Oto skrócona wersja typowego dialogu na temat tolerancji i poszanowania innych:
CHRZEŚCIJANIE: Przepraszamy, ale to co robicie jest dla nas przykre. Czy moglibyście tego nie robić?
SZURIA: A ch… nas to obchodzi, właśnie dlatego macie to znosić, jeb…e faszysty!
Kluczowe jest to, że obrażenie chrześcijan jest CELEM, a nie mimowolnym skutkiem większości tego typu prowokacji,
czegokolwiek by potem nie udawali ich twórcy i popularyzatorzy. Banałem
jest przypominanie, że czy to ze względów komercyjnych (dla zysku i/czy
popularności), czy z powodu osobistej obsesji są ludzie i całe
środowiska, których cała działalność sprowadza się do prób wywołania
negatywnej reakcji wierzących chrześcijan.
Oczywiście, często pojawiają się różne zasłony dymne, że to o wolność
słowa, artystycznego wyrazu czy wspomnianą tolerancję chodzi, jednak
przecież nie wierzą w to chyba ani kreatorzy, ani popularyzatorzy takich
zdarzeń. Chodzi o to, żeby „dojebać wierzącym, bo oni się tak fajnie złoszczą”.
Ot, heroizm na poziomie obrzucania dziecka odchodami w nadziei, że się
rozpłacze albo wścieknie. I latają za tym poważni podobno ludzie…!
Żenujące.