jak front długi i szeroki - wszędzie mieli się pojawiać żołnierze w polskich mundurach.

   O polskich mundurach po ukraińskiej stronie meldowała sama… Bianka Zalewska w jednym ze swoich reportaży. Zapytany przez nią człowiek stwierdził, że takie mundury dostają od ludzi z Polski. Skąd konkretnie? Jak trudno jest w Polsce kupić mundur WP z demobilu w ilościach hurtowych? Nie trudno. Takie zaopatrzenie szło dla ukraińskich ochotników masowo wraz z, jak to nazywano, „pomocą humanitarną”. Naczelnymi organizatorami takiej „humanitarki” była Fundacja „Otwarty Dialog” oraz Ministerstwo Spraw Zagranicznych RP. Co konkretnie trafiało na front? Oprócz polskiego chleba, jaki znalazłem pod Łogwinowo, a jaki zdaniem miejscowych był niezbitym dowodem na obecność Polaków?

   GROM na służbie ukraińskiej armii? Dlaczego nie? Kiedyś w Polsce była afera o tajne więzienia CIA - rząd SLD długo twierdził, że „nie ma wiedzy na ten temat”, aż się okazało, że jednak wiedzę miał, popartą grubą gotówką - tylko człowiek, który zaczął o tym mówić, z jakiegoś powodu „powiesił się”. I jest to jedna z operacji, o której niemal przypadkiem społeczeństwo się dowiedziało, o czym jednak nieprędko się dowie? I czy pośród tych sekretów znajduje się wysyłanie naszych żołnierzy na „poligon-Donbas”? Czas pokaże.

Tylko opowieści o żołnierzach WP, czy to oddziały specjalne, czy szeregowcy, mają jeden ciężki do wyjaśnienia szczegół. Dla mediów (nowo)rosyjskich to taki nieistotny detal wręcz, mianowicie dlaczego polski rząd wysyła na nielegalną wg polskiego prawa operację wojskową umundurowanych ludzi? Wszystkie takie operacje polegają na tym, aby informacja nie wyciekła: tymczasem nasi chłopcy (i dziewczyny) mieliby się pojawiać w pełnym umundurowaniu, z odznaczeniami, rozmawiać z każdym napotkanym po polsku i wywieszać flagę RP, gdzie się tylko da… chyba, że jest trochę inaczej: celowo Ukraińcy stwarzają taki pozór. Niemożliwe?

    Jeszcze w trakcie walk na lotnisku przez eter powstańcy donbascy wyłapywali rozmowy w naszym języku i jak się okazało, jeden z tzw. Cyborgów celowo mówił po polsku, aby zdenerwować Giwiego (tak przyznał w jednym z wywiadów dla ukraińskiej gazety). A to, czy ten jego polski był z akcentem, czy poprawny - kto zwróci na to uwagę, kiedy mnie samego czasami się bierze za Niemca albo Słowaka (poważnie).

Wywieszenie polskiej flagi to już jednak jest dowód niezaprzeczalny. Bo kto inny i po co miałby ją eksponować? A na przykład Grupa Dywersyjno-Szturmowa „Rusicz” w rejonie Granitnoje. Dla niezorientowanych: Rusicze służyli w donieckiej armii i bynajmniej polskimi najemnikami nie byli. Swego czasu wywiesili flagę RP na swoich pozycjach na znak słowiańskiego braterstwa. Nie na długo - komuś się nie spodobała i miejsce, w którym była, zostało celowo zasypane moździerzami.

   Ale, ale… przecież na lotnisku pojmano polskich najemników! Ktoś tak stwierdził na przełomie 2014/2015 r. i media podłapały - mniejsza z tym, że żołnierze, którzy tam wtedy służyli, jakoś tego faktu nie pamiętają - zdarza się. I co dalej z pojmanymi? Idealna wręcz okazja, aby udowodnić, że faktycznie polski spec-naz/najemnicy tam byli - wystarczy już nawet nie przesłuchanie, ale krótki film - kilka zdań, nie pojawiło się jednak nic. Nie dlatego, że zaczęli uciekać i „17 razy przewrócili się plecami na nóż” - takich jeńców się traktuje jak najdelikatniej - są cenni. Chyba, że ich faktycznie nie było.

    Kilka tygodni temu na portalu (ogólnorosyjskim) REN TV ukazała się informacja, że od początku roku po stronie ukraińskiej zginęło kilkuset Polaków - skąd takie rewelacje? Źródła brak, zresztą to nieważne, poszło w eter i tylko to się liczy, będą wyświetlenia, będzie podwyżka.

   Bardziej powściągliwe jest Donieckie Ministerstwo Obrony, przynajmniej od kiedy takimi informacjami zajmuje się Basurin. Regularnie pojawia się informacja o kilku-kilkunastu najemnikach z Polski, Gruzji i Krajów Nadbałtyckich. Po rosyjskiej interwencji w Syrii do tego grona dołączyli bojówkarze z Państwa Islamskiego, a po kryzysie z Erdoganem Turcy. I tak, z kim by Moskwa nie miała na pieńku, od razu po stronie ukraińskiej pojawiają się najemnicy tej narodowości. Tak więc oczekujmy niedługo Azerów.

Pytam zawsze o tychże najemników. Kiedy mam okazję być na froncie, staram się czegoś dowiedzieć od żołnierzy i dowódców. Przeważa (jakieś 80%) opinia, że słyszano, ale dowodów nie ma. Dlaczego nie ma? Ponieważ trupy nie rozmawiają. Skąd więc wiadomo, że szczątki doczesne należą do najemnika z kraju X? Ponieważ był nasłuch radiowy i zwiad doniósł o takiej obecności. Zwiad raczej się nie zajmuje przeprowadzaniem wywiadów, ale nagrać rozmowę przechwyconą przez radio to chyba mały problem, a korzyści dla wojny informacyjnej - ogromne. Tylko przez 2 lata jakoś się nie ułożyło… najważniejsze, że ktoś słyszał, ktoś mówił.

   Tylko że świat, życie nie jest w czarno-białych barwach. Czy po stronie ukraińskiej walczą ochotnicy z Polski? Oczywiście, że tak i chociażby ze względu na mniejsze problemy (koszt, dojazd, problemy prawne) jest ich więcej niż po stronie donbaskiej. Szczerze wątpię, czy przez te 2 lata po obu stronach przewinęło się więcej niż po kilkudziesięciu ludzi po obu stronach. Zarówno Ukraina, jak i Donbas życzyliby sobie, aby ich sprawy zajmowały każdego dnia nagłówki mediów i oczywiście mówiły prawdę (czyli to, co komu na rękę), życzyliby sobie, aby podczas każdej przerwy śniadaniowej na każdej budowie temat wojny był pierwszorzędnym. Tymczasem większość ludzi w Polsce nie jest tematem nawet zainteresowana i przez to media obrabiają opinię,  jak chcą- bo po co komuś szukać alternatywnych źródeł informacji, skoro „on i tak nic nie zmieni”. O istnieniu, czy funkcjonowaniu takich państw, jak Doniecka Republika Ludowa ludzie zwyczajnie nie mają pojęcia.

   Czy po stronie ukraińskiej walczą najemnicy? Może inaczej: kto walczy w strefie ATO? Zgodnie z ukraińskim prawem w Donbasie nie ma żadnej wojny, a jedynie jest operacja przeciwko terrorystom, co za tym idzie nie walczy regularne wojsko, ale oddziały pod dowództwem Ministerstwa Spraw Wewnętrznych - oficjalnie naturalnie. Jednak bezpośrednie działania prowadzą ochotnicy z batalionów, które są nie do końca lojalne względem władz w Kijowie i to oni faktycznie trzymają pozycję. Czy te grupy wspierają zagraniczni instruktorzy? Zapewne tak. Czy te grupy wspierają najemnicy? Zapewne tak.

   Najemnik to specjalista w wojennym rzemiośle, zwłaszcza snajperzy. Dobrego strzelca nie da się ot tak wyszkolić, a w przypadku bojowników z Tornado, Azowa etc. dla Kijowa najlepiej, aby umieli jak najmniej. Dlatego wygodnie jest zatrudniać firmy wojskowe (działające także w Polsce), które przeprowadzą konkretne działania i nie zbuntują się, bo się jakaś ustawa nie spodoba. Odkąd istnieją wojny, istnieją również najemnicy i nigdy nikogo to nie dziwiło, aż do teraz?

   Kim jest najemnik? Człowiekiem pobierającym wynagrodzenie za wykonywanie zadań militarnych. Walczy za pieniądze, nie za idee, nie za religię, nie za głosy w wyborach i nie za danonki - walczy za pieniądze. Jakie znaczenie ma tutaj narodowość? Jednak ma…

   (Nowo)Rosja podkreśla, że w strefie ATO walczą najemnicy i nazistowscy ochotnicy - jest to uproszczona, ale prawda. Rząd Ukrainy składa się albo z obcokrajowców, albo ze sługusów obcokrajowców - również prawda, uproszczona. Natomiast od roku podkreśla się coraz bardziej zdecydowanie, że Donbas nie walczy z Ukraińcami, ale z zagranicznymi wpływami w tym kraju i ideologią banderowską. Dlaczego? Ponieważ nie chodzi o pokonanie Ukrainy jako państwa, ale odzyskanie go dla rosyjskiej strefy wpływów („ruski mir”) i kiedy to się stanie, oni wszyscy podadzą sobie rękę - wszak byli zawsze ruskimi braćmi, a Polacy i Amerykanie znowu chcieli ich skłócić. I to jest powodem tego, że w mediach regularnie podkreśla się „polskich najemników”.

Dawid Hudziec