poniedziałek, 11 lipca 2016

Thomas Storck: Trzy ataki liberalizmu


Niewolnik 
     Zrozumienie kłopotów dnia dzisiejszego może być dla nas czasem bardzo ciężkie i mylące. Widzimy wiele różnych konfliktów, konfliktów w polityce, ekonomii i we wszystkich rodzajach tego, co my dziś nazywamy polityką społeczną, widzimy to, co się nazywa „wojną kulturową”. Czy istnieje w ogóle jakikolwiek jednoczący wątek, jakaś rama, która zdolna jest spiąć to wszystko razem? „Nasze” media lubują się w przedstawianiu wszelkich kontrowersji, jako pozostałych w wyniku konfliktu liberalizmu z konserwatyzmem. Najczęściej tylko wytrawny obserwator jest w stanie dostrzec to, że ta dychotomia nie ma żadnego sensu.

A nasze zaabsorbowanie tym domniemanym podziałem wydaje się być czymś zaprojektowanym bardziej w celu zmylenia Katolików, w imię czyichś interesów politycznych, niż w celu rzucenia odrobiny światła na otaczająca nas rzeczywistość. Ale mimo tego, to nie jest wątek, który łączy ze sobą historię kulturową naszych czasów, czy pokoleń, które żyły tu przed nami. W tym artykule chciałbym ukazać wyjaśnienie konfliktów  nie tylko naszej epoki, lecz także ostatnich dziesiątek lat, które ogniskuje się wokół sukcesów tylko jednego ruchu. Ruchem tym jest liberalizm. Liberalizm, który oznacza tu coś znacznie szerszego niż współczesne amerykańskie rozumienie tego słowa i dlatego będzie dobrze, jeśli przed samym rozważaniem tego tematu odłożymy je na bok. Będziemy używać tego słowa w jego europejskim znaczeniu, w takim samym, w jakim jest ono używane w dokumentach papieskich. Liberalizm rozumiany w ten właśnie sposób jest głównym wrogiem Kościoła, który skutecznie zaatakował Cywilizację Chrześcijańską trzy razy, na trzech poziomach i niestety jego tryumf był prawie pełny praktycznie w każdym przypadku. Ponadto w ciągu 35 lat walki liberalizmu z jego wrogami powstało tak wiele zawirowań i sprzecznych ze sobą prądów, że bez tej podstawowej ramy, z której będziemy mogli zbadać te rzeczy, opisywane przeze mnie konflikty mogą wydawać się tylko mieszanką niepowiązanych ze sobą wydarzeń i ruchów.

Na samym początku pozwólcie mi z grubsza zdefiniować liberalizm. Definicja ta wyznaczy nam kierunek, w jakim będziemy się posuwać. Dobrze działająca i pełna definicja może być taka: liberalizm jest ruchem powszechnym w zachodniej cywilizacji, który poszukiwał wolności od ograniczeń nałożonych na ludzi przez naukę chrześcijańską, a swoją działalność rozpoczął od zaatakowania katolickiej kultury: najpierw na poziomie chrześcijańskiej moralności gospodarczej, potem na poziomie politycznych praw Boga i wreszcie na poziomie samego człowieka. Odpowiednio do tych trzech ataków: obalono cechy i ustanowiono indywidualistyczny kapitalizm (pierwszy), obalono tradycyjne systemy katolickie (drugi) i zaatakowano ludzkość takimi rzeczami jak rozwód, antykoncepcja, eutanazja czy poprzez próbę obalenia naturalnego i komplementarnego podziału ludzkości na dwie płcie. To właśnie ten liberalizm odpowiedzialny jest za taki kształt nowoczesnego świata, za jego wszechobecny sekularyzm i jest on chyba największym sukcesem Szatana od czasów skuszenia Adama i Ewy w ogrodzie Eden. Spójrzmy teraz na każdy z tych ataków oddzielnie i po kolei.

ATAK EKONOMICZNY

Pierwszym atakiem liberalizmu był atak ekonomiczny. To właśnie w tej sferze jesteśmy najbardziej skłonni mylić się przez różne znaczenia słowa: „liberalny”. Wychwalając zalety wolnorynkowego kapitalizmu, Milton Friedman napisał w swojej książce:

„To niezwykle wygodnie mieć etykietę dla politycznego i gospodarczego punktu widzenia, opracowanego w tej książce. Tak więc najbardziej właściwą i prawowitą wydaje się być liberalizm. (…) Będzie to ruch intelektualny, który rozwinął się pod koniec XVII i na początku XVIII wieku i pod egidą liberalizmu uznał wolność za ostateczny cel i jednostkę za ostateczny i jedyny podmiot w społeczeństwie. Jest on sposobem na zmniejszenie roli państwa w sprawach gospodarczych, zwiększając w nich tym samym rolę jednostki, wsparciem wolnego handlu zagranicą jako środka łączącego narody w sposób pokojowy i demokratyczny”.

Innymi słowy, liberalizm w sensie takim, w jakim go tutaj używam, jest używany także w wielu innych częściach świata, włączając w to wiele doktryn zaliczających się do tego, co Amerykanie nazywają konserwatyzmem. Ale jak Friedman dobrze wie, bynajmniej nie jest tu on siłą konserwatywną, lecz jej całkowitym przeciwieństwem. 

Podczas średniowiecza Katolicy kładli mocny nacisk na konieczność utrzymania w ryzach potężnego ludzkiego pragnienia wzbogacania się tak samo, jak i pragnienia odczuwania przyjemności seksualnej. Richard Tawney tak opisuje tę średniowieczną postawę:

„Bogactwa materialne są konieczne. Mają one co prawda drugorzędne znaczenie, jednak bez nich ludzie nie są w stanie wspierać się i pomagać sobie nawzajem. Mądry władca, jak powiedział święty Tomasz, rozważy w fundamentach swojego państwa stan zasobów naturalnych. Motywy ekonomiczne są podejrzane. Są to potężne apetyty, ludzie się ich boją i nie są na tyle silni, by je pochwalić. Podobnie jak inne silne namiętności, to czego im potrzeba, to myśl. Nie ma miejsca w średniowiecznej teorii na działalność gospodarczą, która nie jest związana z moralnym końcem i która opiera swoją naukę o społeczeństwie na założeniu, że pęd ku bogactwu jest stałą i mierzalną siłą i że musi być ona zaakceptowana podobnie jak inne siły występujące w przyrodzie”.

I odrobinę dalej:
„Na każdym kroku wszędzie są granice, restrykcje i ostrzeżenia przed pozwoleniem na kolidowanie interesów gospodarczych ze sprawami o znacznie większej wadze. To normalne dla człowieka, by poszukiwać takiego bogactwa, które jest konieczne dla niego do utrzymania się w jego sytuacji życiowej. Zasięgnąć więcej to nie przedsiębiorczość, a skąpstwo i chciwość jest grzechem śmiertelnym. Handel jest całkowicie uzasadniony, różne przykłady różnych krajów pokazują, że został on nam dany przez Opatrzność. Ale taki biznes jest też niebezpieczny. Człowiek, który go prowadzi, musi mieć pewność, że prowadzi go dla dobra publicznego, a jego zyski nie są większe niż należność za wykonaną przez siebie pracę”.

Albo jak wyłożył to inny pisarz:
„A zatem, za pierwszą zasadę średniowiecznej ekonomii możemy uznać to, że istnieje granica zarabiania pieniędzy, która zostaje narzucona przez cel, który przyświeca ich zarabianiu. Każdy pracownik miał mieć zatem przed oczyma ostateczny cel swojego życia i uważać zdobywanie pieniędzy za środek do jego osiągnięcia. Gdy zatem wspominana wystarczalność ekonomiczna już została przez kogoś osiągnięta, to nie powinien mieć ten ktoś już żadnego powodu do kontynuowania dalszych wysiłków na rzecz bogacenia się, chyba że w celu pomocy innym”.

By zrealizować te pomysły w praktyce, człowiek musi wytworzyć niezbędne instytucje i struktury. Najważniejsza z nich, gildia rzemieślnicza zawiera w sobie kwintesencję katolickiej idei regulowania gospodarki bez bezpośredniej interwencji rządu. Belloc tak na przykład podsumowywał pracę jednej z rybnych gildii: „Gildia Rybna w Londynie reguluje handel rybami, ceny stałe, sprawdza charakter występującej konkurencji, zapobiega zjedzeniu mniejszych sprzedawców przez tych bardziej bogatszych i tak dalej”. Średniowiecze uznało sprawiedliwość i stabilność za swoje ekonomiczne ideały i surowo karciło, a nawet karało tych, których pragnienie zysku doprowadziło do wyniesienia się ponad swoich bliźnich. Aczkolwiek, jak można było się spodziewać, znalazło się także wielu ludzi, których irytowały tego rodzaju ograniczenia. Tak więc, za pomocą różnych środków, udało im się wywrócić do góry nogami cały średniowieczny system. Zarówno za pomocą tych bezpośrednich, jak i pośrednich sposobów, w krajach katolickich, jak i protestanckich, ta struktura obyczajów i instytucji, której podstawowym filarem była gildia rzemieślnicza, została zniszczona w przybliżeniu pomiędzy 1600 i 1800 rokiem. 

Co się dokładnie stało, opisuje po raz kolejny Belloc:
„To, co od wieków było chrześcijańską równowagą i jednocześnie równowagą zadowalającą w stosunkach międzyludzkich: stopniowo rozwijało wolne chłopstwo w miejsce podległych i zależnych od państwa niewolników, tworzyło ekonomiczne reguły i obyczaje społeczeństwa, ochraniało ludzi przed nadmierną konkurencją, kładło nacisk na stabilność ekonomii - to wszystko zniknęło w wyniku potężnego szoku na początku XVI wieku. W miejsce starej i stabilnej średniowiecznej cywilizacji, dawnej filozofii społecznej w pełni zadowalającej żyjącego wówczas człowieka, przyszedł nowy stan rzeczy, który stworzył cały nowoczesny świat oparty na nieokiełznanej konkurencji, eliminując jednocześnie starą idee statusu, stawiając na jego miejscu jedynie kontrakt i prezentacje”.

Tak rezultat tych zmian przedstawiał papież Leon XIII:
„Dawne gildie robotników zostały zniszczone w przeciągu ostatniego stulecia, a żadne konkretne organizacje nie wypełniły powstałej po nich pustki. Instytucje i stanowione prawa odrzuciły religię. W ten sposób człowiek pracujący został oddany pojedynczy i bezbronny na pastwę znieczulicy pracodawców i nieokiełznanej konkurencji. Zło to zostało powiększone przez drapieżną lichwę, która choć nieraz potępiana przez Kościół, nadal jest praktykowana w zmienionej formie przez chciwych i zaborczych ludzi. Należy do tego dodać jeszcze zwyczaj pracowania na umowie i fakt, że koncentracja wielu gałęzi handlu w rękach nielicznych pozwoliła garstce bogatych ludzi nałożyć na biedniejsze masy jarzmo niewiele lepsze od samego niewolnictwa”.

To obalenie nauki Kościoła stało się pierwszym poważnym tryumfem liberalizmu. Choć stało się to w różnych miejscach i sektorach gospodarki w różnym czasie, to wszystkie te procesy definitywnie zakończyły się w pierwszym trzydziestoleciu XIX wieku. Co więcej, to obalenie katolickiej moralności gospodarczej przyczyniło się do czegoś większego niż do samego zmieniania kształtu sceny gospodarczej. 

Ludwig van Mises, apologeta wolnego rynku pisał:
„Dzięki rozprzestrzenianiu się i postępowaniu kapitalizmu, tabletka antykoncepcyjna staje się powszechną praktyką”. Jak zobaczymy zaraz, nienawiść wobec moralności gospodarczej prezentowanej i nauczanej przez Kościół jest połączona intymną więzią z nienawiścią do całego chrześcijańskiego nauczania.

ATAK POLITYCZNY

Jeszcze przed tym, jak zakończył się pierwszy atak liberalizmu, rozpoczął się ten drugi, wycelowany w sferę polityczną. Miało to miejsce w Anglii w 1688 roku i sto lat później we Francji w 1789. Istota tego ataku będzie tutaj szczególnie trudna do zrozumienia dla Amerykanów, ponieważ liberalizm rozumiany na nasz własny sposób jest dla nas częścią powietrza, którym na co dzień oddychamy. Jak słusznie zauważył to Friedrich von Hayek, kolejny zadeklarowany liberał i wolnorynkowy ekonomista: „To, co w Europie kryło się pod nazwą „liberalizm”, tu było wspólną tradycją, na której zbudowano cały amerykański ustrój. Tak więc obrońca amerykańskiej tradycji był w europejskim rozumieniu liberałem”. Co dokładnie było takiego w katolickiej nauce, że liberalizm dążył do obalenia jej w wyniku politycznego ataku? Kwestie te wyraźnie określa i wyjaśnia papież Leon XIII w swojej encyklice Immortale Dei: „Naturalny instynkt człowieka przenosi go do życia w społeczeństwie obywatelskim, ponieważ nie może on bez wychodzenia na zewnątrz zaopatrzyć się w rzeczy niezbędne do życia, ani też pozyskać środków na rozwijanie swoich zdolności moralnych i umysłowych. Stąd można wywnioskować, że to wolą Bożą jest to, by człowiek prowadził swoje życie w sferze rodzinnej, społecznej czy cywilnej, razem z Rodakami, wśród których jego pragnienia będą mogły być odpowiednio zaspokojone. Ale żadne społeczeństwo nie jest w stanie utrzymać się razem, jeśli nie znajdzie się ktoś, kto będzie stał ponad ogółem, kierując wszystkimi sprawami w imię wspólnego dobra. Każda cywilizowana społeczność musi mieć władzę rządzącą, a organ ten nie mniej niż same społeczeństwo ma swoje źródło w naturze, dlatego że to sam Bóg je stworzył. Stąd wychodzi kolejna kwestia, że wszelka władza publiczna pochodzi od Boga, albowiem tylko on jest prawdziwym i najwyższym Panem Świata. Wszystko bez wyjątku musi podlegać Niemu i musi Mu służyć tak, aby każdy, kto posiada prawo do rządzenia, otrzymywał je z jednego i jedynego źródła, a mianowicie od Boga, Władcy, który rządzi światem. Nie ma innej władzy i siły niż ta, która pochodzi od Boga [List do Rzymian 13:1]".

O czym właściwie mówi tutaj Leon XIII? W pierwszej kolejności staje on w czytelnej i jasnej opozycji do Johna Locke’a i innych teoretyków umowy społecznej. Papież naucza, że społeczeństwo jest dla człowieka czymś naturalnym, a nie wynikiem jakiegoś politycznego paktu czy prowadzonych rokowań. Co więcej wskazuje, że jest ono konieczne nie tylko dla zapewnienia człowiekowi materialnego komfortu, lecz także dla rozwijania jego psychiki i moralności. A ponieważ już ustaliśmy, że społeczeństwo jest niezbędne, dlatego że sam człowiek jest istotą społeczną, to wychodzi także, że musi być on istotą polityczną. Oczywiście nie w nowoczesnym sensie tego słowa, jako potrzeby posiadania szybkiej kolei w Wheeling i ciągłego użerania się z politykami. Chodzi tu bardziej o naturalną potrzebę posiadania rządu, kogoś, kto będzie „kierować wszystkimi sprawami w imię wspólnego dobra”. A więc ta moc rządzenia jest zarówno naturalna, jak i pochodząca od Boga, jako Twórcy natury. Wiele osób czytając powyższy fragment z Leona XIII, wysnuje wniosek, że staje on tutaj w obronie monarchii, uzasadniając przy tym nawet boskie prawo do sprawowania władzy przez królów (co nawiasem mówiąc, zostało wymyślone w sporej mierze przez protestantów). Ale Leon XII wcale nie przedłożył tutaj jednej formy sprawowania władzy ponad drugą. O czym nawet wspomina, pisząc kawałek dalej: „Prawo do sprawowania władzy nie jest koniecznie powiązane z jakimś szczególnym trybem rządzenia. Może ono przybrać taką czy inną formę, pod warunkiem, że będzie miało ono charakter prowadzący do zapewnienia powszechnego dobrobytu”. W Katolickiej Europie nie było od dawna republiki w takim kształcie, jak Islandia, Szwajcaria czy San Marino i nie ma żadnego powodu, by rządzący mieliby nie być wybierani w powszechnym głosowaniu. Leon XIII promuje w swoich słowach raczej coś innego, coś, co jest znacznie bardziej radykalne. Papież podkreśla, że jeśli rządy pochodzą od Boga, to oznacza to, że mają one wobec Niego obowiązki, ponieważ rządzą ludźmi w Jego imieniu. Rządy nie są tylko prowizorycznymi konstruktami stworzonymi przez ludzi, kiedy zebrali się oni (niechętnie w społeczeństwie). Ich podstawowy charakter został ustalony przez Boga i nie jest on uzależniony od ludzkiej woli. Chociaż rządy w istocie muszą dbać o to,  by nie wchłonąć i nie przytłoczyć społeczeństwa lub przyjąć, że są one naturalną i potrzebną stroną w złagodzeniu każdego ludzkiego problemu, to pogląd, że istnienie rządu to zło konieczne - jest czystym liberalizmem. Ignoruje on prawdy, o których naucza papież Leon XIII i rzeczywiście naucza cały Kościół nieprzerwanie od Nowego Testamentu, że rządy są niezbędnymi dobrami, a ich istnienie oddaje cześć samemu Bogu.

Różne rewolucje, które wstrząsnęły Europą i obiema Amerykami między XVII a XIX wiekiem, pokazują jednak, że istniejące wówczas rządy były czystymi kreacjami samych rządzących i w istocie sprawowały one władzę tylko we własnym imieniu, służąc w pewnym sensie tylko własnym interesom. Chociaż doktryna, że to rządy powinny rządzić i czerpać z tego korzyści, jest tak stara jak sam Platon i usankcjonowana przez katolicką wiarę, to jednak to wciąż liberalizm był tym czynnikiem, który zniszczył pojęcie rządzących jako tych, którzy swoją władzę dzierżą od Boga. Jest ogromna różnica pomiędzy łaskawym rodzicem, a zatrudnionym menadżerem, który tylko spełnia rolę swoich pracodawców.

ATAK NA OSOBĘ CZŁOWIEKA

Najnowszym atakiem liberalizmu jest atak przypuszczony na osobę człowieka. To atak, który dziś widzimy na własne oczy; to współczesny nam i najnowszy projekt liberalizmu. Ma on swoje korzenie już w XIX-wiecznej propagandzie broniącej rozwodów, co było zapowiedziane już przez nieuporządkowane życie wielu XVIII-wiecznych liberałów. Najpierw zaczęło się od obrony rozwodów, potem chodziło im o antykoncepcję, następnie o aborcję, potem po aborcji zaczęto walczyć o legalizację zachowań homoseksualnych, a na końcu zażyczono sobie zniesienia obowiązującego podziału na dwie płcie. Wszystkie te ataki są tak naprawdę jednym i tym samym: zamachem na podstawową prawdę zawartą w Księdze Rodzaju: „Jako mężczyznę i niewiastę ich stworzył” (Rdz 1,27).  Stworzenie człowieka jako kobiety i mężczyzny jest prawdą o małżeństwie i jednocześnie faktem świadczącym przeciwko antykoncepcji i aborcji; o życiu człowieka, a tym samym przeciwko eutanazji; o świętości małżeńskiej naturalnej płci, a tym samym przeciwko homoseksualnym aktom, a zwłaszcza przeciwko koncepcji, że te dwie obowiązujące płcie są czymś, co jest arbitralnie narzucone ludzkości.  Wielu ludzi nie zdaje sobie sprawy z tego, jak bardzo obecnie próbuje się zaszufladkować męską i żeńską płeć jako coś niesprawiedliwie narzuconego ludziom. Jest to coś, co właśnie dziś najbardziej próbuje uzyskać ostrze liberalizmu. Ich pierwszą „pinezką” była próba odseparowania płci biologicznej od płci kulturowej, co nazwali później ideologią gender. Ideologia ta już na pierwszy rzut oka jawi się jako totalnie społeczny konstrukt, niemający żadnego zakorzenienia w naturze. Następnie zaczęli zaprzeczać stabilności i rzeczywistości istnienia dwóch oddzielnych płci za pomocą takich rzeczy jak operacje zmiany płci. Stąd był już tylko krok do stwierdzenia, że obecnie znane dwie płcie są tylko jednym z wielu możliwych standardów wyrażania ludzkiej seksualności.

Kate Bornstein nie jest ani mężczyzną, ani kobietą. Uważa się za „hira”, ma swoją własną transgresywną osobowość, która niewątpliwie ma coś w sobie z wędrownego cyrku. „Ze” urodził się mężczyzną i został wychowany jako chłopiec. Potem w wieku dorosłym zdecydował się na zmianę płci i stał się kobietą. Kilka lat później mu się to znudziło, więc z tym skończył, ale nie chciał wrócić do bycia mężczyzną. Czy to dlatego stał się on swojego rodzaju gwiazdą dla wszelkiej maści transów?

Tak jak wcześni liberałowie mieli za złe fakt, że Bóg ustanowił sprawiedliwość i powściągliwość w stosunkach gospodarczych, później nie podobało im się to, że państwa mają Boga za swojego autora, tak teraz przeciwstawiają się temu, że stworzył On człowieka jako kobietę i mężczyznę. Nawet jeśli okaleczają swoje ciała, to i tak nie są w stanie tego zmienić. „Jako mężczyznę i niewiastę ich stworzył”. Są dwie płcie i mają one oddzielony od siebie społeczny wyraz kulturowy seksualności, który jeśli ma być zdrowy, to musi być on zakorzeniony w naturze i faktach biologicznych.

DUCH LIBERALIZMU

Duch liberalizmu jest całkowicie opozycyjny do ducha katolicyzmu. Ostatecznie jest on przecież duchem samego Lucyfera, który przeciwstawia się wszystkiemu, co zostało stworzone przez Boga na Ziemi lub w Niebie, a więc w konsekwencji staje też przeciwko samemu Bogu. Liberałowie kierują się zasadą supremacji woli. Zamiast przyjąć porządek ustanowiony przez Boga i Jego przedstawicieli, liberalizm niszczy wszystko to, co jest mu przeciwne i niespokojnie dąży do spełnienia swoich pragnień.

Choć różne podejścia liberalizmu, zwłaszcza te w ostatnich czasach mogą wydawać nam się śmieszne i niepoważne, to w gruncie rzeczy one wszystkie i tak wychodzą z jednego ducha. To, że niektóre osoby wyznają tylko część liberalnego światopoglądu (a inne zdecydowanie odrzucają), to niczego nie zmienia.

POWRÓT BOŻEGO PORZĄDKU

Jeśli takowy powrót miałby w ogóle nastąpić, to będzie on musiał odbyć się na wszelkich możliwych poziomach. Nie wystarczy przecież po prostu odeprzeć ostatnią falę liberalizmu, jeśli nie zajmiemy się dwoma poprzednimi, ponieważ one wszystkie mają swój początek w jednym źródle. Widać to dobrze na przykładzie marketingu i reklamy. To, co było niegdyś niezgodne z katolickim prawem w średniowieczu, dziś jest jednym z najbardziej efektywnych i skutecznych środków, służących do przemycania obrazów seksualnych i pokus do sfery publicznej. To naturalne, że wolny rynek wykorzystuje seksualne bodźce, by łatwiej sprzedać oferowane przez siebie produkty. Realizując cel, jakim jest nakłonienie klienta do zakupu jakiegoś towaru, reklama działa także przeciwko czystości, co pokazuje, jak pierwszy i trzeci atak liberalizmu może się złączyć w jeden.

W chwili obecnej nie wydaje się to prawdopodobne, by kultura zachodnia była w stanie przejść tak poważną konwersję. Ale zawsze możemy zacząć od przemiany własnych serc i umysłów. Jako katolicy, musimy zrozumieć, że liberalizm istnieje i wzmocnić się przed nim wewnętrznie. Tak więc, jak zwykle wypada nam studiować i uczyć się od autentycznego nauczania Wikariuszy Chrystusa. Tylko wtedy będziemy mieli szansę na prawidłowe odczytanie znaków czasu i skuteczną walkę z naszymi wrogami.