„Prasłowiańska
grusza chroni w swych konarach plebejskiego uciekiniera” – brzmiała
absurdalna „mądrość” wygłaszana przez jednego z drugoplanowych bohaterów
filmu „Miś” Stanisława Barei. Dzisiaj internet, a w szczególności
portale społecznościowe udowadniają, że w dziedzinie absurdu nie
istnieją żadne ograniczenia. Strony, grupy i społeczności sieciowych
pogan już dawno osiągnęły Himalaje szaleństwa.
Wielką trudność przy obserwacji
internetowej aktywności neopogan stanowi odróżnienie opinii „wiernych”
od żartownisiów. Jako, że wirtualni piewcy Peruna dopuszczają się tez
wysoce absurdalnych i wierzą chyba we wszystko, co się im podrzuci, z
łatwością padają ofiarami zwyczajnych „wkrętów”. Liczba produkowanych w
tej materii treści jest tak olbrzymia, że zgłębienie tematu w stopniu
dostatecznym zajmuje wiele czasu i wymaga nie lada cierpliwości i
tolerancji wobec tego szaleństwa.
Imperium Lechii
Jedno z podstawowych założeń
internetowych pogan i piewców pierwotnej Słowiańszczyzny to kontestacja
wszelkiej wiedzy historycznej jaką znamy. Żadnego problemu nie stanowi
dla nich choćby fakt, że ziemie polskie przed przyjęciem chrześcijaństwa
opisuje niezwykle mała ilość źródeł, a te które znamy, powstały poza
granicami naszego kraju.
Pierwszy władca Państwa Polan, na
którego istnienie mamy niezaprzeczalne dowody, to Mieszko Pierwszy,
który - jakby na złość poganom - przyjął chrzest. Pierwszym
Polakiem-autorem książki był katolicki błogosławiony Wincenty Kadłubek.
Co działo się u nas przed X wiekiem? Tego szczegółowo nie wiemy i
najpewniej nigdy nie poznamy historii politycznej ziem polskich w wieku
VI czy IX. Dzięki odkryciom archeologii oraz nauk pomocniczych historii
możemy jednak rekonstruować pewne ogólne procesy. Wiemy więc, że
Słowianie nad Wisłą aż do czasu zwycięskiego podboju sąsiadów przez
wielkopolskich Piastów żyli w organizacji plemiennej lub
przedpaństwowej.
Jednak w „słowiańskim internecie”
rzecz wygląda zupełnie inaczej: Słowianie (albo Lechici, bo nazwa
Polska, zdaniem tych środowisk, to efekt „watykańskiej propagandy”) byli
w przeszłości twórcami potężnego imperium obejmującego swym zasięgiem
ogromne połacie Europy Środkowej, Wschodniej i Północnej, a nawet
fragmentów Azji. W sieci krążą mapy Cesarstwa Rzymskiego, na których
cały obszar nie-rzymski jest uznawany przez pogan za terytorium…
Imperium Lechickiego. W jego skład wchodziły takie „typowo słowiańskie”
plemiona jak germańscy Goci, Wandalowie i Alanowie, a także Sarmaci oraz
Scytowie. Dowodem na istnienie Imperium Lechii jest zaś… brak dowodów.
Wszystkie księgi mające dowodzić wielkości tego państwa miały bowiem
zostać „zniszczone przez katolicki kler” lub ukryte w archiwum
watykańskim. Było to oczywiście elementem doskonale zaplanowanego spisku
mającego na celu zniszczenie najwspanialszego z ludów - Słowian.
Nie sposób dociec kto jako pierwszy
opublikował tego typu mapy i czy zrobił to wierząc w prezentowane tezy,
czy chcąc ponabijać się z naiwności „prawdziwych Słowian”. To nieistotne
- ważne, że mapa, krążąc w internecie, żyje własnym życiem i doczekała
się już wiernych fanów święcie przekonanych o istnieniu onegdaj
potężnego Imperium Lechii.
Pochodzenie
Problem etnogenezy Słowian stanowi
poważne zagadnienie mediewistyki. Istnieją w tej materii dwie zasadnicze
szkoły. Jedna zakłada, że Słowianie przybyli do Europy Środkowej i
Wschodniej około V wieku i było to efektem zmian etnicznych wywołanych
wielką wędrówką ludów. Taki pogląd zdecydowanie dominuje w nauce. Druga
szkoła zakłada, że kolebka Słowian leży na północ od Karpat i nasi
przodkowie żyli tutaj już w epoce brązu. Dla internetowych czcicieli
Swarożyca nie do przyjęcia jest pogląd o tak „niedawnym” przemieszczeniu
się Słowian, chociaż nauka zna kilkanaście migracji ludów
indoeuropejskich do Europy, a także do Iranu czy Indii. Wśród pogan
dominuje niepotwierdzona niczym pewność, że przodkowie Polaków już 10700
lat temu (sic!) mieszkali tu, gdzie żyją po dziś dzień. Tego typu tezy
propaguje także książka pt. „Słowiańscy królowie Lechii. Polska
starożytna”. Jej autor, opisuje również dzieje… królów lechickich,
wybieranych przez słowiański wiec na monarchów 1300 lat przed
narodzeniem Chrystusa. Mające potwierdzać jego tezy źródła to
selektywnie dobierane, pourywane skrawki tekstów źródłowych z
najdalszych krańców świata (nigdy z ziem polskich). Niektóre autorytety
tego środowiska dowodzą zaś, jakoby Imperium Lechickie sięgało nawet do
Himalajów, a w głębinach azjatyckiego kontynentu nadal mieszkali krewni
Polaków.
Światowid czy Odyn?
Słowianie w czasach
przedchrześcijańskich byli politeistami - czcicielami licznych bożków.
Nauka zna część z nich i wiele wskazuje na to, że nie istniał jednolity
panteon na wszystkich terenach zamieszkałych przez przodków dzisiejszych
Polaków, Rosjan czy Czechów.
A co czczą internetowi rodzimowiercy?
Wiadomo na ten temat jeszcze mniej niż w przypadku naukowej
rekonstrukcji kultów Słowiańszczyzny. Internetowi poganie tworzą swoją
„starą wiarę” w oparciu o źródła chrześcijańskie (o dziwo!), żydowskie,
arabskie oraz elementy wierzeń Wikingów, Celtów a nawet… Hindusów. Na
ile ich wiara odpowiada temu co czcili ludzie przed ponad tysiącem lat?
Nie wiadomo! Jednak poganie wierzą, że ich kult jest tym jedynym,
prawdziwie polskim, słowiańskim, ojczystym. Upieranie się przy zgodności
współczesnego pogaństwa z wierzeniami naszych przodków z czasów
wczesnego średniowiecza można porównać do udowadniania polskości
Wercyngetoryksa czy Ragnara Lodbroka.
W żadnym wypadku dla internetowych
wyznawców „prawdziwie słowiańskiej wiary” problemu nie stanowi fakt, że
wśród najbardziej znanych zabytków pogańskich miejsc kultów na ziemiach
polskich dominują świątynie… celtyckie – Góra Ślęża i jej sakralne
zabudowania oraz kopce, tak licznie otaczające Kraków. Wielu
słowianowierców nosi także na swoich ubraniach symbolikę jednoznacznie
kojarzoną z Wikingami, którzy w okresie świetności łupili całą Europę,
Słowiańszczyźnie nie przepuszczając.
Sieciowi poganie krytykują
chrześcijaństwo jako wiarę obcą, powstałą na Bliskim Wschodzie, wręcz
agenturę światowego, antysłowiańskiego spisku. Biblię nazywają zbiorem
kłamstw, ale istnieją wyjątki od tej zasady. Pismo Święte bywa niekiedy
bowiem przez nich wykorzystywane do… podpierania swoich tez o Imperium
Lechitów, gdyż starotestamentalna Księga Sędziów wspomina o „Lechii”
(tak naprawdę chodzi o miejsce leżące w Ziemi Świętej).
Absurdalności dzisiejszej pogańskiej
wierze dodaje fakt, że w parze z kwestionowaniem Biblii i twierdzeniami
jakoby „prawdziwa wiara” nie wymagała ksiąg, idzie zaczytywanie się
rodzimowierców w rzekomo objawionej „Księdze Welesa”, stanowiącej ponad
wszelką wątpliwość falsyfikat.
Absurdowierstwo
Absurdów i nieścisłości w tym, co
głoszą polscy poganie jest jednak więcej. Czciciele prastarych bóstw i
gajów uważają, że ich wiara nie potrzebuje świątyń. W zakłopotanie
wprawia ich więc fakt, że Słowianie mieli miejsca kultowe – chramy.
Najbardziej znany przykład takiego miejsca kultu stanowi istniejące do
drugiej połowy XII wieku sanktuarium na Arkonie, leżącej wtedy na
terytorium zamieszkałym przez Słowian połabskich.
Paradoksem jest również czczenie
pamięci „ofiar chrystianizacji Słowian” przy jednoczesnym nawoływaniu do
walki z chrześcijaństwem w ramach… pogańskich wypraw krzyżowych (sic!).
Całe to środowisko sprawia więc wrażenie dość komiczne, co jeszcze
wzmacniają rozmaite inicjatywy, takie jak np.… wybory rodzimowiercy
roku.
Chociaż polscy rodzimowiercy to grupa
nieliczna, to robią oni wokół siebie dużo szumu i łatwo zauważyć ich
sieciową aktywność. Każdego katolika smucić musi fakt, że są w naszym
kraju ludzie, którzy wybierają pozostawanie poza Świętym Kościołem na
rzecz głoszenia absurdalnych haseł i oddawania się komicznym
rekonstrukcjom osadzonym na kłamstwach i bzdurach. Można tylko
przypuszczać, że głębokie motywacje takiej postawy to przede wszystkim
chęć zrobienia na złość Kościołowi i chrześcijaństwu.
Michał Wałach