wtorek, 26 września 2023

Tomasz Zagórski: Byłem i ja

          Byłem i ja. Jako niepoprawny kinomaniak i posiadacz karty Unlimited, postanowiłem film obejrzeć. Dla niewtajemniczonych dodam, że wszystkie filmy w Cinema City mogę oglądać bez ograniczeń a płacąc abonament w wysokości 38 zł miesięcznie, sponsoruję wszystkie filmy, bez względu na to, czy je oglądam, czy też nie. No to poszedłem. Na początek kilka słów o plakacie, którego zdjęcie poniżej. Wygląda, że pomysłodawcy mocno tutaj odlecieli. Ukazanie głównej bohaterki (Maji Ostaszewskiej) niczym Madonny z Piety, trzymającej na rękach ciało umęczonego uchodźcy, wygląda w tym przekazie nie tylko żałośnie, ale wręcz komicznie. Żałośnie-komicznie. Nie wiem jak inni kinomaniacy, ale ja lubię przed obejrzeniem filmu zapoznać się z jego notowaniami. Z doświadczenia wiem, że gdy krytycy filmowi oceniają film na 5 lub więcej punktów w 10-cio stopniowej skali, to często przesadzają i film okazuje się kiepski. Natomiast gdy widzowie oceniają film powyżej 5, to trzeba go koniecznie obejrzeć, nawet gdy nasza ocena będzie niższa. Dla twórców filmu, to też jest bardzo ważne, gdyż każdy reżyser robi film dla widza, a nie dla krytyków filmowych. 

I tak na portalu Filmweb dzieło zostało ocenione przez 17 krytyków dających mu średnią ocen 7,4/10 i ocenę 23 448 widzów, którzy dali mu notę 2,4/10.

Jak widać, różnica w notowaniach jest potężna gdyż krytycy popychają ten film w kierunku arcydzieła a widzowie w kierunku nic nie wartego gniota. A zatem szedłem do kina nie oczekując euforii. Dużo ciekawiej wyglądały by notowania całkowicie odwrotne. Na sali kinowej szału nie było, gdyż razem ze mną widzów było 15. Biorąc jednak pod uwagę, że wybrałem seans o godz. 14:00, frekwencję należy uznać za bardzo dobrą.

Oceniam, że z rzemieślniczego punktu widzenia, film został zrobiony dobrze. W końcu to Agnieszka Holland. Wzrastająca dramaturgia i napięcie oraz czarno-biały obraz z pewnością działają poruszająco. Sama tematyka przedstawiająca ludzkie dramaty też nie jest bez znaczenia. 

Dla mnie bardzo ważna jest też obsada aktorska. I tutaj trzeba przyznać, że wybrano aktorów znanych, lubianych i modnych. Prym wiodła tutaj oczywiście główna bohaterka filmu, grana przez Maję Ostaszewską, ukazana jako utrudzona i obolała psycholożka, niestrudzenie wspierająca aktywistów pomagających emigrantom i sama również tej pomocy nie szczędząc. Utkwiła mi w pamięci scena ukazująca piękne i duże, ciemne oczy głównej bohaterki, która z przerażeniem patrzy w górę na przelatujący, wojskowy śmigłowiec - niczym oczy wylęknionego i bezbronnego cielaczka. Jestem przekonany, że nawet Walt Disney nie zrobiłby tej sceny lepiej. Ale chyba już na tym należało by skończyć komplementy.

W filmie występują oczywiście dobre i złe charaktery - jak to w filmie. Złe charaktery to oczywiście wojsko białoruskie. Jeszcze gorsze charaktery to oczywiście polska Straż Graniczna i rząd RP, przez który filmowy Bogdan (Maciej Stuhr) stracił swoje libido. Policja i ludność cywilna, to już tylko zwykli szubrawcy. Oczywiście, są też charaktery czyste i niczym kryształ przejrzyste, do których w pierwszym rzędzie należą emigranci, głowna bohaterka i grupka aktywistów. Cała fabuła toczy się wśród małej grupy emigrantów, która bezlitośnie jest przerzucana przez granicę raz to przez wojsko białoruskie, raz to polskie, po kilkadziesiąt razy. Obie strony traktują tych ludzi w sposób nie tylko bezlitosny, ale wręcz bestialski. Odmawia się tym ludziom jakiejkolwiek pomocy. Kobiety rodzą w lesie, chłopcy toną na bagnach, a wszystko to w klimacie chłodu, głodu i ciemności. Żołnierze to alkoholicy pędzący w domach bimber i zwyrodnialcy pastwiący się nad biednymi emigrantami. Policjanci to cyniczne chamy nie mające nic wspólnego ze stróżami prawa. Bardzo obrazowo pokazana jest scena, w której Policja nie pozwala głównej bohaterce dojechać do własnego domu i w konsekwencji kara ją mandatem. 

Ogólnie oceniam ten film bardzo słabo. Nie dlatego, że jest daleki od prawdy. Uwielbiam kino science-fiction, wszelkiego rodzaju bajki, czy horrory. W takich filmach nie ma prawdy. Ale realizatorzy tych filmów starają się przekazać nam nieprawdę w taki sposób, aby widz w nią uwierzył. A ja nie uwierzyłem. Podobnie nie uwierzyli widzowie stawiając temu filmowi notę 2,4/10.

Moja nota jest niestety niższa 1/10.

A ten jeden punkcik to tylko za oczy Maji Ostaszewskiej (😍🤩) i zwiędłe libido Macieja Stuhr'a(💪🔥). Po połowie, aby było sprawiedliwie. Szkoda mi tylko 3 godzin, które mogłem poświęcić na ulubioną powieść. Ale czego się nie robi dla kinomaniactwa. 😉