niedziela, 22 maja 2016

Robert Larkowski: KILKA PYTAŃ DO KSIĘDZA RAFAŁA TRYTKA, ZNANEGO KAPŁANA TRADYCJI

   R.L.: Z punktu widzenia miejsca posługi i zamieszkania księdza, otoczonego aurą świetnej historii i swoistej atmosfery Krakowa; jak tam tendencje materialistyczne, znane wszędzie na świecie się rozwijają, czy jest to proces narastający, który usuwa masowo w cień sferę ducha, życia transcendentnego?

Ks. R.T.: Właśnie na tle wspaniałego Krakowa widać zezwierzęcenie współczesnego społeczeństwa - uwiąd wszelkiego myślenia kategoriami ponadmaterialnymi. Można odnieść wrażenie, że całe tzw. życie religijne modernistów jest już wyłącznie teatrem. Odwiedzając np. katedrę na Wawelu, widzi się niemal wyłącznie turystów zainteresowanych walorami estetycznymi świątyni. Odrębną kategorię stanowią „pielgrzymi” nawiedzający grób Państwa Kaczyńskich. Niejednokrotnie przybywają z odległych zakątków kraju, by złożyć hołd parze prezydenckiej, a nie znajdują już czasu na pomodlenie się przed konfesją św. Stanisława - głównego patrona Polski.

Kraków jako miejsce do zamieszkania upodobali sobie również wszelkiej maści dewianci. Dość powiedzieć, że kandydatem palikotowców w wyborach jest transseksualista. Czegoś takiego nie było jeszcze nigdy. Miasto świętych i monarchów staje się ostoją dla wszelkiej maści pomyleńców.

R.L.: Ksiądz wybrał trudną drogę, poniekąd wiem, że łączy się to z codziennymi kłopotami zwykłego, ludzkiego rodzaju; ksiądz ma wielką wiarę, ale czy rodzą się też w duszy księdza myśli - może trzeba było pójść prostszą ścieżką, sami wiemy, że ten padół ma wiele pokus?

Ks. R.T.: Codzienne życie nie jest proste, ale nie mam złudzeń, że gdziekolwiek indziej byłoby mi lepiej. W moim życiu mieszkałem w różnych miejscach, obracałem się w różnych środowiskach i wiem, że każda sytuacja ma swoje wady i zalety. Uciekanie przed prozą życia w wyimaginowany świat pragnień nie daje nic. Bóg chce, byśmy się uświęcali wśród codziennych, zwykłych trosk. Życie jest próbą i pielgrzymowaniem. Jest też walką i jak to na wojnie, raz się przegrywa, a raz wygrywa. Mimo klęsk i upadków trzeba ciągle znajdować siłę do powstawania - „Jeśli Bóg z nami, któż przeciwko nam?”.

R.L.: Pytanie luźniejszego rodzaju, ksiądz jest również zwykłym człowiekiem, chodzi mi o pasje księdza - jakieś hobby w stylu sport, kolekcjonerstwo, czytanie książek, spacery po wiekowych uliczkach Krakowa?

Ks. R.T.: Pewnie, że mam wiele pasji, ale nie nazwałbym ich „hobby”. Wynika to z tego, że w moim życiu „zawodowo” zajmuję się tym, co mnie interesuje! To rzadkie szczęście. Sportów nie uprawiam, uważam ich dzisiejszą popularność za przejaw zdegenerowania. Oczywiście ruch fizyczny jest dobry i warto zadbać o zdrowie w myśl klasycznej zasady „w zdrowym ciele zdrowy duch”. Interesuję się poniekąd wydarzeniami sportowymi i myślę, że dzisiejsze trendy w wielkim sporcie służą niemal wyłącznie zarabianiu pieniędzy, a co najgorsze - odciągają ludzi od rzeczy naprawdę istotnych. Kolejnym aspektem kultu sportu jest przeznaczanie ogromnych sum pieniędzy na infrastrukturę ze stadionami na czele. Uważam za skandaliczne, że publiczne pieniądze marnotrawi się na obiekty, których społeczna przydatność jest niewielka, gdy jednocześnie państwo nie jest wydolne w zapewnianiu świadczeń, do których się zobowiązało i dla których łupi niemiłosiernie podatników, przekraczając granice sprawiedliwych podatków co najmniej kilkakrotnie. Uwagę i zawiść bezmyślnego tłumu odwraca się za to często w stronę rzekomo niesprawiedliwego systemu ubezpieczeń rolników w KRUS, tak jakby polscy chłopi nie spłacali w różnych formach z nawiązką swych emerytur. Polska wieś (jak zwykle zresztą) stanowi dzisiaj jedną z nielicznych gałęzi realnej, wytwórczej gospodarki. W chwili kryzysu, który zmiecie cały ten obecny papierowo-bankstersko-wirtualny świat komuno-kapitalizmu, to wieś nas wyżywi.

Mieszkając w Krakowie kilkaset metrów od Wawelu i bazyliki Świętej Trójcy dominikanów, mając widok z ul. Sarego na tyły kościoła świętych Piotra i Pawła, nie można nie oddychać historią. Kraków to też oczywiście miasto muzeów i zdarzają się tu wspaniałe ekspozycje, jak ostatnio „Skarby Korony Hiszpańskiej” w Muzeum Narodowym. Już przy wejściu obejrzeć można dwie zbroje Karola V, a później różne cudowne obrazy, figury, relikwiarze i naczynia liturgiczne, przenośny ołtarz, a także sprzęty do codziennego użytku.

Dość powiedzieć, że na wystawie zobaczyć można obrazy El Greco, Ribery, Tycjana. Z kolei w oddziale muzeum na Kanoniczej można było zobaczyć stare kościelne rękopisy, jak „Decretalia” z końca XIII wieku, modlitewniki, m.in. do godzinek, pontyfikał biskupa Erazma Ciołka z początku XVI wieku. Oprócz tego oczywiście stała wystawa z dziełami religijnymi, m.in. nastawami ołtarzy, figurami świętych z końca Średniowiecza i okresu nowożytnego.

Najbardziej jednak interesuje mnie teologia, a także takie dziedziny, jak metapolityka, geografia, etnografia itd.

R.L.: Ogólnie, jak księdzu żyje się w Krakowie, chodzi o samopoczucie, otoczenie, choć oczywiście gros czasu poświęca ksiądz posłudze kapłańskiej i kwestiom z nią związanymi, musi też ksiądz przemieszczać się po kraju, lecz domem (choć nie urodzenia) jest dla księdza Kraków?

Ks. R.T.: W Krakowie czuję się dobrze. Miasto ma oczywiście swój mikroklimat i specyficzną atmosferę, która jednym się podoba, a innych mierzi. Moi rodzice pochodzą spod Tarnowa, w którym się zresztą urodziłem, i dlatego nie dziwią mnie niektóre elementy w mentalności, gustach czy języku, które są podobne i w Tarnowie i Krakowie.

W Krakowie nie ma sprzeczności między elementami typowo małopolskimi, ogólnopolskimi, europejskimi i uniwersalnymi. Zupełnie inaczej jest w Warszawie, która jest obecnie niejako obcą naroślą na ciele Mazowsza. Arcypolskość Krakowa świetnie się komponuje z jego światowym znaczeniem, zakorzenieniem w kulturze europejskiej i znaczeniem chociażby na niwie kościelnej, włącznie z negatywnymi tego skutkami...

R.L.: Ksiądz jest znany z bezkompromisowej postawy ideowo-politycznej, sympatyzuje otwarcie z ruchem narodowym; rodzi się pytanie, związane zresztą z postawą katolika - jak my powinniśmy traktować system demoliberalny, ponieważ wielu uważa (w tym ja), że jest to rodzaj choroby, być może śmiertelnej, dla porządku, który wychowuje nas właściwie od wieków i łączy się ściśle z Tradycją Katolicką?

Ks. R.T.: Zwycięstwo nieporządku demoliberalnego po pierwszej, a zwłaszcza drugiej wojnie światowej umożliwiło i współgrało z rewolucją i apostazją ostatniego półwiecza. Przecież upadek ostatnich państw katolickich został sprokurowany przez watykańskich modernistów! Dlatego współczesny demoliberalizm jest śmiertelnym wrogiem autentycznego katolicyzmu, wszystkich narodów, państw, a przede wszystkim duszy człowieka. Dopóki demoliberalizm będzie panował na świecie, dopóty będzie on w agonii. Pamiętać należy przy tym, że tylko pod sztandarem Chrystusa Króla można zwyciężyć świat i szatana.

R.L.: W powiązaniu z powyższym pytaniem, trudno nie zasięgnąć u księdza rady o tym, jak tradycyjny katolik, związany ściśle z postawą ideową wyznającą hierarchię i antydemokratyzm, powinien zachować się w wyborach, czy (bez wymieniania nazw) winien w tej imprezie wziąć udział i głosować lub też podjąć świadomy bojkot; może zresztą należy zdać się na własne sumienie?*

Ks. R.T.: Myślę, że każdy powinien sam zadecydować, choć oczywiście popieranie takich tworów, jak Ruch Palikota czy SLD wyklucza de facto z Kościoła. Nie ma zatem racji ks. Tadeusz Pieronek, głosząc, że katolik może poprzeć demo-lewicę.

R.L.: Na tle katastrofy smoleńskiej, w Kościele posoborowym doszło do niezrozumiałych dla laika wydarzeń, gdy właściwie na tle tej tragedii zaczęła się po prostu tworzyć siła o wszelkich znamionach schizmy, powiedzmy - schizmy w schizmie, ponieważ Kościół posoborowy trudno nazwać na wielu płaszczyznach de facto katolickim; co ksiądz o tym sądzi, czy modernizm ulega erozji i rozpadowi?

Ks. R.T.: Do niedawna ogół polskich wiernych żył bezmyślnie według triady: „Sobór, Wojtyła, demoliberalizm”. Dziś antagonizmy w obrębie obozu modernistów grożą wręcz rozwaleniem i tak pozornej „jedności” Kościoła posoborowego, vide: kłótnie o Negrala pomiędzy Mehringiem i Bonieckim. Nie ukrywam, że mnie ten kryzys bardzo raduje. Modernizm to pasożyt, który spustoszył doszczętnie wnętrzności Kościoła. Najwyższa pora, by się go pozbyć - wszystko pod sztandarem Niepokalanej!

Dziękuję serdecznie za rozmowę!
ROZMAWIAŁ
REDAKTOR ROBERT LARKOWSKI


* - Wywiadu ksiądz udzielił mi przed ostatnimi wyborami parlamentarnymi.

OD REDAKCJI: Przypominamy nieco starszy wywiad z x. Rafałem Trytkiem, który to wywiad praktycznie nic nie stracił na aktualności.