sobota, 8 lipca 2017

Charles Maurras, przeł. Jacek Bartyzel: Credo


Autobiografia filozoficzna

       [Pascal]: Jego zakład sprawił zapewne, że niemal bezwiednie skłoniłem się ku podwójnemu przedmiotowi spekulacji kartezjańskiej: z jednej strony, tajemnicy niezmierzonego świata widzialnego, z drugiej strony, niecierpliwości i władczego wymogu czystego ducha. Kiedy Pascal przekroczył te dwa porządki refleksji, wstrząsnął również inteligencją bardzo młodego ducha, zresztą zamkniętego w eliptycznym mistycyzmie.

[Hume] Hume, przeciwnie, dał mi intensywną przyjemność inteligencji.

[Kant] Przy Kancie doznałem dwukrotnej irytacji z powodu jego [Krytyki] czystego rozumu i [Krytyki] rozumu praktycznego, odpoczywając jedynie przy wspaniałej Krytyce [władzy] sądzenia, dotyczącej filozofii sztuki.

[Tomizm] Gdy wybiło mi osiemnaście lat, napotkałem tomizm, co zdało mi się jak przejście przez lodowiec. Wyjątkowe piękno, ale nie do przebycia.

[Pozytywizm] Wreszcie, sam pozytywizm nie mógł mnie nigdy przywiązać do swojego głównego dogmatu: zawsze sprzeciwiałem się konieczności przejścia, według Augusta Comte’a, ducha ludzkiego przez serię trzech stanów: teologicznego, metafizycznego i naukowego.
Lata studiów i medytacji spędzonych na roztrząsaniu antynomii nie dały nic poza satysfakcją z uszczypliwej krytyki lub jasności nazbyt sterylnej. Takie były owoce mojego rozwoju filozoficznego. Nie znalazłem niczego innego.

Moje badania nie doprowadziły mnie do niczego więcej, jak do syntez skrajnie subiektywnych. Krótko mówiąc, nie powiodły się. W estetyce i w polityce odnalazłem radość zrozumienia oczywistych idei naczelnych; w filozofii czystej – nie.

Metoda

To, co nazywa się moją doktryną polityczną nie jest wydedukowane, lecz wyindukowane, jest indukowaniem z faktów oraz powiązaniem faktów, które nazywam również prawami. Atoli nie prawami imperatywnymi, w sensie rozporządzenia czy nakazu, lecz prawami stałości i następowania, jak ciepło i wrzenie.

Prawa natury

Świat fizyczny ma swoje prawa, natura ludzka ma swoje, które to prawa nie są wynajdywane, lecz odkrywane. Umysł ludzki zamiast wzbijać się w chmury, winien rozglądać się wokół siebie, aby odnaleźć swoje przeznaczenie i kierunek pośród światła.

Nie ma „nowych praw”. Wszystkie one są stare, jedynie ich odkrycie i ogłoszenie może być nowością; wszystkie one funkcjonują odwiecznie, chociaż o niektórych możemy być jeszcze niepowiadomieni; panują odwiecznie, tak jak zasada Archimedesa panowała milion czy dwa miliony lat zanim żył Archimedes. Podobnie radium świeciło, promieniowało i bombardowało w czasach Sesotrisa. Prawa natury ludzkiej nie zmieniły się bardziej, podobnie jak sama natura człowieka. Jeżeli wyłączyć – co konieczne, zważywszy jej użyźnienie ulotnymi hipotezami – prehistorię, i jeśli uwzględnić korektę w postaci religijno-moralnego doskonalenia przez katolicyzm, typ ludzki przedstawi się jako układ stały.

Dobro wspólne ma zasady, które są zależne od natury rzeczy i ludzi, ich miejsca i ich funkcji na ziemi; w konsekwencji, przeznaczenie wspólnot naturalnych nie może być pozostawione fantazji ani arbitralnym decyzjom jednostek, które zbiorowości te tworzą, ale podlega prawom stałym, niezależnym od nas i przewyższającym nas, dającym się za to wiernie rozpoznać i zastosować prawie tak ściśle, jak to się dzieje z innymi prawami wszechświata.

Człowiek w społeczeństwie

Człowiek nawykły do zdyscyplinowanego rozumowania, i który potrafi dostrzec wszystko to, co przekracza jego samego, doznaje przerażenia ograniczonością i znikomością swojej czysto osobistej egzystencji. Jesteśmy naszymi przodkami, naszymi nauczycielami, naszymi pierworodnymi. Jesteśmy naszymi książkami, naszymi obrazami, naszymi pomnikami; jesteśmy naszymi pejzażami, jesteśmy naszymi podróżami, wreszcie po prostu jesteśmy (kończę na tym, co najprzedziwniejsze i najbardziej nieznane), jesteśmy nieskończoną republiką naszych ciał, która zapożycza prawie wszystko z zewnątrz, i która przetwarza to w alembikach, których kierunek i uczucie całkowicie nam umykają.

Społeczeństwo na pewno nie jest wielkim zwierzęciem, którego komórkami miałyby być jednostki. Ale nie jest ono również „przystąpieniem do wspólnoty” indywidualnych woli, które w teorii prawa nazywa się stowarzyszeniem.

Społeczeństwo nie jest stowarzyszeniem dobrowolnym, lecz związkiem naturalnym.
Ono nie jest zamierzone, nie jest wybrane przez swoich członków. Nie wybieramy ani naszej krwi, ani naszej ojczyzny, ani naszego języka, ani naszej tradycji. Nasze ojczyste społeczeństwo jest nam dane. Społeczeństwo ludzkie stanowi część potrzeb naszej natury. Mamy tylko możliwość jego akceptacji, zbuntowania się przeciwko niemu i, być może, ucieczki bez możności opuszczenia go w istocie.

Równość a postęp

Społeczeństwo może dążyć do równości, lecz w biologii równość panuje tylko na cmentarzu.
Im bardziej żyje i doskonali się jakaś istota, tym bardziej podział pracy wywołuje nierówność funkcji, co pociąga za sobą zróżnicowanie organów i ich nierówność, a nawet nierówność ich części składowych, chociażby na początku te pierwotne elementy były w pewien sposób identyczne: równość może istnieć na najniższym stopniu rozwoju, u zarania życia, ale postęp samego życia niszczy ją. Postęp jest arystokratą.

Wolność i autorytet

Być wolnym, pod warunkiem bycia podporządkowanym Bogu liberalnemu lub libertariańskiemu, poprzez kontrakt lub stowarzyszenie, znaczy być sprzęgniętym ze wszystkimi językami świata. Ten fałszywy Bóg sprzeczności budzi śmiech. Pierwszy wolny duch ujawnił się przez odmowę posłuszeństwa. Sama w sobie wolność nie jest ani Bogiem, ani zasadą, ani celem. Powtórzmy: wolność czyja? Wolność czego? Czy również mordercy? Czy również bandyty? Czy raczej tego, który go osądza? Wolność jest niczym więcej, jak jednym ze środków do zachowania porządku i pokoju – albo ich przeciwieństwa. Również autorytet, który unosi się w najwyższej sferze, nie jest niczym więcej, jak środkiem. […] Autorytet ma także swój cel najwyższy, którym jest Dobro, to Dobro, które dostrzegamy zawsze i wszędzie, i które umożliwia dokonywanie osądu każdego aktu politycznego.

Dlaczego klasycy

Bardziej niż refleksja, cudowny instynkt, albo raczej światło nadludzkiego, boskiego rozumu pozwoliło Grekom odczuć, iż dobro nie jest w rzeczach, lecz w ładzie rzeczy, nie w liczbie, lecz w kompozycji, i nie zawdzięcza ono nic ilości, lecz wszystko jakości. Grecy odkryli wartość ograniczeń, nie tylko w sztuce, ale także w myśleniu i w nauce moralnej. Pojęli, że w moralności, w wiedzy, w sztuce to, co istotne, nie zawdzięcza nic materiałowi, zatem posługując się najszlachetniejszymi materiałami, aplikowali im miarę.
Idea „szczytu doskonałości i dojrzałości” rządziła tym wielkim ludem tak długo, dopokąd pozostawał on wierny samemu sobie.

Jestem Rzymianinem

Jestem Rzymianinem, ponieważ Rzym, od konsula Mariusza i boskiego Juliusza aż po Teodozjusza, zarysował pierwokształt mojej Francji. Jestem Rzymianinem, ponieważ Rzym, Rzym księży i papieży, dał wieczystą podstawę uczuciom, obyczajom, językowi, kultowi, dziełu politycznemu pokoleń administratorów i sędziów. Jestem Rzymianinem, bo gdyby moi ojcowie nie byli Rzymianami, tak jak ja nim jestem, pierwsza inwazja barbarzyńców, pomiędzy V a X wiekiem, uczyniłaby ze mnie Niemca czy Norwega. Jestem Rzymianinem, ponieważ bez opiekuńczego romanizmu druga inwazja barbarzyńska, która miała miejsce w XVI wieku, inwazja protestancka, uczyniłaby ze mnie rodzaj Szwajcara. Jestem Rzymianinem w bogactwie mego istnienia historycznego, intelektualnego i moralnego. Jestem Rzymianinem, bo gdybym nim nie był, nie miałbym w sobie również prawie nic z Francuza. I nie doznaję nigdy różnicy pomiędzy moim poczuciem bycia Rzymianinem, interesami katolicyzmu rzymskiego oraz interesami Francji, które się zawsze zgadzają, a nie są sprzeczne w jakikolwiek sposób. Lecz także inne jeszcze interesy, bardziej ogólne, o ile nie bardziej naglące, dają mi prawo czuć się Rzymianinem.

Jestem Rzymianinem w tej mierze w jakiej czuję się człowiekiem: zwierzęciem, które zbudowało miasta i Państwa, nie zaś jakimś podgryzaczem korzeni; zwierzęciem społecznym, a nie mięsożernym samotnikiem; takim zwierzęciem, które, czy to wędrujące czy osiadłe, wyróżnia się umiejętnością czerpania z przeszłości, a nawet wyprowadzania z niej racjonalnego prawa, nie zaś destrukcyjnego karmienia się przez hordy dzikich resztkami ruin, będących ich dziełem. Jestem Rzymianinem poprzez wszystko to, co jest w moim bycie pozytywne, przez wszystko to, co jest radością przyjemności, pracy, myślenia, rozumu, nauki, sztuki, polityki i poezji ludzi żywych i zjednoczonych ze mną. Dzięki temu skarbcowi, który otrzymały Ateny, i przekazaniu go jako depozytu do mojego Paryża, Rzym oznacza niepodważalnie cywilizację i człowieczeństwo. Jestem Rzymianinem, jestem człowiekiem: dwa twierdzenia identyczne.

Ojczyzna

Ojczyzna to pola, mury, wieże i domy; to ołtarze i groby; to żywi ludzie, ojciec, matka i bracia, dzieci bawiące się w ogrodach, chłopi, którzy sieją pszenicę, ogrodnicy, którzy hodują róże, kupcy, rzemieślnicy, robotnicy, żołnierze; na świecie nie ma nic bardziej konkretnego.

Pierwszeństwo polityki

Kiedy powiadamy: „najpierw polityka”, mówimy, że polityka jest pierwsza, pierwsza w porządku czasowym, lecz absolutnie nie w porządku godności. To tyle, co powiedzieć, że droga musi być obrana zanim dojdzie się do celu; że strzała i łuk muszą być napięte, zanim grot dotknie tarczy; że środek działania poprzedza miejsce przeznaczenia.

Ekonomia

Ekonomia, będąca nauką i sztuką dostarczania pokarmów obywatelom i rodzinom, zapraszania na ucztę życia dostatniego i żyznego, jest jednym z koniecznych celów wszelkiej polityki. Jest ona nawet ważniejsza od polityki. Jednak właśnie dlatego musi następować po polityce, tak samo jak środek poprzedza cel, jak kres zajmuje miejsce na końcu drogi, ponieważ, powtórzmy, należy wybrać drogę, jeśli się chce dotrzeć do kresu.

W materii ekonomicznej, bardziej jeszcze niż w politycznej, pierwszą z sił jest kredyt zrodzony z zaufania.

Nacjonalizm

Nacjonalista świadomy swojej roli przyjmuje jako zasadę metodyczną, iż dobry obywatel podporządkowuje swoje uczucia, swoje interesy i swoje poglądy dobru Ojczyzny. Wie, że Ojczyzna jest racją ostateczną jego własnej pomyślności i pomyślności jego współobywateli. […] Każdy problem polityczny, które nie został rozstrzygnięty przez odniesienie do ogólnych interesów Ojczyzny, zdaje mu się problemem rozstrzygniętym niekompletnie. Nacjonalizm wymaga zatem, aby rozmaite kwestie, które są poruszane, były sprowadzone do wspólnego mianownika interesów narodu.

Państwo

Państwo zakłada się na rodzinie ponieważ, z jednej strony, jego ludność nie istnieje bez niej, z drugiej zaś, to ona odróżnia społeczeństwo polityczne od innych: społeczeństwo, które normalnie nie wyłania się z woli swoich członków, ale poprzez pokolenie, w którym ono rodzi się i odtwarza. Należę do Państwa francuskiego za przyczyną mojego ojca i mojej matki oraz ich rodziców. Mogę potwierdzić lub odmówić tego warunku, ale go nie tworzę, to on mnie tworzy. Dzieci przybrane, które przyłączyły się w inny sposób do wielkiej rodziny francuskiej, nie mogłyby tego uczynić, gdyby najpierw nie istniało Państwo francuskie, rodzina rodzin, zrodzona naturalnie.
[…]
Państwo i społeczeństwo są różnymi rzeczami. Społeczeństwo zaczyna się w rodzinie, w tej pierwszej jedności. Rozwija się ono w gminie, stowarzyszeniu zawodowym i wyznaniowym, w nieskończonym zróżnicowaniu grup, ciał, towarzystw i wspólnot, bez których całe ludzkie życie niszczeje. Państwo jest niczym innym, jak organem społeczeństwa, niezbędnym i naczelnym.
Każde państwo jest funkcjonariuszem Społeczeństwa.

Usprawiedliwienie władzy

Rząd legitymowalny, dobry rząd, to taki, który robi to, co ma do zrobienia, który robi to dobrze, taki, który realizuje z powodzeniem dzieło dobra publicznego. Jego prawowitość potwierdza się przez jego użyteczność. Można przewidzieć czy będzie on pożyteczny, kiedy jego sposoby działania, dzięki ich sile i strukturze, pokażą się jako przystosowane i proporcjonalne do celu. Władza sprawiedliwa dostarcza ludziom tego, czego im trzeba, kiedy łączą się we wspólnocie; jej obecność daje się poznać tylko wtedy, jeśli to właśnie czyni. Nieobecność tego dobra objawia nieobecność tej władzy, która albo została obalona, albo sprzeniewierzona, albo znieprawiona. Wykroczenia władzy sygnalizują i ujawniają jej złą naturę albo jej złą strukturę. Dowodzą, że stała się ona niezdolna do czynienia tego, co czynić powinna.

Republika a demokracja

Sama w sobie Republika, będąca reżimem, który wyklucza pryncypat jednego, to rząd wielu, który jednak może być rządem małej liczby – oligarchią, równie dobrze jak rządem najlepiej urodzonych – arystokracją i, w tym wypadku, korzystać z przywilejów oraz niedogodności dziedziczenia. Republika może być również demokracją. Ale demokracja nie zawsze jest republikańska. Zasadą demokracji jest wykluczenie dziedziczenia; przedstawia się ona jako rząd największej liczby: już to cezarystyczna, już to plebiscytarna, jest rządem jednego szefa wybranego przez masę; to znowu republikańska, pragnie być rządem wszystkich przez wszystkich, a w rzeczywistości jest rządem wielu, których liczba jest ograniczona posiadaniem prawa wyborczego.

Medytacja na Akropolu

Na zarośniętym trawą tarasie Akropolu, gdzie wznosiła się wschodnia fasada Partenonu, widziałem ruiny małej świątyni, którą Rzymianie – panowie świata – wznieśli w tym miejscu ku czci bogini Rzymu, i wyznać muszę, że w pierwszej chwili ta budowla zdała mi się profanacją tego miejsca. Jednak po namyśle uznałem, że to świętokradztwo było oznaką szlachetnej odwagi. Ponad najdoskonalsze piękno i najbardziej uświęcone prawo Rzym przeniósł ocalenie Rzymu, chwałę rzymskich armii, a rodzaj ludzki nie przestaje okazywać mu za to wdzięczności. Współczesna Anglia daje dowody tej samej niewzruszonej cnoty antycznej. Nacjonalizm francuski wydaje się wzbudzać pośród nas taką samą religię bogini Francji.

Monarchia dziedziczna jest we Francji jej konstytucją naturalną i racjonalną, jedyną możliwą konstytucją władzy centralnej. Bez króla, wszystko to, co chcą konserwować nacjonaliści, musi ulec nieuchronnie osłabieniu, a w końcu zniszczeniu. Bez króla również wszystko to, co chcieliby oni zreformować, będzie trwać nieporuszone, a jeśli nawet by to obalili, znowu pojawi się w podobnej postaci. Monarchia jest warunkiem każdej reformy, jej normalnym i niezbędnym uzupełnieniem.

Rojalizm łączy się istotnie ze wszystkimi, różnorakimi, postulatami nacjonalizmu, i dlatego obrał nazwę NACJONALIZMU INTEGRALNEGO.

Władza królewska

Dziedzic tronu jest na nim, bo na nim jest; jego prawo zasadzające się na tym, że podjął trud urodzenia się [królem], zwalnia pozostałych od stawiania pytania o walory i porównywania wzajemnych odpowiedzi. Nie ma pomiędzy nimi wspólnej miary. To władza zarazem osobista i bezosobowa u swojego źródła. Król nie jest niczyim konkurentem, jest poza wszelkim współzawodnictwem, nie dzięki samemu sobie, lecz przez swoje pochodzenie: nie musi nic czynić, aby królować, ponieważ racja panowania jest na zewnątrz niego, jest ona w zupełności wynikiem tego, co okaże się nieskończenie dobre dla wszystkich.

Król – patriota

Kiedy dobro publiczne Państwa staje się również dobrem prywatnym jego księcia, tego, który dziedziczy rozkazywanie w Państwie, tak jak dziedziczy swoją krew, swoje ruchomości i nieruchomości, oto jest szczęśliwy rezultat, który wieńczy najbardziej naturalne i najelegantsze dzieło rzeczywistości historycznej: małżeństwo rasy i ludu, polityczną tożsamość Państwa i Domu [królewskiego].
[…]
To, co Książę ma w sercu i w duszy, to, co jego duch ma wielkiego, małego lub przeciętnego, stanie się soczewką samowiedzy publicznej: jako melanż niewinnego egoizmu i spontanicznego altruizmu, nierozłącznych od naturalnych odruchów świadomości bycia królem, którą Bossuet nazywa „wrodzonym patriotyzmem”….

Dyktatura królewska

…przemówienia i listy JKW hrabiego de Chambord, JKW hrabiego Paryża i JKW księcia Orleańskiego, a zwłaszcza najnowsze manifesty tego ostatniego, potwierdzają naprzód, że szef Domu Francji ukazuje im się tyleż jako konieczny Dyktator, co Król prawowity.

Po wtóre, potwierdzają oni, że rząd Króla Francji nie może zaniedbać bycia srogim i mściwym w pierwszych działaniach dyktatorskich, po to, aby w następnych okazać się ozdrowieńczym.
[…]
Pomsta publiczna musi ugodzić w podżegaczy i we wszystkich podżegaczy, ale tylko w nich: to pokój i przebaczenie są tym, co przyniesie Król zwiedzionym i zbłąkanym. […] A zatem, działanie króla winno skupiać się jedynie na największych zbrodniarzach, ścigając ich w sposób zimny i metodyczny, powodowane nie innymi uczuciami, jak miłość do kraju i nienawiść do wrogów Narodu. Po Komunie [Paryskiej] rozstrzelano tysiące robotników, a pozwolono umknąć ich przywódcom, król Francji zmiażdżyłby bezlitośnie tych ostatnich, lecz oszczędziłby swój lud.

Król katolicki

Przywiązani do tradycji królów Francji, rojaliści z Akcji Francuskiej nie oddzielają [osoby] króla od racji panowania. Król Francji, odstępca od katolicyzmu rzymskiego, byłby nie do pojęcia dla samego siebie i wywołałby przeciwko sobie nową Ligę Świętą; zaś Francuzi tradycjonaliści, politycznie odseparowani od Kościoła, byliby niezrozumiali dla ich własnych umysłów.
[…]
Dlatego […] zmierzamy w kierunku ustanowienia Monarchii tradycyjnej, a więc katolickiej, Monarchii reprezentowanej przez Księcia, którego wiara nigdy nie wzbudzi wątpliwości.

Nacjonalizm integralny a katolicyzm

…katolicyzm jest wszędzie porządkiem. […]
Wszystkie nasze ulubione idee, ład, tradycja, dyscyplina, hierarchia, autorytet, ciągłość, jedność, praca, rodzina, korporacja, decentralizacja, autonomia, organizacja robotnicza, są zachowywane i doskonalone przez katolicyzm. Tak jak katolicyzm średniowieczny znalazł wykończenie w filozofii Arystotelesa, tak nasz naturalizm społeczny odnajduje w katolicyzmie swoje najtrwalsze i najdroższe mu zasady.
Katolicyzm i patriotyzm, katolicyzm i ład francuski, katolicyzm i myśl ludzka, katolicyzm i cywilizacja powszechna, przyciągają się wzajemnie. To naturalne wzajemne upodobanie popycha dobrze ukształtowane dusze do przylgnięcia sercem do katolików, o ile są katolikami prawdziwymi i posłusznymi Rzymowi, w duchu „katolicyzmu integralnego”.

Niewierzący obrońca Kościoła

Tak oto, bez długich deliberacji z mojej strony, co do obecnej mojej pozycji doktrynalnej, samą siłą rzeczy i logiki moich poglądów antyprotestanckich, antyżydowskich i antymasońskich, jednakże nigdy antykatolickich, stałem się prokatolicki prawie bezwiednie; […].

A zatem bronię Kościoła. Bez upoważnienia i być może bezprawnie, z pewnością także zbyt słabo, ale z całej duszy i tak, jak potrafię. Nie mogę bronić go inaczej, jak będąc tym, kim jestem, zajmując pozycję, na której się znajduję, która dla wierzącego nie jest ani wystarczająco mocna, ani zaszczytna. Tymczasem, jestem na niej i nie mogę być gdzie indziej, trzeba to widzieć, aby wiedzieć co czynię i jak to czynię.

„…wznosimy nową arkę”

Wznosimy nową arkę – katolicką, klasyczną, hierarchiczną, ludzką, w której idee nie będą już nigdy słowami rzucanymi na wiatr, instytucje bezkształtnym oszustwem, prawa rozbojem, a służby administracyjne złodziejstwem i marnotrawstwem; gdzie zmartwychwstaną – jeśli zasłużą na odrodzenie – na dole republiki, na górze królestwo, a nad wszystkim wznosić się będzie papiestwo.

Nawet jeśli ten optymizm jest przedwczesny i jeśli, tak jak ja sam, nie wierzy się, aby wszystkie absurdy mogły być usunięte, a demokracja nadal będzie niepokonana, sprowadzając zło i nieuchronną śmierć, i jeżeli rzeczywiście przypadnie jej historyczna rola zamknięcia dziejów i końca świata, to i tak, w tym apokaliptycznym przypadku, trzeba, żeby ta francusko-katolicka arka była budowana i stawiała opór triumfowi Zła i złych.

Będzie ona wówczas świadczyć, wobec powszechnego zepsucia, o niepokonywalnym prymacie Ładu i Dobra. To, co jest dobre i piękne w człowieku, nie będzie miało nieograniczonej wolności działania. Dobro każdej duszy, będzie i tak w całości ocalone, w sobie właściwy sposób, a to, co zepsute, pójdzie wszędzie na zatratę, dusza zaś odnajdzie swoje zbawienie moralne i, być może, jeszcze inne. Mówię: być może, ponieważ nie uprawiam tu metafizyki i zatrzymuję się na progu kusicielskiego mitu, lecz nie bez wiary w prawdę gołębicy, jak również w prawdę gałązki oliwnej, zwiastujących wszelkie potopy.


«Son commerce eut peut-être le défaut de me tenir orienté même malgré moi vers le double objet de la spéculation cartésienne: d’un côté, le mystère de l’immence monde visible, d’autre part, l’impatiente et impérieuse exigence de l’esprit pur. Quand Pascal débordait ces deux ordres de considération, il débordait aussi la capacité d’un très jeune esprit, d’ailleurs fermé à son mysticisme elliptique. […]
…Hume me valut au contraire de vifs plaisirs d’intelligence. Avec Kant, je n’eus que le choix des irritations de deux sortes que me causèrent sa Raison pure et sa Raison pratique, dont je me reposai dans l’excellente Critique du jugement, relative à la philosophie de beaux-arts. […] Ce que, à dix-huit ans sonnés, j’entrevis du thomisme m’a toujours apparu comme au travers d’une glace. Beauté distincte, inaccessible. Les années de travail et de méditation passées à agiter les antinomies ne représentent donc que des satisfactions de critique maligne ou de clarté assez stérile. Tel aura été tout le fruit de mon stade philosophique. Je n’en trouve aucun autre. Le Positivisme lui-même, abordé à la fin, n’a jamais pu me rallier à son dogme central: j’ai toujours contesté à Auguste Comte, le passage nécessaire de l’esprit humain par la série de trois états de théologie, de métaphysique et de science. Mon enquête ne m’a conduit qu’à des synthèses extrêmement subjectives. En bref, je n’ai pas abouti. En esthétique, en politique, j’ai connu la joie de saisir dans leur haute évidence des idées-mêres; en philosophie pure, non» – Ch. Maurras, L’Action Française et la religion catholique [1914], [w:] Idem, La démocratie religieuse, Paris 1921, s. 462.
«Ce que l’on appelle ma doctrine politique, n’est pas déduite, elle est induite et induite des faits, des liaisons des faits que l’on appelle aussi des lois. Non des lois impératives au sens d’ordre et de commandement, mais des lois de constance et de séquence, comme celle de la chaleur et de l’ébullition» – „L’Action Française”, 7 janvier 1927.
«Le monde physique a des lois, la nature humaine a les siennes, qui ne s’inventent pas, mais qui se découvrent. L’esprit de l’homme au lieu de spéculer dans les nues doit regarder autour de lui afin d’y trouver son conseil et sa direction dans la lumière» – Ch. Maurras, Mes idées politiques [1937], préface de Pierre Gaxotte de l’Académie Française, texte établi par Pierre Chardon, Paris 1986, ss. 100-101.
«Il n’y a pas de lois nouvelles. Elles sont toutes vieilles, si leur découverte ou leur énoncé peuvent être nouveaux; toutes fonctionnent de tous temps, comme celles dont nous ne nous sommes pas avisés encore; elles règnent sur nous comme avait régné le principe d’Archimède un million ou deux d’années avant qu’ Archimède exista. La radium brûlait, rayonnait, bombardait au temps de Sésotris. Les lois de la nature humaine n’ont pas varié davantage, ni cette nature elle-même. Si l’on exclut, comme il le faut, une préhistoire qui est toute nourrie d’hypothèses pleines de vent et si l’on tient compte du perfectionnement religieux et moral dû au catholicisme, le type de l’homme se présente comme un composé stable» – Ch. Maurras, Le chemin de Paradis. Mythes et fabliaux, Paris 1895 [1894], s. 272.
«Le bien commun a des règles qui dépendent de la nature des choses et des gens, de leur place et de leur fonction sur la terre; par conséquent, le sort des collectivités naturelles n’est pas livré à la fantaisie ni à l’arbitraire des individus qui les forment, il dépend de lois fixes, indépendantes de nous et nos supérieures, qu’il est possible de connaître avec exactitude et dès lors d’utiliser à peu près comme on fait des autres lois de l’univers» – Ch. Maurras, L’Action Française et la religion catholique [1914], [w:] Idem, La démocratie religieuse, Paris 1921, ss. 449-450.
«Un homme habitué à réfléchir avec rigueur et qui fait le compte de tout ce qu’il est d’autre que soi est terrifié de l’exiguïté et de la misère de son petit domaine strictement propre et personnel. Nous sommes nos ancêtres, nos maîtres, nos aînés. Nous sommes nos livres, nos tableaux, nos statues; nous sommes nos paysages, nous sommes nos, nous sommes (je finis par le plus étrange et le plus inconnu), nous sommes l’infinie république de notre corps, qui emprunte presque tout ce qu’il est de l’extérieur et qui le distille en des alambics dont la direction et le sentiment même nous échappent complètement.
La société n’est certes pas un grand animal dont les individus ne seraient que les cellules subordonnées. Mais elle n’est pas non plus une de ces «mises en commun» de volontés que l’on appelle, en Droit, des associations.
La société n’est pas une association volontaire: c’est un agrégat naturel.
Elle n’est pas voulue, elle n’est pas élue par ses membres. Nous ne choisissons ni notre sang, ni notre patrie, ni notre langage, ni notre tradition. Notre société natale nous est imposée. La société humaine fait partie des besoins de notre nature. Nous avons seulement la faculté de l’accepter, de nous révolter contre elle, peut-être de la fuir sans pouvoir nous en passer essentiellement» – Ch. Maurras, Mes idées politiques [1937], préface de Pierre Gaxotte de l’Académie Française, texte établi par Pierre Chardon, Paris 1986, s. 173.
«Une société peut tendre à l’égalité, mais, en biologie, l’égalité n’est qu’au cimetière.
Plus l’être vit et se perfectionne, plus la division du travail entraîne l’inégalité des fonctions, laquelle entraîne une differenciation des organes et leur inégalité, même l’inégalité de leurs éléments, de quelque identité originelle que ces éléments primitifs se prévalent: l’égalité peut être au bas degré de l’échelle, au départ de la vie, elle est détruite par le progrès de la même vie. Le progrès est aristocrate» – Ch. Maurras, Mes idées politiques [1937], préface de Pierre Gaxotte de l’Académie Française, texte établi par Pierre Chardon, Paris 1986, s. 157.
«Être libre, à la condition d’être assujetti au Dieu libéral ou libertaire, en fait de marriage ou d’association, cela s’appelle être enchaîné dans toutes les langues du monde. Ce faux Dieu contradictoire fait rire. Le premier esprit libre venu commmence par n’en pas vouloir. En soi la liberté n’est ni un Dieu, ni un principe, ni un fin. Répétons: la liberté de qui? La liberté de quoi? Pas celle de l’assasin? Pas celle du brigand? C’est ce qui la juge. Elle n’est qu’un moyen, entre autres, pour obtenir l’ordre et la paix ou leur contraire. L’Autorité qui habite une sphère supérieure n’est, elle non plus, qu’un moyen. […] L’autorité a aussi cette fin supérieure, le Bien, ce Bien que nous visons partout et toujours et qui permet, en attendant mieu, de juger de tout dans la Politique» – Ch. Maurras, Votre bel aujourd’hui, Paris 1953, s. 462.
«Un instinct merveilleux, beaucoup plus que la réflexion, ou plutôt si l’on veut, un éclair de raison surhumaine ou divine leur a fait sentir (aux Grecs) que le bien n’etait pas dans les choses, mais dans la composition, et ne tenait nullement à la quantité, mais à la qualité. Ils introduisirent la forte notion des limites, non seulement dans l’art, mais dans la pensée, dans la science des mœurs. En moral, en science, en art, ils sentirent que l’essentiel ne tenait point aux matériaux et, tout en employant les matières les plus précieuses, il y appliquaient leur mesure.
L’idée du «point de perfection et de maturité» domina ce grand peuple aussi longtemps qu’il resta fidèle à lui-même» – Ch. Maurras, Mes idées politiques [1937], préface de Pierre Gaxotte de l’Académie Française, texte établi par Pierre Chardon, Paris 1986, ss. 144-145.
«Je suis Romain, parce que Rome, dès le consul Marius et le divin Jules, jusqu’à Théodose, ébaucha la première configuration de ma France. Je suis Romain, parce que Rome, la Rome des prêtres et des papes a donné la solidité éternelle du sentiment, des mœurs, de la langue, du culte à l’œuvre politique des généraux, des administrateurs et des juges romains. Je suis Romain, parce que si mes pères n’avaient pas été Romains comme je le suis, la première invasion barbare, entre le Ve et le Xe siècle, aurait fait aujourd’hui de moi une espèce d’Allemand ou de Norvégien. Je suis Romain, parce que, n’était ma romanité tutélaire, la seconde invasion barbare, qui est lieu au XVIe siècle, invasion protestante, aurait tiré de moi une espèce de Suisse. Je suis Romain, dès que j’abonde en mon être historique, intellectuel et moral. Je suis Romain, parce que, si je ne l’étais pas je n’aurais à peu près plus rien de Français. Et je n’éprouve jamais de difficultés à me sentir ainsi Romain, les intérêts du catholicisme romain et ceux de la France se confondant presque toujours, ne se contredisant nulle part. Mais d’autres intérêts encore, plus généraux, sinon plus pressants, me font une loi de me sentir Romain.
Je suis Romain dans la mesure où je me sens homme: animal qui construit des villes et des Etats, non vague rongeur de racines; animal social et non carnassier solitaire; cet animal qui, voyageur ou sédentaire, excelle à capitaliser les acquisitions du passé et même à en déduire une loi rationnelle, non destructeur errant par hordes et nourri des vestiges de la ruine qu’il a créée. Je suis Romain par tout le positif de mon être, par tout ce qu’y joignent le plaisir, le travail, la pensée, la raison, la science, les arts, la politique et la poésie des hommes vivants et réunis avant moi. Par ce trésor dont elle a reçu d’Athènes et transmis le dépôt à notre Paris, Rome signifie sans conteste la civilisation et l’humanité. Je suis Romain, je suis humain : deux propositions identiques» – Ch. Maurras, Le dilemme de Marc Sangnier [1906], [w:] Idem, La démocratie religieuse, Paris 1921, s. 26.
«Une patrie, ce sont des champs, des murs, des tours et des maisons ; ce sont des autels et des tombeaux ; ce sont des hommes vivants, père, mère, et frères, des enfants qui jouent aux jardins, des paysans qui font du blé, des jardiniers qui font des roses, des marchands, des artisans, des ouvriers, des soldats, il n’y a rien au monde de plus concret» – Ch. Maurras, Votre bel aujourd’hui, Paris 1953, s. 62.
«Quand nous disons: «politique d’abord», nous disons: la politique la première, la première dans l’ordre du temps, nullement dans l’ordre de la dignité. Autant dire que la route doit être prise avant que d’arriver à un point terminus; la flèche at l’arc seront saisis avant de toucher la cible; le moyen d’action précèdera le centre de destination» – Ch. Maurras, Mes idées politiques [1937], préface de Pierre Gaxotte de l’Académie Française, texte établi par Pierre Chardon, Paris 1986, s. 155.
«L’économie étant la science et l’art de nourri les citoyens et les familles, de les convier au banquet d’une vie prospère et féconde, est une des fins nécessaires de toute politique. Elle est plus importante que la politique. Elle doit donc venir après la politique, comme la fin vient après le moyen, comme le terme est placé au bout du chemin, car, encore une fois, c’est le chemin que l’on prend si l’on veut atteindre le terme.
En matière économique, plus encore qu’en politique, la première des forces est le crédit qui naît de la confiance» – Ch. Maurras, Mes idées politiques [1937], préface de Pierre Gaxotte de l’Académie Française, texte établi par Pierre Chardon, Paris 1986, s. 247.
«Un nationaliste conscient de son rôle admet pour règle de méthode qu’un bon citoyen subordonne ses sentiments, ses intérêts et ses systèmes au bien de la Patrie. Il sait que la Patrie est la dernière condition de son bien-être et du bien-être de ses concitoyens. […] Et tout problème politique qui n’est point résolu par rapport aux intérêts généraux de la Patrie lui semble un problème incomplètement résolu. Le nationalisme impose donc aux questions diverses qui sont agitées devant lui un commun dénominateur, qui n’est autre que l’ intérêt de la nation» – Ch. Maurras, Mes idées politiques [1937], préface de Pierre Gaxotte de l’Académie Française, texte établi par Pierre Chardon, Paris 1986, ss. 296-297.
«La famille fonde l’Etat puisque, d’une part, la population n’existe que par elle, et que, d’autre part, c’est elle qui distingue la société politiques des autres: société qui ne se recrute point par la volonté de ses membres, mais normalement par voie de génération, société où l’on naît et se reproduit. Jes suis membre de l’Etat français à cause de mon père, de ma mère et de leurs parents. Je puis ratifier ou décliner cette condition, je ne la crée pas, et c’est elle qui me crée. Les enfants adoptifs qui s’agrègent par d’autres voies à la grande famille française ne le font que parce qu’il a un premier Etat français, famille de familles, engendré naturellement.
[…]
L’Etat et la société sont choses distinctes. La société commence à la famille, sa première unité. Elle se continue dans la commune, l’association professionelle et confessionelle, la variété infinie des groupes, corps, compagnies et communautés, faute de quoi toute vie humaine dépérirait. L’Etat n’est qu’un organe, indispensable et primordial, de la société.
L’Etat, quel qu’il soit, est la fonctionnaire de la Société» – Ch. Maurras, Mes idées politiques [1937], préface de Pierre Gaxotte de l’Académie Française, texte établi par Pierre Chardon, Paris 1986, ss. 176-177.
«Le gouvernement légitime, le bon gouvernement, c’est celui qui fait ce qu’il a à faire, celui qui le fait bien, celui qui réussit l’œuvre du bien public. Sa légitimité se vérifie par son utilité. On prévoit qu’il sera utile quand ses moyens d’action, par leur force et par leur structure, apparaissent appropriés et proportionnés à l’objet. Le pouvoir juste naît pour procurer aux hommes ce qu’il leur faut quand ils sont réunis en communauté: sa présence se décèle à ce qu’il le fait. L’absence de ce bien révèle l’absence de ce pouvoir, qu’il ait été aboli, ou détourné, ou perverti. La malfaisance d’un pouvoir est le signe et l’aveu de sa mauvaise nature ou de sa mauvaise structure. Elle prouve qu’il est inapte à faire ce pour quoi il est fait» – Ch. Maurras, Petit manuel de l’Enquête sur la Monarchie, Versailles 1928, ss. 113-114.
«En soi, la République étant le régime qui exclut le principat d’un seul, ce gouvernement de plusieurs peut être celui du petit nombre, l’oligarchie, laquelle peut être le gouvernement des mieux nés, l’aristocratie, et, en ce cas, souffrir et jouir des avantages et des inconvénients de l’hérédité. La République peut être aussi la démocratie. Mais la démocratie n’est pas toujours républicaine. La loi de la démocratie est d’exclure l’hérédité; elle se déclare le gouvernement du plus grand nombre: tantôt, césarienne ou plébiscitaire, elle est le gouvernement du chef unique élu par ce nombre; tantôt, républicaine, elle veut être le gouvernement de tous par tous, et elle est en réalité le gouvernement de plusieurs que le nombre est censé avoir choisis» – Ch. Maurras, Petit manuel de l’Enquête sur la Monarchie, Versailles 1928, s. 90.
«J’ai vu sur l’Acropole, jonchant la terasse où s’élève la façade orientale du Parthénon, les débris du petit temple que les Romains, maîtres du monde, avaient élevé en ce lieu à la déesse Rome, et j’avoue que la première idée de cet édifice m’avait paru comme une espèce de profanation. En y songeant mieux, j’ai trouvé que le sacrilège avait son audace sublime. A la beauté la plus parfaite, au droit le plus sacré, Rome savait préférer le salut du Rome, la gloire des armes romaines, et non content de l’en absoudre, le genre humain ne cesse de lui en marquer sa reconnaissance. L’Angleterre contemporaine a donné des exemples de la même implacable vertu antique. Le nationalisme français tend à susciter parmi nous une égale religion de la déesse France.
La monarchie héréditaire est en France la constitution naturelle, rationnelle, la seule constitution possible du pouvoir central. Sans roi, tout ce que veullent conserver les nationalistes s’affaiblira d’abord et périra ensuite nécessairement. Sans roi, tout ce qu’ils veulent réformer durera et s’aggravera ou, à peine détruit, reparaîtra sous des formes équivalentes. Condition de toute réforme, la monarchie en est aussi le complément normal et indispensable.
Essentiellement, le royalisme correspond à tous les divers postulats du nationalisme: c’est pour cela qu’il s’est nommé lui-même le NATIONALISME INTÉGRAL» – Ch. Maurras, Mes idées politiques [1937], préface de Pierre Gaxotte de l’Académie Française, texte établi par Pierre Chardon, Paris 1986, s. 297.
«L’héritier du trône y est parce qu’il y est; son droit qui consiste en ce qu’il s’est donné la peine de naître, dispense les autres de poser la question des valeurs et de comparer la leur à la sienne. Il n’y a pas entre eux de commune mesure. Ce pouvoir personnel et impersonnel dans sa source. Le roi n’est pas un concurrent, il est mis hors concours, non par lui-même, mais par le sort : il n’a rien fait pour régner, la raison du règne lui est extérieure, elle résulte tout entière de ce qu’il vaut infiniment mieux pour tous qu’il en soit ainsi» – Ch. Maurras, Petit manuel de l’Enquête sur la Monarchie, Versailles 1928, s. 95.
«Que le bien public de l’État devienne ainsi le bien privé de son prince, que celui-ci hérite le commandement de l’État comme il hérite son sang, son bien mobilier et immobilier, voilà l’effet heureux qui couronne le plus naturel et le plus élégant des artifices réalistes de l’histoire ; l’hymen d’une race et d’un peuple, l’identification politique d’un État et d’une Maison.
[…]
Ce que le Prince aura de cœur et d’âme, ce qu’il aura d’esprit, grand, petit ou moyen, offrira un point de concentration à la conscience publique: le mélange d’égoïsme innocent et d’altruisme spontané inhérent aux réactions naturelles d’une conscience de roi, ce que Bossuet nomme son «patriotisme inne»…» – Ch. Maurras, Petit manuel de l’Enquête sur la Monarchie, Versailles 1928, ss. 96-97.
«…les discours et lettres de M. Le Comte de Chambord, de Monseigneur le Comte de Paris et de Monseigneur le Duc d’Orléans, en particulier les récents manifestes de celui-ci, affirment premièrement que le chef de la Maison de France leur apparaît Dictateur nécessaire autant que Roi légitime.
Ils affirment, secondement, que le gouvernement du Roi de France ne peut manquer d’être repressif et vengeur dans ses premiers actes de dictature, afin de pouvoir être réparateur dans ceux qui suivront.
[…]
La vengeance publique doit frapper les meneurs et tous les meneurs, mais eux seuls: c’est la paix, c’est oubli qu’apportera le Roi aux séduits et aux égarés. […] Ainsi l’action royale ne doit s’attacher qu’aux grands criminels, mais elle doit les rechercher avec une froide et méthodique énergie,  sans autre sentiment que l’amour dy pays et la haine des ennemis de la Nation. Après la Commune, on a fusillé des milliers d’ouvriers et laissé échapper les chefs: un Roi de France aurait frappé ces derniers sans miséricorde, mais il eût épargné le peuple» – Ch. Maurras, Dictateur et Roi [1899], [w:] Idem, Petit manuel de l’Enquête sur la Monarchie, Versailles 1928, s. 205.
«Adhérant à la tradition des rois de France, les royalistes d’Action française ne séparent pas le roi des raisons du règne. Un roi de France apostat du catholicisme romain ne se comprendrait plus lui-même et susciterait contre lui une nouvelle Sainte Ligue; des Français de tradition, politiquement séparés de l’Église, ne seraient pas intelligibles à leur propre pensée. […] Pourtant […] s’exercent dans la direction du rétablissement de la Monarchie traditionnelle, donc, catholique, Monarchie représentée par un Prince dont la foi ne fit jamais  de doute » – Ch. Maurras, L’Action Française et la religion catholique [1914], [w:] Idem, La démocratie religieuse, Paris 1921, s. 453.
«…le Catholicisme est partout un ordre. […]
Toutes nos idées favorites, ordre, tradition, discipline, hiérarchie, autorité, continuité, unité, travail, famille, corporation, décentralisation, autonomie, organisation ouvrière, ont été conservées et perfectionnées par le catholicisme. Comme le catholicisme du Moyen-Âge s’est complu dans la philosophie d’Aristote, notre naturalisme social prenait dans le catholicisme un de ses points d’appui les plus solides et les plus chers» – Ch. Maurras, Le dilemme de Marc Sangnier [1906], [w:] Idem, La démocratie religieuse, Paris 1921, ss. 17-18, 33.
«Le catholicisme et le patriotisme, le catholicisme et l’ordre français, le catholicisme et la pensée humaine, le catholicisme et la civilisation générale, loin de se repousser, s’attirent. Cet attrait naturel décidera l’esprit bien né à se mettre de cœur avec les Catholiques, pourvu qu’ils soient des catholiques véritables et de l’obédience de Rome, d’un «catholicisme intégral»» – Ch. Maurras, La politique religieuse [1912], [w:] Idem, La démocratie religieuse, Paris 1921, s. 196.
«Ainsi, sans qu’il y eût délibération de ma part, la position des camps et des doctrines en présence, la force des choses et la logique des idées me rendaient tour à tour anti-protestant, anti-juif, anti-maçon et, loin de me porter à l’anti-catholicisme, j’étais pro-catholique presque sans le vouloir; […].
Ainsi, j’ai défendu l’Église. Sans titre et peut-être sans droit, certainement sans grande force, mais enfin de mon mieux et tant que je l’ai pu. Je ne pouvais la défendre que de l’endroit où j’étais, de la position que j’occupais et qui, pour un fidèle, n’était assurément ni forte, ni brillante. Cependant j’y étais, et je n’étais pas autre part, c’est de là qu’il faut regarder pour voir ce que j’ai fait et comment je l’ai fait» – Ch. Maurras, L’Action Française et la religion catholique [1913], [w:] Idem, La démocratie religieuse [1914], Paris 1921, s. 467.
«Nous bâtissons l’arche nouvelle, catholique, classique, hiérarchique, humaine, où les idées ne seront plus des mots en l’air, ni les institutions des leurres inconsistans, ni les lois des brigandages, les administrations des pilleries et des gabegies – ou revivra ce qui mérite de revivre, en bas les républiques, en haut la royauté, et, par delà tous les espaces, la papauté.
Même si cet optimisme était en défaut et si, comme je ne crois pas tout à fait absurde de le redouter, la démocratie étant devenue irrésistible, c’est le mal, c’est la mort qui devaient l’emporter, et qu’elle ait eu pour fonction historique de fermer l’histoire et de finir le monde, même en ce cas apocalyptique, il faut que cette arche franco-catholique soit construite et mise à l’eau face au triomphe du Pire et des pires.
Elle arrestera, dans la corruption universelle, une primauté invincible de l’Ordre et du Bien. Ce qu’il y a de bon et de beau dans l’homme ne sera pas laissé faire. Cette âme du bien l’aura emporté, tout de même, à sa manière, et, périssant dans la perte générale, elle aura fait son salut moral et peut-être l’autre. Je dis peut-être parce que je ne fais pas de métaphysique et m’arrête au bord du mythe tentateur, mais non sans foi dans la vraie colombe comme au vrai brin do’olivier, en avant de tous les déluges » – Ch. Maurras, Lettre à M. Pierre Boutang, „Aspects de la France”, 26 juin 1953.

Tytuł i śródtytuły pochodzą od tłumacza [przyp. red.].

Pierwodruk (bez cytatów w wersji oryginalnej) w: „Arcana”, nr 97, 1/2011, ss. 59-67.