Romantyzm przeniknął naszą poezję, a przez poezję – politykę.
Bez romantyzmu nie ma dla nas XIX i XX wieku. Polski romantyzm wzrastał
jednakże w warunkach politycznej nienormalności. W XXI wieku,
gdy posiadamy własne niepodległe państwo, a wyzwania, z jakimi musimy
się mierzyć, w niczym nie przypominają tych z epoki Mochnackiego
i Mickiewicza, warto zacząć budować na drugim fundamencie, który prawie
zanikł w polskiej kulturze politycznej – fundamencie klasycyzmu.
Do rozważań nad polskim romantyzmem skłoniła mnie lektura wydanej
nakładem zasłużonego wydawnictwa Arcana nowej pracy Krzysztofa
Tyszki-Drozdowskiego pt. Forma rzymska poświęconej filozofii
politycznej Charlesa Maurrasa – francuskiego myśliciela przełomu XIX
i XX wieku, monarchisty i twórcy nacjonalizmu integralnego. Mimo że jego
polityczny wpływ na losy Francji de facto był żaden, to na początku XX
wieku Francuz pozostawał jednym z najważniejszych myślicieli epoki,
którego intelektualne oddziaływanie było widoczne w Hiszpanii,
Portugalii, Włoszech, Niemczech czy Polsce. Sam Dmowski przyznawał,
że nowy – nazwijmy go „prawicowym” – nacjonalizm, który pojawił się
w Europie jako reakcja na walec protestantyzmu miał trzech wielkich
twórców – Enrico Corradiniego we Włoszech, Jana Ludwika Popławskiego
w Polsce oraz właśnie Charlesa Maurrasa we Francji.