Po ostatnich wypowiedziach Aleksandra Zacharczenko, który uznał, że
porozumienia mińskie się nie sprawdzają, wielu miało nadzieję, że
nastąpi istotna zmiana w polityce DRL. Jak się okazało, władze ludowej
republiki nie tylko nie zdobyły się na podjęcie zdecydowanych kroków,
ale złożyły broń przed Ukrainą.
Akt kapitulacji wobec Ukrainy i społeczeństwa donbaskiego - tak
oceniam oficjalna decyzje o przeniesieniu (bodajże po raz piaty) wyborów
samorządowych na koniec października (pytanie którego roku). Oczywiście
taką decyzje można prosto uzasadnić: mińskie porozumienia, niemożność
ich realizacji dają nam czas- i to prawda. Tylko czas to nie jest coś co
władze DRL mają na wyłączność, on daje również szanse Ukrainie,
chociażby na przegrupowanie i modernizację armii- co też czynią. Każdy
rozsądny dowódca na linii frontu jakiego znam przyznaje, że dzisiaj
ochotnicze bataliony (tzw. NazBaty) można rozbić bez większego problemu,
ale wojna z regularną armią ukraińską to już inna historia - przez dwa
lata wiele się nauczyli i to nie bez zagranicznej pomocy.
Granica zwlekania jednak została niebezpiecznie przekroczona.
Nieustannie, każdego dnia mieszkańcy DRL słyszą o tym, że Ukraina łamie
porozumienia, nie wywiązuje się nich i to jest fakt. Ale co słyszą w
temacie przeciwdziałania rządu przeciwko takiemu postępowaniu?
„Pojedziemy do Mińska”, „napiszemy petycję”, „zrobimy pikietę”, ale
strzelać nie będziemy bo złamiemy mińskie porozumienia. I ludzie są
zmęczeni nie wojną, nieprzejrzystą polityką wewnętrzną, czy
niezrozumiałą wizją ekonomiczną- są zmęczeni tym, że państwo kapituluje,
nie okazuje woli walki.
Wbrew głośnym swego czasu deklaracjom, ani Mariupol, ani Piaski, czy
Awdiejewka nie zostały oczyszczone z wojsk ukraińskich, a co za tym
idzie- stoją one u wrót Donbasu. Zajcewo, północne i zachodnie obrzeża
Doniecka, a teraz jeszcze Dokuczajewska, są faktycznie linią frontu.
Oczywiście naiwnie jest twierdzić, że DRL tylko siedzi w okopach i
dostaje lanie- problem polega na tym, że do szerszej opinii publicznej
przedostają się tylko oficjalne komunikaty, które brzmią: Ukraina nas
ostrzeliwuje. A co robi DRL?- pyta przeciętny mieszkaniec. I nie
otrzymuje odpowiedzi. Tymczasem armia powinna chociażby w ramach
odpowiedzi przeprowadzić zmasowany ostrzał i to w świetle kamer, aby
ludzie usłyszeli, że atak na mieszkańców spotyka się ze zdecydowaną i
agresywną odpowiedzią. Tego jednak nie ma.
Nie ma, ponieważ nagle dla DRL stała się ważna opinia zachodu, tylko że
społeczeństwa (ich część) popierająca Noworosję, robi to właśnie
dlatego, że Donbas stawia opór, a nie dlatego, że robi z siebie
sierotkę. Natomiast polityków nie obchodzi co Zacharczenko, czy Puszylin
zrobi - oni z nimi nawet nie będą rozmawiać, a tym bardziej nie przejmą
się jakąś petycją. Tym bardziej nie robi ona żadnego wrażenia na
Ukrainie.
Wybory przeniesiono ponieważ Ukraina nie wypełnia mińskich
porozumień. A kiedy wypełniała? Pokażcie mi jeden z punktów, który
wypełniła w pełni- tylko jeden! I jak długo bajka o Mińsk II będzie
cierniem Donbasu? W takim razie może rozwiązać państwowość donbaską, bo
Ukraina nie wypełnia porozumień?
Rząd DRL chyba niestety zapomina o jednym: jest on, chociażby z
nazwy, władzą ludową - władzą społeczeństwa i powinno go w pierwszej
mierze obchodzić co jego polityce myślą wyborcy, a nie Zachód, czy
„Mińsk”. Tymczasem polecam porozmawiać z mieszkańcami, bez kamer, czy 20
komandosów ochrony. I oni powiedzą co myślą o takiej polityce i nie
będzie to rozmowa przyjemna dla ucha. I polecam ich zapytać o to czego
nie wiedzą: jaka jest wizja na państwo DRL, na ustrój ekonomiczny, kto
zasiada w Radzie Ludowej (parlament) etc.