I. ŻYCIE I DZIEŁA
M. był Prowansalczykiem i pochodził z
miejscowości, która była jedną z pierwszych kolonii greckich i gdzie
„rozpoczyna się najstarsza historia Zachodu” (Anthinea, Paris
1902, 216); jego ojciec, Aristide, urzędnik II Cesarstwa i wielbiciel
Napoleona III, obumarł go w szóstym roku życia; M. i jego rodzeństwo
wychowywała matka, Marie z d. Garnier — gorliwa katoliczka i rojalistka.
W 1876 M. rozpoczął naukę w Kolegium
Sacré-Coeur w Aix-en-Provence; celował we wszystkich przedmiotach oraz
wielbił poezję, którą czytał (prócz francuskiego) w językach:
prowansalskim, włoskim, łacińskim, greckim i angielskim; był także
dzieckiem bardzo pobożnym; mając 14 lat zaczął (zapewne w następstwie
kokluszu) głuchnąć; głuchota nie była jednak kompletna, bo dotknięty nią
słyszał samogłoski (Tragi-comédie de ma surdité, Paris 1951, 9), choroba zamknęła mu jednak drogę do wymarzonej kariery oficera marynarki wojennej.
9 III 1884 wygłosił pierwszy publiczny odczyt: Święty Tomasz z Akwinu jako student i wykładowca Uniwersytetu Paryskiego;
1884/85 odbył kurs filozofii w Instytucie Katolickim w Aix, uwieńczony
bakalaureatem; 2 XII 1885 przybył do Paryża z zamiarem kontynuowania
studiów filozoficznych na Sorbonie, jednak pogłębiająca się głuchota
uniemożliwiła mu słuchanie wykładów; debiutował II 1886 w „Annales de la
philosophie chrétienne”; nawiązał też współpracę z „La Réforme
sociale”, „Polybiblion littéraire” i „L'Instruction publique”.
Pod wpływem poznanego XII 1889 pisarza
Maurice`a Barresa zwrócił się ku „bulanżeryzmowi”, tj. antyliberalnemu,
antyparlamentarnemu i plebiscytarnemu ruchowi skupionemu wokół (świeżo
zdymisjonowanego) ministra wojny, gen. G.-E. Boulangera; ruch ten
jednak, po banicji i samobójczej śmierci generała (1891), okazał się
efemerydą. W tym samym czasie poznał inne sławy literackie: A. France'a,
H. Taine'a, S. Mallarmé'ego, a France poświęcił mu nawet wiersz A Charles Maurras i zgodził się na jego umieszczenie na początku pierwszej książki M. —La chemin de Paradis (1895)
oraz wprowadził go do sławnego salonu Mme de Caillavet, gdzie M. poznał
M. Prousta. Pomimo swych prowansalskich korzeni dopiero w Paryżu wszedł
w krąg felibriżu, proklamującego już 1854 prowansalskie Renascimiento, czyli wskrzeszenie języka okcytańskiego (langue d'oc), i stał się ulubionym uczniem mistrza felibriżu —
Frédérica mistrala; inny pisarz prowansalski i jego największy
przyjaciel — Frédéricamouretti (1863-1905) skierował jego uwagę w stronę
regionalizmu; 22 II 1892 obaj ogłosili Deklarację żądającą
przywrócenia przedrewolucyjnych zgromadzeń i autonomicznej administracji
prowincjonalnej; wcześniej (14 IX 1891) M., Amouretti i Jean Moréas
opublikowali natomiast na łamach „Le Figaro” artystyczny Manifest szkoły romańskiej (L'École Romane), przywołującej patronat Dantego, średniowiecznej poezji trubadurów i truwerów oraz renesansowego klasycyzmu.
29 II 1892 M. zaczął pisać do
rojalistycznej „La Gazette de France”, co jednak jeszcze nie oznaczało,
by zaangażował się w sprawę monarchiczną; równolegle (1894) nawiązał
zresztą współpracę z narodowo-republikańską „La Cocarde” Barresa; z tym
okresem wiąże się epizod jego (uczuciowo odwzajemnianej, niemożliwej
jednak do spełnienia, gdyż ukochana była mężatką i niezłomną
katoliczką) miłości do hr. de la Salle, siostrzenicy dyrektora „La
Gazette de France” — Gustave`a Janicota; choć M. nigdy się nie ożenił,
został głową rodziny, adoptując po śmierci młodszego brata Józefa jego
syna i dwie córki.
Przełomowym wydarzeniem w życiu M. była
podróż 1896 do Grecji jako korespondenta „La Gazette de France” na
pierwsze nowożytne Igrzyska Olimpijskie w Atenach, na które zresztą
udawał się bez entuzjazmu, wyczuwając w idei „Międzynarodówki sportowej”
posmak kosmopolityzmu. Mimo to pobyt w Grecji nie tylko utwierdził go w
klasycznym ideale piękna, ale również unaocznił mu rozmiar potęgi
Imperium Brytyjskiego oraz wzrost wpływów niemieckich (w Grecji panowali
Oldenburgowie); podczas słynnej „medytacji na Akropolu” nad tymi
kwestiami powziął decyzję (intelektualną, co podkreślał) o staniu się
monarchistą.
Po powrocie do Francji, której opinię publiczną podzieliła na pół „sprawa Dreyfusa” (affaire Dreyfus),
M. poznał założycieli (8 IV 1898) antydreyfusowskiego,
antyparlamentarnego i nacjonalistycznego, lecz wciąż jeszcze
republikańskiego Komitetu Akcji Francuskiej (Comité d'Action Française):
Henri'ego Vaugeoisa i Maurice'a Pujo; przekonanie ich do monarchizmu
zajęło mu prawie dwa lata. Decydujące w tym względzie były cztery
kampanie prasowe na rzecz idei królewskiej, przeprowadzone przez M.: 1o w
serii artykułów do „Gazette de France” (1899); 2o na tych samych
łamach, w postaci — opatrzonej komentarzami M. — ankiety na temat
celowości restauracji monarchii, rozpisanej 1900 wśród członków Akademii
i Instytutu Francji; 3o w dzienniku „Le Figaro” (VIII 1901 — I 1902),
gdzie po raz pierwszy M. posłużył się — jako figurą retoryczną
potencjalnego dyktatora, który mógłby restaurować monarchię francuską —
nazwiskiem cromwellowskiego generała Monka, który 1660 przywołał na tron
angielski Karola II Stuarta; 4o w organie Ligi Antysemickiej
Édouarda Drumonta, „La Libre Parole” (1902).
W powołanej na bazie Komitetu AF 15 I 1905, już rojalistycznej lidze akcji francuskiej (Ligue d'Action Française)
M. z rozmysłem nie objął formalnego kierownictwa, wybierając rolę
przewodnika ideowego; wszedł natomiast do komitetu redakcyjnego
dziennika „L'Action Française”, założonego 21 III 1908, w którym przez
36 lat pisał niemal codziennie edytorial La politique oraz (jako Criton) dyskusyjny przegląd prasy.
Jak wielu innych działaczy AF, już przed
1914 M. znalazł się dwukrotnie w więzieniu: aresztowany po
demonstracjach w obronie profanowanych kościołów i czci św. Joanny d'Arc
1908/09 oraz — skazany na 8 miesięcy — po demonstracji 1 XII 1912 w
Wersalu.
Lata 1914-1923 były apogeum znaczenia AF i
autorytetu intelektualnego samego M.; admiratorami jego myśli i stylu,
zarówno we Francji, jak i za granicą, byli królowie (Albert belgijski),
mężowie stanu, prałaci, pisarze i artyści, często nawet dalecy mu
poglądami; premier R. Poincaré konsultował z nim kluczowe decyzje
polityczne, jak o okupacji zagłębia Ruhry (I 1923), toteż na X Kongresie
AF (VI 1923) M. rzucił hasło: „nie ma wroga na prawicy!”.
W tym samym 1923 r. rozpoczął się jednak
ciąg wychodzących z różnych stron prześladowań AF i samego M.;
rozpoczęła je seria skrytobójczych zamachów, których sprawcy, mimo iż
jawni i przyznający się do swoich czynów, byli uniewinniani przez sądy;
m.in. 26 V 1925 „zamiast” M. (morderczyni — komunistka wyjaśniła przed
sądem, że pomyliła tożsamość ofiar) zginął skarbnik AF Ernest Berger,
zepchnięty przez nią pod nadjeżdżający pociąg na stacji metra.
Moralnie bardziej bolesne było potępienie
ze strony Kościoła. Wstępem do niego było (27 VII 1926) zdezawuowanie
AF — jako „katolików z wyrachowania, lecz nie z przekonania” oraz ludzi,
„którzy posługują się Kościołem” (cyt. za: L'Action Française et le Vatican,
Paris 1927, 24) — przez abpa Bordeaux, P.-P. kard. Andrieu (który 11
lat wcześniej wyrażał „głęboki podziw” dla M. i gratulował mu, że „jego
pióro jest jak szpada”). Pomimo samokrytyki działaczy AF i samego M.,
który podkreślał, że AF nie ma odrębnej od katolickiej doktryny
religijnej i moralnej, gdyż jest tylko „szkołą francuskiej polityki
narodowej” („L'Action Française” 28 IX 1926) oraz pomimo obrony
obwinionych przez wielu hierarchów, jak również Jacquesa Maritaina (Une opinion sur Charles Maurras et le devoir des catholiques,
Paris 1926), na łamach „L'Osservatore Romano” ukazała się seria
krytycznych wobec AF artykułów, na które M. zareagował ostro,
stwierdzając, iż teraz jest jasne, że nie chodzi o wiarę i moralność,
tylko o politykę — w interesie Niemiec i republiki, toteż wobec żądania
„Ojca” (papieża), aby zdradzić „Matkę” (Francję), wypowiedział non possumus („L'Action Française” 24 XII 1926); w reakcji na to 29 XII 1926 w Rzymie ogłoszone zostało oficjalne potępienie (condamnation) dziennika „L'Action Française” oraz siedmiu książek M.
14 II 1936 rząd A. Sarrauta wydał dekret
delegalizujący AF, a 21 VII 1936 kierowany przez L. Bluma rząd Frontu
Ludowego — w odwecie za artykuły M. oskarżające premiera o „mordowanie
pokoju” przez dążenie do nałożenia sankcji Ligi Narodów przeciwko
Włochom — doprowadził do skazania 68-letniego M. na 8 miesięcy
więzienia; w czasie gdy przebywał w La Santé, ok. 40 intelektualistów
europejskich (m.in. prof. Marian Zdziechowski) zgłosiło jego kandydaturę
do pokojowej Nagrody Nobla, a kiedy 6 VII 1937 opuszczał więzienie
(gdzie napisał m.in. wstęp La politique naturelle do swojego opus magnum: Moje idee polityczne) witała go 30-tysięczna rzesza sympatyków pod przewodnictwem wdowy po zwycięzcy znad Marny, marsz. J. Joffre.
Kolejnym ciosem było odcięcie się 11 XI
1937 od AF szefa Domu Orleańskiego, Jana diuka de Guise („Jana III” wg
orleanistycznej wykładni prawa sukcesyjnego); inspiratorem tego
posunięcia był syn diuka — orleanistyczny „Delfin”, Henryk diuk
Orleański, który 4 XII 1937 postawił publicznie doktrynie M. absurdalny
zarzut inkorporowania jakobinizmu do doktryny rojalistycznej. Istotne
źródła tego konfliktu były po części rzeczywiście natury ideowej, lecz
na zupełnie innej płaszczyźnie: rojaliści otaczający od XIX w. Dom
Orleański byli bowiem konserwatystami liberalnymi i skoligaconymi z
wielką (często semicką) burżuazją, godzącymi się na monarchię
parlamentarną, zaś paradoks położenia M. polegał na tym, że choć jego
doktryna była antyliberalna, musiał on uznawać Orleanów za prawowitych
dziedziców tronu, ponieważ jako nacjonalista nie mógł zdecydować się na
konsekwentne przyjęcie zasad legitymizmu, wg których prawo do sukcesji
przechodziło po bezpotomnej śmierci (1883) hr. de Chambord na linię
„hiszpańską” Burbonów, czyli „cudzoziemców”. Do pierwszego konfliktu
pomiędzy AF a orleanistycznymi „starymi brodami” (les vieilles barbes)
doszło już zresztą 1910/11, ale wówczas poprzedni pretendent — Filip
diuk Orleański nie tylko stanął ostatecznie po stronie M., ale nadał AF
wyłączny mandat do reprezentowania sprawy królewskiej we Francji. Drugim
istotnym powodem sporu były ambicje osobiste księcia Henryka, któremu
ciążył autorytet M., i który chciał samodzielnie kierować ruchem
rojalistycznym; nadto Henryk był rozczarowany małą aktywnością AF
podczas antyrepublikańskich demonstracji 6 II 1934 w Paryżu i doszedł do
wniosku, że M. i AF są niezdolni do czynu, tj. do prawdziwego
przewrotu.
Tuż po tych wydarzeniach los M. uległ na krótko szczęśliwej odmianie; V 1938 Caudillo Hiszpanii
narodowej, gen. F. Franco podjął go w Burgos wg ceremoniału
zarezerwowanego dla głów państw, a na froncie w Katalonii podejmował go
obrońca Alkazaru, gen. I. Moscardó; M. został też powołany jako
członek-korespondent do Królewskiej Akademii Hiszpańskiej; 9 VI 1938
został wreszcie — za trzecią próbą — przyjęty w poczet
„nieśmiertelnych”, tj. członków Akademii Francuskiej.
Pomyślny finał znalazły długie mediacje
(w których główną rolę odgrywały karmelitanki z Lisieux) w sprawie
zdjęcia wyroku Watykanu; kiedy M. odsiadywał wyrok w więzieniu, otrzymał
od Piusa XI odręcznie napisany list; papież ten nie zdążył jednak
uregulować tej kwestii z powodu śmierci i ostatecznie wszystkie sankcje
na AF zostały zdjęte dekretem Św. Officjum 5 VII 1939 już za
pontyfikatu Piusa XII; ich zdjęcie bez żądania odwołania jakichkolwiek
tez było milczącym potwierdzeniem, iż uprzednie potępienie nie miało
rangi doktrynalnej, a jedynie dyscyplinarną.
Stanowisko M. wobec groźby nowej wojny
uwarunkowane było kilkoma czynnikami: 1o jego głęboką wrogością do
Niemiec w ogóle, wynikającą z przekonania o odwiecznym charakterze
antagonizmu francusko-niemieckiego; 2o rozpoznaniem dodatkowej siły,
jaką imperializmowi niemieckiemu daje agresywna ideologia nazizmu; 3o
świadomością biologicznego wyczerpania Francji ogromnym upustem krwi w
wojnie 1914-1918, a moralnego — reżimem demokratyczno-republikańskim i
wzrastającymi wpływami komunistów; 4o kierowania się w polityce jedynie
zasadą interesu narodowego, a nie jakiejkolwiek ideologii — w tym
wypadku tak samo uwodzącego środowiska radykalnej prawicy
„filofaszyzmu”, jak „antyfaszyzmu” lewicy. M. zwalczał jakiekolwiek
próby zbliżenia do Niemiec, zarówno w wydaniu kierowanej przesłankami
pacyfizmu polityki ministra A. Brianda, której zwieńczeniem było
Locarno, jak wychodzące po 1933 ze środowisk filonazistowskich próby
porozumienia na bazie jedności ideologicznej faszyzmów; już IV/V 1930
„L'Action Française” opublikowała trzy artykuły przestrzegające przed
groźnymi konsekwencjami ewentualnego dojścia do władzy partii
hitlerowskiej; francuskich faszystów z Parti Franciste M.
demaskował jako niemieckich agentów-prowokatorów, a redaktorów „Je suis
partout” (R. Brasillach, P. Drieu La Rochelle) nazywał „hitleromaniakami
prawicy” (hitleromaniaques de la droite); IV 1936 pisał: „Hitler jest wciąż naszym wrogiem numer 1. Moskwa jest na razie mniej niebezpieczna” (cyt. za: E. Weber, L'Action Française,
Paris 1985, 464), domagał się również zdecydowanej reakcji na
militaryzację Nadrenii. Natomiast dążenie od końca lat 30. do
zapobieżenia wybuchowi wojny wynikało z dostrzeżenia zmiany pozycji kół
lewicowych i ideologicznie pacyfistycznych, a zwłaszcza żydowskich,
które wówczas zaczęły przeć do wojny z Hitlerem pod hasłem
„antyfaszyzmu”; to zaś oznaczało dla M. całkowitą zmianę sytuacji,
ponieważ ewentualna wojna nie byłaby już „wojną francuską”, lecz „wojną
żydowską”.
Upadek „dziwki” (la guese) — Republiki nazwał M. „boską niespodzianką” (La Divine surprise,
„Petit Marseillais” 9 II 1941) z tego powodu, że zrzeczenie się przez
reżim republikański, który doprowadził do klęski wojennej, kompetencji
ustrojodawczych na rzecz marsz. Philippe'a Pétaina umożliwiło
rozpoczęcie odbudowy ładu tradycyjnego na nieokupowanej części
terytorium Francji; komentując przekazanie pełni władzy Szefowi Państwa
Francuskiego (État Français), M. napisał: „Jedność francuska
jest ocalona. Ona jest tam, gdzie jest Szef” („L'Action Française” 17
VII 1940); skoro inkarnacją jedności jest od tej chwili Pétain, służyć
jemu znaczy służyć Francji; na sugestię zaniechania wydawania dziennika
M. odpowiedział: „To nie ja mianowałem marszałka Pétaina Szefem
Państwa, lecz Zgromadzenie Narodowe; ja ze swej strony wolałbym
monarchię. Państwo Francuskie musi istnieć, aby przeszkodzić Francji w
pogrążeniu się w anarchię. Bronię Pétaina tak samo, jak broniłem
wszystkich rządów podczas wojny 1914-1918” (cyt. za: Y. Chiron, La vie de Maurras, Paris 1991, 430).
Chociaż bez wątpienia myśl M. zapłodniła w
dużej mierze reformy ustrojowe w Państwie Francuskim, a z Pétainem
łączyła go wzajemna przyjaźń i podziw (8 V 1943 Szef Państwa udekorował
M. orderem Francisque, a ofiarowując mu zbiór swoich przemówień,
napisał w dedykacji: „Najbardziej francuskiemu z Francuzów”), M.
osobiście nigdy nie uczestniczył w organach władzy Vichy; nie przyjął
nominacji do Rady Narodowej (Conseil National), zgłaszał
publiczne zastrzeżenia do projektu konstytucji, a z samym marszałkiem
spotkał się zaledwie kilka razy. Uznając odpowiedzialność Szefa za
państwo, nie dyskutował zasad ograniczonej kolaboracji Francji z
Niemcami, które Pétain wynegocjował z Hitlerem w Montoire; wprowadził
natomiast zasadniczą dystynkcję pomiędzy państwową — definiowaną i
limitowaną przez Szefa — „kolaboracją” (collaboration) a indywidualnym lub partyjnym „kolaboracjonizmem” (collaborationnisme)
rozmaitych „partyzantów politycznych”, którzy chcą realizować swoje
koncepcje ideologiczne. Gwałtownie (i skutecznie) wystąpił przeciwko
projektowi „neosocjalisty” M. Déata, który 27 VII 1940 złożył Pétainowi
memoriał sugerujący powołanie totalitarnej i filoniemieckiej monopartii,
jak również (bezskutecznie) przeciwko podejmowanym przez różne odłamy
faszystów inicjatywom tworzenia francuskiego legionu ochotników do walki
z bolszewikami na froncie wschodnim; organizatorom propagandowej
wystawy antysowieckiej w Vichy powiedział: „To nie Rosjanie okupują
Francję. Gdybyście zorganizowali wystawę antyniemiecką, nie omieszkałbym
się na niej pojawić” (cyt. za: E. Weber, dz. cyt., 495/6). Już
po wojnie, w archiwach ambasady niemieckiej w Paryżu znaleziono
nazwisko M. na liście osób przeznaczonych do aresztowania na wypadek
lądowania Anglosasów we Francji, wraz z charakterystyką sporządzoną
przez radcę Schleiera: „Rojalista, aneksjonista, antyniemiecki. (…)
Postawa ta nie pozwala czynić sobie iluzji co do jego fundamentalnie
antyniemieckiego zachowania” (telegram do min. J. Ribbentropa z 7 VI
1943, cyt. za: Y. Chiron, dz. cyt., 437).
Z drugiej strony, M. piętnował akcję
polityczną gen. Charlesa de Gaulle'a, uważając ją za rebelię przeciwko
najstarszemu oficerowi i „schizmę francuską”, a potwierdzenie słuszności
takiego osądu znajdował w zmasakrowaniu wiernych legalnemu rządowi
marynarzy z Dakaru przez „wroga Francji nr 2”, czyli Anglię.
M. nie aprobował współdziałania
niektórych funkcjonariuszy Vichy (jak Darquier de Pellepoix) z nazistami
w „rozwiązywaniu kwestii żydowskiej”; jako antysemita jedynie
polityczny przychylnie witał Statut Żydów z 24 VII 1940, który pozbawiał Izraelitów praw wyborczych, ale sprzeciwiał się jakimkolwiek ich prześladowaniom; komentując Statut, wyjaśniał:
„Państwo Francuskie nie jest żądne ani wiary religijnej Izraelitów, ani
ich krwi, ani ich majętności. Pragnie jedynie strzec ducha i szczęścia
kraju, co stanowi jego obowiązek i prawo. Nasi czytelnicy są świadomi
starej i niezmiennej dystynkcji Akcji Francuskiej pomiędzy
antysemityzmem rasistowskim i antysemityzmem państwowym” (cyt. za: tamże, 420). Początkowo poparł również utworzenie II 1943 Milicji (Milice) J. Darnarda, powołanej do walki z „komunizmem wewnętrznym”, ale wycofał poparcie, kiedy okazało się, że w walce z maquis zaczęła ona współpracować z Gestapo.
Generalnie, linia polityczna M. w czasie
okupacji, sprowadzająca się do hasła: „ani kolaboracjonizm, ani ruch
oporu”, była próbą utrzymania całkowitej niezależności polityki
francuskiej, a jej istotę wyrażał tytuł jednej z jego wojennych
książek: Francja, tylko Francja.
Po aresztowaniu Pétaina 20 VIII 1944
przez Niemców, i wywiezieniu go do Sigmaringen, M. wydał 24 VIII na
powielaczu ostatni numer „L'Action Française”, zawierający przemówienie
Pétaina do narodu, którego ten nie mógł wygłosić przez radio; w już
wyzwolonym 3 IX Lyonie udzielił wywiadu dziennikarzowi amerykańskiemu,
któremu tłumaczył sens polityki Pétaina; wyemitowanie tego wywiadu przez
radio i przedruk w licznych gazetach amerykańskich zapewne
przyspieszyło decyzję o rozprawieniu się z M.; 6 IX bojówki
komunistyczne zdemolowały lokal redakcji dziennika, a 8 IX M. i Pujo
zostali aresztowani i przewiezieni do Fort Montluc; obaj starcy byli
traktowani brutalnie, a reżim więzienny był bardzo ciężki. Podstawę
oskarżenia stanowił raport sporządzony przez biegłego Verdenela na
podstawie artykułów podsądnych w „L'Action Française” — rojący się od
przeinaczeń, wyrwanych z kontekstu zdań i błędów w przytoczeniach,
datach, tytułach etc. (Les Mensonges de l'„expert” Verdenel au proces de Lyon,
Paris 1951). Sędzia śledczy Thomas postawił M. zarzuty z artykułów
Kodeksu Karnego, przewidujących karę śmierci dla „wszystkich Francuzów,
którzy, w czasie wojny, jawnie i świadomie współpracują z obcą władzą
lub jej agentami z zamiarem wspomagania tej władzy przeciwko Francji”
oraz „którzy uczestniczą świadomie w przedsięwzięciach mających na celu
demoralizację armii albo narodu i knują spisek przeciwko obronie
narodowej”; zdaniem sędziego, wszystkie te intencje przyświecały
oskarżonym już w przedwojennej działalności politycznej!
Mimo wysiłków oskarżycieli M. nie
udowodniono żadnego konkretnego, haniebnego czynu, w tym stawianego mu
zarzutu składania donosów do Gestapo przez — ścigającego go od dawna
zajadłą nienawiścią prywatną — poetę Paula Claudela (który sam 1940
napisał dziękczynną Odę do Marszałka Pétaina); inny zarzut — o
spowodowanie aresztowania i zamordowania przez Niemców żydowskiej
rodziny Wormsów — okazał się nieszczęśliwym zbiegiem okoliczności;
ostatecznie konstrukcja aktu oskarżenia, który roił się od określeń
typu: „sekciarski polemista” czy „sprytny sofista”, oparta została na
przysłowiowo orwellowskiej kategorii „zbrodniomyśli”, czyli bycia
inspiratorem i teoretykiem reżimu Vichy.
De Gaulle chciał, aby proces przenieść do
Paryża, gdzie wpływy komunistów nie były tak wielkie, jak w „stolicy
Ruchu Oporu”; życzeniu temu oparł się jednak minister sprawiedliwości,
chadek F. de Menthon (chadecy byli zawsze szczególnie wrogo nastawieni
do AF, która uniemożliwiała im polityczne monopolizowanie katolików).
Proces przed Trybunałem w Lyonie rozpoczął się 24 I 1945 i trwał
zaledwie cztery dni. Jego przebieg stanowił parodię sprawiedliwości,
niewiele ustępującą procesom moskiewskim, a jednocześnie „corridę
polityczno-sądową” (J. Perret, Le tetu magnifique, „Aspects de
la France” 18 IV 1968) broniącego się z porywającą ekspresją i niezbitą
logiką M., który zbijał wszystkie punkty oskarżenia, przypominając swoją
przedwojenną kampanię za intensywnym zbrojeniem się, walkę AF z uległym
Niemcom wicepremierem P. Lavalem i kolaboracjonistami. Wyrok jednak był
przesądzony; przewodniczący Trybunału Vaincker stwierdził, iż sąd
rozpoznał w oskarżonym „inteligencję z silną nienawiścią”, przeto uznał
go winnym „demoralizacji kraju”, choć znalazł „okoliczności łagodzące”
(cyt. za: Y. Chiron, dz. cyt., 460), dlatego nie przychylił się
do wniosku prokuratora żądającego kary śmierci, lecz skazał go na
dożywotnie więzienie i utratę praw publicznych; po ogłoszeniu wyroku M.
wykrzyknął: „To rewanż za Dreyfusa!”. Nazajutrz komunistyczna
„L'Humanité” nazwała wyrok „zbyt pobłażliwym”.
Pierwszym, i najcięższym ze wszystkich,
więzieniem, do którego przewieziono skazanych było Riom w Puy-de-Dôme;
więźniów umieszczono w celach o temperaturze poniżej 10° C i w warunkach
całkowitej izolacji; nie wolno im było otrzymywać więcej niż sześć
książek i jedno czasopismo na raz, co było dodatkową szykaną dla
głuchego M. (otrzymywał jednak papier do pisania); 1 II 1945 M.
dowiedział się o wykluczeniu go z Akademii Francuskiej; VII 1946 nowy
minister sprawiedliwości P.-H. Teitgen rozważał wniosek o wniesienie
rewizji procesu, jednak po sprzeciwie oskarżyciela ustalono, że rozprawa
rewizyjna nie będzie mogła odbyć się przed 27 IX 1949.
18 III 1947 M. i Pujo zostali
przewiezieni do więzienia Clairvaux w Szampanii; po 7 miesiącach Pujo
został warunkowo zwolniony, a rygor wobec M. złagodzono; pod
pseudonimami: Octave Martin, Cynégire, Pierre Garnier, M. zaczął na
powrót publikować w odradzającej się prasie rojalistycznej:
„L'Independence Française” i „Aspects de la France”.
VIII 1951 przewieziono go — wciąż jako
więźnia — do szpitala w Troyes, gdzie wycieńczony już uremią M. pracował
nad edycją swoich Dzieł głównych; 9 II 1952 został
przeniesiony do kliniki prywatnej dr. Goreckiego; tam, 19 III — po 7
latach, 7 miesiącach i 7 dniach uwięzienia — nadeszło ułaskawienie od
prezydenta Republiki, V. Auriola; ponieważ jednak powrót do Paryża bądź
do rodzinnego Martigues był mu nadal zakazany, został przetransportowany
do kliniki Saint-Symphorien-les-Tours nad Loarą. Stamtąd napisał list
dziękczynny do prezydenta, w którym jednak nie omieszkał dodać żądania
pociągnięcia do odpowiedzialności winnych „czystki” (épuration)
1944-45, czym wzburzył deputowanych komunistycznych, domagających się w
interpelacji ponownego aresztowania M. oraz przekreślił szanse rewizji
własnego procesu; „na wolności” przeżył niecałe osiem miesięcy.
Republika bała się nawet martwego M., gdyż akademikowi H. Bordeaux
zakazano wygłoszenia publicznego wspomnienia.
Dorobek pisarski M. jest i niezmiernie
obfity (147 książek i broszur, kilka tysięcy artykułów), i zróżnicowany
gatunkowo; składają się nań m.in. poezje: Inscriptions (1921, 1949[2]), Au devant de la nuit (1946), Mon jardin qui s'est souvenu… (1946), A mes vieux oliviers (1951) La balance intérieure (1952) i Suite provencale (1954); proza artystyczna i filozoficzna: Le chemin de Paradis. Contes philosophiques (1895), Anthinea. D'Athenes a Florence(1902, 1919[3]), L'Étang de Berre (1915), Athenes antique (1918), L'Allée des philosophes (1923), La musique intérieure (1925; przekład pol. /fragment/: Muzyka wewnętrzna, „Arcana” 37/2001), Les secrets du soleil (1929),Quatre nuits de Provence (1930), Confession (1931), Les Vergers sur la mer (1937), Dans Arles au temps des fées(1937), Pascal puni. Conte infernal (1950), Pour réveiller le Grand Juge (1951), Le Beau jeux des revéviscences(1952), Votre bel aujourd'hui (1953), Maîtres
et témoins de ma vie d'esprit (1954) oraz wybór: La dentelle du
rempart. Choix de pages civiques en prose et en vers (1886-1936) (1937); szkice krytycznoliterackie: Jean Moréas(1891), Les amants de Venise. George Sand et Musset (1902, 1978[2]), Tombeaux (1921), Poetes (1923), Anatole France. Politique et poete (1924), Barbarie et poésie (1925), La sagesse de Mistral (1926), Un débat sur le romantisme (1928), Poésie et Vérité (1944) oraz wybór Pages littéraires choisies (1922); eseje i zbiory artykułów politycznych: L'Idée de la décentralisation (1898), Trois idées politiques: Chateaubriand, Michelet, Sainte-Beuve(1898, 1923[4]), Une campagne royaliste au Figaro (I-II; 1901-02), Dictateur et Roi (1903, 1928[2]), L'avenir de l'intelligence, suivi de Auguste Comte, le Romantisme féminin, Mademoiselle Monk (1905, 1988[3]), Libéralisme et libertés. Démocratie et peuple (1905, 1921[2]; przekład pol. /fragment/: Demokracja, „Pro Fide Rege et Lege” 2/1991), Le dilemme de Marc Sangnier. Essai sur la Démocratie religieuse (1906; przekład pol. /fragment/: Jestem Rzymianinem, „Pro Fide Rege et Lege” 1-2/2003), L'Enquete sur la Monarchie (I-II; 1909, 1986[3]), Si le coup de force est possible (współautor: H. Dutrait-Crozon; 1910), Idées royalistes. Réponse a l'enquete de la Revue hebdomadaire (1910), Kiel et Tanger. La République Française devant l'Europe (I-II; 1910-13, 1921[2]), La politique religieuse (1912), L'Action française et la Religion catholique (1913), Les conditions de la Victoire. Recueil d'articles de guerre (I-IV; 1914-16), Quand les Français ne s'aimaient pas. Chronique d'une Renaissance (1916), La part du combattant (1917), Le Pape, la guerre et la paix (1917), Les chefs socialistes pendant la guerre (1918), Les trois aspects du président Wilson (1920), La Démocratie religieuse. Édition définitive en un seul volume de: Le dilemme de Marc Sangnier, La politique religieuse, l'Action française et la Religion catholique (1921, 1978[2]), Romantisme et Révolution. Édition définitive en un seul volume de L'avenir de l'intelligence et de Trois idées politiques (1922),Vingt-cinq ans de monarchisme (1924), Pour en sortir (1925), Le mauvais de Traité: de la victoire a Locarno(1928), Petit manuel de l'Enquete sur la Monarchie (1928), Méditation sur la politique de Jeanne d'Arc (1931),Casier judiciare d'Aristide Briand (1931), Au signe de Flore (1931, 1974[3]), Le corps médical français et la restauration nationale (1933), Devant l'Allemagne éternelle (1937), Jeanne d'Arc, Louis XIV, Napoléon (1937), Mes idées politiques (1937, 1986[4]; przekład pol. /fragment/: Natura i polityka, w: G. Picon, Panorama myśli współczesnej, Paryż 1960), La France, La France seule (1941), De la colere a la justice (1942), La contre-révolution spontanée (1943), L'avenir de l'intelligence française (1943), Pour un reveil français (1943), Vers l'Espagne de Franco (1943), Le patriotisme ne doit pas tuer la patrie (1946), Les deux justices ou notre „J'accuse” (1947), La parapliue de Marianne (1948), Réflexions sur la Révolution de 1789 (1948), L'ordre et le desordre. Les idées positives et la Révolution (1948), Reponse a André Gide (1948), Maurice Barres (1948), Pour un jeune France(1949), La Nation (1952), Le Bienhereux Pie X, sauveter de France (1953); wg wskazówek autora P. Chardon sporządził z artykułów prasowych M. jego Dictionnaire politique et critique (I-V; 1931-34); pośmiertnie ukazały się listy: Lettres de prison (1958), Lettres passe-murailles (1966) i Quatre lettres de Martigues (1975), wybór Dzieł głównych (Oeuvres capitales, I-IV; 1954-55, 1973[2]) oraz antologia De la politique naturelle au nationalisme intégral (1972).
G. Truc, Charles Maurras et son temps Paris 1917; L. Daudet, Charles Maurras et son temps, Paris 1930; W. Zambrzycki, Charles Maurras: wódz Kamelotów królewskich, „Merkuryusz Polski Ordynaryjny” 1936, nr 11(109); S. Arbellot, Maurras. Homme d'action, Paris 1937; G. London, Le Proces de Charles Maurras, Lyon 1945; Proces de Charles Maurras et de Maurice Pujo devant la cour de justice du Rhône, Paris 1946; M. Mourre, Charles Maurras, Paris 1953; F. Xavier Vallat, Charles Maurras n° d'écrou 8 321, Paris 1953; R. Joseph, Martigues et le Chemin de Paradis, Marseille 1957; L. Roudiez, Maurras jusqu'a l'Action française, Paris 1957; R. Joseph, Charles Maurras tel qu'il fut, Paris 1964; R. Joseph, Au pays de Charles Maurras, Orléans 1971; J. McCearney, Maurras et son temps, Paris 1977; Y. Chiron, La vie de Maurras Paris 1991, 1999[2]; S. Giocanti, Charles Maurras félibre, Aix 1995; J. Bartyzel, Kameloci Króla. Charles Maurras i Action Française, w: „Umierać, ale powoli!”. O monarchistycznej i katolickiej kontrrewolucji w krajach romańskich 1815-2000, Kraków 2002.
„Cahiers Charles Maurras” 1960-68 (68
numerów), nowa seria: n° 1(1983), n° 2(1988); „Études maurrasiennes”
1972-86 (5 t.); R. Joseph, J. Forges, Nouvelle Bibliographie de Charles Maurras, I-II, Aix-en-Provence 1980.
II. DOKTRYNA
1. „polityka naturalna”. Fundamentem
doktryny M. było pojmowanie polityki jako wiedzy ścisłej
(pozytywistycznie rozumianej nauki), która będzie respektować „prawa
naturalne” (les lois naturelles); tylko „polityka naturalna”
będzie mogła skutecznie przeciwstawić się rozkładającym organizm
społeczny ideologiom nihilistycznym o russoistowskim rodowodzie. Nie
wystarczy rozpoznać fałsz błędnych idei; trzeba jeszcze samemu mieć
rację (il faut d'abord avoir raison); warunkiem pokonania idei
fałszywych przez prawdziwe jest jednak ustrzeżenie się przed tym samym
błędem, który wiódł na manowce autorów ideologii korumpujących
społeczeństwo, czyli ambicją tworzenia „nowych” idei; zamiast „tworzyć”
idee, trzeba szukać „praw”, którym podlega natura wszystkich rzeczy. Tak
samo bowiem, jak „świat fizyczny ma swoje prawa”, również „natura
ludzka ma swoje, które nie są wynajdywane, lecz odkrywane” (Mes idées politiques,
Paris 1937, 22). Dobrego społeczeństwa nie wymyśli umysł ludzki,
wzbijający się w chmury, gdyż tworzy się ono wg „zasad, którym podlega
natura rzeczy i ludzi, ich miejsce i ich funkcje na ziemi; w
konsekwencji, przeznaczenie wspólnot naturalnych nie może być rozpoznane
przez fantazję ani przez arbitralne decyzje jednostek, które
zbiorowości te tworzą, ale podlegają prawom stałym, niezależnym od nich i
je przewyższającym, dającym się za to wiernie rozpoznać i zastosować ze
ścisłością analogiczną do innych praw wszechświata” (Action française et la Religion catholique [1913], w: La démocratie religieuse, Paris 1921, 449/50).
Błąd ideologii subiektywistycznych i
sentymentalnych ma swoje źródło w odrzuceniu bądź zapomnieniu
obiektywnego charakteru prawa naturalnego i wynikającej stąd
niezmienności zasadniczych cech natury ludzkiej; wyciągając z
faktycznego rozwoju nauk szczegółowych w XIX w. błędny wniosek o
równoległości postępu moralnego jednostki, ideologie te hipnotyzują
społeczeństwo możliwością nieustannego aplikowania im „nowych praw”;
jest to nieporozumienie groźne, albowiem „nie ma żadnych 'nowych praw'.
Prawa są zawsze stare, jedynie ich odkrycie i ogłoszenie może sprawiać
wrażenie nowości; wszystkie one funkcjonują we wszystkich czasach,
chociaż o niektórych możemy być jeszcze niepowiadomieni; panują
odwiecznie, tak jak zasada Archimedesa panowała milion czy dwa miliony
lat zanim żył Archimedes. Podobnie radium świeciło, promieniowało i
bombardowało w czasach Sesotrisa. Prawa natury ludzkiej nie mogą
zmieniać się bardziej niż sama natura człowieka” (La chemin de Paradis, Paris 1895, 272).
W poszukiwaniu steoretyzowanej wiedzy o warunkach prawdziwego ładu, zdolnej powstrzymać inwazję niekrytycznych mniemań (dóksai),
możemy i powinniśmy nawiązać do tradycji klasycznej Greków, którym
„bardziej niż refleksja, cudowny instynkt, albo raczej światło
nadludzkiego, boskiego rozumu pozwoliło odczuć, iż dobro nie jest w
rzeczach, lecz w ładzie rzeczy (l'ordre des choses), nie w
liczbie, lecz w kompozycji, i nie zawdzięcza ono nic ilości, lecz
wszystko jakości. Grecy odkryli wartość ograniczeń, nie tylko w sztuce,
ale także w myśleniu, w nauce o wyborze środków. Pojęli, że w
moralności, w wiedzy, w sztuce, wieczność nie zawdzięcza nic materii,
więc aby nadać przedmiotom możliwie największą wytworność, aplikowali im
reguły” (Mes idées…, 81).
2. „empiryzm organizacyjny”. Do
odkrywania praw potrzeba metody; M. odrzuca idealizm, wytrącający umysł z
rzeczywistości i aprioryzm metody dedukcyjnej, opowiadając się za
aposterioryzmem i metodą indukcyjną; sposób indukowania z faktów oraz
ich powiązania odnajdywał M. w pozytywizmie A. Comte'a, choć — zdając
sobie sprawę z manowców jego quasi-religijnej gnozy — wyjaśniał, iż
budowanie przez niego „substytutów przyczyn i substancji, rzeczywistych
czy wyobrażonych, nie zajmuje nas zupełnie; jedynie poszukiwanie praw:
to była naprawdę nowa metoda. Metoda ta była pomocna do wypracowania
nowej doktryny, mogącej być podstawą nowego autorytetu, oraz zdolnej
pokonać i zastąpić obecną anarchię przez nowy porządek” (L'avenir de l'intelligence, Paris 1918[2], 121).
Metodę wykrywania praw „fizyki społecznej”, czyli reguł statyki społeczeństwa, nazwał M. „empiryzmem organizacyjnym” (l'empirisme organisateur),
korzystającym przede wszystkim z doświadczenia historycznego, a nie
obserwacji przyrody, ponieważ przyrodnik jest świadkiem zewnętrznym
swoich eksperymentów, który nie rejestruje nic poza rezultatami,
pozostaje obcy wewnętrznej ewolucji ciał, których transformacje jedynie
obserwuje, natomiast historyk jest w historii, doświadcza i odczuwa grę
kierowniczych elementów wewnętrznych w życiu narodów, tworzących warunki
pokoju i wojny, toteż może zrozumieć przyczyny postępu lub regresu.
Empiryzm organizacyjny ma jednak swoje
granice, i to dwojakiej natury, albowiem M. nigdy nie zgłaszał pretensji
do sformułowania wszystkich praw naturalnych, a tym bardziej praw
nadnaturalnych (les lois surnaturelles), nad którymi pieczę
pozostawiał Kościołowi — „świątyni definiowania obowiązku”. Sama
znajomość praw rozpoznawanych przez empiryzm organizacyjny też podlega
ograniczeniom naturalnym i żadnego społeczeństwa nie uchroni przed
upadkiem, jeżeli będzie ono dawało posłuch demagogii, tak jak znajomość
zasad higieny nie uchroni nikogo przed zakażeniem, jeśli człowiek będzie
te zasady lekceważył w życiu. Rozpoznanie praw naturalnych uzbraja w
mądrość, która do pewnego stopnia pozwala rozpoznać zepsucie i wskazać,
gdzie szukać środków naprawy, ale empiryzm organizacyjny nie przeszkodzi
żadnemu narodowi w podążaniu drogą do zguby, ani nie nagnie niczyjego
sumienia do zobowiązania.
Skoro prawdziwa polityka musi opierać na
rozpoznaniu praw naturalnych oraz umiejętności rozpoznania praw
historycznych to jest ona także posiadającym swoje reguły — które muszą
być długo i odpowiednio ćwiczone — „rzemiosłem” (un métier), albo „nauką oraz sztuką życia w państwach: uczeniem się ich natury i ich praw” (Votre bel aujourd'hui,
Paris 1953, 62). Wynika stąd przekonanie, iż właśnie w czasach
panowania błędnych, zideologizowanych koncepcji polityki, jest ona
najważniejszym środkiem służącym sprawie restauracji bytu i ładu
społecznego (Cité) — ale też tylko środkiem, a nie celem; taki
właśnie był sens poniewieranej nieustannie przez wrogów M. formuły
„najpierw polityka” (politique d'abord), użytej przezeń po raz
pierwszy 18 III 1906 w tytule artykułu na łamach „Gazette de France”;
„Kiedy powiadamy: 'najpierw polityka', mówimy, że polityka jest pierwsza
w porządku czasowym, a nie w porządku godności. To tyle, co powiedzieć,
że droga musi być zrobiona, zanim ktokolwiek po niej przejedzie; że
strzała i łuk muszą być napięte, zanim grot dotknie tarczy; że środek
działania poprzedza cel” (Mes idées…, 95).
3. klasycyzm. Źródła doktryny M. są nie tylko filozoficzne, ale i estetyczne; konstatując upadek „przystojności” (bienséances) we wszystkich dziedzinach współczesnego życia, M. deklarował zamiar odbudowania porządku i dobrego smaku (gout)
najpierw w sztuce, a następnie w społeczeństwie. Jedynym instrumentem
zdolnym zrównoważyć wszystkie składniki egzystencji ludzkiej jest rozum (raison), „zrównoważyć” (équilibrer) zaś znaczy „uporządkować” (ordonner);
trzeba zaktualizować całą potencjalność rozumu, aby móc określić swój
ład wewnętrzny, a w szczególności poskromić „mroczne królestwo
fizyczności” (obscur royaume physique), następnie zaś swoją wolę, aby wyrazić i wcielić w życie akty decyzji (Prologue d'un essai sur la critique, „Revue encyclopédique Larousse” 1896).
Poszukiwanie zasad ładu w zwierzchnictwie
rozumu łączy M. z tradycją kartezjańską, co jest wypadkiem dość rzadkim
na prawicy, przez którą Kartezjusz często jest czyniony jednym z
głównych winowajców nowożytnej „schizmy bytu” i rebelii „oświeconego”
umysłu; M. przeczy jednak, i to z pasją, by Kartezjusz reprezentował
racjonalizm indywidualistyczny, co stawiałoby go rzeczywiście w rzędzie
intelektualnych prekursorów oświecenia i rewolucji: przypisywanie
Kartezjuszowi indywidualizmu to „żart godny tych profesorów retoryki i
filozofii, którzy go upowszechnili” (Réflexions sur la Révolution de 1789,
Paris 1948, 6); rozum kartezjański nie zna bowiem tego, co
indywidualne, a tylko to, co ogólne i konieczne, z kolei autorzy
rewolucji, choć podawali się za racjonalistów, byli naprawdę
russoistami, powodowanymi uczuciowością i nieokiełznaną imaginacją,
uwolnioną spod kontroli rozumu. Dla M. — tak jak w całej tradycji
klasycznej — rozum nie indywidualną władzą umysłu, lecz „rozumem
uniwersalnym”, niezależną od czyichkolwiek mniemań naturą (zasadą)
wszechrzeczy, wedle której wszystko i wszyscy mają swój cel i miejsce w
ogólnym porządku.
Zaufaniu do prawideł rozumu oraz do smaku arystokratycznej publiczności zawdzięczają swoją wielkość genialni pisarze i artyści Grand Siecle (XVII w.); gust skorumpował się dopiero w oświeceniu, wraz z wtargnięciem na literackie i polityczne salony bourgeois.
Batalię w obronie porządku w każdej sferze życia należy zatem rozpocząć
na gruncie estetyki, przez odbudowę stylu; styl wprowadza
człowieczeństwo do bezładu natury, dlatego w estetyce M. nie ma
mechanicznego podziału na „treść” i „formę”: styl i myśl są jednością,
albowiem jeśli się myśli, wszystko, co nie jest stylem, nie jest też
myślane — to tylko „żużel”, odpadki akcji myślowej.
Własny i niepowtarzalny styl posiada nie
tylko (jak mówi słynny aforyzm Buffona) każdy człowiek, ale także każdy
naród — to ów narodowy styl jest jego prawdziwą ekspresją, którą należy
zachowywać, ochraniać i rozwijać; dlatego kultura narodów, które
pogardzą własnym stylem, a zaczną wzorować się na cudzym, ulega
zepsuciu. Przytrafiło się to również Francuzom, którzy w czasach
romantyzmu poddali się gustowi obcemu — „gotycko-germańskiemu”;
paradoksalnie, w błąd ów romantycy pogrążyli się mniemając, że
eksploatują tematy prawdziwie „narodowe”, przekraczając tym
„kosmopolityzm” klasyków uwięzionych w kostiumie antycznym. Zdaniem M.
było to infantylne złudzenie, ponieważ nowy styl odrzucił narodowego
ducha, nasycając tematy narodowe mentalnością obcą; historie rzekomo
francuskie okazały się opowieściami z obcego świata, podczas gdy to
antyczni i biblijni bohaterowie tragedii klasycystycznych: Cyd,
Polieukt, Estera, wyrażają ducha galijskiego.
Odbudowa stylu oznacza powrót do odkrytej
przez klasyków tajemnicy prostoty, która czyni obfitość; do dyscypliny
podporządkowującej każdy środek wyrazu głównemu tematowi; do nieulegania
pokusie mieszania tworzyw; do poszukiwania metody tworzenia w harmonii z
tradycją i duchem języka ojczystego; jednak literatura prawdziwie
narodowa nie ma nic wspólnego z „szowinizmem”; klasyczna literatura
francuska nie dlatego jest wzorowa, że rodzima, lecz dlatego, że stanowi
najwyższy, jak dotąd, punkt wzniesienia w historii dobrego smaku,
rozpoczynającej się w Helladzie, z której zawędrował on do Rzymu,
następnie nową ojczyznę odnalazł w średniowiecznej i renesansowej
Toskanii, aż w końcu trafił do Francji. To nie dzięki Francji istnieje
klasyczne piękno, lecz struktura Francji zawdzięcza wszystko tradycji
klasycznej, którą tworzą: wywodzący się z łaciny język, rzymski Kościół,
administracja Gallo-Romanii, rzymskie prawo i stworzona przez papiestwo
francuska monarchia. Wszystko, co we Francji nie jest klasycyzmem,
można, wg M., nazwać barbarzyństwem, które zaczyna się wtedy, kiedy
niepodporządkowane rozumowi wrażenia i popędy pretendują do tworzenia
dzieła sztuki bez rafinacji i bez porządku, kiedy mgławica
niezdyscyplinowanych jaźni rodzi mieszaninę niekoherentnych idei.
Dlatego — „rozmarzeniu orientalnemu, germańsko-judaistycznemu,
indywidualistycznemu, liberalnemu i mistycznemu przeciwstawiamy myśl
zachodnią, myśl klasyczną — tradycjonalistyczną, naukową i społeczną;
chmarom wywrotowców — cywilizację helleńsko-latyńską, ład francuski” (La politique religieuse [1912], w: La démocratie religieuse…, 320).
Stosunek romantyzmu do klasycyzmu ujmował
M. w przeciwieństwo wynalezionej przez romantyków — a zwłaszcza
romantyczne „kobiety pobudzone” (les femmes exageres) — „estetyki Charakteru” (l'esthétique du Caractere) oraz ustanowionej przez Greków „estetyki Harmonii” (l'esthétique de l`Harmonie),
co jest także przejawem odwiecznej walki pomiędzy nieumiarkowaniem i
egzaltacją Orientu z dyscypliną, powściągliwością uczuć i ładem
Okcydentu.
To spojrzenie na sztukę może i powinno
zostać przełożone na sferę polityki, ponieważ dyscyplina i
autodyscyplina rozumu jest warunkiem powodzenia w każdej dziedzinie
życia; dobry ustrój polityczny musi być tak samo „stylowy” i
„wysmakowany”, tak harmonijnie przestrzegać reguł, trzymać się „głównego
tematu”, nie mieszać „tworzyw”, jak dobra tragedia czy oda.
4. antyrewolucjonizm. Doktryna M. wymierzona była w trzy niszczące cywilizację łacińską i esprit classique „R”
— Reformację, Rewolucję i Romantyzm. Nie chodzi tylko o to, iż
reformacja jest rewolucją i anarchią religijną, a rewolucję i
romantyczność cechuje ten sam żar ufundowanego na subiektywnych emocjach
patosu, lecz również o bezpośrednią inspirację i ciągłość; do
katolickiej i monarchicznej „do szpiku kości” Francji „Rewolucja
przyszła z tej właśnie strony: Biblii Reformacji, statutów Republiki
Genewskiej, teologów-kalwinistów, starego fermentu indywidualistycznego
Germanii, którym trójjęzyczna Szwajcaria posłużyła za tłumaczkę” (Trois idées politiques [1898], w: Romantisme et Révolution,
Paris 1922, 270). Okoliczność, iż idee rewolucyjne nie są rdzennie
francuskie, wyjaśnia również zdumiewającą ignorancję ludzi rewolucji
1789 co do realiów historycznych państwa, które zamierzali od góry do
dołu przebudować, a żeby cel ów uczynić wykonalnym, zburzyli to, co
istniało. Od czasu rewolucji cała — z wyjątkiem 15 lat wytchnienia za
Restauracji — historia Francji stanowi pasmo niekończących się, a
wycieńczających organizm społeczny, walk pomiędzy różnymi grupami i
partiami pożądającymi dla siebie władzy nad krajem, a ich interesy tylko
przypadkiem mogą niekiedy nawet zbiegać się z interesami Francji.
Sytuację rozdźwięku pomiędzy dwoma niedopasowanymi do siebie, acz
zmuszonymi współegzystować pierwiastkami: Francją „prawdziwą” i jej
republikańską karykaturą, opisywał M. za pomocą antynomii: pays légal i pays réel; pays légal to „kraj oficjalny” — skonstruowana przez dziedziców rewolucji atrapa państwa narodowego; pays réel to „kraj rzeczywisty” — naród, tradycja i kultura francuska, klasyczna, katolicka i rojalistyczna.
5. antyrepublikanizm. Republikę we
Francji zdefiniować można jako „dominację interesów, uczuć i woli partii
politycznych nad interesem większości narodu francuskiego, nad jego
interesem narodowym (…). Ten prymat interesów frakcji można nazwać
regułą demokracji” (L'Énquete sur la Monarchie, Paris 1924[2], XX, XIV). Reżim republikański oznacza wydanie kraju na pastwę „czterech skonfederowanych stanów (quatre États confédérés) wrogów Francji” („L'Action Française” 13 IV 1912, przedruk w: Dictionnaire politique et critique,
III, 106), czyli masonów, protestantów, Żydów i meteków
(niezasymilowanych cudzoziemców): „te (…) wielkie antyfrancuskie Domy
dzielą się Francją, wydając na łup hołocie i obcym to, czego nie mogą
zachować dla siebie (L'Énquete…, 207); ”konfederację„ tę
”konsoliduje i dyscyplinuje złoto żydowskie, myśl protestancka pozwala w
niej panować pewnemu typowi inteligencji, masońska służalczość
zabezpiecza dokładne wykonanie, a złodziejski rój meteków ustanawia
związki i zależności potrzebne zagranicy (La politique…, 249).
Jako „starożytnik” M. był świadom, że w tradycji klasycznej termin „republika” (politeja, res publica)
znaczył tyle, co dobrze uporządkowane państwo w ogóle, toteż republika
może być również monarchiczna albo arystokratyczna, a nie tylko
demokratyczna; jego antyrepublikanizm odnosi się zatem wyłącznie do
nowożytnej ideologii republikańskiej, zrodzonej przez rewolucję.
Republiki świata antycznego, jak również renesansowych Włoch, a nawet
współczesnej Szwajcarii, były religijne i rządziły nimi dziedziczne,
patrycjuszowskie elity; neojakobińska République Française jest
laicka i wojująco antyklerykalna, a mitem politycznym, który ją
legitymizuje, jest demokratyczna doktryna umowy społecznej i
suwerenności ludu. We Francji ideał republiki arystokratycznej jest przy
tym zagadnieniem zupełnie oderwanym od życia, bowiem pierwiastek
arystokratyczny istniał wprawdzie w tradycyjnej monarchii francuskiej,
ale nie jako suwerenny, lecz ograniczający suwerena-króla; „starej
Francji” nie można w ogóle porównywać z Rzeszą Niemiecką, która
stanowiła federację królestw i księstw udzielnych, gdyż we Francji
„udzielna” była zawsze tylko jedna rodzina:
Kapetyngów-Walezjuszy-Burbonów, ani także z Anglią, będącą
arystokratyczną „republiką o trzech głowach” (république a trois tetes)
— Koronie, Izbie Lordów i Izbie Gmin, „konwersujących” ze sobą w
Parlamencie. W Republice Francuskiej nie ma natomiast ani arystokracji,
ani ludu (populus), lecz są tylko: oligarchia finansowa (pouvoir de l`argent) i „tłum” (la foule). W epoce porewolucyjnej republika jest, i musi być, oligarchią i zarazem ochlokracją (gouvernement de la foule): „demos znaczy dzisiaj tłum, a nie lud (le peuple) w sensie Narodu (la Nation),
z czego powstaje niemożliwość we współczesnej Francji republiki
arystokratycznej, to znaczy religijnej, tradycjonalnej i narodowej” (Le dilemme de Marc Sangnier [1906], w: La démocratie religieuse…,
85/6). Republika to państwo, które jest „niewolnikiem Izb. Niewolnikiem
partii parlamentarnych, koterii wyborczych (…), niekontrolowanych
przypadków, paniki, zmian nastrojów” (Dictateur et Roi [1903], w: Petit manuel de l'Énquete sur la Monarchie, Paris 1928, 211).
6. antydemokratyzm. Demokracja jawi się M. jako „rząd liczby” (le gouvernement du nombre);
suwerenność demokratyczna „uświęca” wręcz prawo liczby, a więc
niekompetencji, wskutek tego „wybory mogą, ściśle biorąc, wyrazić
dokładną sumę interesów jednostkowych, aby je reprezentować — ale będą
one wielką pogardą dla zrozumienia interesu ogólnego (…), [który]
zawiera w sobie zawsze myśl o przyszłości, którego nie zna suma
wyborców” (L'Énquete…, 141). Nadto, dając prawo wyborcze
każdemu, nieuchronnie ryzykuje się obdarzenie prawem decydowania o
losach ojczyzny nie tylko patriotów, ale i apatrydów.
Zdaniem M. równość oznacza stagnację: „społeczeństwo może dążyć do równowagi (équilibre), ale w biologii równość (égalité)
istnieje tylko na cmentarzu. Im intensywniej żyje jakaś istota, im
bardziej się doskonali, tym bardziej podział pracy wywołuje nierówność
funkcji, która pociąga za sobą zróżnicowanie instrumentów oraz ich
nierówność, a nawet nierówność ich części składowych, chociażby
początkowo odznaczały się one identycznością. Równość może zaistnieć na
najniższym stopniu rozwoju, u zarania życia, ale sam proces rozwoju
życia niszczy ją. Postęp jest arystokratą” (Natura i polityka, w: G. Picon, Panorama myśli współczesnej, Paryż 1960, 281).
Wprawdzie egalitaryzm polityczny jest
tylko urojeniem duchowych pariasów, gdyż „równość nigdzie nie może
rządzić”, ale nie nieszkodliwym, gdyż życie społeczne może być zatrute
przez jej „obsesję i pożądanie, [które] tworzą ducha politycznego
zupełnie przeciwnego potrzebom kraju. Duch demokratyczny zabija
dyscyplinę wojskową, a naród potrzebuje armii; poprzez zazdrość, którą
rozsiewa, zabija zgodę, serdeczność i pokój między jednostkami i
grupami, a lud potrzebuje zgody, serdeczności i pokoju” (Demokracja, „Pro Fide Rege et Lege” 1991, nr 2, 12); nawet niewielka dawka demokratycznej trucizny (morbus democraticus)
może zniszczyć kwitnące państwo, czego przykładami są Ateny i Polska:
„Starożytne Ateny miały znakomitą energię. Nowożytna Polska była krajem
pełnym wigoru. Ateny, Warszawa, były [jednak] ofiarami demokratycznego
zatrucia. Jego dawka była bardzo słaba, skoro ani ateńscy niewolnicy,
ani polscy poddani nie posiadali praw politycznych. A zatem, zwykła
tłuszcza, która stała się prawem, oraz konstytucyjna fikcja, z której
często drwiła rzeczywistość, były dość silne, aby te dwie rasy, warte o
wiele więcej niż ich zaborcy, wydać na pastwę wojny domowej i w końcu
władzy obcych” (tamże).
Demokracja jest niekompatybilna (incompatible) z ładem społecznym, gdyż niszczy ciała pośredniczące (les corps intermédiaires),
zaprowadzając wszędzie centralizm i etatyzm; na Janusowe oblicza
demokratycznego państwa składają się omnipotencja w sferze
przedpolitycznej i impotencja w politycznej: „Rząd liczby prowadzi do
dezorganizacji państwa. Z konieczności niszczy wszystko, co go
powstrzymuje, wszystko, co odróżnia się od niego: religię, rodzinę,
tradycję, klasy (…). Każda demokracja izoluje i osłabia jednostkę,
rozwija zaś państwo poza właściwą mu sferą działania. Natomiast w
sferze, w której państwo powinno być królem, pozbawia je kompetencji,
energii, wreszcie życia” (tamże, 11/12).
Dla M., jako filozoficznego platonika, demokracja jest złem i śmiercią (la démocratie est le mal, la démocratie est la mort)
nie tylko w sensie politycznym (instytucjonalnym) i moralnym, ale
również ontologicznym, jako „logokracja”, pozór bytu, a nie
rzeczywistość; czyniąc wyjątek jedynie dla małych, archaicznych
społeczności kantonów szwajcarskich czy norweskich wiosek rybackich, M.
stwierdzał iż „demokracja to błąd uniwersalny. To zło powszechne,
ekumeniczne i planetarne” (Dictionnaire…, IV, 401).
Zdolne do życia i twórcze społeczeństwo
musi mieć budowę pionową, piramidalną; implikuje to niezbędność
istnienia i rządów elity, wszelako będącej arystokracją w
etymologicznym, ontologicznym i etycznym sensie tego słowa, tj. rządami
rzeczywiście „najlepszych” (aristoi); z pojęciem i rolą
arystokracji M. wiąże zarówno czynnik spotęgowania władz
intelektualnych, jak dziedziczenia cech rasy; jednak „nie chodzi
bynajmniej o to, aby fizjologicznie zapewnić państwu, z pokolenia na
pokolenie, istnienie grupy jednostek wybitniejszych niż ogół obywateli
przeznaczonych na jego służbę”, gdyż życie publiczne nie jest tym samym,
co hodowla jakiejś rasy koni, tylko „o wyzyskanie specjalnych i
technicznych uzdolnień indywidualnych, utrwalonych do pewnego stopnia
przez krew, a przede wszystkim przez tradycję ustną i przez wychowanie.
Nie tyle jest tu istotny stopień tych uzdolnień, co ich jakość, lub,
inaczej ujmując, zwyczajowa orientacja. Człowiek bowiem — w znaczeniu
otrzymanych talentów — rodzi się sędzią lub kupcem, żołnierzem,
rolnikiem czy marynarzem, a skoro urodził się tym albo tamtym, jest nie
tylko z powodu natury, ale i przez nastawienie bardziej zdolny do
owocnego pełnienia odpowiedniej funkcji: syn dyplomaty czy kupca
znajdzie w rozmowach swojego ojca, w otoczeniu rodziny i środowiska, w
tradycji i zwyczajach, w które wchodzi i które go podtrzymują, żywe
środki szybkiego opanowania arkanów danego zawodu, dyplomacji czy
handlu. Pozycja rodziny wskaże mu linię najmniejszego wysiłku i
największej skuteczności, to jest najlepszej wydajności pracy” (Natura…, 280).
Zważywszy jednak, że rewolucja pozbawiła
definitywnie arystokrację rodową możności kierowania losami państwa, a
jej pozostałości uległy daleko idącemu „zburżuazyjnieniu”, konieczne
staje się wykreowanie nowej elity, zdolnej do rekonstrukcji organicznego
porządku, będącej świadomą swoich celów — rojalistyczną i
nacjonalistyczną inteligencją, „partią rozumu”.
7. antyliberalizm. Dla M. realnością nie
jest samotna jednostka (gr. „idiota” /idiotes/), zawierająca ewentualnie
dobrowolny „kontrakt” z innymi jednostkami, lecz to, co
„międzyludzkie”: wspólnoty naturalne, począwszy od rodziny, a
skończywszy na państwie; indywidualistyczno-liberalnej Deklaracji Praw Człowieka i Obywatelapragnął on przeciwstawić Deklarację Obowiązków Człowieka w Społeczeństwie, ponieważ „w dobrze urządzonym społeczeństwie jednostka musi akceptować prawa gatunku, a nie gatunek iść za wolą jednostki” (Mes idées…,
119); „całość” (społeczeństwo) poprzedza i warunkuje „części”
(jednostki), chociaż ich nie pochłania, tylko pozwala im się rozwijać:
„Jesteśmy (…) naprawdę naszymi przodkami, naszymi nauczycielami, naszymi
starszymi braćmi. Jesteśmy także naszymi książkami, naszymi obrazami,
naszymi pomnikami; również jesteśmy naszymi podróżami, wreszcie po
prostu jesteśmy (kończę na tym, co najbardziej obce i najbardziej
nieznane), jesteśmy nieskończoną republiką naszych ciał, które
zapożyczają prawie wszystko to, czym one są na zewnątrz i które się
destylują w alembikach uczuć, których kierunek ciągle nam ucieka. (…).
Społeczeństwo nie jest zatem 'wielkim zwierzęciem', któremu jednostki
muszą się podporządkować z konieczności. Ale nie jest ono również
'przystąpieniem do wspólnoty' indywidualnych woli, które zawarły
kontrakt stowarzyszeniowy. Społeczeństwo nie jest stowarzyszeniem
dobrowolnym, lecz związkiem naturalnym. (…). Rodzina tworzy Państwo
ponieważ, z jednej strony, jego ludność nie istnieje bez niej, z drugiej
zaś, to ona jest wyróżnikiem społeczeństwa politycznego: społeczeństwa,
które normalnie nie wyłania się z woli swoich członków, ale poprzez
głos pokolenia, w którym ono rodzi się i reprodukuje. Należę do Państwa
francuskiego nie sam z siebie, lecz za przyczyną mojego ojca i mojej
matki oraz ich rodziców. Mogę potwierdzić lub nawet wzmóc tę
okoliczność, ale jej nie tworzę, bo to ona utworzyła mnie. Dzieci
”adoptowane„, które przyłączyły się w inny sposób do wielkiej rodziny
francuskiej, nie mogłyby tego uczynić, gdyby nie istniało najpierw
Państwo francuskie, rodzina rodzin, zrodzona naturalnie” (tamże, 118-121).
Chociaż społeczeństwo jest bytem realnym,
to jednak kruchym, zagrożonym nieustannie przez anarchiczne skłonności
jednostek; dlatego ochrona ładu społecznego przed anarchią stanowi
najważniejszy cel polityki, będącą sztuką kiełznania namiętności
jednostek i tłumu, która, „jak każda sztuka, potrzebuje reguł i artysty,
a więc autorytetu. (…) Ład nie rodzi się spontanicznie w
społeczeństwie. Poprzedza go i rodzi autorytet” (L'Énquete…, 226).
Zdaniem M. wynoszenie wolności do rangi
naczelnej wartości politycznej dowodzi utraty realizmu
antropologicznego, sytuującej liberałów w obrębie mitu „dobrego
dzikusa”: „Być wolnym, pod warunkiem podporządkowania się 'bożkowi'
wolności, znaczy być sprzęgniętym ze wszystkimi językami świata. Ten zły
bóg sprzeczności budzi śmiech. Pierwszy wolny duch ujawnił się przez
odmowę posłuszeństwa. Sama w sobie wolność nie jest ani Bogiem, ani
zasadą, ani końcem. Postawmy pytanie: wolność czyja? Wolność czego? Czy
również mordercy? Bandyty? Czy tego, kto go osądza? Wolność nie jest
niczym więcej, jak jednym ze środków do zachowania porządku i pokoju” (Votre bel…, 462).
Tylko środkiem jest wprawdzie
również autorytet, jako że i dla wolności, i dla autorytetu, jedynym
celem jest „Dobro, to Dobro, które dostrzegamy zawsze i wszędzie, i
któremu pozwalamy osądzać każdy akt polityczny” (tamże), co
jednak dowodzi tylko, że nie ma pomiędzy nimi sprzeczności: autorytet i
wolność są awersem i rewersem tej samej siły; aby mieć wolność, trzeba
mieć autorytet, aby uzyskać autorytet, trzeba cieszyć się wolnością; na
przykład wolność propagowania ex cathedra jakiejś doktryny
przez uczonego jest nieodłączna od autorytetu dającego mu władzę
gromadzenia wokół siebie uczniów. Doktryna liberalna, która
przeciwstawia sobie te wartości, usiłuje więc rozedrzeć dwie strony tej
samej kartki, dwa stany tej samej rzeczy. Rzeczywista wolność nie jest
też — jak twierdzą liberałowie — „negatywna” („prywatna” wolność „od
czegoś”), bo ta zawsze okazuje się popadnięciem w niewolę najniższych
skłonności ego, tylko „pozytywna”, jako władczy wybór jakiegoś dobra substancjalnego.
W duchu filozofii greckiej M.
identyfikuje także wolność z władzą; tylko ten, kto jest panem samego
siebie, a dzięki temu może panować nad innymi, jest naprawdę wolny;
wolność jest więc cnotą arystokratyczną, osiągalną jedynie przez
nielicznych, jak również stopniowalną, gdyż „ten, kto nie może nic, nie
jest wolny w niczym. Ten, kto może trochę, jest wolny trochę. Ten, który
może nieskończenie, jest również wolny nieskończenie” (Mes idées…, 52); wolnym można być tylko na miarę swojej condition i swojego niveau;
inna jest wolność ojca, a inna syna, inna nauczyciela, a inna ucznia,
inna księcia, a inna poddanego; liberalizm nie rozumie tego
zróżnicowania, bo egzaltuje Wolność abstrakcyjną i identyczną
dla wszystkich, a w konsekwencji, głosząc sofizmat „żadnej wolności
przeciwko Wolności” depcze wolność zdefiniowaną (définie), rzeczywistą (réelle) i praktyczną (pratique).
Z antyliberalizmem politycznym szedł w
parze u M. antyliberalizm ekonomiczny, w którym postrzegał jeszcze jedno
zgubne następstwo rewolucji; zniszczyła ona strukturę naturalnych ciał
społecznych, a osamotnioną jednostkę poddała władzy kosmopolitycznej (z
reguły żydowskiej bądź protestanckiej) finansjery. Wrogość M. do
plutokracji była tak silna, że przynajmniej aż do wybuchu rewolucji
bolszewickiej skłonny był on bardziej życzliwie oceniać ruch
socjalistyczny oraz proponować — uprzednio „unarodowionej” — klasie
robotniczej sojusz w walce z burżuazyjną republiką.
Przez pewien czas M. był skłonny
inkorporować do antyliberalnej doktryny kontrrewolucyjnej „syndykalizm
integralny”, studiowany w afiliowanym do Action Française Kole
Proudhona, ostatecznie jednak, pod wpływem markiza R. de La Tour du Pin,
opowiedział się za korporacjonizmem, jako ustrojem nawiązującym do
sprawdzonych przez stulecia instytucji i lepiej gwarantującym
przezwyciężenie liberalnej anarchii, przywrócenie pokoju społecznego
oraz zdeproletaryzowanie robotników.
8. tradycjonalizm. Doktryna M. stanowi
trzecie główne — po filozofii J. de Maistre'a i L. de Bonalda —
wcielenie ultrakonserwatywnego tradycjonalizmu; chociaż konserwatyzm w
jego ujęciu został poważnie zmodyfikowany przez pozytywizm i
nacjonalizm, trafna jest opinia Ph. Benetona (Le conservatisme, Paris 1988, 59/60), iż M. był konserwatystą „nieprzejednanym i reakcyjnym” (intransigeant et réactionnaire) oraz dał „nową młodość konserwatyzmowi” (une nouvelle jeunesse au conservatisme).
Do dekalogu zasad konserwatywnego
społeczeństwa ułożonego przez M. należą: 1o prawda, która „może być
czymś więcej niż rozkoszą umysłu; to oznaka suwerena”, którą „trzeba
zarezerwować dla mądrych, a inną należy podawać jako strawę dla mas”;
2o siła, gwarant pokoju i rozwoju społecznego; 3o porządek;
4o autorytet, który „rodzi się w jednostkach, rodzinach, ludach, gdyż
jest on dany do oglądania i słuchania”; 5o wolność, lecz nie wszystkim
równa, tylko hierarchicznie uporządkowana, gdyż „wolność bez porządku i
zasad to chaos, całkowite zło”; 6oprawo, zakorzenione w obyczaju i
tradycji, więc zróżnicowane w taki sposób, że przywileje muszą być
złączone z większymi obowiązkami; 7o własność, będąca „naturalną ochroną
człowieka”; 8o dziedzictwo; 9oobowiązek dziedziczenia; 10o tradycja,
która „konserwuje także opuszczających swój kraj jako wieczna pokusa, by
tu powrócić” (Mes idées…, passim).
9. nacjonalizm. Nowością wniesioną przez
M. do myśli kontrrewolucyjnej był nacjonalizm, występujący dotąd raczej w
związku z jakobinizmem, romantyzmem politycznym, albo liberalizmem; tę
wcześniejszą (i odrzuconą) postać nacjonalizmu, opartą na zasadzie
narodowościowej (principe des nationalités), a nie państwowej, M. nazywał „nacjonalitaryzmem”.
W ujęciu M. fenomen narodu nie jest
bynajmniej odwieczny, lecz stanowi zjawisko historyczne, które pojawiło
się na pewnym etapie dziejów ludzkości, jako konieczne następstwo
rozkładu pełniejszej formy egzystencji społeczeństwa, którą była
łacińsko-chrześcijańska cywilizacja średniowiecza; „Republika
Chrześcijańska” tej epoki była „Stanami Zjednoczonymi Europy”, niestety
„jedność ta została zniszczona przez Lutra” i „od czasu tego rozłamu
naród stanowi ostatni krąg społeczny, w którym Człowiek może afirmować
swoje człowieczeństwo” („Aspects de la France” 26 IX 1952); po „wielkiej
schizmie” protestantyzmu jedynie narody są „dalszym ciągiem” Christianitas;
to założenie impregnuje w samym punkcie wyjścia nacjonalizm M. przed
partykularyzmem i „bałwochwalstwem” etnosu, harmonizuje go zaś z
chrześcijańskim uniwersalizmem; jak wyjaśniał w liście do papieża św.
Piusa X, „nasz patriotyzm (…) to nie nacjonalizm ciasny, lecz sentyment
europejski i planetarny zwrócony ku prawdziwemu dobru wszystkich ludów” (L'Action française et la Religion…, 530); dlatego, „jeśli nasze imię narodowe brzmi 'Francja', to nasze imię cywilizacyjne brzmi 'Łacińskość' (Latinité).
Intelektualnie, moralnie, na pewnym poziomie ojczyzna jest wspólnotą
wszystkich duchów łacińskich, (…) a w szerszym znaczeniu, równie
prawowitym, co koniecznym, wszystkich umysłów i serc katolickich” (La politique…,
340); znamienny w tym kontekście był porządek autoidentyfikacji samego
M., który pisał o sobie, iż jest Martygińczykiem, Prowansalczykiem,
Francuzem, Rzymianinem i człowiekiem.
Naród nie jest metafizycznym absolutem,
ani „bogiem”; zajmuje miejsce naczelne, ale nie w powszechnym porządku
bytów, tylko w hierarchii bytów politycznych; stanowi byt relacyjny,
solidarny i ponadpartykularny, wznoszący się ponad grupy naturalne
(warstwy społeczne). Naród nie może być wytworem czyjejkolwiek woli; to
dzieło historii, a tym samym natury, gdyż historia to dzieje rodzaju
ludzkiego, wyposażonego w stałą i niezmienną naturę, która jest naturą
społeczną.
Zideologizowanemu i abstrakcyjnemu
charakterowi szowinizmu jakobińskiego M. przeciwstawia rozumienie
wspólnoty narodowej i ojczyzny jako więzi osobowych, nawiązanych w
przestrzeni i czasie, tworzących pokłady tradycji: „Ojczyzna to pola,
mury, wieże i domy; to ołtarze i groby; to żywi ludzie, ojcowie, matki i
bracia, dzieci, które bawią się w ogrodach, chłopi, którzy sieją
pszenicę, ogrodnicy, którzy hodują róże, kupcy, rzemieślnicy, robotnicy,
żołnierze; na świecie nie ma nic bardziej od niej konkretnego” (Votre bel…, 62).
Tradycjonalistyczny nacjonalizm M. był
przeciwieństwem nie tylko nacjonalitaryzmu jakobińskiego i liberalnego,
ale również opartego na rasizmie hitlerowskiego nacjonal-socjalizmu;
komentując ustawy norymberskie M. pisał: „Przedsięwzięcie rasistowskie
jest bez wątpienia czystym szaleństwem i ślepym zaułkiem” („L'Action
Française” 15 VII 1936), a dwa lata później stwierdzał: „Rasy nie są ani
nerwem ani kluczem do historii. Ani historia, ani nauka, nie mogą
zgodzić się z rasizmem, który jest tezą wyjątkowo głupią” (cyt. za:
A.-M. Denis, L'Action française et l'Allemagne. 1933-1938,
Paris 1998, 166). W odróżnieniu od nazizmu nacjonalizm francuski nie
chce być ideologią, ani „świecką religią”, lecz tylko metodą, „podług
której prawy obywatel podporządkowuje swoje uczucia, swoje interesy i
swoje poglądy pomyślności Ojczyzny. (…) I na odwrót: wszystkie
zagadnienia polityczne, które nie są rozstrzygnięte przez odniesienie do
podstawowych interesów Ojczyzny, są w jego oczach problemami
niekompletnie rozwiązanymi. Nacjonalizm wymaga zatem, aby wszystkie
roztrząsane kwestie były sprowadzone do wspólnego mianownika interesów
narodu” (Mes idées…, 277).
Najważniejszą dystynkcją, odróżniającą
nacjonalizm M. od wszystkich „nacjonalitaryzmów” jest jednak jego
przeciwstawienie się jakkolwiek rozumianej (formalno-obywatelskiej,
romantyczno-mistycznej, rasowo-etnicznej) koncepcji „suwerenności
narodu”; to nie naród jest twórcą państwa i źródłem władzy, lecz państwo
tworzy naród, ochrania go i zapewnia mu ocalenie — częstokroć wbrew
niemu; tylko dzięki państwu i jego z natury rzeczy „wertykalnej”
organizacji narodowi nie grozi stanie się bezkształtną i
nieuporządkowaną masą; państwo, wprowadzając do ludzkich spraw ład,
różnicując funkcje i odmierzając godności, tworzy narodową jedność z
grup zarazem homogenicznych i zróżnicowanych co do pozycji i funkcji, z
których każda „ma swoją szczególną i niepowtarzalną rolę do odegrania,
każda zatem jest piękna, szlachetna i czynna; wszystkie te funkcje i
wszystkie elementy podporządkowują jednostki i grupy ich przeznaczeniu” (tamże, 158).
10. rojalizm. Pełnym określeniem nacjonalizmu w doktrynie M. był termin „nacjonalizm integralny” (nationalisme intégral),
wskazujący jego kardynalną zasadę ustrojową, czyli monarchizm; właśnie
dlatego, że „rojalizm łączy się ze wszystkimi postulatami nacjonalizmu,
określa się go jako nacjonalizm integralny” (tamże, 277). Po
raz pierwszy M. posłużył się tą formułą w tytule artykułu z 2 III 1900 w
„Le Soleil”, lecz już wcześniej dowodził, że „patriotyzm francuski nie
może mieć stałego wyrazu bez króla, a ściślej mówiąc — bez dynastii
królewskiej” (Les intérets royalistes, „La Gazette de France” 15 X 1897).
Monarchizm M. nie zadowala się „rojalizmem dekoracyjnym” (La politique…,
283) monarchii parlamentarnej, a wprost wyklucza monarchię liberalną:
„Jeżeli zdążacie do monarchii nie wolno wam skręcić w kierunku
liberalizmu, demokracji i tego, co z nich wynika” (L'Énquete…,
118); M. nie zdążał do restauracji jakiejkolwiek monarchii, lecz
definiowanej czterema przymiotnikami: tradycyjna, dziedziczna,
antyparlamentarna i zdecentralizowana (traditionnelle, héréditaire, antiparlementaire et décentralisée).
Specyfiką rojalizmu M. (nazywanego z tej
racji często „neorojalizmem”) jest jego wyłącznie racjonalny, pozbawiony
— w przeciwieństwie do legitymizmu -religijnej „mistyki królewskiej”
charakter, jak również wyindukowany z analizy położenia politycznego
Francji, jako warunek konieczny ocalenia ojczyzny niszczonej przez
demokrację; monarchia to nie cel sam w sobie, lecz środek dla celu
definiowanego przez nacjonalizm; dążeniem neorojalizmu nie było
restaurowanie monarchii, lecz restaurowanie Francji przez monarchię; M.
nie odwoływał się do monarchistycznych sentymentów, lecz do rozumowania,
ośmielając się „wypowiedzieć imię monarchii naukowej (la Monarchie scientifique)” (L'Énquete…,
463); przekonywał nacjonalistów republikańskich, iż „jeśli
zdecydowaliście się być patriotami, musicie zostać rojalistami”, gdyż
„rozum tak chce!” (tamże, 280), chociaż zaznaczał, że gdy będą już „rojalistami głowy”, to staną się również „rojalistami serca” (Le dilemme…, 128), acz sam przyznawał, że nie ma „wiary monarchicznej” (République ou le Roi. Correspondance inédite entre Barres et Maurras (1888-1923), Paris 1970, 349).
Relatywizm teoretycznoustrojowy posuwał
M. do twierdzenia, iż „monarchia i republika są tylko środkami, mają o
tyle tylko wartość, o ile dają narodom ład, porządek, prawdziwy postęp,
sprawiedliwość i zasobność w pokoju. Są kraje, gdzie republika jest
koniecznością narodową. Są inne, u których (…) słowo to jest (…) zachętą
do anarchii. Dla tych ostatnich narodów koniecznością jest monarchia.
Zapewniała im ona przez długie wieki bezpieczeństwo, siłę, wpływy i
honor” (L'Énquete…, CVII); M. podkreślał, że nigdy nie mówił o
konieczności monarchii dla każdego narodu, a tylko o jej konieczności
dla Francji, jako że „Monarchia dziedziczna jest we Francji jej
konstytucją naturalną i rozumną, jedyną możliwą konstytucją władzy
centralnej” (Mes idées…, 277).
Zdając sobie sprawę z daleko już
posuniętej „republikanizacji” świadomości Francuzów, M. czuł się też
zobowiązany do usprawiedliwienia restauracji zdolnością monarchii do
przeprowadzenia niezbędnych dla kraju reform (edukacyjnej, społecznej,
administracyjnej), gdyż „przyjdzie nam zreformować albo zniknąć” (nous réformer ou disparaître);
jednocześnie jednak tłumaczył republikanom — patriotom, że „bez króla,
wszystko to, co chcą konserwować nacjonaliści, musi ulec nieuchronnie
osłabieniu, a w końcu zniszczeniu. Bez króla również wszystko to, co
chcieliby oni zreformować, będzie trwać nieporuszone, a nawet się
nasilać, aż do samozniszczenia, bez możliwości pojawienia się w to
miejsce form ekwiwalentnych. Monarchia jest warunkiem każdej reformy,
jak również wszystkiego, co normalne i niezbędne” (tamże).
M. nie negował wprawdzie, że we Francji
królestwo jest jedyną legitymowalną formą rządu w sensie prawowitości
pochodzenia (dziedziczności korony w ustalonym porządku sukcesji), lecz
najważniejszy dla niego był weryfikowanyużytecznością publiczną
„legitymizm celu”: „Rząd legitymowalny, rząd dobry, to taki, który robi
to, co zrobić powinien, taki, który realizuje dobro wspólne (du bien public).
Legitymizm potwierdza się przez użyteczność. Można przewidzieć, że
ustrój będzie pożyteczny, o ile jego metody i środki działania, dzięki
swej sile i charakterowi, będą przystosowane i proporcjonalne do zadań.
Władza zyskuje znamię sprawiedliwości, jeśli czyni to, co konieczne,
jednocząc ludzi we wspólnocie; jej obecność jest widoczna tylko wtedy,
kiedy zachodzi taka potrzeba. Brak sprawiedliwości natomiast oznajmia
kryzys władzy, która stała się oderwana od narodu i zepsuta,
sprzeniewierzając się swojemu celowi. Błędne decyzje władzy stanowią
sygnał i ujawnienie jej złej natury albo aktualnej struktury. Dowodzą
one, że władza stała się niezdolna do wypełniania zadań, dla których
została powołana” (Petit manuel…, 113/4).
Zasada monarchiczna tworzyła wielkość
Francji i nadawała cel wspólnocie narodowej; to królowie stworzyli z
różnych ras i plemion naród, zjednoczyli terytorium narodowe,
zgromadzili wokół siebie ludzi identyfikujących się z krajem, którzy
administrując nim uczyli się przezwyciężać swój naturalny egoizm.
Monarchia ancien régime'u była też — nawet w epoce absolutyzmu —
„monarchią ograniczoną” i najlepszą z możliwych „republiką”, jako
federacja samorządnych prowincji pod berłem jednego władcy, natomiast
prawo dziedziczenia chroniło energię narodową przed trwonieniem sił na
jałowe dysputy o sukcesji władzy oraz stawiało tamę odśrodkowym ambicjom
frakcji; żadna partia nie mogła nigdy utrzymywać, że to ona „posiada”
Francję, z wyłączeniem innych stronnictw, a jednocześnie wszystkie
stronnictwa mogły odnaleźć wspólny grunt dla patriotycznej lojalności,
wcielonej w osobę króla.
„Naukowy” i pragmatyczny typ argumentacji
promonarchicznej był jednak u M. do pewnego stopnia (celową)
mistyfikacją (stosowaną ze względu na, znaną mu, scjentystyczną
wrażliwość jego współczesnych), albowiem podnoszona wielość zalet
monarchii francuskiej musiała także skłaniać do poglądu o zasadniczej
wyższości monarchii nad każdą inną formą ustroju, czego szczególnie
dobitnym potwierdzeniem są słowa, iż „Monarchia tradycyjna jest we
Francji tym, czym idea w hierarchii bytów Platona” (Petit manuel…,
106); w monarchii nawet „egoizm suwerena wydaje rezultat altruistyczny:
pomyślność Państwa, pokój i bezpieczeństwo obywateli; w sercu i w duszy
Księcia (…) ukazuje się koncentracja samowiedzy publicznej: swoisty
melanż niewinnego egoizmu (d'égoisme innocent) i spontanicznego altruizmu (d'altruisme spontané), nierozłącznych od naturalnych odruchów świadomości bycia królem” (tamże, 96); suweren to „najbardziej naturalne i najelegantsze dzieło historii: małżeństwo (l'hymen) rasy i ludu, polityczna identyfikacja Państwa i Domu królewskiego” (tamże, 106).
W suwerennej monarchii, „dziedzic tronu
jest bo jest; jego prawo polega na tym, że zadane mu zostało jako trud
wynikający z urodzenia się królem, zwalniając innych od stawiania
pytania o walory i porównywania jego walorów z własnymi. (…) Władza jest
zarazem osobista i bezosobowa w swoich źródłach. Król nie jest niczyim
konkurentem, bo jest ponad jakimkolwiek współzawodnictwem, nie dzięki
samemu sobie, lecz z powodu swojego pochodzenia: nie musi nic czynić,
aby królować, ponieważ racja panowania jest poza nim” (tamże,
95). Królewski autorytet jest jednak autorytetem tylko politycznym, nie
zaś na przykład epistemologicznym: król nie rozstrzyga, co jest prawdą, a
co fałszem, lub dobrem i złem; decyduje jedynie, co jest dobre dla
Francji; nie jest „śmiertelnym bogiem” Th. Hobbesa, lecz zwornikiem
wielobarwnej i zróżnicowanej piramidy naturalnych ciał społecznych; to
pierwszy pośród arystokratów i „szefów rodzin” (familles-chefs), „król w radach” (le Roi dans ses Conseils),
jak nazywano go w średniowieczu. Monarcha musi dominować i
dyscyplinować wszystkie członki organizmu narodowego, ale nie przez ich
niwelację, tylko przez zachowywanie trudnej sztuki równoważenia
przywilejów, praw i interesów; jego własnym interesem jest pełnienie
roli obrońcy wolności prowincjonalnych i stanowych, ponieważ tworzą one
naturalny ład rzeczy, bez którego nie może istnieć tradycyjna monarchia;
tak chętnie używane przez M. określenie „ojciec Ojczyzny” nie jest
tylko metaforą czy egzaltacją rojalisty, lecz bezwzględnie ścisłym
porównaniem króla do ojca rodziny ze względu na tę samą naturę (i
funkcję) obu autorytetów: ojcowskiego i monarszego, różniących się tylko
stopniem ich zasięgu. Z kolei, określenie władzy królewskiej jako
„absolutnej”, oznacza jej niezależność („pouvoir absolu signifie exactement pouvoirindépendant”)
od jakiegokolwiek innego czynnika w państwie i od prawa pozytywnego,
ale nie „nieograniczoność”, ponieważ ograniczają ją: prawo naturalne,
prawa fundamentalne królestwa oraz przywileje i wolności ciał
korporacyjnych i samorządowych; ulubioną formułą M. było: „wolności na
dole, autorytet na górze” (les libertés en bas, l'autorité en haut).
„Rządy jednego” także dlatego są lepsze,
iż „zasada monarchii jest bardzo szeroka: żaden szef nie jest przecież
zobowiązany przez nią do odrzucania współpracy doradców i zgromadzeń, i
każdy szef, który rozumie choć trochę swoją funkcję, otacza się ludźmi
światłymi i wykorzystuje ich mądrość do służenia jemu” (tamże,
87); nie jest przy tym konieczne, by król kumulował w sobie wszystkie
cnoty i inteligencję najwyższego lotu, ważne jedynie, by choćby tylko
przeciętnie uzdolniony władca chciał i umiał wydobyć te zalety ze swoich
współpracowników i wykorzystać je dla dobra publicznego.
Dowód na niezbędność monarchii M.
przeprowadzał także nie wprost, egzaminując hipotezę o wystarczalności
republiki arystokratycznej na przykładach Aten, Rzymu i Polski;
wszystkie te przykłady dowodzą, że brak, lub choćby osłabienie,
pierwiastka monarchicznego doprowadza najlepsze nawet republiki do
zguby; w Atenach, gdy tylko zabrakło Peryklesa, demagodzy pokroju Kleona
zrujnowali państwo; w Rzymie z ciągłej rywalizacji trybunów ludu z
arystokracją senatorską, wyłoniła się karykatura monarchii, czyli
cezaryzm; zaś „Rzeczpospolita Polska ewoluowała od monarchii
dynastycznej ku monarchii elekcyjnej: błąd ten miał swoją przyczynę w
zapatrzeniu się na Rzym, co doprowadziło ją do takiego końca, jak
republikę ateńską” (Le dilemme…, 91).
O faktycznym prymacie ustrojowym monarchii w doktrynie nationalisme intégral świadczy
także akcentowanie jej wartości uniwersalnej, albowiem: „Monarchia
dziedziczna jest najbardziej narodową, a jednocześnie najbardziej
międzynarodową ze wszystkich form panowania. Więzy pokrewieństwa
pomiędzy szefami państw, tymi przewodnikami prawa międzynarodowego, mogą
prowadzić do porozumienia, zgody i pokoju między narodami, którym
władcy ci przewodzą” (L'Énquete…, CXXXIV); dlatego jedynie
restaurowanie monarchii we wszystkich krajach europejskich stworzy
szansę przezwyciężenia nacjonalizmów egoistycznych i pozbawionych
ogólnoeuropejskiej samoświadomości: „Albo narody będą upajać się swoimi
interesami lub namiętnościami, żądzą uzyskania wszystkiego przez nie
same, pozwalać prowadzić się nieumiarkowanym marzeniom i ambicjom, aż
ugną się przed demonem samozatraty, aż ziemia stanie się na powrót
opustoszała — albo instynkt zachowawczy nakaże im zwrócić się ku
międzynarodowej rasie królów dzierżących sztandary ich historycznej
państwowości, aby ci utrzymali swoje prawa, to znaczy swoje wymagania, i
dzięki temu wypracowali jedność i zgodę w życiu społecznym” (tamże);
tę „międzynarodówkę królów” wieńczyć natomiast winno, nadające jej
wymiar transcendentny, papiestwo: „Wzniesiemy nową arkę — katolicką,
klasyczną, hierarchiczną, ludzką, w której idee nie będą już nigdy
słowami rzucanymi na wiatr, instytucje bezkształtnym oszustwem, prawa
rozbojem, a służby administracyjne złodziejstwem i marnotrawstwem; gdzie
zmartwychwstaną — jeśli zasłużą na odrodzenie — małe republiki
zwieńczone królestwem, a nad wszystkim wznosić się będzie papiestwo”
(„Aspects de la France” 26 VI 1953).
11. dyktatura królewska. Od tradycyjnych
rojalistów (zarówno legitymistów, jak konserwatywnych orleanistów),
którzy z zasady stali na gruncie działań legalnych, M. różniło także
otwarte rozważanie kwestii przeprowadzenia zamachu stanu i ustanowienia
dyktatury; uważał on bowiem, że w walce z antynarodowym reżimem
republikańskim wolno i należy posługiwać się „wszystkimi środkami” (tous les moyens), dodając ironicznie — „…nawet legalnymi” („L`Action Française” 22 X 1931, przedruk w: Dictionnaire…, V, 288); salus Reipublicae jest najświętszym z praw, i „kiedy ojczyzna jest w niebezpieczeństwie, to żąda, aby łamać prawa, które jej nie służą” (Une campagne royaliste au „Figaro”,
Paris 1911, 21); takie stanowisko, określane jako „rewolucja w imię
porządku”, czyni go niewątpliwie bliskim decyzjonizmowi oraz
konserwatyzmowi rewolucyjnemu.
Rojalistyczny coup d'État mogłby,
zdaniem M., przybrać postać albo szybkiego i bezkrwawego przewrotu
„gabinetowego” w porozumieniu z patriotycznymi politykami
republikańskimi, albo przejęcia inicjatywy w razie wybuchu
spontanicznych rozruchów społecznych; rojalistom wprawdzie nie wypada
ich prowokować, ale gdy już one wystąpią, mogą — najlepiej w
porozumieniu z wojskiem i policją — skierować ten żywioł na właściwe i
zgodne z interesem Francji tory; w każdym razie powinni być przygotowani
na każdą okoliczność, starając się rozbudzać „rojalistyczny stan ducha”
(un état d'esprit royaliste) w społeczeństwie, które musi być przekonane, że nacjonaliści są naprawdę zdecydowani uczynić to, co głoszą.
Z drugiej strony, M. zawsze równie
otwarcie głosił pogląd, że ustanowiona w trybie zamachu stanu dyktatura
może być traktowana tylko jako stan przejściowy do przywrócenia
monarchii; konieczne zatem jest zdecydowane „popychanie” „dyktatora”
(kimkolwiek by on był) ku restauracji, albowiem każda dyktatura
niekrólewska nieuchronnie degeneruje się w cezaryzm, albo popada w
niewolę plutokracji.
Za wskazaniem na wyłącznie królewską dyktaturę (dictature royale)
przemawia też argument prawowitości, która jedynie usprawiedliwia
zastosowanie środków przymusu niezbędnych dla sanacji porządku
publicznego, zważywszy, że „rządy [króla] będą musiały być srogie i
mściwe w pierwszym okresie jego władzy, tak, by potem mogły służyć
poprawie całego życia społecznego. (…) Działanie króla nie musi pociągać
sobą czynów zbrodniczych, musi jednakowoż cechować je chłodna i
metodyczna energia, powodowana nie innymi uczuciami, jak miłość do kraju
i nienawiść do wrogów Narodu” (Dictateur…, 205); królewskie
represje będą wycelowane inaczej niż „biały terror” burżuazji przeciwko
Komunie Paryskiej, gdy „rozstrzelano tysiące robotników, a pozwolono
uciec ich hersztom”, gdyż król „zmiażdży bez miłosierdzia tych
ostatnich, lecz oszczędzi swój lud” (tamże). Dyktatura króla
osiągnie także cel nieosiągalny dla dyktatora „znikąd”, ponieważ zastąpi
„Cezara anonimowego i bezosobowego” (César anonyme et impersonnel), „Cezara-państwo” (César-État), „Cezara-biuro[krację]” (César-bureau), władzą spersonalizowaną w nim i w całej dynastii.
A. Thibaudet, Les idées de Charles Maurras, Paris 1919; M. de Roux, Charles Maurras et le nationalisme de l'Action française, Paris 1928; R. Benjamin, Charles Maurras, ce fils de la mer, Paris 1932; A. Roche, Les idées traditionalistes en France de Rivarol a Charles Maurras, Urbana 1937; J. Mosdorf, Poeta ładu, „Prosto z Mostu” 1939, nr 27; H. Massis, Maurras et notre temps, I-II, Paris 1951, 1961[2]; E. Beau de Lomenie, Maurras et son systeme, Paris 1953; J. Ploncard d`Assac, Charles Maurras ou le nationalisme intégral, w: Doctrines du nationalisme, Paris 1957, 1978[3]; R. Joseph, Les „Faux Maurras”, Paris 1958; M. Curtis, Three against the Third Republic: Sorel, Barres and Maurras, Princeton 1959; I.P. Barko, L'Esthétique littéraire de Charles Maurras, Paris 1961; R. Joseph, Le poete Charles Maurras ou la muse intérieure, Paris 1962; J. Paugam, L'âge d'or du maurrasisme, Paris 1971; C. Capitan Peter, Charles Maurras et l'idéologie d'Action française. Étude sociologique d'une pensée de droite, Paris 1972; M. Król, Konserwatyzm i nacjonalizm w myśli Charlesa Maurrasa, „Więź” 1978, nr 7-8(243-244); B. Renouvin, Charles Maurras, l'Action français et la question sociale, Paris 1983; P. Boutang,Maurras: la destinée et l'oeuvre, Paris 1984; P. Pascal, Maurras, Paris 1986; M. Weyembergh, Charles Maurras et la révolution française, Paris 1992; A. Wielomski, Poglądy Karola Maurrasa, „Pro Fide Rege et Lege” 1994, nr 2(19); F. Bouscau, Maurras et la contre-révolution, Paris 1995; A. Wielomski, Absolutyzm jako warunek depolityzacji społeczeństwa w myśli Charlesa Maurrasa, „Zeszyty Naukowe Wyższej Szkoły Handlu i Prawa”, seria Prawo, 1999, z. 1; R. Calderón Bouchet, Maurras y la Acción Francesa frente a la IIIa República, Buenos Aires 20000; A. Wielomski,Charles Maurras jako rewolucyjny konserwatysta, „Pro Fide Rege et Lege” 2003, nr 1-2(45).
III. WOBEC RELIGII I KOŚCIOŁA
1. „dobry obrońca wiary”. Przeciwnicy M.
podnoszą, że formalne, choć nieogłoszone, potępienie jego doktryny
nastąpiło już 16 I 1914, kiedy Kongregacja Indeksu uznała za „bardzo
złe” (pessima) jego cztery książki: Le chemin de Paradis, Anthinea, Les amants de Venise i Trois idées politiques (większość członków Kongregacji skłaniała się również do potępienia trzech innych dzieł: L'avenir de l'intelligence, La politique religieuse i Si le coup de force est possible) oraz na to, że od początku poglądy M. budziły sprzeciw niektórych duchownych i teologów.
Faktycznie, M. miał w Kościele wielu wrogów; „hipokryzję teistyczną” (hypocrisie théistique) zarzucał mu autor wewnętrznie sprzecznego określenia „pogański ateista” (paien athée)
— ks. Jules Pierre: XI 1912 na łamach miesięcznika „La Foi Catholique”
ks. kan. Gaudeau filozofię polityczną M. nazwał „potwornością, chociażby
zakładała jako efekt zewnętrzny umocnienie katolicyzmu” oraz
„szaleństwem i bluźnierstwem”, a VI 1914 ks. Robert du Bothneau
oświadczył, że „w swoich głównych zasadach doktryna Maurrasa jest
straszną”, wyczytując z niej „wszechświat — bez Boga, (…) świat, gdzie
masa ludzka istnieje po to tylko, by służyć jako stopień i żer dla
używającej elity intelektualnej” (cyt. za: J. Eisler, Maurras, Action Française i Watykan, „Więź” 9/1988, 80). W Episkopacie francuskim przeciwnikami M. okazali się już przed 1914 biskupi Guillibert, Chapon i Catteau.
Liście duchownych oponentów M. można
jednak przeciwstawić obszerniejszą listę dostojników Kościoła i
teologów, którzy byli jego zwolennikami; w samym Episkopacie Francji
było ich ponad 2/3 biskupów, w tym: prymas Galii H.-I. kard. Sévin i
pięciu innych kardynałów oraz kardynałowie kurialni: o. L. Billot SI i
sekretarz Konsystorza, kard. de Lai. Kiedy XI 1922 zmarła matka M.,
kondukt pogrzebowy prowadził abp Aix, Mgr Riviere, a ośmiu innych
ordynariuszy nadesłało synowi kondolencje. Poparcie ze strony wielu
duchownych nie zmalało nawet po potępieniu z 1926, tyle że było wyrażane
bardziej dyskretnie. Prymas Belgii, J.-D. kard. Mercier, powiedział do
L. Daudeta o M.: „jaka wielkość duszy!” (quelle grandeur d'âme!).
Szczególnie wymowne było stanowisko
papieża, św. piusa x, który przyjmując do wiadomości ustalenia
Kongregacji oraz stwierdzając: damnabilis non damnandus („zasługujący
na potępienie, lecz jeszcze niekonieczny do potępienia”), zalecił
niepublikowanie dekretu; jednak podczas audiencji prywatnej dla krytyka
muzycznego, Belga Camille`a Bellaigue'a, papież — skarżąc się na tych
prałatów, którzy warcząc „jak psy” (comme des chiens) domagają
się od niego: „Skaż go, Drogi Ojcze Święty, skaż go!”, a on im
odpowiada: „Idźcie sobie, idźcie czytać wasze brewiarze, idźcie modlić
się za niego” — nazwał M. nie tylko „dobrym obrońcą Kościoła” (un buon difensore della Chiesa), ale również „dobrym obrońcą Wiary” (un buon difensore della Fede);
treść tej rozmowy Bellaigue ujawnił w liście do „La Libre Belgique” 18
IX 1926, mylnie datując na VII 1914 jedynie czas audiencji, która miała
miejsce VII 1913. Nie tylko wrogowie, ale sam M. nie dowierzał tej
relacji, sądząc, że Bellaigue źle dosłyszał, myląc słowa: „wiary” (Fede) i „Stolicy [Świętej]” (Sede), lecz Bellaigue stanowczo podtrzymał swoją wersję (L'Action française et le Vatican…,
144/5); Pius X powiedział również, że często modli się za M. oraz
wyraził „stanowczą nadzieję”, że pisarz się nawróci, a podczas audiencji
udzielonej 15 I 1914 „wybitnemu duchownemu i przyjacielowi Action Française”
(zapewne kard. Sévin) przekazał dla M. specjalne błogosławieństwo. Tuż
przed śmiercią (VII 1914) Pius X powiedział do A. kard. Charosta: „Tak
długo, dopóki ja żyję, Action Française nie będzie potępiona. Ona zrobiła zbyt wiele dobrego. Ona broni zasad i autorytetu. Ona broni porządku” (cyt. za: tamże,
208). Dopiero po śmierci matki M. poznał treść jej rozmowy z Piusem X
na audiencji prywatnej jesienią 1911; już po udzieleniu jej
błogosławieństwa papież zapytał: „Nie przekaże Pani synowi tego, co
teraz powiem?” — „Nie powiem mu tego nigdy”. — „Błogosławię jego
dzieło”. I po chwili milczenia dodał: „Ono wzrasta” (cyt. za: Le Bienhereux Pie X, sauveter de France,
Paris 1953, 52). Również M. żywił szczególny podziw dla Piusa X jako
pogromcy modernizmu, którego fotografia była zawsze — obok zdjęcia
„Małej Tereski” z Lisieux — na jego stoliku w celi więziennej.
2. „katolik-ateista”. M. utracił wiarę w
młodości i przez większość życia był niewierzący, jednak nigdy
„religijnie obojętny”; był człowiekiem, który powtarzał: „oczekuję na
wiarę, aby [móc] powiedzieć, że wierzę” (cyt. za: L. Daudet, Souvenirs politiques, Paris 1974, 303).
Swoją autobiografię duchową przedstawił M. w drugim rozdziale L'Action française et la Religion catholique: Niewierzący a dobrodziejstwo katolicyzmu (L'incroyant et le bienfait du Catholicisme);
przyznaje tam, iż tracąc słuch, bezskutecznie domagał się od Boga
„cudu”, ale nie wskazuje nieszczęścia, jakie go dotknęło, jako czynnika
decydującego w procesie tracenia wiary; akcent kładzie na doznania
intelektualne, gdyż pierwsze wątpliwości zrodziły się w nim przy
lekturze Pascala: „Jego 'zakład' był (…) rozczarowaniem, które popchnęło
mnie niemal bezwiednie ku podwójnemu przedmiotowi spekulacji
kartezjańskiej: z jednej strony, tajemnicy niezmierzonego świata
widzialnego, z drugiej, niecierpliwości i władczej egzystencji czystego
ducha” (L'Action française et la Religion…, 462); sceptycyzm pogłębiały kolejne lektury: Hume'a, Berkeley'a, Mme de Stäel, Heinego, Schopenhauera, Kanta, acz zarówno Krytykę czystego rozumu, jak Krytykę rozumu praktycznego czytał „z irytacją”, i tylko poświęcona estetyce Krytyka władzy sądzenia wydała mu się „wspaniała”.
W Kolegium M. zaczął też czytać św.
Tomasza z Akwinu, co zdało mu się „jak przejście przez lodowiec. Piękno
dystynkcji, ale nie do przebycia” (tamże). W liście z 1885 do swego spowiednika, ks. Penona, wyznawał, iż „delektuje się ranem i wieczorem” Sumą teologiczną, niemniej Tomasz „nie daje odpowiedzi na najważniejsze pytanie, które mnie pasjonuje: o obiektywną realność naszych idei” (Quatre lettres de Martigues, Paris 1975, 22); powodem zwątpienia M. był też problem teodycei — pytanie o istnienie zła (unde malum?) i trudność jego pogodzenia z dobrocią i wszechmocą zarazem Boga.
Znajdując w metafizyce realistycznej
jedynie piękno i precyzję myśli, nie umiał odnaleźć w niej prawdy; zwrot
ku pozytywizmowi był zatem metafizyczną „kapitulacją” M., co otwarcie
przyznał: „W estetyce i w polityce odnalazłem radość mądrości na
najwyższym poziomie bezsprzecznych idei; w filozofii czystej — nie” (L'Action française et la Religion…, 462); dusząc w sobie „niepokój metafizyczny” (l'angoisse métaphysique), skierował się wówczas wyłącznie ku dwóm pasjom: krytyce literackiej i teorii politycznej.
W tym czasie M. nie zaniechał jeszcze
praktyk religijnych; V 1885 odbywał rekolekcje zamknięte u jezuitów.
Kryzys pogłębił się po przybyciu do Paryża, ale M. wciąż praktykował,
kierowany zdalnie wskazówkami ks. Penona, który kierował do niego
również emisariuszy; jednym z nich był słynny już wkrótce filozof,
Maurice Blondel, ale jego misja okazała się katastrofą: „On zaczyna
zawsze od 'trzeba', lub 'musi się', a wówczas ja wtrącam moje piekielne
'dlaczego?'” (list z I lub II 1890, cyt. za: V. Nguyen, Maurras a „L'Observateur français” ou le ralliement avant le ralliement,
„Études maurrassiennes” 5/1986, 355). Ks. Penon powierzył też duszę M.
trosce słynnego rekolekcjonisty, ks. Huvelina, wikarego kościoła św.
Augustyna w Paryżu, i jeszcze 1889 M. odbywał tam rekolekcje. Punkt
kulminacyjny kryzysu nadszedł w Boże Narodzenie 1890; w liście do Penona
M. wyznał, że jego dusza znajduje się w „dziwacznym (bizarre)
stanie”, i czuje, że wielka przestrzeń oddziela go od wiary, a tydzień
później ów stan zakwalifikował jako „ducha agnostycyzmu”.
Pozycji duchowej M. po utracie wiary nie
odpowiada jednak ściśle żadne standardowe określenie („poganin”,
„deista”, „ateista”, „agnostyk”), i sam M. konsekwentnie je odrzucał.
Jego hellenizm i romanizm to składnik „subiektywnej syntezy”
metafizycznej, dokonywanej na gruncie arystotelesowskiego rozróżnienia
formy i materii, w której chrześcijańskie uczucie (sentiment chrétien) nieskończoności, biorące początek w „wizjach żydowskich” (visions juives), nadaje „dyscyplinie helleńskiej i rzymskiej” (discipline hellénique et romain) „formę boską, nadprzyrodzoną” (forme divine, surnaturelle),
bez której mądrość antyczna nie była w stanie wyjść poza naturalizm;
jednocześnie, ta „dyscyplina”, rozpatrywana jako „materia” katolicyzmu,
uchroniła „uczucie chrześcijańskie” przed ześlizgnięciem się w
„mistagogię” i „zabobonny fideizm” (fidéisme superstitieux), toteż tworzą one razem doskonałe „złożenie” (composition) formy i materii, transcendencji chrześcijaństwa i antyczno-pogańskiej idei naturalnej boskości (cyt. za: M. Pujo, L'agression contre l'Esprit,
Paris 1929, 116-18). „Sentymentalny deizm” oświecenia M. poddał
druzgocącej krytyce za to, iż był on rozsadnikiem protestantyzacji,
anarchii religijnej i „katolickiego epikureizmu” (Trois idées…, 246). Broniąc się przed oskarżeniami ks. Pierre'a, sformułowanie „mój ateizm” ujmował w dystansujący cudzysłów (mon 'athéisme'),
gdyż ateista jest tym, który zaprzecza istnieniu Boga, który „wie”, że
Bóg nie istnieje. Wreszcie, M. nie był „agnostykiem”, bo nie twierdził,
że Bóg jest „niepoznawalny”, a jedynie, iż jego własny umysł nie zdołał
Go rozpoznać. Zarówno intelektualnie, jak estetycznie, uznawał
rozumność, dostojeństwo i obiektywność metafizyki chrześcijańskiej, lecz
nie towarzyszył temu osobowy akt wiary. W liście do o. H. Brémonda SI
precyzował na czym polega jego absorpcja katolicyzmu pod względem
społecznym, moralnym i estetycznym: „Trzymam się bezwzględnie
katolicyzmu, zwłaszcza z uwagi na moje życie wewnętrzne, dla osobistej
dyscypliny mego ducha, jako subiektywnej syntezy najdoskonalszej, jaka
może być zbudowana” (cyt. za: V. Nguyen, dz. cyt., 658).
Najprecyzyjniej pozycję duchową M. określił Pujo, nazywając go
„niewierzącym faktycznie, człowiekiem, który utracił wiarę i który nie
ma jeszcze łaski jej odnalezienia” (M. Pujo, dz. cyt., 83).
Wewnętrzny dualizm człowieka zarazem niewierzącego i podziwiającego Kościół oddaje sławna formuła „katolik-ateista” (catholique-athée),
którą należy rozpatrywać łącznie, albowiem oddzielnie żadne z tych
określeń nie ma adekwatnego sensu; znaczy ono: ani oddzielnie „katolik”
(bo nie-wierzący), ani „ateista” (bo nie przeczy istnieniu Boga).
Pozytywnie oznacza również „pro-katolickość”, powodowaną tyleż
niezachwianym przekonaniem o dobroczynności katolicyzmu, co obcością w
stosunku do wszystkiego, co katolicyzmowi jest obce i co mu się
przeciwstawia: „samą siłą rzeczy i logiki moich poglądów
antyprotestanckich, antyjudaistycznych i antymasońskich, których
antykatolicyzm był dla mnie jasny, stałem się prokatolicki (j'étais procatholique) prawie bezwiednie” (L'Action française et la Religion…,
467), a konsekwencją tego jest obrona Kościoła: „Bez upoważnienia i być
może bezprawnie, z pewnością także zbyt słabo, ale w końcu coraz lepiej
i tak, jak potrafię. Nie mogę bronić go inaczej, jak będąc tym, kim
jestem, zajmując pozycję, na której się znajduję, która dla wierzących
nie jest z pewnością ani zbyt mocna ani zaszczytna. Tymczasem, jestem na
niej i nie mogę być gdzie indziej, trzeba to widzieć, aby wiedzieć co
czynię i jak to czynię” (tamże).
Nie mogąc być z Kościołem katolickim w
pełnej łączności jako wierzący chrześcijanin, M. identyfikował się z nim
jako członek cywilizacji łacińskiej, jako „Francuz-Rzymianin”: „Jestem Rzymianinem, ponieważ Rzym, od konsula Mariusza i boskiego Juliusza aż po Teodozjusza, zarysował pierwokształt mojej Francji. Jestem Rzymianinem,
ponieważ Rzym, Rzym księży i papieży, dał wieczność uczuciom, metodom,
językowi, kultowi, dziełu politycznemu pokoleń administratorów i
sędziów. Jestem Rzymianinem, bo gdyby moi ojcowie nie byli
Rzymianami, tak jak ja nim jestem, pierwsza inwazja barbarzyńców,
pomiędzy V a X wiekiem, uczyniłaby moją ziemię niemiecką czy norweską. Jestem Rzymianinem,
ponieważ bez opiekuńczego romanizmu druga inwazja barbarzyńska, która
miała miejsce w XVI wieku, inwazja protestancka, uczyniłaby moją ziemię
drugą Szwajcarią. Jestem Rzymianinem w bogactwie mego istnienia historycznego, intelektualnego i moralnego. Jestem Rzymianinem,
bo gdybym nim nie był, nie miał bym również nic francuskiego. I nie
doznaję nigdy różnicy pomiędzy moim poczuciem bycia Rzymianinem,
interesami katolicyzmu rzymskiego oraz interesami Francji, które się
zawsze zgadzają, a nie są sprzeczne w jakikolwiek sposób. (…) Jestem Rzymianinem w
tej mierze w jakiej czuję się człowiekiem: zwierzęciem, które zbudowało
miasta i Państwa bez deptania korzeni; zwierzęciem społecznym, a nie
pasożytem; (…). Jestem Rzymianinem poprzez wszystko to, co jest
w moim bycie pozytywne, przez wszystko to, co jest radością
przyjemności, pracy, myślenia, pamięci, rozumu, nauki, sztuki, polityki i
poezji ludzi żywych i zjednoczonych ze mną. Dzięki temu skarbcowi,
który odnaleziony został w Atenach, a przeniesiony jako depozyt do
mojego Paryża przez Rzym, oznacza on niepodważalnie cywilizację i
ludzkość.Jestem Rzymianinem, jestem człowiekiem: dwie identyczne propozycje (Je suis Romain, je suis humain: deux propositions identiques)” (Le dilemme…, 26).
Katolicyzm i humanizm łączy afirmacja
bytu, mówienie „tak”; to Szatan mówi „nie”, a „Rzym mówi 'tak', Człowiek
mówi 'tak'. (…) To, co pozytywne, jest katolickie, to, co negatywne,
nie jest takim” (tamże, 27); zatem sam „prosty smak” (simple gout)
do autorytetu może sprawiać, że „pewne natury niereligijne, lub bez
wiary religijnej, mogą żywić dla Katolicyzmu wielki respekt, zmieszany
ze skrytą czułością i z głębokim afektem” (tamże, 17).
3. „kościół porządku”. W oczach
francuskiego patrioty, wychowanego w tradycji katolickiej, katolicyzm
jest gwarantem, źródłem i uzasadnieniem wszystkiego, co dobre, prawdziwe
i piękne: „Wszystkie faworyzowane przez nas idee — ład, tradycja,
dyscyplina, hierarchia, autorytet, ciągłość, jedność, praca, rodzina,
korporacja, decentralizacja, autonomia, organizacja pracy, są
konserwowane i doskonalone przez katolicyzm. Tak jak katolicyzm wieków
średnich znalazł wykończenie w filozofii Arystotelesa, tak samo nasz
naturalizm społeczny odnajduje w katolicyzmie swoje najtrwalsze i
najdroższe mu zasady” (tamże, 33). Kościół katolicki jest wielkim cywilizatorem (la grande civilisatrice)
ludzkości, opoką ładu, skałą, o którą rozbijają się fale barbarzyństwa,
anarchii, rewolucji, egalitaryzmu, demokracji, liberalizmu, socjalizmu,
dzięki temu, że sam „nie jest rządzony przez liczbę” (La politique…,
284); jego ustrój jest monarchiczny i arystokratyczny, zarazem
unitarny, bo ma jednego zwierzchnika, i zdecentralizowany — przez
wielość magistratur (kolegium kardynalskie, episkopaty, zakony ze swoimi
odrębnymi regułami i władzami, fakultety); istotę „reżimu” kościelnego
oddają dwa terminy łącznie: dyscyplina i autonomia, podczas gdy
demokracja jest jednocześnie anarchią i centralizacją. Kościół katolicki
jest również jedyną w pełni wolną i niezależną wspólnotą religijną, „w
przeciwieństwie do Kościoła rosyjskiego, który podlega carowi, Kościoła
luterańskiego, który podlega królowi Prus, Kościoła anglikańskiego,
który podlega królowi Anglii, Kościoła masońskiego, który podlega
Żydostwu, oraz pomniejszych sekt protestanckich, które we Francji
podlegają już to Żydostwu, już to kaprysom ich wiernych, a w Ameryce
zaczynają podlegać straszliwej władzy pieniądza” (tamże, 219);
dlatego też religia katolicka, „ufundowana na Świętej Krwi”, jest jedyną
nadzieją ratunku przed panowaniem potwornej władzy Złota, która już
rozprzestrzenia z Ameryki swoje królestwo na Paryż, Berlin i całą
Europę.
Konstatacja: „Kościół katolicki jest rządem”, to wprawdzie tylko „reguła zewnętrzna” (la regle extérieure),
niemniej ważna, gdyż jeśli się jej zaprzeczy, zerwaniu ulegnie także
harmonia z tym, co ją przekracza; dla wierzących Kościół jest przede
wszystkim Prawdą, lecz najogólniejsze wyrażenie, iż „katolicyzm jest
wszędzie porządkiem” (Le dilemme…, 17), może znaleźć oddźwięk
także u jego zewnętrznych admiratorów, dla których — jak dla samego M. —
jest on „tylko” Kościołem Porządku (l'Église de l'Ordre).
Zapewne ten tragiczny defekt duszy, polegający na zdolności dostrzegania
w Kościele wyłącznie porządku, miał na myśli papież Pius XI, który po
przestudiowaniu książek M. powiedział: „Wspaniały mózg, niestety tylko
mózg. Pozbawiony nadprzyrodzoności” (cyt. za: H. Bordeaux, Images romaines, Paris 1950, 162), lecz błąd M. nie polegał na przypisaniu Kościołowi tej cechy, tylko na ograniczeniu się do niej.
W świetle idei „Kościoła Porządku” należy
widzieć także sens najbardziej bodaj bulwersującego zdania,
wypowiedzianego przez M. — o „czterech ciemnych Żydach” (quatre Juifs obscurs),
czyli autorach czterech Ewangelii, cytowanego jednak zazwyczaj nie w
pełnym zdaniu, które brzmi: „Nie znam innego Jezusa, jak z naszej
tradycji katolickiej, i nie wyrzeknę się jasnego porządku Ojców, Soborów
i Papieży, oraz wszystkich wielkich ludzi współczesnej elity, dla
zaufania pismom czterech ciemnych Żydów” (Préface de: Le chemin de Paradis, Paris 1921[2], XXIX); był to sprzeciw, wyrażony w drastycznej formie, wobec luterańskiej koncepcji sola Scriptura, odrywającej Pismo od całokształtu Tradycji (depositum fidei);
dla M. „Jezus autentyczny” to Jezus Tradycji, definiowanej nieomylnie
przez Magisterium, „nieautentyczny” zaś to „Chrystus hebrajski” (Christ hébreu), zdeformowany „według koncepcji protestanckiej, rewolucyjnej i nowoczesnej”, oraz „dziwaczny (bizarre) Jezus romantyków i saint-simonistów” (tamże);
obrona „Jezusa tradycji katolickiej” łączyła się też z oburzeniem na
ekscesy „chrześcijańskiego” socjalizmu, takie jak „bankiety z okazji
narodzin Chrystusa”, organizowane przez socjalistów podczas rewolucji
1848, podczas których wznoszono toasty za „Chrystusa, ojca socjalizmu i
Saint-Justa, męczennika Thermidora” (cyt. za: M. Pujo, dz. cyt., 112).
4. polityka religijna. M. zaznaczał, że
jako niekompetentny teologicznie nigdy nie wypowiada się na temat
ortodoksji ani wiary, rozpatrując jedynie wzajemną relację polityki
narodowej i polityki religijnej. Należy w tym wypadku wziąć pod uwagę
trzy okoliczności: 1o faktem zasmucającym, niemniej realnym, jest
dechrystianizacja części społeczeństwa francuskiego; 2o polityka
katolicka winna stawiać sobie za cel przyłączenie wszystkich
„świadomości francuskich”, tak katolickich jak niekatolickich, aby móc
odzyskać ojczyznę; 3o winna ona „jednoczyć katolików, żądając od nich
nie tylko nierozrzedzania dogmatów i surowej moralności, ale
proporcjonalnie również okazywania wierności w zjednoczeniu z dogmatem
rzymskim” (La politique…, 181). „Aksjomatem” jest dla M.
również twierdzenie, iż „polityka religijna, tak samo jak polityka
ekonomiczna, jak polityka społeczna, jest najpierw polityką (elle est d'abord une politique),
zawiera więc w sobie na pierwszym miejscu zagadnienie objęcia i
zagwarantowania władzy. Nic nie uczyni się skutecznie przeciwko wrogowi,
który będzie miał swobodę wydawania praw, ich interpretowania i
wykonywania. Zdobycie władzy przez katolików jest więc jedynym pewnym
środkiem prawdziwego ruchu oporu” (tamże, 374).
Hasło politique d'abord w
doktrynie M. nie oznaczało postawienia obowiązków narodowych ponad
religijnymi, lecz wyciągnięcie wniosku z oczywistego dlań faktu, że
trwanie laicko-masońskiego reżimu republikańskiego grozi katolicyzmowi
we Francji zagładą, podczas gdy restauracja monarchii stwarza szansę
odrodzenia religijnego; jego zdaniem, katolicy „przyłączeni” (rallies)
do republiki łudzą się możliwością jej schrystianizowania, ale
republika ich nie potrzebuje: „'Dobra' Republika potrzebuje gorliwych
republikanów, Żydów, protestantów, masonów, meteków; ona ich dopieszcza,
ona jednoczy się z nimi i z ich sojusznikami. Dobra Republika czuje
tajemny sentyment do zagranicznej i półzagranicznej oligarchii, która
zamieszkała w niej, jak w swoim naturalnym szkielecie” (tamże, 201).
Polityka narodowa jest środkiem do
przywrócenia panowania religii i odbudowy społeczeństwa, lecz polityka
ma także swoją godność, którą jest godność środka. W porządku godności
religia jest na pierwszym miejscu, co wyraża sekwencja pojęć w
trójformule: obrona religijna (défense religieuse) — obrona społeczna (défense sociale) — obrona narodowa (défense nationale),
bowiem „jest pewne, że religia (dla niewierzących cywilizacja) jest
ważniejsza niż kwestie społeczne i w ten sposób dominuje nad nimi” (tamże,
383); dlatego, „jeśli nacjonalizm jest kompletny, jeśli jest logiczny,
to prowadzi praktycznie do obrony religii i społeczeństwa”, natomiast
„praktycznie obrona religijna i obrona społeczna nie doprowadzają wprost
do obrony narodowej lub doprowadzają w sposób drugorzędny, odległy i
niezadowalający” (tamże, 384). Politycznie, francuski patriota
nie zna innych interesów religijnych, jak katolickie: „polityka
religijna we Francji musi być katolicka i zgodnie z tym uprzywilejowywać
katolicyzm tak w społeczeństwie, jak w Państwie” (L'Action française et la Religion…, 448); Katolicyzm i nacjonalizm mają zarówno wspólnego wroga — „ducha liberalnego i rewolucyjnego” (l'esprit libéral et révolutionnaire),
jak wspólny cel i wartości: „Katolicyzm i patriotyzm, katolicyzm i ład
francuski, katolicyzm i myśl humanistyczna, katolicyzm i cywilizacja
powszechna, przyciągają się wzajemnie. To naturalne wzajemne upodobanie
popycha dobrze ukształtowane dusze do przylgnięcia sercem do
katolicyzmu, do stania się katolikami prawdziwymi i posłusznymi Rzymowi,
do 'katolicyzmu integralnego' (catholicisme intégral)” (La politique…, 196).
Oskarżanie M. o chęć „instrumentalizacji”
religii nie znajduje uzasadnienia także w stawianym przez niego celu
głównym polityki narodowej, czyli przywróceniu monarchii; M. rozumiał,
że katolicyzm nie był tylko jedną z sił tradycyjnej monarchii, ale
należał do jej istoty, a nawet warunkował sens jej istnienia; bez
katolicyzmu monarchia tradycyjna jest nie do pomyślenia, dlatego
„zmierzamy w kierunku odbudowania Monarchii tradycyjnej, to znaczy
katolickiej, Monarchii reprezentowanej przez Księcia, którego wiara
nigdy nie może budzić wątpliwości” (L'Action française et la Religion…, 512); katolickie credo króla Francji stanowi jego konieczną rację panowania (raison du regne);
pośród poddanych mogą być innowiercy i niewierzący, ale król Francji
musi być katolikiem, a „stosunki pomiędzy Kościołem i Państwem muszą być
regulowane przez hierarchię kościelną i suwerena” (La politique…,
182); m.in. w chrześcijańskiej monarchii nie będzie laickiego prawa
małżeńskiego, przywrócony zostanie fakultet teologiczny na Sorbonie:
„Katolicyzm, tradycyjna religia Francji, odzyska wszystkie swoje
przywileje i prawa” (Dictateur…, 216).
5. nawrócenie. Gdy M. znalazł się w
więzieniu, powrócił do lektury wielkich religijnych „desperatów” —
Pascala i Kierkegaarda, aby oskarżać ich o własne zwątpienie; w tym
samym czasie, w Karmelu w Lisieux, odprawiana była regularnie Msza św.
za zbawienie duszy „naszego pielgrzyma” Karola (Pro Caroli salutate). M. czytał regularniel'Année liturgique Dom Guérangera OSB, ale wciąż obawiał się, że akt nawrócenia mógłby być arbitralnym wyborem jego fantazji lub woli.
Następny krok wykonał dopiero w
Clairvaux, gdzie każdej niedzieli słuchał Mszy św. w więziennej kaplicy;
VI 1950 M. ułożył aleksandrynem Modlitwę Końca (Priere de la Fin), w której prosi Pana (Seigneur): uśpij mnie w Twoim pokoju / Pomiędzy ramionami Nadziei i Miłości, lecz tłumaczy też: Panie, nie wiem Kim Jesteś. Jestem nieświadomy / Jaki jest ten rzemieślnik życia i umierania oraz stawia pytanie: Jak ma wierzyć, Panie, dusza wlokąca / Swoją ciemną żądzę w blaskach dnia?
Już na wolności, w Tours, M. zaczął
odwiedzać wysłannik abpa Troyes, Le Couëdica, ks. kan. Aristide Cormier.
Podczas drugiej wizyty kanonik postawił pytanie: „Gdzie jest Pańska
dusza względem Boga?” — „Jego twarz ściągnęła się. Usiadł na krześle,
jakby się chciał zasłonić. Głowa wzniesiona, wzrok twardy, wreszcie
wyrąbał odpowiedź, której nie zapomnę nigdy w życiu: 'Wiedz księże, że w
tym przedmiocie jestem bardzo uparty'” (cyt. za: Y. Chiron, dz. cyt., 484). Podczas następnego spotkania M. oświadczył: „Mam wielkie pragnienie, aby wierzyć. Dałbym wszystko za to” (tamże), wyznał też, że modli się, najczęściej i najchętniej do Świętej Dziewicy, ale są rzeczy wciąż dla niego „niejasne” (incompréhensibles) i „niepojęte” (inconcevables).
13 XI 1952 M. sam wezwał kanonika i
powiedział: „Nadszedł czas, żeby ksiądz pomógł mi dokończyć to, co
trzeba, aby było zrobione” (tamże); następnie wyspowiadał się, odmówił Confiteor,
i otrzymał Wiatyk; dwa dni później utracił przytomność; w nocy z 15/16
odzyskał ją na chwilę i poprosił o różaniec; jego ostatnie słowa
brzmiały: „Pierwszy raz słyszę, że ktoś nadchodzi” (cyt. za: I.
Bricard, Leksykon śmierci wielkich ludzi, Warszawa 1998, 317).
Profesor Jacek Bartyzel
za: legitymizm.org
Action française et le Vatican, Paris 1927; Pourquoi Rome a parlé: Le livre des six, Paris 1928; M. Pujo, L'agression contre l'Esprit. Comment Rome est trompée, Paris 1929; A Cormier, Mes entretiens de pretre avec Charles Maurras, Paris 1955; A. Cormier, La vie intérieure de Charles Maurras, Paris 1956; J. Julliard, La politique religieuse de Charles Maurras, „Esprit” III 1958; A. Dansette, L. Thomas, L'Action française devant l'Église (de Pie X a Pie XII), Paris 1965; P. Vandromme, Maurras, l`Église de l`ordre, Paris 1965; J. de Fabregues, Charles Maurras et son Action française. Un drame spirituel, Paris 1966; J. Madiran, Pius Maurras, Paris 1966; H. Rambaud, „Le défenseur de la foi”, „Itinéraires” 1968, nr 122; É. Vatré, Charles Maurras, un itinéraire spirituel, Paris 1974; M. Sutton,Nationalism, Positivism and Catholicism: The Politics of Charles Maurras and French Catholics, 1890-1914, Cambridge 1982; J. Eisler, Maurras, Action Française i Watykan, „Więź” 1988, nr 9(359); H. Petit, L'Église, Le Sillon et L'Action Française, Paris 1999.