środa, 7 września 2016

Zdradzeni o świcie. Uroczystości w 70. rocznicę zbrodni NKWD i UB na żołnierzach oddziału kpt. Henryka Flame ps. Bartek.

       7 września 1946 r. funkcjonariusze UB i NKWD wysadzili w powietrze barak na byłym lotnisku Luftwaffe w Starym Grodkowie. Wewnątrz baraku znajdowało się 30 żołnierzy działającego na Żywiecczyźnie i Śląsku Cieszyńskim oddziału Narodowych Sił Zbrojnych pod dowództwem kpt. Henryka Flamego ps. Bartek.

Ci, którzy  przeżyli wybuch byli dobijani strzałem w tył głowy, a ich ciała zakopano na leśnej polanie, nieopodal baraku. Ok. 30 żołnierzy zamordowanych w Starym Grodkowie to jedna z trzech grup oddziału „Bartka” zlikwidowanych w wyniku operacji „UB” pod kryptonimem „Lawina”. Przez działającego wewnątrz oddziału agenta UB zostali przekonani do wyjazdu na zachód Europy i rozpoczęcia tam nowego życia.  Przewiezieni ciężarówkami m.in. na polanę k. Barutu i k. Starego Grodkowa byli przekonani, że są w drodze do wolnej od komunistów Europy zachodniej. Masową egzekucję w Barucie i Starym Grodkowie przeprowadzono według podobnego scenariusza.

Od wielu lat poszukiwaniem szczątków żołnierzy „Bartka” zajmował się zespół IPN kierowany przez prof. Krzysztofa Szwagrzyka (który niedawno został wiceprezesem IPN) i wspierany przez wolontariuszy. Wiosną br. na polanie w Starym Grodkowie odnaleźli szczątki żołnierzy NSZ.

Prof. Krzysztof Szwagrzyk   
Andrzej Kerner /Foto Gość Prof. Krzysztof Szwagrzyk  

3 września – w 70. rocznicę mordu - na lotnisku i polanie w Starym Grodkowie po raz pierwszy odbyły się uroczystości ku czci żołnierzy „Bartka”. – Wymordowanie naszych bohaterów było – nawet jak na komunistycznych oprawców – czynem wyjątkowym. Możemy sobie zadać pytanie: w czyich głowach mógł się narodzić taki plan, aby stu kilkudziesięciu partyzantów wywabić z miejsca, gdzie walczyli, wmówić im, że jadą na zachód, doprowadzić ich do tego, że częstuje się jeszcze kolacją, tak jakby byli wśród najbliższych, a następnie wysadza się ich w powietrze albo likwiduje w inny sposób. Myślę, że odpowiedzieć na to pytanie mogą tylko ci, którzy do tego mordu doprowadzili. Dziś to jeszcze nie pożegnanie z żołnierzami „Bartka”, ale dzień modlitwy za naszych partyzantów, oddanie im hołdu, obejrzenia miejsca, gdzie ich szczątki zostały znalezione – mówił podczas uroczystości prof. Szwagrzyk, który zaznaczył, że wciąż trwa identyfikacja szczątków. – Wierzę, że nastanie dzień ich pożegnania. Sądzę, że to rodziny będą decydowały, gdzie zostaną pochowani. Dopiero wówczas będziemy mogli powiedzieć, że spełniliśmy swój obowiązek – mówił wiceprezes IPN.

Na uroczystość zorganizowaną przez gminy Skoroszyce i Grodków oraz Związek Żołnierzy Narodowych Sił Zbrojnych bardzo licznie przybyły rodziny ofiar. Wśród nich m.in. rodzina Golców ze znanym muzykiem Łukaszem Golcem. W Starym Grodkowie zamordowana została Stanisława Golec ps. „Gusta”, ciocia muzyka.

- Mamusia może coś więcej wiedziała, ale ona też bardzo dużo przeszła, dwa razy w więzieniu siedziała za udział w partyzantce, nie mówiła mi więcej. Wiedziałam tylko, że mój tata zginął. Dopiero 2 tygodnie temu w Rychwałdzie na Mszy znaleźli mnie ludzie ze związku AK. Przez 5 lat szukali kogoś z rodziny Stanisława Witosa ps. „Chłopiec” z Milówki  –  powiedziała „Gościowi Opolskiemu” Agata Walczak z Mesznej - jedyne dziecko Stanisława Witosa - która miała roczek kiedy jej tato został zamordowany w Starym Grodkowie.

W uroczystości wzięło udział kilkadziesiąt pocztów sztandarowych, mieszkańcy gminy Skoroszyce i gmin sąsiednich, grupy rekonstrukcyjne, organizacje patriotyczne (związane m.in. z klubami piłkarskimi) i narodowe (m.in. delegacja ONR). Wojewoda opolski Adrian Czubak odczytał list Prezydenta RP z okazji tegorocznego Narodowego Dnia Żołnierzy Wyklętych. Odczytano także listy przesłane specjalnie na tę uroczystość przez marszałka Sejmu RP Marka Kuchcińskiego, podsekretarza stanu w MON oraz biskupa polowego WP Józefa Guzdka.

Mszy św. z asystą wojskową i w scenerii „partyzanckiej” przewodniczył ks. proboszcz Marek Ruczaj. Kazanie wygłosił ks. prałat Władysław Nowobilski, proboszcz z Ciśćca.

Ks. prałat Władysław Nowobilski
Andrzej Kerner /Foto Gość  

Ks. prałat Władysław Nowobilski – Sowieci na pewno nie daliby rady nas tak zniszczyć gdyby nie było zdrajców. Gdyby nie było zdrajców oni nie potrafiliby tak wszystko rozszyfrować i zorganizować takiego mordu jaki tutaj się dokonał. Dlatego też, drodzy, rzeczywiście trzeba potępiać tych ludzi, którzy zdradzają i którzy oczywiście za tę zdradę nie przeproszą ani nie chcą absolutnie tych zdrad naprawić – mówił ksiądz Nowobilski, który sprawę żołnierzy niezłomnych zna z własnego, rodzinnego doświadczenia. Jego brat był żołnierzem słynnego na Podhalu oddziału partyzantów Józefa Kurasia „Ognia”.

Po Mszy św. wypuszczono do lotu 30 gołębi – jako symbol poległych, odczytano apel poległych (wśród nich m.in. ofiary katastrofy lotniczej pod Smoleńskiem), oddano salwy honorowe.
Potem uczestnicy uroczystości przeszli w głąb lasu, na polanę na której zginęli żołnierze „Bartka”. Bardzo liczne delegacje złożyły wieńce i kwiaty, palono znicze, trębacz orkiestry wojskowej odegrał sygnał Wojska Polskiego „Śpij kolego”, a Łukasz Golec „Ciszę”. Na zakończenie odmówiono modlitwę w intencji zamordowanych żołnierzy.