piątek, 2 września 2016

Varvounis: „Zły” Zachód i „biedni” Arabowie. Samokrytyka i krytyka.


unnamed (1) 
       Po każdym ataku terrorystycznym dokonywanym przez muzułmańskich fanatyków, zawsze czytam i słucham wiele opinii wypowiadanych przez muzułmanów oraz rozmaitych lewicowców, których przekaz można streścić w słowach: „Ludzie Zachodu są źli a dżihadyści, jeśli nie dobrzy, to z pewnością cierpiący przez Zachód i dlatego robią to co robią”. Bardzo popularny, jest również głos tych, którzy kiwając palcem mówią: „Martwicie sie o zabitych w Belgii i we Francji, ale nie o tych w Syrii, Iraku czy Turcji”. Słyszymy również lewicowe wymówki, że niektórzy „biedni” Arabowie mieli problemy psychiczne czy depresję i dlatego zabijali niewinnych ludzi na ulicach europejskich miast.
Na przestrzeni dziejów straszliwe masakry stawały się udziałem zarówno cywilizacji Zachodu, jak i Wschodu. Ludzie zawsze walczyli z takich powodów jak religia, chęć poszerzenia granic lub dla korzyści ekonomicznych. Historia uczy nas, że cywilizacyjny konflikt Wschodu i Zachodu trwa już 2500 lat a bierze swój początek od starożytnych wojen grecko-perskich. Jednak jest coś, co możemy nazwać niepowtarzalną osobliwością i przywilejem Zachodu: chodzi o sekwencję społeczno-historyczną, która zaczyna się w starożytnej Grecji a w czasach Średniowiecza rozpowszechnia się po całej Europie. Jest to jedyna sekwencja, w której możemy rzutować projekt wolności indywidualnej i zbiorowej autonomii, krytyki i samokrytyki. Coś, czego nie rozumieją albo udają, że nie rozumieją lewicowi intelektualiści, politycy i dziennikarze, którzy uwielbiają kierować ostrze krytyki w kierunku cywilizacji Zachodu jednocześnie głaszcząc regresywny i autorytarny islam.

Na Zachodzie istnieje możliwość (przynajmniej większość z nas) potępienia totalitaryzmu, kolonializmu, niewolnictwa Murzynów, eksterminacji Indian w Ameryce. Krytyka ta nie jest przywilejem lewicy, trudno znaleźć kogoś, kto neguje lub usprawiedliwia działania konkwistadorów w Nowym Świecie, ludobójstwo Niemców w Namibii na początku XX wieku itd. Ale nie widzę potomków Azteków, Arabów, Indian, Rosjan, Turków, Chińczyków itd., którzy wychodzą z podobną samokrytyką. Zamiast tego widzę, jak nawet dzisiaj Japończycy zaprzeczają zbrodniom popełnionym w czasie II wojny światowej , podobnie jak Turcy negują ludobójstwo dokonane na Ormianach. Rosjanie są dumni z Wielkiej Wojny Ojczyźnianej 1941-1945, ale jeśli powiesz im o Wielkim Głodzie na Ukrainie, Katyniu, sojuszu Hitlera i Stalina w 1939 roku, o Syberii i łagrach, to będą stać obojętnie lub opowiadać różne wymówki na temat stalinizmu.
Arabowie nieustannie skarżą się, że za wszelkie zło, które ich dotyka, za nędzę, ograniczenie swobód obywatelskich, zatrzymanie rozwoju ich cywilizacji itd. – odpowiedzialny jest europejski kolonializm. Jednak europejski kolonializm w kilku krajach arabskich trwał co najwyżej jeden wiek (np. Algieria, 1830-1962). Ale ci sami Arabowie przed europejską kolonizacją przez pięć wieków znajdowali się pod jarzmem Turków. Przecież turecka dominacja na Bliskim Wschodzie i w Afryce Północnej rozpoczyna się w XV-XVI wieku, a kończy w 1918 roku, ale Arabowie (podobnie jak lewica) nigdy się nad tym nie zastanawiają i nawet nie poruszają tego tematu.

Zatrzymanie się rozwoju cywilizacji arabskiej miało miejsce już w XII wieku, czyli wiele wieków przed rozwojem imperializmu i ekspansji państw Zachodu (chociaż lewicowcy będą błędnie twierdzić, iż krucjaty były prototypem zachodniego imperializmu). Ponadto sami Arabowie byli imperialistami realizującymi politykę podboju, eksterminacji i mniej lub bardziej okrutnej islamizacji podbitych terenów. Przecież w VI wieku na terenie Egiptu nie było Arabów, nie było ich również w Libii, Algierii, Maroku, Syrii i innych krajach nazywanych dziś „arabskimi”. Tamtejsi Arabowie, są potomkami zdobywców, którzy podbili te ziemie i wprowadzili pokojowo lub przemocą własną religię. Jednak nie widzę jakiejkolwiek krytyki tych wydarzeń wśród świata arabskiego, ani też wśród lewicy na Zachodzie. Nie krytykuje się islamskiego podboju Indii, który jest prawdopodobnie najkrwawszą kartą w historii ludzkości. Według współczesnych szacunków populacja subkontynentu indyjskiego została zmniejszona o prawie 80 milionów między X a XVI wiekiem, ze względu na gigantyczne masakry przeprowadzane przez muzułmańskich najeźdźców. Nie krytykuje się również tureckiego imperializmu, którego ekspansję zatrzymała zwycięska szarża husarii króla Jana III Sobieskiego pod Wiedniem w 1683 roku.

W podobny sposób lewicowcy mówią także o prowadzeniu handlu czarnymi niewolnikami przez Europejczyków (od XVI wieku), ale nigdy nie wspominają, że handel niewolnikami i systematyczne zniewolenie Murzynów w Afryce rozpoczęli arabscy kupcy (począwszy od XI-XII wieku), przy współudziale i zgodzie afrykańskich władców. Nie wspominają również, że przez długi czas (od XV aż do początku XVIII wieku), Tatarzy na Krymie prowadzili na wielką skalę sprzedaż niewolników do Imperium Osmańskiego oraz na Bliski Wschód, wywożąc około 2 miliony ludzi uprowadzonych z Rzeczypospolitej i Rosji. Również zwolennicy politycznej poprawności nie wspominają o tym, że niewolnictwo nie zostało zniesione spontanicznie w żadnym kraju muzułmańskim i że w niektórych z nich istnieje nawet dzisiaj, np. w Jemenie. To właśnie Zachód wystąpił z inicjatywą zniesienia niewolnictwa i nie należy o tym zapominać.

W żaden sposób nie twierdzę, że zło popełnione przez przedstawicieli innych cywilizacji niweluje zbrodnie wyrządzone przez ludzi Zachodu. Uważam tylko, że osobliwa cecha cywilizacji zachodniej tkwi właśnie w zdolności do wątpienia i samokrytyki. Nie należy jednak pozwalać przedstawicielom lewicy na tresowanie  nas poczuciem winy za zło czynione przez Zachód i odbieranie nam dumy z przynależności do cywilizacji, która przez wieki dowiodła, iż jest lepsza od innych i wyrasta z niej największa odpowiedzialność za rozwój i postęp ludzkości.

W historii Zachodu, podobnie jak w dziejach innych cywilizacji, istnieją ciemne karty. A jednak tylko Zachód stworzył zdolność do wolności słowa i wewnętrznego kwestionowania zasad i idei w imię racjonalnej logicznej dyskusji między ludźmi, która pozostaje otwarta przez czas nieokreślony i nie uznaje ostatecznego dogmatu.

Odnoszę jednak wrażenie, że dla niektórych przedstawicieli lewicy historia świata zaczyna się od Karola Marksa i kolonialnej ekspansji Zachodu. Ludzie ci nie biorą pod uwagę faktu iż to, co się dzieje dzisiaj, a zwłaszcza ataki terrorystyczne, to konsekwencje zderzenia cywilizacji, które trwa od wieków a strony biorące w nim udział mają długą historię, która nie zaczyna się w XIX wieku.
Nie ma żadnej logiki, która pozwala w jakikolwiek sposób „uzasadnić” ataki muzułmanów na mieszkańców europejskich miast tym, iż niegdyś Algieria cierpiała przez Francuzów w wojnie o niepodległość lub tym, że obalenie Saddama Husajna spowodowało chaos na Bliskim Wschodzie. Wojny, dyktatury i podboje dotknęły niemal wszystkie ludy Ziemi, ale czy  słyszeliście o gruzińskich lub ukraińskich samobójcach wysadzających bomby na lotniskach w Rosji z powodu rosyjskiej okupacji terytorium ich krajów? Czy słyszał ktoś o afrykańskich terrorystach wysadzających portugalskie lub belgijskie budynki publiczne z powodu niedawnego kolonializmu w Afryce, lub o ataku kongijskich terrorystów-samobójców we Francji, z powodu francuskiego zaangażowania wojskowego w wojnach domowych w Kongo w 2003 roku? Czy ktoś słyszał o Serbach zabijających z zimną krwią obywateli amerykańskich w jakimś amerykańskim mieście w latach 90-tych, a zwłaszcza w 1999 roku podczas wydarzeń w Kosowie?
 
Nic takiego nie miało miejsca, za to wszelkie zamachy, których dokonywali muzułmańscy terroryści, zostały przeprowadzone w imię islamu, jego ideologii, i nienawiści do Zachodu. Niedawno aresztowano w Brazylii dziesięciu dżihadystów, którzy próbę zorganizowania zamachów terrorystycznych w czasie igrzysk olimpijskich. Nie pamiętam, aby Brazylia miała kolonie lub uciskała muzułmanów w przeszłości…  Gdybyśmy kierowali się „logiką” apologetów islamu, to byłoby dla nas czymś normalnym, gdyby jakiś polski kamikadze wysadził ładunek wybuchowy w Kijowie, aby zemścić się za ludobójstwo na Wołyniu lub zaprotestować przeciw przemilczaniu tej bolesnej kwestii przez obecny ukraiński rząd. Może wtedy moglibyśmy zrozumieć „prawdziwe motywy” islamskiego terroryzmu i tych „biednych” Arabów zgodnie z życzeniem lewicowych apologetów islamu?
 
Od kilku dekad islam przechodzi dynamiczną reaktywację, a Państwo Islamskie jest dowodem odrodzenia się koszmaru, który znamy z mrocznych kart historii. Byłoby dobrze, gdyby lewicowi intelektualiści przeanalizowali dogłębnie ataki muzułmanów i niepowodzenie wielokulturowych projektów w Europie, biorąc pod uwagę historię i specyfikę świata islamu wraz z jego długimi silnymi tradycjami. Niestety przedstawiciele lewicy zamiast podejść krytycznie do tematyki islamu stosują ciągłe biczowanie Europejczyków w imię poprawności politycznej.  Brak krytyki islamu jest ideowym rezultatem kulturowego marksizmu, o którym marzył Antonio Gramsci oraz inni ideologiczni wrogowie cywilizacji Zachodu. Obecna lewica dąży do zniszczenia cnoty logiki i prawdy w imię politycznej poprawności a to właśnie logika jest wartością grecko-rzymską, która od tysięcy lat jest fundamentalnym elementem Zachodu.
 
Jako przedstawiciele świata Zachodu, mamy tendencję do poważnej krytyki naszych wad, ponieważ nauczyliśmy się naprawiać nasze błędy i szukać coraz lepszych rozwiązań. Nie powinniśmy się wstydzić naszej cywilizacji, która nadal pozostaje lepsza od innych będąc światem transformacji i ewolucji. Jednak postęp nie oznacza zniszczenia fundamentów Zachodu (wartości grecko-rzymskich i chrześcijańskich), do czego dążą przedstawiciele lewicy. Warto zauważyć, że  lewicowcy, którzy ochoczo wytykają tradycji Zachodu różne „błędy i wypaczenia”, sami nie przyznają się do klęski promowanej przez siebie polityki multikulturalizmu i poprawności politycznej a to oznacza, iż brak im zachodniej wartości samokrytyki. Bo również brakuje im rozumu w sprawach bezpieczeństwa i polityki społecznej.
 
Musimy nieustannie oceniać siebie pod kątem integralności i udoskonalać działania, zgodne z naszymi zachodnimi ideałami. Natomiast siły lewicowo-liberalne, które nie potrafią pojąć własnych błędów w kwestii współczesnych zagadnień społeczno-kulturalnych, powinny zacząć studiować historię cywilizacji zachodniej, tak aby zrozumieć świat, w którym żyją. Nie jest wstydem przyznać się do własnych błędnych decyzji. Podobnej krytyce warto jednak poddać również cywilizację islamu, której ideologia zawsze była imperialistyczna (podziała świata na Dar al-Islam i Dar al-Harb). Bez samokrytyki (traktowanej w sposób całościowy a nie selektywny) i krytyki (wobec innych cywilizacji, które nie posiadają cnoty samokrytyki) Zachód umrze, osłabiając wartości chrześcijaństwa, logiki, rodziny i patriotyzmu.
Miltiades Varvounis
 
Miltiades Varvounis (www.miltiadesvarvounis.com) jest historykiem i pisarzem polskiego pochodzenia mieszkającym w Grecji, autorem m.in. książki „Jan Sobieski: The King Who Saved Europe”.