sobota, 1 października 2016

Maria Pilarczyk: Polskość to normalność

14502726_208606876224095_1039442415318644377_n       Zamykanie Kościołów, pacyfikowanie wiernych chroniących świątyni przed profanacją, zamachy islamskich fundamentalistów. Całe społeczeństwa pogrążone w konsumpcjonizmie. Podążające drogą hedonizmu bezideowe marionetki, których każdy kolejny krok tylko przyspiesza tragiczny koniec, wypełniając literackie fatum. Rozbrojony zachód. Rozbrojony doszczętnie nawet z instynktu samozachowawczego. Kładący na ołtarzu politycznej poprawności nie tylko “staroświeckie” wartości, takie jak Bóg i Ojczyzna, ale i nowy dekalog z podciągniętymi do miana absurdu prawami jednostki, szczególnie tej nieheteronormatywnej. Sterylny zachód, pozbawiony zapachów[1], pozbawiony korzeni przez co stopniowo, bezwonnie usychający. Osuszany wiatrem bezrefleksyjnego używania, zmumifikowany, bez biologicznej wartości.

Po drugiej stronie burza zapachów dalekich jednak od zdrowego powiewu świeżości i witalnej siły. Bliższy raczej woni obumierających przedwcześnie, gnijących wiosennych traw zalanych przez wezbraną rzekę zanim jeszcze zdążyły się w pełni rozwinąć. Zalanych przerażającą falą alkoholizmu, legalnych aborcji i korupcji. Zalanych kwitnącą obscenicznością, upadkiem głębszych międzyludzkich relacji ukrytych pod płaszczykiem drobnomieszczańskiej, obłudnej moralności. Wschód pogrążony w ogromnych różnicach społecznych, pozbawiony elementarnej sprawiedliwości w wymiarze prawnym i społecznym. Rządzony przez przesądy, oligarchów, quasi dyktatorów nie myślących bynajmniej w perspektywach narodowych czy tych, które zwykliśmy nazywać cywilizacyjnymi. Wyludniający się w zastraszającym tempie, wyjątkowo niestabilny geopolitycznie, walczący sam ze sobą.

Nasza Europa wcale nie przenosi się na wschód. Europa, do której dziedzictwa tak często się odwołujemy, przestaje istnieć na zachodzie, to fakt. Jednocześnie jednak nie mamy do czynienia z sytuacją, w której rodziłaby się ona na wschodzie, wręcz przeciwnie, to, co stanowiło jej zalążek, zaczyna tam gnić. Europa pozostaje dziś jeszcze sobą w Polsce i w mniejszym zakresie w pozostałych krajach środkowej części naszego kontynentu. To, że wreszcie przestajemy z pozycji kolan patrzeć na zachód, nie znaczy, że musimy zacząć chorobliwie zwracać swoje oczy w kierunku wschodu, który przesadnie idealizujemy. W znacznym zakresie sama to idealizowanie rozumiem. Nasz narodowy romantyzm zwraca nas w kierunku wschodu, ponieważ jest prostszy, ale mimo to mniej poznany, co działa silnie na emocję i wyobraźnię. Jednak oddanie władzy nad sobą chwilowym wzruszeniom czy nawet długotrwałym ekscytacjom, o ile w czasie wyboru kierunku wakacyjnych podnóży może się okazać pożądane, o tyle w chwili rozważań geopolitycznych jest skrajnie nieodpowiedzialne.

Być może obecnie zaistniała sytuacja jest dla nas jedyną w swoim rodzaju sposobnością, żeby wreszcie móc skupić się na sobie. Skończyć ze ślepym naśladownictwem, uwierzyć w swoją zdolność tworzenia i na własnych barkach udźwignąć odpowiedzialność za to, co dane będzie nam wytworzyć. Musimy znaleźć wiodącą siłę w sobie i przestać poszukiwać obcego, kulturowego protektoratu. Nie idealizując Polski, musimy zdawać sobie sprawę, że dziś jesteśmy w położeniu, o którym zarówno państwa Wschodu, jak i Zachodu, mogą tylko marzyć. Posiadamy kraj monoetniczny, co więcej, naród, który uważa to za normalność i nie chce nic w tej kwestii zmieniać. Niech skala protestów antyimigracyjnych i ostateczna decyzja rządu w sprawie przyjmowania “uchodźców” będą przykładem naszego doskonale utrzymanego instynktu samozachowawczego, którego tak bardzo brakuje na Zachodzie. Co więcej, Polska jest niemal w całości katolicka i chociaż w pewnej mierze sukcesywnie się laicyzuje, to dominująca rola katolicyzmu i jego etyki jest niezachwiana. Niezachwiana jest również rola przypisywana rodzinie i tradycji. Marsze rocznicowe upamiętniające wydarzenia historyczne przyciągają od lat duże grupy Polaków chcących godnie upamiętnić dane wydarzenie, a regulacje statusu par homoseksualnych w postaci np. tzw. “związków partnerskich” wydają się obecnie nie do pomyślenia. Dalej Polska jest jednym z niewielu krajów tak silnie opowiadającym się za życiem. Obecny polski “kompromis” aborcyjny wyróżnia się na tle Europy, nie tylko zachodniej, swoją restrykcyjnością, mimo to jest u nas wciąż podważany w kierunku jego dalszego zaostrzania.

Chociaż patrzymy na wiele ruchów nacjonalistycznych innych państw Europy z podziwem, mając nadzieję na zbliżony sukces w przyszłości, to jednak musimy sobie zdawać sprawę, że mamy coś znacznie ważniejszego i trwalszego niż oni. Mamy trwały grunt do kiełkowania i rozrostu postaw nacjonalistycznych, które to postawy nie znikną wraz z obecnie dominującym w tej materii młodym pokoleniem. Żyjemy w kraju kwitnącego patriotyzmu, w którym jest on bardzo silnie ugruntowany. Nawet ten w wersji koszulkowej ma swoją wartość. Nie ma dziś u nas poważnego środowiska politycznego, które odważyłoby się otwarcie pluć na patriotyzm. Patriotą nazywa się dziś każdy. Nie wynika to bynajmniej z wspaniałych założeń, wyznawanych wartości, ale z pragmatycznej oceny sytuacji i poddania się presji społecznej. Na otwartym antypolonizmie niezbyt wiele da się ugrać. Każdy jest zmuszony przynajmniej udawać, że trochę mu na tej Polsce zależy. Ukraiński nacjonalizm ma w tym samym czasie bardzo cenne doświadczenia realnej walki, która przyczyniła się do powstania wielu wspaniałych wytworów kultury. Nacjonalizm zachodni z kolei ma lata doświadczeń w prowadzeniu działalności społecznej na najwyższym poziomie, która jest bardzo bliska życia przeciętnego obywatela. Jednak sądzę, że nacjonalizm ukraiński pójdzie w stronę europejskości spod znaku UE, co okaże się dla niego katastrofalne w skutkach, a grupy nacjonalistów z Zachodu będą działały dalej, ale ich realny zasięg oddziaływania będzie malał, ponieważ ich społeczeństwa coraz mniej są narodami, a coraz bardziej konglomeratem różnych ras i kultur, więc najbardziej pierwotny fundament nacjonalizmu, naród, w przyszłości się wyczerpie, pozostawiając po sobie tylko wspomnienie. Oczywiście o ile nie nastąpi głęboki zwrot, “rewolucyjne” przebudzenie społeczeństw zachodnich, czego z całego serca życzymy, stojąc wciąż tam, gdzie staliśmy zawsze, na straży normalności i dziedzictwa prawdziwej Europy.



MARIA PILARCZYK
Zastępca Koordynatora Brygady Wielkopolskiej Obozu Narodowo-Radykalnego. Szczególe zainteresowanie wykazuje w dziedzinach społecznych i społeczno-gospodarczych. Miłośniczka poezji, zwłaszcza twórczości Zbigniewa Herberta, a także środowiska naturalnego i aktywności fizycznej.

Za:  https://kierunki.info.pl/2016/09/maria-pilarczyk-polskosc-normalnosc/