Rzeź
rozpoczęła się około godz. 3 rano 11 lipca 1943 r. od polskiej wsi
Gurów, obejmując swoim zasięgiem: Gurów Wielki, Gurów Mały, Wygrankę,
Zdżary, Zabłoćce - Sądową, Nowiny, Zagaje, Poryck, Oleń, Orzeszyn,
Romanówkę, Lachów, Gucin i inne. O rozmiarach zbrodni dokonanych w
powiecie włodzimierskim świadczą następujące dane: we wsi Gurów na 480
Polaków ocalało tylko 70 osób; w Porycku wymordowano prawie całą ludność
polską – ponad 200 osób; w kolonii Orzeszyn na ogólną liczbę 340
mieszkańców zginęło 270 Polaków; we wsi Sądowa spośród 600 Polaków tylko
20 udało się ujść z życiem, w kolonii Zagaje na 350 Polaków uratowało
się tylko kilkunastu. Zabójstwa dokonywano z wielkim okrucieństwem. Wsie
i osady polskie ograbiono i spalono. Przytoczone wyżej
fragmentaryczne fakty, pochodzące tylko z jednego powiatu, świadczą
niezbicie o tym, że rozpoczęta 11 lipca 1943 r. akcja
nie mogła być akcją przypadkową, przeprowadzoną przez luźne
niezorganizowane grupy. Była to dobrze zaplanowana akcja wykonana na
rozkaz wyższego kierownictwa OUN-UPA.
Wołyń we krwi
Rozmowa z Ewą Siemaszko – autorką publikacji o mordach ukraińskich nacjonalistów na Polakach z Wołynia i Małopolski Wschodniej.
– Czy mogłaby Pani nakreślić historyczne tło konfliktu
polsko-ukraińskiego, które stało u podstaw ukraińskich mordów na
Polakach w okresie II wojny światowej?
Ewa Siemaszko: – Taki szkic należy zacząć od przełomu XIX i XX wieku,
kiedy to formowała się ukraińska świadomość narodowa i równocześnie
wśród ukraińskich elit umysłowych, głównie na ziemiach Rzeczypospolitej
pod zaborem austriackim, wzrastały pragnienia utworzenia państwa
ukraińskiego. Okazją do zdobycia niepodległości jawiła się I wojna
światowa – nie tylko Polakom, ale także Ukraińcom. Polacy myśleli o
powrocie do granic sprzed rozbiorów, tymczasem na tych ziemiach
ukraińskie elity pretendowały do własnego państwa. Zbrojne zderzenie
niepodległościowych dążeń polskich i ukraińskich miało miejsce w latach
1918-19 na terenie Małopolski Wschodniej, w szczególności w walkach o
Lwów, które małopolscy Ukraińcy przegrali. Polska nie tylko zachowała
wówczas Małopolskę, ale obroniła się przed nawałą bolszewicką w 1920 r.,
czego konsekwencją był traktat pokojowy w Rydze z ZSRS i USRS, w wyniku
którego Wołyń i Małopolska Wschodnia – tereny, na których obok siebie
żyli przez kilkaset lat Polacy i Ukraińcy – przypadły Polsce. Z sytuacją
tą nie mogły się pogodzić ukraińskie kręgi o ambicjach
niepodległościowych, zrzeszając się w antypolskie organizacje, z których
dwie miały istotny wpływ na społeczeństwo ukraińskie: w latach 1920-29
Ukraińska Organizacja Wojskowa (UWO) oraz od 1929 r. Organizacja
Ukraińskich Nacjonalistów (OUN). Obie te organizacje uprawiały w okresie
międzywojennym terrorystyczną antypaństwową działalność, tj. sabotaże,
dywersje, zamachy oraz antypolską agitację, w czym szczególnie wyróżniła
się OUN. Antypolskie działania były zwalczane przez państwo polskie,
które odzyskawszy niepodległość po 123 latach niewoli, dbało o
zachowanie integralności terytorialnej i utrwalenie polskiego stanu
posiadania, a te działania wywoływały niezadowolenie mas ukraińskich i
wzrost popularności OUN. Sprzeczność ukraińskich i polskich interesów –
zresztą wówczas nie do pokonania – nie musiała doprowadzić do rzezi
Polaków w latach 1943-46 na Wołyniu i w Małopolsce. Główną przyczyną
stała się skrajnie faszystowska doktryna nacjonalizmu ukraińskiego
Dmytra Doncowa, którą OUN przyjęła jako swą ideologię. W realizacji
celów narodowych ideologia ta zakładała posługiwanie się
bezwzględnością, fanatyzmem, nienawiścią, tzw. twórczą przemocą, co
zostało sprzężone z ouenowską koncepcją państwa ukraińskiego jako
jednolitego pod względem narodowościowym. Przykładem wizji przyszłego
państwa bez innych narodowości była odezwa Wielkiego Zboru Ukraińskich
Nacjonalistów w sierpniu 1939 r., w której postulowano: „Ukraina dla
Ukraińców! Nie pozostawić piędzi ziemi ukraińskiej w rękach wrogów i
obcoplemieńców!”. OUN postanowiła więc wywalczyć państwo ukraińskie
drogą bezwzględnego i bezlitosnego usunięcia nie-Ukraińców z terenów
przyszłego państwa, przede wszystkim Polaków, nie wykluczając ich
wymordowania. Za taką dziejową okazję OUN uznała II wojnę światową,
toteż pierwsza fala zbrodni na Polakach, której sprawcami byli zarówno
nacjonaliści, jak i komuniści Ukraińcy, przetoczyła się we wrześniu 1939
r. Tzw. porządki sowieckie zaprowadzone po napaści Związku Sowieckiego
na Polskę 17 września powstrzymały zbrodnie dokonywane na Polakach przez
Ukraińców.
Napaść
Niemiec na Związek Sowiecki w czerwcu 1941 r. wykorzystana została
przez OUN – kolaborującą zresztą z Rzeszą hitlerowską od 1933 r. – do
proklamacji państwa ukraińskiego we Lwowie, co zostało od razu przez
władze niemieckie unieważnione. Mimo to pod okupacją niemiecką sytuacja
dla działań OUN była sprzyjająca – Niemcy tolerowali antypolskie
wystąpienia Ukraińców. Toteż, począwszy od czerwca 1941 r., OUN
prowadziła w społeczeństwie ukraińskim bardzo intensywną pracę
polegającą na generowaniu nienawiści wobec sąsiadów Polaków, z którymi
wcześniej były poprawne stosunki, i przekonywaniu o konieczności
zniszczenia Lachów. Nastąpiło to na początku 1943 r., kiedy to OUN
utworzyła tzw. Ukraińską Powstańczą Armię.
– W lipcu i sierpniu 1943 r. mordy
na Polakach na Wołyniu osiągnęły apogeum. Niedziela 11 lipca stała się
datą symbolizującą ludobójstwo na tych terenach, ale przecież rzeź
Polaków trwała już od kilku miesięcy, a zakończyła się długo po tej
dacie...
– Pierwsze budzące niepokój napady miały
miejsce na Wołyniu jeszcze w 1942 r., szczególnie w drugiej połowie
roku. Ofiarami były pojedyncze osoby i rodziny. Najprawdopodobniej był
to swoisty test na reakcję polską, sprawdzanie, czy Polacy mają jakąś
zorganizowaną obronę. Do mordów masowych dochodziło od początku roku
1943 – w pierwszym dużym napadzie 9 lutego 1943 r. wymordowano
całkowicie polską kolonię Parośla w powiecie sarneńskim. Zginęło wówczas
ponad 150 osób. Rzeziami ogarnięte były najpierw dwa powiaty
północno-wschodnie – kostopolski i sarneński, od kwietnia napady
rozszerzyły się na pozostałe powiaty wschodnie, w czerwcu doszedł
centralny łucki. W lipcu nastąpiło apogeum zbrodni – na wielką skalę
OUN-UPA zaatakowały Polaków w zachodnich powiatach, w których dotąd był
spokój – horochowskim i włodzimierskim, w części kowelskiego, ale też
przeprowadzane były akcje na mniejszych fragmentach pozostałych
powiatów. 11 lipca jest tą symboliczną datą ludobójstwa Polaków
wołyńskich, w której skupiane są uroczystości rocznicowe, ponieważ w tym
właśnie dniu, była to niedziela, OUN-UPA uderzyła jednocześnie na około
100 osiedli, w których żyli Polacy. Charakterystyczne dla tego dnia
były napady na wiernych w kościołach – w Kisielinie, Porycku, Chrynowie,
Zabłoćcach i kaplicy w Krymnie, podczas których zginęli też trzej
kapłani. Na tych parafiach nie kończy się zresztą lista świątyń, w
których zginęli wierni – były to napady w innych terminach, a ponadto
dziesiątki kościołów i kaplic zniszczono i spalono bez wiernych. A
przecież napastnicy byli chrześcijanami... W sierpniu nastąpiła kolejna
potężna fala mordów w zachodnich powiatach i wybranych rejonach innych
powiatów, w której zginęła podobna do lipcowej liczba Polaków. W tym
czasie rzezie wołyńskie zaczęły rozlewać się na teren Małopolski
Wschodniej, gdzie najpierw, jak na Wołyniu, dochodziło do niewielkich
napadów, a od początku 1944 r. dokonywano napadów masowych. Wieś
wołyńska na początku 1944 r. była już praktycznie pozbawiona Polaków, a w
1945 r., kiedy resztki Polaków były ekspatriowane z Wołynia, zginęło
jeszcze kilkadziesiąt osób. W Małopolsce Wschodniej czas rzezi był
przesunięty w stosunku do Wołynia o cały rok – tam rok 1944 pochłonął
najwięcej ofiar, a mordy trwały aż do zakończenia ekspatriacji w 1946 r.
– Dlaczego zarówno ukraińskie, jak i
polskie państwo unikają wobec zbrodni dokonanych przez ukraińskich
nacjonalistów na Polakach terminu „ludobójstwo”?
Z kolei polskim politykom ("polskim" politykom - przyp. Redakcji RCR) wydaje się, że spełnianie oczekiwań
nacjonalistów ukraińskich, które błędnie traktują jako oczekiwania całej
Ukrainy, gdy w części wschodniej jest więcej przeciwników UPA niż
sympatyków, stanowi przeciwdziałanie ponownemu uzależnieniu od Rosji,
sprzyjanie utrzymaniu niepodległości Ukrainy. Brakuje w tej koncepcji
logiki, bowiem wspieranie nacjonalistów ukraińskich, którzy są skażeni
antypolskim bakcylem, a jednocześnie silnie antyrosyjscy, a więc
nieskłonni do powrotu do stanu sprzed 1991 r., w dłuższej perspektywie
może być dla Polski szkodliwe.
– Zarówno w ubiegłym roku, jak i w
tym przedstawiciele rządu i parlamentu unikają udziału w oficjalnych
uroczystościach i konferencjach poświęconych ludobójstwu na Wołyniu. Czy
rzeczywiście zamykanie oczu na te zbrodnie pomoże stosunkom
polsko-ukraińskim, czy tylko odsunie problem? Czy duchy zmarłych upomną
się o prawdę? Czy ocaleni z rzezi i ich rodziny, rozsiani po całym
świecie, doczekają się godnego traktowania?
– Te zachowania są wyrazem nie tylko
fałszywej koncepcji „niedrażnienia” Ukrainy, ale także słabości
intelektualnej, moralnej i charakterologicznej naszych polityków, co z
kolei przekłada się na słabość państwa. Nieobecność bowiem na
uroczystościach i konferencjach prezydenta, przedstawicieli rządu oraz
parlamentu była wynikiem interwencji ambasady Ukrainy i środowisk
ukraińskich. W ten sposób nasze władze pokazały, że dają się
podporządkowywać obcemu państwu. I to należy postrzegać jako groźne
zjawisko. Zamykanie oczu nie wyeliminuje problemu, on będzie wracał.
Bagatelizowanie zbrodni jest akceptacją zła, a zaakceptowane zło rodzi
następne zło. Trzeba też przypomnieć o powinnościach państwa wobec ofiar
i ich rodzin, których funkcjonariusze państwowi nie wypełniają.
Ludobójstwo polskich obywateli, członków narodu, który ma swoje państwo,
jest traktowane gorzej niż ofiary kataklizmów przyrodniczych.
– Historycy wciąż spierają się o
liczbę ofiar mordu na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej. Jaka, według
Pani badań, była skala eksterminacji ludności polskiej na tych terenach?
– Co Pani sądzi o inicjatywie
uhonorowania Ukraińców, którzy chronili polską ludność przed śmiercią na
Wołyniu i Kresach Południowo-Wschodnich?
– To jest słuszna inicjatywa. Wielu Kresowian odczuwa wdzięczność wobec
Ukraińców, którzy przyczynili się do ocalenia im życia, i pragnie, by to
zostało odpowiednio uhonorowane. Właściwym gestem byłoby ustanowienie
państwowego medalu czy nagrody. Jednak jest z tym wiele problemów.
Trzeba zauważyć, że większa część „sprawiedliwych Ukraińców” nie jest
znana z nazwiska. Ponadto „sprawiedliwi Ukraińcy” już nie żyją, biorąc
pod uwagę, że byli wówczas starszymi ludźmi, a właśnie z tej grupy
społecznej, w przeważającej części, pochodzili mający odwagę i
odczuwający moralny obowiązek ratowania swych sąsiadów Polaków. Żyją
natomiast ich potomkowie, ale pojawia się pytanie, czy byliby zadowoleni
z wyróżnienia, które stanowiłoby przeciwstawienie oficjalnie
propagowanego przez państwo ukraińskie mitu bohaterskich OUN-UPA...
Przecież w świetle ideologii i praktyki tych formacji ratujący Polaków
byli traktowani jak zdrajcy, niektórzy tę „zdradę” przypłacili nawet
życiem. I dlatego dzisiaj na Wołyniu i w Małopolsce spotyka się
Ukraińców, którzy boją się rozmawiać o mordach Polaków, boją się
pokazać, gdzie znajdowała się zniszczona polska kolonia i wspólna
mogiła.
Na miarę istniejących możliwości tu, w kraju, Kresowianie uwzględniają
na tablicach i pomnikach napisy upamiętniające wszystkich Ukraińców, bez
wymieniania nazwisk, ratujących Polaków. Inną stosowaną formą pamięci
są opisy przypadków pomocy ukraińskiej Polakom we wszystkich
publikacjach poruszających tematykę ludobójstwa na Kresach, a nawet
wydanie przez Instytut Pamięci Narodowej specjalnego opracowania na ten
temat autorstwa Romualda Niedzielki „Kresowa księga sprawiedliwych”.
Rozmawiała: Anna Cichobłazińska
Źródło: „Niedziela” 28/09
Ewa Siemaszko – autorka prac na temat
ludobójstwa popełnionego przez Ukraińców na Polakach w latach II wojny
światowej. Współautorka wystaw „Zbrodnie NKWD na Kresach Wschodnich II
RP, czerwiec – lipiec 1941” i „Wołyń naszych przodków. Śladami życia –
czas zagłady”; opracowań Z dziejów konspiracji wojskowej na Wołyniu 1939-1944 w pracy zbiorowej Armia Krajowa na Wołyniu; Terror ukraiński i zbrodnie przeciwko ludności dokonane przez OUN-UPA na ludności polskiej na Wołyniu w latach 1939-1945 w „Studiach Polonijnych”; Mordy ukraińskie na Wołyniu w czasie II wojny światowej w pracy zbiorowej Europa NIE-prowincjonalna – Nagroda im. Józefa Mackiewicza. Wraz z ojcem Władysławem Siemaszką napisała dwutomową pracę Ludobójstwo dokonane przez nacjonalistów ukraińskich na ludności polskiej Wołynia 1939-1945.