There is no future
In England’s dreaming (Sex Pistols)
In England’s dreaming (Sex Pistols)
W dwóch numerach dwutygodnika „Gazeta Obywatelska”1
pan Jan Lech Skowera, do tej pory znany jako monarchista sprzyjający
zaproszeniu na polski tron przedstawiciela Domu Wettynów, ogłosił –
zapewne pod wrażeniem wyników brytyjskiego referendum w sprawie
członkostwa w Unii Europejskiej – nową, niezwykle śmiałą (a właściwie
rewolucyjną) koncepcję ustrojową: wstąpienia Polski do brytyjskiej
Wspólnoty Narodów i koronowania w krakowskiej katedrze Jej Królewskiej Wysokości xiężnej Elżbiety Mountbatten, żony JKW xięcia Filipa, potomka domów panujących Grecji i Danii.
Tę propozycję w odniesieniu do Polski uważam za utopijną, jest ona
jednak ważnym sygnałem, że pan Skowera nie uważa dynastii saskiej za
prawowitych władców naszego kraju – trudno bowiem podejrzewać, iż nagle,
jedynie pod wrażeniem wyników demokratycznej procedury w innym
państwie, odstąpił od wspierania osób, którym byłby winien wierność,
jeśli uznawałby je za naszych niekwestionowanych panujących, których
prawa do korony są niepodważalne. Przyjmując to do wiadomości, mimo
wszystko trudno nie zdziwić się, że Autor, porzucający myśl o Wettynach,
równocześnie ilustruje swoje przemyślenia grafiką herbową, która musi
jednoznacznie kojarzyć się z Wettynami. Jeżeli pan Skowera uważa, że JKW
xiężna Elżbieta mogłaby zostać królową Polski, powinien konsekwentnie
głosić ten pogląd pod znakami dynastii hanowerskiej. Owszem, zanim
nastąpi chwila, którą roboczo zwiemy „momentem elekcyjnym”, warto
zastanawiać się nad kwestią przyszłej polskiej dynastii, ale „momentu
elekcyjnego” nie należy uważać za coś podobnego do wyborów
prezydenckich, kiedy to podczas kampanii wyborczej można dowolnie
zmieniać preferencje i przekazywać poparcie. Monarchiści w Polsce nie
mają za zadanie wyboru króla z wykorzystaniem demokratycznych reguł,
lecz rozpoznanie prawowitego monarchy, który – z łaski Boga, a nie z
woli ludzi – podejmie miecz Chrobrego. Potrzebujemy władcy będącego
przede wszystkim chorążym Tradycji, znakiem sprzeciwu wobec wszystkiego,
co niszczy Kościół i Christianitas, co zaprzecza Prawu Bożemu.
Dlaczego uważam propozycję pana Jana Skowery za błędną, a nawet szkodliwą?
Król Polski – od roku 1661 noszący z papieskiego nadania tytuł króla prawowiernego (rex orthodoxus)
– musi być katolikiem. Xiężna Elżbieta Mountbatten jest natomiast
heretyczką, głową wspólnoty anglikańskiej, prócz tego jej religijne
zwierzchnictwo uznają szkoccy prezbiterianie. Posługuje się tytułem
„Obrońcy Wiary”, który został przyznany przez parlament angielski
Henrykowi VIII jako obrońcy nowego wówczas „Kościoła” Anglii przed
katolikami2.
Nic na to nie wskazuje, aby Jej Królewska Wysokość zamierzała
zadeklarować nawrócenie i wierność Tradycji katolickiej, czyli
niezmiennemu Magisterium Kościoła, takiemu, jakim było od czasów
pierwszego papieża, św. Piotra, aż do pontyfikatu Piusa XII.
Jej Królewska Wysokość jest przedstawicielką dynastii hanowerskiej,
która od paru wieków uzurpuje władzę nad wyspami brytyjskimi, zajmując
trony Anglii, Szkocji i Irlandii należne – do wygaśnięcia linii męskiej w
1807 roku – dynastii Stuartów, a następnie potomkom Stuartów po
kądzieli (od 1919 r. dynastii Wittelsbachów). Prawowitym suwerenem
Anglii, Szkocji i Irlandii jest od 1996 roku Jego Królewska Mość król
Franciszek II, będący również de iure władcą Bawarii. Trudno
zatem oczekiwać, że protestancka uzurpatorka i jej potomkowie staną się
założycielami polskiej – prawowitej i katolickiej – dynastii.
Pan Skowera w swoich artykułach abstrahuje zresztą od otoczenia
dynastycznego, jakby nie zdawał sobie sprawy, że syn xiężnej Elżbiety,
JKW xiążę Karol, już w 1994 roku wypowiedział się w duchu ekumenizmu,
odrzucanego przez Kościół katolicki, twierdząc, że dotychczasowi
„Obrońcy Wiary” (anglikańskiej) powinni stać się „Obrońcami Wiar”. Idee
mają konsekwencje: jeśli zgodnie z wizją przedstawioną na łamach „Gazety
Obywatelskiej” koronę Polski ma nosić xiężna Elżbieta, należałoby
przyjąć, że królem naszej Ojczyzny, pozostającej pod szczególną opieką i
panowaniem Najświętszej Maryi Panny, będzie następnie otwarty
ekumenista zaangażowany w tzw. dialog międzyreligijny, a de facto
człowiek nieskrywający przekonań w duchu religijnego synkretyzmu.
Zakładam bowiem, że w tym scenariuszu po śmierci Jej Królewskiej
Wysokości pan Skowera nie zamierza od nowa rozważać, kto ma być kolejnym
monarchą w Warszawie, lecz uzna jej syna za swojego władcę.
Z katolickiego i legitymistycznego punktu widzenia oddawanie tronu
Polski rodzinie protestanckich uzurpatorów, to – nie bójmy się tego
słowa – absurd. Są również inne, być może nie aż tak istotne, jak
powyższe, ale jednak bardzo ważne czynniki.
W przeciwieństwie do prawie wszystkich państw członkowskich Wspólnoty
Narodów Polska nigdy nie była kolonią lub terytorium zależnym Wielkiej
Brytanii. Nie mieliśmy wspólnych monarchów. Nie ma historycznych,
religijnych, kulturalnych i politycznych związków pomiędzy Polską a
dynastią hanowerską (jak również pomiędzy Polską a duńsko-grecką
dynastią Glücksburgów), które przemawiałyby za tym, że wśród jej
przedstawicieli powinniśmy szukać naszego suwerena. Jeżeli już, to pod
uwagę powinniśmy wziąć zarówno członków Domu Saskiego, jak i xiążąt
raciborskich, będących potomkami Piastów po kądzieli. Szukać dobrego pana,
że odwołam się do słów Mikołaja Gomeza Davili, moglibyśmy wśród innych
katolickich dynastyj i rodów arystokratycznych, także wśród potomków
Giedyminowiczów i Piastów, obserwując, kto w ich gronie jest człowiekiem
autentycznie żyjącym Tradycją katolicką, oddanym sprawie odbudowy
Kościoła Świętego.
Implementowanie do Polski dynastii hanowerskiej oznaczałoby również
przyjęcie obcej nam kultury ustrojowej, zgodnie z którą „król panuje,
ale nie rządzi”. Czy należy spodziewać się, że xiężna Elżbieta, xiążę
Karol i potomkowie xięcia Karola zerwą z tradycją rodzinną i
dotychczasowymi zwyczajami, przekreślą całe wpajane im wychowanie
odnośnie do właściwej postawy „apolitycznej i ponadpartyjnej” głowy
państwa, która jest jedynie bliżej nieokreślonym „symbolem”
niesprecyzowanych „wartości” i nigdy nie zabiera głosu w sposób mogący
być uznany za „polityczny”, za np. ingerencję w prace rządu i
parlamentu?
Pan Skowera powinien zatem rozważyć, czy zależy mu na restauracji
monarchii, czy tylko na wprowadzeniu eleganckiego dodatku do demokracji,
którego realna władza będzie jeszcze mniejsza niż możliwości władcze
pana prezydenta Andrzeja Dudy. Czy król Polski ma być porucznikiem i
wikariuszem Boga, czy raczej najwyższym urzędnikiem z woli narodu?
Szturmowcy politycznej poprawności, której najbardziej wyrazistym
symbolem ideologicznego panowania pozostaje Unia Europejska, nie podbili
jeszcze całej Polski, są jeszcze ostatnie reduty zdrowego rozsądku,
często, choć nie zawsze, motywowanego religijnie. W swoich artykułach
pan Skowera kreuje mroczny obraz Unii (jej sił ustanowionych) w kontrze
do atrakcyjnego, świeżego, jaśniejącego wizerunku Wspólnoty zjednoczonej
osobą xiężnej Elżbiety. Czy jednak to publicystyczne przeciwstawienie
ma pokrycie w faktach, w realiach ustrojowych państw członkowskich
Wspólnoty? Czy JKW xiężna Elżbieta i członkowie jej rodziny kiedykolwiek
zaprotestowali przeciwko uczynieniu „zgodnymi z prawem” grzechów
wołających o pomstę do Nieba? Czy stawiali opór zabijaniu dzieci w
łonach matek, czy potępiali czynienie moralnej normy z sodomii, czy
odrzucali ordynację kobiet na „kapłanów”? Czy kwestionowali dyktat
politycznej poprawności i wynikające z niego ograniczenia wolności? Czy
przeciwstawiali się feminizmowi i ideologii gender? Czy
protestowali przeciwko zniesieniu kary śmierci? Czy odrzucali
upaństwowienie tzw. wielkiej własności? O tym, że akceptują rozwody, już
wiemy, śledząc ich biografie… Czy choć raz w życiu przeciwstawili się
złowrogiemu duchowi czasów, czy raczej szli bezwolnie za decyzjami
kolejnych rządów służących nieubłaganemu postępowi? Po co nam w Polsce
królowie malowani?
Oczywiście, to są pytania retoryczne, gdyż pan Skowera bynajmniej nie kryje, że według niego: Przyjęcie
zasad zawartych w protokole z Harare, tzw. Harare Commonwealth
Declaration, mówiących o powinnościach członków Wspólnoty nie
stanowiłoby dla Polski problemu. Są to ogólne zasady mówiące o wolności
gospodarczej, tolerancji, poszanowaniu praw człowieka, w szczególności
sprzeciwie wobec dyskryminacji rasowej czy religijnej. Szkoda
tylko, że publicysta „Gazety Obywatelskiej” nie wspomina, że zdaniem
sygnatariuszy tej Deklaracji ubóstwo w krajach Wspólnoty należy
likwidować m.in. poprzez effective population policies and programmes.
O mniej drastycznych pomysłach na inżynierię społeczną już nawet nie
piszę. Pan Skowera, zapewne w ramach subtelnej zachęty dla polskiej
Prawicy, na pierwszym miejscu cytowanego wyliczenia wymienia jednak, tak
przecież pożądaną w socjalistycznej Unii Europejskiej, wolność
gospodarczą. Owszem, w Deklaracji są ogólne wzmianki o wolności
gospodarczej, lecz w praktyce ten rzekomo wolny rynek podporządkowany
jest rządom, których bożkiem stała się Równość – Równość, Równość ponad
wszystko!
Demokracja, równość, prawa człowieka, demokracja, równość, prawa
człowieka – te określenia przewijają się przez cały dokument, aż do
mdłości. Nie ma za to ani jednego zdania (ba! ani jednego słowa!), które
można by jakkolwiek skojarzyć z Tradycją, monarchią, hierarchią
społeczną etc. Religia, Etyka, Tradycja i Autorytet w tym świecie
(rozumianym w sensie ewangelicznym) nie istnieją3.
Pan Skowera podsumowuje rozważania: Przystąpienie do
Commonwealthu nie jest dla Polski rozwiązaniem alternatywnym,
zmuszającym do rezygnacji z czegoś. Jest nową jakością, wartością dodaną
wzmacniającą pozycję Polski niezależnie od sytuacji w Unii.
Prawowity monarcha powinien być pontifexem,
czyli budowniczym mostów łączącym poddanych z Niebem. To jest pierwsze i
podstawowe zadanie, od którego nie może się uchylić. Czy pan Skowera
naprawdę spodziewa się, że JKW xiężna Elżbieta Mountbatten podejmie trud
wskazywania Polakom, jako swoim nowym poddanym, drogi zbawienia? Czy ta
ostentacyjnie doczesna i pozareligijna perspektywa, z jakiej pan
Skowera analizuje zagadnienia ustrojowe, ma cokolwiek wspólnego z
autentycznym monarchizmem?
1 Tron dla królowej!, nr 119 z 22 lipca-4 sierpnia 2016 r., str. 6 i nr 120 z 5-18 sierpnia 2016 r., str. 19.
2 Tytułu
nadanego przez parlament nie należy mylić z tytułem Obrońcy Wiary
nadanym Henrykowi VIII przez papieża Leona X w 1521 r., a odebranym
królowi, już jako odstępcy, decyzją papieża Pawła III.
3 Co
interesujące, z obu artykułów pana Skowery w żaden sposób nie można
wywnioskować, jaki status ontologiczny – jego zdaniem – mają tzw. prawa
człowieka.