niedziela, 19 czerwca 2016

Leon Skrodzki: O prawdziwym miłosierdziu


Rzecz o miłosierdziu

      W ustanowionym przez (anty)papieża Franciszka tzw. roku Miłosierdzia warto pochylić się nad tym przymiotem Bożym. Szczególnie, że w dzisiejszych czasach bywa on rozumiany opatrznie.

Pożytecznym jest jego zrozumienie tym bardziej, że gości on często na ustach osób, których stosunek do Boga i jego praw jest, jeśli nie wrogi, to obojętny.

„Miłosierdzie Boże ponad wszystkie dzieła Jego”

Miłosierdzie jako cecha Boga nieodłącznie kojarzy się z przebaczeniem. Jego pełnia najdoskonalej objawiła się w odkupieńczej ofierze Zbawiciela, która zgładziła grzechy ludzi. Na krzyżu otwarły się zdroje miłosierdzia. Mimo że od tej chwili ze świata nie zniknęło zło i ludzie nadal są niedoskonali i grzeszni, to zdobyliśmy jednak okazję do uzyskania odpuszczenia win poprzez sakrament pokuty i pojednania. Przystępując do niego, odzyskujemy łaskę dla duszy i zadośćuczynienie nabiera uświęcającego charakteru. Sama spowiedź nie kończy bowiem procesu powrotu do Boga. Musimy naprawić wyrządzone zło i odbyć oczyszczającą karę w tym lub przyszłym świecie za odrzucenie nieskończonej Miłości. Często ludzie zdają się o tym zapominać, sądząc, że miłosierdzie Boże naprawia wszystko. Należy pamiętać, że z miłosierdziem zawsze łączy się sprawiedliwość. Sprawiedliwość, która jest doskonała, daje wszystkim według tego, na co zasłużyli. Niepokoi zatem duchowe rozprężenie, bagatelizowanie swoich grzechów w kontekście nieskończonego Bożego miłosierdzia. To, że dar ten jest tak wielki, że „choćby dusza była, jak trup rozkładająca się i choćby po ludzku już nie było wskrzeszenia (…) cud miłosierdzia Bożego wskrzesza tę duszę w całej pełni”, jednakowoż nie zwalnia to człowieka z pracy nad sobą. Miłosierdzie Boże wymaga, aby człowiek oddał się mu w pełni, z mocnym postanowieniem poprawy i „zaparciem samego siebie”. Nie wspominam już o takich patologiach, jak zuchwałe grzeszenie w nadziei miłosierdzia Bożego, co należy do najcięższych grzechów, tych przeciwko Duchowi Świętemu.

„Błogosławieni miłosierni, albowiem oni miłosierdzia dostąpią”

Co oznacza być miłosiernym? Miłosierdzie jest formą bezinteresownego działania dla dobra innych, mające na celu zapewnienie, na miarę swoich możliwości, tego, czego innym brakuje. Często łączy się z przynoszeniem ulgi w cierpieniu, zarówno fizycznym, jak i duchowym. Chrystus dał nam nakaz do bycia miłosiernym względem bliźnich, a także wskazówki, jak to realizować. Czy zatem miłosierdzie jest największą z cnót? Należy pamiętać, że nakaz miłowania bliźnich, a więc czynienia im miłosierdzia, następuje po przykazaniu miłości do Boga. W swoich rozważaniach potwierdza to św. Tomasz z Akwinu, pisząc, że utrzymywanie poprawnej relacji ze Stwórcą jest czymś ważniejszym niż miłosierdzie w stosunku do bliźnich. Doktor Kościoła poucza nas także, że świadczenie miłosierdzia powinno być oparte na rozumie, udzieleniu prawdziwej pomocy potrzebującemu. Czy w świetle tych rozważań czymś miłosiernym byłoby pozwolenie na przyjmowanie Eucharystii osobom żyjących w związkach niesakramentalnych? Czy właściwe jest wiązanie miłosierdzia z tolerancją, np. dla homoseksualistów? Cóż z tego, że przez naszą pobłażliwość czuliby się lepiej na duchu, jeśli nadal nie mieliby naprawionej relacji z Bogiem? W czym byśmy im pomogli? Chrześcijanin powinien piętnować zło i jasno o nim mówić. Lepiej wyrażać swoje oburzenie i napominać niż akceptować degenerację duchową. To bardziej świadczy o posiadaniu cnót miłości i miłosierdzia. Jak powiedział sam Zbawiciel, nie przyszedłem nieść pokoju, lecz miecz.

„…jako i my odpuszczamy…”

Często przewrotnymi słowami o przebaczeniu, jako o istocie Chrystusowej nauki, usiłuje się zaszachować tych, którzy żądają sprawiedliwości. Dzieje się tak np. podczas próby pociągnięcia do odpowiedzialności byłych funkcjonariuszy aparatu komunistycznego. Co jednak mówi samo Pismo Święte? Analizując teksty biblijne, można stwierdzić, że Zbawiciel okazywał miłosierdzie jedynie tym, którzy przyszli do niego po ten odkupieńczy dar i wykazywali skruchę. Chrystus wobec zatwardziałości i pychy grzeszników był bezwzględny, nawet porywczy, jak wtedy, gdy wygonił kupców ze świątyni. (...)

Miłosierdzie nie wyklucza sprawiedliwości. Przebaczenie win bez żadnego wynagrodzenia, odbycia kary, spotęgowałoby jedynie zło. Wierzymy, że Bóg doskonale osądzi każdego po śmierci, jednak pożytecznym jest karanie przewinień, co zniechęca innych do pójścia ścieżką przestępstwa i zapobiega anarchii.

Miłosierdzie jest niewątpliwie wielkim darem dla człowieka, ostatnią rzeczą, której będziemy pragnęli, odchodząc z tego świata. Z ufnością, jak i z roztropnością czerpmy ze źródła przebaczenia, które wypływa z Najświętszych Ran Pana Jezusa. Odważnie napominajmy ludzi o zimnych i letnich sercach, wystrzegając się jednocześnie pychy. Pamiętajmy, że chrześcijanin nie jest tchórzem.