Donieckie lotnisko wyzwolone od pacyfikatorów kijowskiej junty.
Dziesiątki najemników z Polski odmówiło poddania się i ukryli się w
bunkrze. Obrońcy Donbasu podłączyli do bunkra kanalizację i zalali podziemia z
ukrywającymi się Polakami. Wszystkie wyjścia zalano betonem”.
Tak brzmiały nagłówki (nowo)rosyjskich portali informacyjnych dwa
lata temu. Zresztą od początku wojny informowano o obecności sił
polskich (konkretnie „polski spec-naz, czyli GROM) w Sławiańsku i na
donieckim lotnisku, natomiast jak front długi i szeroki - wszędzie mieli
się pojawiać żołnierze w polskich mundurach.
O polskich mundurach po ukraińskiej stronie meldowała sama… Bianka
Zalewska w jednym ze swoich reportaży. Zapytany przez nią człowiek
stwierdził, że takie mundury dostają od ludzi z Polski. Skąd konkretnie?
Jak trudno jest w Polsce kupić mundur WP z demobilu w ilościach
hurtowych? Nie trudno. Takie zaopatrzenie szło dla ukraińskich
ochotników masowo wraz z, jak to nazywano, „pomocą humanitarną”.
Naczelnymi organizatorami takiej „humanitarki” była Fundacja „Otwarty
Dialog” oraz Ministerstwo Spraw Zagranicznych RP. Co konkretnie
trafiało na front? Oprócz polskiego chleba, jaki znalazłem pod Łogwinowo,
a jaki zdaniem miejscowych był niezbitym dowodem na obecność Polaków?
GROM na służbie ukraińskiej armii? Dlaczego nie? Kiedyś w Polsce była
afera o tajne więzienia CIA - rząd SLD długo twierdził, że „nie ma
wiedzy na ten temat”, aż się okazało, że jednak wiedzę miał, popartą
grubą gotówką - tylko człowiek, który zaczął o tym mówić, z jakiegoś powodu
„powiesił się”. I jest to jedna z operacji, o której niemal przypadkiem
społeczeństwo się dowiedziało, o czym jednak nieprędko się dowie? I czy
pośród tych sekretów znajduje się wysyłanie naszych żołnierzy na
„poligon-Donbas”? Czas pokaże.
Tylko opowieści o żołnierzach WP, czy to oddziały specjalne, czy
szeregowcy, mają jeden ciężki do wyjaśnienia szczegół. Dla mediów
(nowo)rosyjskich to taki nieistotny detal wręcz, mianowicie dlaczego
polski rząd wysyła na nielegalną wg polskiego prawa operację wojskową
umundurowanych ludzi? Wszystkie takie operacje polegają na tym, aby
informacja nie wyciekła: tymczasem nasi chłopcy (i dziewczyny) mieliby
się pojawiać w pełnym umundurowaniu, z odznaczeniami, rozmawiać z każdym
napotkanym po polsku i wywieszać flagę RP, gdzie się tylko da… chyba, że
jest trochę inaczej: celowo Ukraińcy stwarzają taki pozór. Niemożliwe?
Jeszcze w trakcie walk na lotnisku przez eter powstańcy donbascy
wyłapywali rozmowy w naszym języku i jak się okazało, jeden z tzw.
Cyborgów celowo mówił po polsku, aby zdenerwować Giwiego (tak przyznał w
jednym z wywiadów dla ukraińskiej gazety). A to, czy ten jego polski
był z akcentem, czy poprawny - kto zwróci na to uwagę, kiedy mnie samego
czasami się bierze za Niemca albo Słowaka (poważnie).
Wywieszenie polskiej flagi to już jednak jest dowód niezaprzeczalny.
Bo kto inny i po co miałby ją eksponować? A na przykład Grupa
Dywersyjno-Szturmowa „Rusicz” w rejonie Granitnoje. Dla
niezorientowanych: Rusicze służyli w donieckiej armii i bynajmniej
polskimi najemnikami nie byli. Swego czasu wywiesili flagę RP na swoich
pozycjach na znak słowiańskiego braterstwa. Nie na długo - komuś się nie
spodobała i miejsce, w którym była, zostało celowo zasypane moździerzami.
Ale, ale… przecież na lotnisku pojmano polskich najemników! Ktoś tak
stwierdził na przełomie 2014/2015 r. i media podłapały - mniejsza z tym,
że żołnierze, którzy tam wtedy służyli, jakoś tego faktu nie pamiętają -
zdarza się. I co dalej z pojmanymi? Idealna wręcz okazja, aby udowodnić,
że faktycznie polski spec-naz/najemnicy tam byli - wystarczy już nawet
nie przesłuchanie, ale krótki film - kilka zdań, nie pojawiło się jednak
nic. Nie dlatego, że zaczęli uciekać i „17 razy przewrócili się plecami
na nóż” - takich jeńców się traktuje jak najdelikatniej - są cenni. Chyba,
że ich faktycznie nie było.
Kilka tygodni temu na portalu (ogólnorosyjskim) REN TV ukazała się
informacja, że od początku roku po stronie ukraińskiej zginęło kilkuset
Polaków - skąd takie rewelacje? Źródła brak, zresztą to nieważne,
poszło w eter i tylko to się liczy, będą wyświetlenia, będzie podwyżka.
Bardziej powściągliwe jest Donieckie Ministerstwo Obrony,
przynajmniej od kiedy takimi informacjami zajmuje się Basurin.
Regularnie pojawia się informacja o kilku-kilkunastu najemnikach z
Polski, Gruzji i Krajów Nadbałtyckich. Po rosyjskiej interwencji w Syrii
do tego grona dołączyli bojówkarze z Państwa Islamskiego, a po kryzysie
z Erdoganem Turcy. I tak, z kim by Moskwa nie miała na pieńku, od razu po
stronie ukraińskiej pojawiają się najemnicy tej narodowości. Tak więc
oczekujmy niedługo Azerów.
Pytam zawsze o tychże najemników. Kiedy mam okazję być na froncie,
staram się czegoś dowiedzieć od żołnierzy i dowódców. Przeważa (jakieś
80%) opinia, że słyszano, ale dowodów nie ma. Dlaczego nie ma? Ponieważ
trupy nie rozmawiają. Skąd więc wiadomo, że szczątki doczesne należą do
najemnika z kraju X? Ponieważ był nasłuch radiowy i zwiad doniósł o
takiej obecności. Zwiad raczej się nie zajmuje przeprowadzaniem
wywiadów, ale nagrać rozmowę przechwyconą przez radio to chyba mały
problem, a korzyści dla wojny informacyjnej - ogromne. Tylko przez 2 lata
jakoś się nie ułożyło… najważniejsze, że ktoś słyszał, ktoś mówił.
Tylko że świat, życie nie jest w czarno-białych barwach. Czy po stronie
ukraińskiej walczą ochotnicy z Polski? Oczywiście, że tak i chociażby ze
względu na mniejsze problemy (koszt, dojazd, problemy prawne) jest ich
więcej niż po stronie donbaskiej. Szczerze wątpię, czy przez te 2 lata
po obu stronach przewinęło się więcej niż po kilkudziesięciu ludzi po
obu stronach. Zarówno Ukraina, jak i Donbas życzyliby sobie, aby ich
sprawy zajmowały każdego dnia nagłówki mediów i oczywiście mówiły prawdę
(czyli to, co komu na rękę), życzyliby sobie, aby podczas każdej
przerwy śniadaniowej na każdej budowie temat wojny był pierwszorzędnym.
Tymczasem większość ludzi w Polsce nie jest tematem nawet zainteresowana
i przez to media obrabiają opinię, jak chcą- bo po co komuś szukać
alternatywnych źródeł informacji, skoro „on i tak nic nie zmieni”. O
istnieniu, czy funkcjonowaniu takich państw, jak Doniecka Republika
Ludowa ludzie zwyczajnie nie mają pojęcia.
Czy po stronie ukraińskiej walczą najemnicy? Może inaczej: kto walczy
w strefie ATO? Zgodnie z ukraińskim prawem w Donbasie nie ma żadnej
wojny, a jedynie jest operacja przeciwko terrorystom, co za tym idzie
nie walczy regularne wojsko, ale oddziały pod dowództwem Ministerstwa
Spraw Wewnętrznych - oficjalnie naturalnie. Jednak bezpośrednie działania
prowadzą ochotnicy z batalionów, które są nie do końca lojalne względem
władz w Kijowie i to oni faktycznie trzymają pozycję. Czy te grupy
wspierają zagraniczni instruktorzy? Zapewne tak. Czy te grupy wspierają
najemnicy? Zapewne tak.
Najemnik to specjalista w wojennym rzemiośle, zwłaszcza snajperzy.
Dobrego strzelca nie da się ot tak wyszkolić, a w przypadku bojowników z
Tornado, Azowa etc. dla Kijowa najlepiej, aby umieli jak najmniej.
Dlatego wygodnie jest zatrudniać firmy wojskowe (działające także w
Polsce), które przeprowadzą konkretne działania i nie zbuntują się, bo
się jakaś ustawa nie spodoba. Odkąd istnieją wojny, istnieją również
najemnicy i nigdy nikogo to nie dziwiło, aż do teraz?
Kim jest najemnik? Człowiekiem pobierającym wynagrodzenie za
wykonywanie zadań militarnych. Walczy za pieniądze, nie za idee, nie za
religię, nie za głosy w wyborach i nie za danonki - walczy za pieniądze.
Jakie znaczenie ma tutaj narodowość? Jednak ma…
(Nowo)Rosja podkreśla, że w strefie ATO walczą najemnicy i
nazistowscy ochotnicy - jest to uproszczona, ale prawda. Rząd Ukrainy
składa się albo z obcokrajowców, albo ze sługusów obcokrajowców - również
prawda, uproszczona. Natomiast od roku podkreśla się coraz bardziej
zdecydowanie, że Donbas nie walczy z Ukraińcami, ale z zagranicznymi
wpływami w tym kraju i ideologią banderowską. Dlaczego? Ponieważ nie
chodzi o pokonanie Ukrainy jako państwa, ale odzyskanie go dla
rosyjskiej strefy wpływów („ruski mir”) i kiedy to się stanie, oni
wszyscy podadzą sobie rękę - wszak byli zawsze ruskimi braćmi, a Polacy i
Amerykanie znowu chcieli ich skłócić. I to jest powodem tego, że w
mediach regularnie podkreśla się „polskich najemników”.
Dawid Hudziec