wtorek, 7 lutego 2017

Juliusz Makarewicz – Senator II RP: Monarchia czy republika?


Makarewicz
        Poruszaną jest w pewnych kołach, w Polsce dość nielicznych, w Niemczech o wiele liczniejszych, sprawa wprowadzenia monarchicznej formy rządów. 

     Nasuwa się przede wszystkim pytanie, czy poruszenie kwestii tej nie jest w ogóle anachronizmem, a to ze względu, że żyjemy w republice a ludzkość zazwyczaj przechodzi od formy rządów monarchicznej do republikańskiej, a nie odwrotnie. Uważa się powszechnie formę republikańską, dopuszczającą w stopniu niezwykle wydatnym ogół obywateli do wpływu na ustawodawstwo i do wpływu do kształtowania władzy wykonawczej w państwie, za formę rządów bardziej postępową odpowiadającą wyższemu poziomowi kultury obywatelskiej, uważa się republikę za postać współżycia wyższą do której dochodzi się dopiero na drodze powolnego, długiego rozwoju. Zdawałoby się, że ludzkość stanąwszy na tym wyższym poziomie nie powraca więcej do poziomu niższego. Historia jednak wykazuje, że dzieje się czasami inaczej. Najklasyczniejszym przykładem procesu odwrotnego są dzieje starego państwa rzymskiego, które po krótkiej epoce królów przechodzi do bardzo długiej epoki republikańskiej, na to, by powrócić do formy monarchicznej o typie skrajnym. A Francja? Francja po wielkiej rewolucji niedługo cieszyła się postacią republikańską rządów, z entuzjazmem witała imperatorską władzę Napoleona Bonapartego, potem restaurację Burbonów, a po krótkiej przerwie witała znowu drugie cesarstwo bonapartystyczne, a wreszcie mimo powrotu do republiki od roku 1871 ma zdecydowaną, aczkolwiek niezbyt wpływową, partię monarchistyczną. Gdybyśmy nawet przyjęli jako zasadę, że w pochodzie dziejowym republika jest postacią późniejszą, a monarchia wcześniejszą, to mimo to przyznać należy, że zasada ta dopuszcza wyjątki.

     W tych warunkach nie można uznać ruchu monarchistycznego za objaw umysłowej patologii pozbawiony znaczenia i bez żadnego prawdopodobieństwa urzeczywistnienia ideałów.

     Społeczeństwo ma tę formę rządów, na jaką zasługuje, jaka odpowiada jego potrzebom, tradycjom, upodobaniom. We wielu przypadkach nie można powiedzieć, by rozstrzygała wyrozumowana wola, by monarchia istniała jako kategoria konieczna ze względu na świadome potrzeb społecznych nastroje. Przeciwnie zdarza się, że społeczeństwo skrajnie demokratycznie usposobione w rozumieniu umiłowania swobód obywatelskich, podtrzymuje monarchię z pietyzmu, czy konserwatyzmu. Typowem społeczeństwem tego rodzaju jest społeczeństwo angielskie, które ma stare tradycje parlamentaryzmu, stare tradycje dopuszczenia czynnika ludowego do ustawodawstwa i sądownictwa, ma wielkie umiłowanie wolności, ogromne poszanowanie swobód obywatelskich, posiada od dawna ochronę prawa domowego, a jednak utrzymuje formę rządów monarchiczną. Utrzymuje ją jako stary czcigodny zwyczaj, tak jak utrzymuje przepisy prawne pochodzące z XIII w., lub stary ceremoniał w sądownictwie. Jest w tem może pewien brak harmonii, co znów jest rzeczą w stylu czysto angielskim, wszak niedawno jeden angielski mąż stanu z całym spokojem stwierdził, że wielkość Anglii opiera się na braku konsekwencji w życiu politycznym. Nie formuła, wytworzona racjonalistycznie, rozstrzyga w Anglii, nie rosyjska pryncypialność, a pewien instynkt państwowy, który wytwarza cały szereg instytucji ze sobą nie powiązanych, który w pociągnięciach polityki wewnętrznej i zewnętrznej kieruje się oportunizmem i potrzebą chwili.

     W tych warunkach problem postawiony w postaci alternatywy: monarchia czy republika, względnie autokracja czy demokracja, nie przedstawia się tak prosto, jakby się zdawało, gdyż można sprawę rozważyć w rozmaity sposób. Można rozstrzygać problem przede wszystkim zupełnie racjonalistycznie w oderwaniu od jakichkolwiek stosunków społecznych. Po drugie można rozstrzygać go z uwzględnieniem stosunków istniejących w danym państwie, czy społeczeństwie, przy czym znowu rozumowo rozstrzygać będziemy pytanie, czy dane społeczeństwo powinno przyjąć tę czy inną postać rządów. Wreszcie potrzecie rozważać można, czy ze względu na istniejące nastroje forma zasadniczo, teoretycznie najistotniejsza podyktowana potrzebami danego społeczeństwa, ponieważ nie jest do odrzucenia, czy ze względu na nastroje nie należy, wprowadzić inną, niż ta, którą dyktuje rozwaga i potrzeba.
I.
     Jeżeli pod uwagę weźmiemy czynnik czysto racjonalistyczny, tkwiący w abstrakcyjnych postaciach monarchii i republiki, to okaże się, że obie te formy te mają swe dodatnie i swe ujemne właściwości.
     Za monarchią rzeczywistą, a nie pozorną, a więc za autokracją przemawia niezmienna linia rządów, przechodząca nieraz z pokolenia na pokolenie, w monarchii wytwarza się poczucie trwałości rządów i systemu rządzenia, a to tym więcej, że monarchia w regule jest dziedziczną. Władza państwowa jest silnie ześrodkowana w jednych rękach.

     Dodatnie te strony monarchii mają jednak jako przeciwwagę strony ujemne; do nich należy przede wszystkim niepewność, kto jest dzierżycielem tej silnej władzy państwowej. Doświadczenie uczy, że w rodzinach panujących zdarzają się dość często wypadki zwyrodnienia, lub wręcz obłąkania. O ile obłąkanie wystąpi w postaci zupełnie wyraźnej, sprawa jest stosunkowo łatwą. Odpowiednie czynniki, jak rada familijna lub inne czynniki w ustawach przewidziane, mogą spowodować przeniesienie władzy na zastępcę panującego, tzn. regenta, który staje się faktycznym władcą.

     Gorzej przedstawia się sprawa, gdy panujący jest tylko degeneratem, wykazuje odchylenia od normy nie dość jaskrawe, by odbierać mu władzę. Częste są wypadki, że jednostka tego rodzaju wykazuje nawet błyskotliwą, ogólną inteligencję. Klasycznym przykładem degenerata na tronie był cesarz niemiecki Wilhelm II-gi. Bezpośrednio po objęciu przez niego rządów w Niemczech napisał historyk niemiecki Quidde studium o Kaliguli, imperatorze starorzymskim pt. „Caligula oder der Cäsarenwahnsinn”. Chociaż studium to omawiało cesarza rzymskiego i sprawy jego, każdy czytelnik wyczuwał, że autor ma na myśli cesarza niemieckiego. Analogia była tak uderzająca, że przeciw autorowi rozprawy zastosowano cały szereg represji. Quidde miał jednak zupełną rację, późniejsze zwłaszcza lata panowania Wilhelma II-go wykazały, że był to typ patologiczny: mania wielkości, żądza odegrania roli historycznej, roli pierwszorzędnej na kuli ziemskiej, parła go do wojny,  żądza ta rozpętała wojnę światową. Tak patologiczne właściwości monarchy stały się klęską nie tylko dla jego państwa, ale dla całej ludzkości.

     Przypuśćmy jednak, że typ monarchy, o właściwościach chorobliwych lub wręcz monarchy umysłowo ograniczonego jest wyjątkowym, że przeważa typ monarchy mądrego, rozważnego. Nie należy  się łudzić, że w monarchii takiej, gdzie rządzi panujący mądry, rządzi on sam, przeciwnie ześrodkowanie władzy w jego rękach musi doprowadzić do wytworzenia całego sztabu pomocników i doradców. Czyste jednowładztwo jest fikcją, nie ma go wcale, chyba w jakimś państewku nie wychodzącym poza granice większej gminy. W państwie większym, wielomilionowym, jednowładztwo przemienia się faktycznie w oligarchię, w rządy kliki złożonej z dworaków lub biurokracji albo kapłanów (jak w państwie teokratycznym). Jednowładca w takim państwie, choćby był najwybitniejszą jednostką, nie jest w stanie opanować szczegółów wszystkich życia państwowego, musi polegać na informacjach otoczenia, musi część swej władzy na to otoczenie przelać, a jeżeli jednowładca jest jednostką słabą, to na klikę przechodzi wprost pełnia władzy, a po stronie jednowładcy pozostaje czysty pozór, splendor panowania. Wystarczy przypomnieć sobie rządy kapłanów przy faraonach egipskich lub rządy majordomusa i jego rodziny przy Merowingach u dawnych Franków. Po prostu nie jest do pomyślenia, by jeden człowiek rządził wielkim państwem. W społeczeństwach nowożytnych role kliki otaczającej monarchę odgrywa biurokracja, która składa się ze znacznej ilości rodzin służących państwu i panującemu; rodziny te ze sobą spokrewnione i spowinowacone, wytwarzają wprost kastę urzędniczą; o ile ma poczucie obowiązku i honoru, o ile jest uczciwą, to interesy państwa na tym nie tracą. Taką była biurokracja dawnych Prus. Jeżeli jednak kasta ta nie posiada wspomnianych właściwości, to dochodzi do systemu korupcji, który wyhodowała dawna Rosja. W takiej sytuacji państwo jest rządzone przez bandę wyzyskiwaczy, która rządząc w imieniu monarchy dopuszcza się aktów drapieżnej samowoli. Wytwarza to atmosferę niezadowolenia i goryczy w szerokich masach, która długo tłumiona wybucha przy sposobności, zagrażając istnieniu państwa. Rewolucje takie, jak wielka rewolucja francuska lub rosyjska są typowym wynikiem biurokratycznej samowoli wykonywanej w imieniu absolutnej monarchii.

     Drugim niebezpieczeństwem grożącym ze strony monarchii, są wpływy jednostek nieodpowiedzialnych, tajnych doradców monarchy, który idzie za ich radami bez oglądania się na innych. Bywają rządy metres, jak na dworze francuskim lub mnichów jak na dworze carskim. Oczywiście wpływy osób tego rodzaju szukających na tej drodze zaspokojenia chęci zemsty, czy zamiłowania do intrygi nie przynoszą państwu korzyści.

     Na to, by monarchia wydawała dobre rezultaty potrzeba: po pierwsze, by monarcha był człowiekiem mądrym, do rządów przygotowanym, po drugie, by umiał sobie stworzyć aparat biurokratyczny, stojący na wysokości zadania. Jeżeli monarcha nie jest mądrym, to powinien mieć przynajmniej tyle instynktu samozachowawczego, by zostawić swobodę ruchu swej biurokracji, o ile jest dobra. Jeżeli biurokracja na zaufanie takie nie zasługuje, zaczyna się tragedia państwa i społeczeństwa.

     Mówimy o monarchii czystej, autokratycznej, to znaczy takiej, w której czynnik ludowy w żadnej postaci do rządów nie ma dostępu, lub o ile dostęp ma, to czysto formalny, głębiej niesięgający. Na złe strony monarchii autokratycznej próbowano odpowiedzieć wprowadzeniem innej postaci monarchii – konstytucyjnej, to znaczy oddaniem w ręce przedstawicieli ludności znacznej części władzy ustawodawczej, sądowniczej, a nawet wykonawczej.

     Monarchia konstytucyjna jest złamaniem wyłączności wpływów kasty urzędniczej, która też, jako taka, przestaje z czasem istnieć. Jest to postać rządów oparta na wprowadzeniu parlamentu, w którym ustawy się uchwala, ustawy te wymagają tylko sankcji monarchy. Jest to postać rządów polegająca na kontroli władzy wykonawczej przez władze ustawodawczą. Odmówienie zaufania rządowi zniewala monarchę do stworzenia innego rządu. Wszystko to razem zmierza do coraz większego ograniczenia władzy monarchy. Bywają rozmaite stopniowania tego ograniczenia. Niekoniecznie rząd mianowany przez monarchę musi ustępować w razie braku zaufania ze strony parlamentu, może zdarzyć się postać taka, że rząd jest rządem monarchy od parlamentu zupełnie niezawisłym. W takim razie może zajść konflikt między rządem a parlamentem, wtedy rząd rozwiązuje izby ustawodawcze i rządzi bez parlamentu.  Może zdarzyć się jednak także postać monarchii tak zbliżona do republiki, że cień tylko władzy monarszej zachodzi. Taką monarchia była Polska w epoce królów elekcyjnych. Sam fakt, że nie było zasady dziedziczenia tronu osłabiał autorytet monarchy, który władzę swą zawdzięczał nie urodzeniu a wyborowi. Władzę królewską uszczuplono w Polsce na rzecz sejmu w tym stopniu, ze nie przyznano królowi nawet ułaskawiania przestępców, prawa, które w regule ma każdy prezydent republiki …

     Nowożytne społeczeństwa mają tendencję do podobnego ograniczania władzy monarchy; wystarczy przytoczyć władzę króla angielskiego i belgijskiego. Nasuwa się pytanie, czy wobec tendencji do ograniczania władzy królewskiej wskazanym jest zatrzymywanie typu monarchicznego przy równoczesnej redukcji uprawnień monarchy, czy nie jest lepszym stworzenie silnej władzy obieralnego prezydenta republiki. Monarcha, którego władza jest nikłą, przynosi jedynie walory reprezentacyjne.

P.S. Jest to pierwsza cześć rozprawy napisanej przez prof. Juliusza Makarewicza w 1926 roku, druga zostanie dołączona w najbliższych dniach. Profesor Makarewicz należał do najwybitniejszych znawców prawa okresu międzywojennego,  senatorem II RP w latach 1925 – 1935.

Lektura tej pracy pozwoli Państwu przygotować się do debaty, jaka będzie miała miejsce na X Forum Monarchistów, właśnie na temat „Monarchia czy Republika”, której uczestnikami będą najwybitniejsi współcześni znawcy przedmiotu: prof. Jacek Bartyzel i prof. Andrzej Nowak.

Debata na temat ustroju państwa w Polsce międzywojennej była bardzo ożywiona i prowadzona przez luminarzy życia politycznego, społecznego i naukowego, czego dowodem jest niniejszy tekst. Chociaż państwo było republiką i nic nie wskazywało na zmianę tego stanu rzeczy to fakt występowania takich rozważań należy uznać za rzecz absolutnie maturalną. Nienaturalnym jest natomiast brak takiej debaty współcześnie. Co jedynie dowodzi, iż nadal dominuje świadomość ukształtowana w dobie komunizmu nad polskimi umysłami.

Za: http://monarchia.info.pl/monarchia-czy-republika-prof-juliusz-makarewicz-senator-ii-rp/