wtorek, 3 maja 2016

Konstytucja 3 Maja: komentarz prof. Jacka Bartyzela oraz słów kilka na temat polskich barw narodowych


 
             Cztery lata temu napisałem tu poniższy komentarz (facebook) z okazji rocznicy Konstytucji Majowej. Nie zmieniłbym w nim ani słowa:

Do samej w sobie Konstytucji 3 Maja (jak i do tzw. stronnictwa patriotycznego) mam właściwie stosunek ambiwalentny, a już do krańcowej irytacji doprowadza mnie coroczna paplanina o tym, że pierwsza spisana w Europie, a druga na świecie - jak by to był powód do dumy; przecież spisywanie prawa to znak, że prawdziwe prawo, niepisane, już nie działa. Jej związek z polską tradycją (co podkreślał m.in. Mickiewicz!) był mocno naciągany, głównie przepaja konstruktywistyczny duch oświecenia, na czele z wydumaną i niemożliwą do spełnienia, a przede wszystkim fałszywą teorią "trzech władz". Brzydki zapaszek burżujskiego "tiersetatyzmu" też się nad nią unosi - postawienie walorów pekuniarnych mieszczaństwa nad klejnotem szlachectwa ubogiego. Cóż z tego, że przywracała dziedziczność tronu, skoro jeszcze bardziej niż dotąd ograniczała kompetencje króla i czyniła go jedynie szefem władzy wykonawczej.

Centralizowała państwa, też na wzór francuskich nacjonalitarystów rewolucyjnych. Na dobrą sprawę tylko jeden jej artykuł winien obowiązywać zawsze - ten o religii rzymskokatolickiej jako panującej i zabronieniu przejścia od niej do jakiejkolwiek innej pod karami apostazji: ciekawe, że tego akurat nikt nie przypomina? Zresztą, nie miejmy złudzeń: masoni, którzy pisali jej tekst, nie wpisali tego rozdziału z gorliwości religijnej, przeciwnie - to było tylko ich "alibi" wobec katolickiego narodu.

Czyżbym zatem namawiał do antyrocznicowego "nihilizmu"? Przeciwnie, sam wywieszam flagę, ale z zupełnie innego powodu niż nabożeństwo do tego dokumentu. 3 Maj jest po prostu symbolem; w jego celebrowaniu zapisana jest historia nadziei, pragnień, woli przetrwania, niepodległości, tożsamości. W 3 Maja czcimy to, czym on był dla nas przez ponad dwa stulecia - MITEM. Także mitem monarchistycznym. "Szlachetne kłamstwa" są jednak konieczne.
prof. Jacek Bartyzel 
Za: https://www.facebook.com/jacek.bartyzel.7?fref=ts

=====================================================================

    Pierwotnie polską barwą narodową był karmazyn, stanowiący symbol dostojeństwa i bogactwa, a zarazem uważany za najszlachetniejszy z kolorów. Z uwagi na cenę barwnika – koszenili uzyskiwanej z larw czerwca polskiego, mało kto mógł sobie na niego pozwolić, dlatego też był on wykorzystywany jedynie przez najbogatszą szlachtę i dostojników państwowych. Barwami królewskimi Rzeczypospolitej Obojga Narodów był sztandar złożony z trzech pasów: dwóch czerwonych umieszczonych w dole i na górze oraz oddzielającym go pasie białym, na których umieszczano zwykle czterodzielny Herb Rzeczypospolitej Obojga Narodów o czerwonym tle zawierający dwa pola przedstawiające białego Orła w koronie, czyli symbol Korony i dwa z wizerunkiem Pogoni – herbu Litwy. Na tarczy sercowej znajdował się najczęściej herb rodowy aktualnie panującego monarchy.

   W okresie przedrozbiorowym silna była także tradycja uznająca za barwy narodowe trzy kolory: biały, karmazynowy i granatowy. Tradycja barw karmazynowej i granatowej wywodzi się od strojów żołnierzy kawalerii, w których to formacjach służyli w większości szlachcice (tzw. wojska narodowego autoramentu).