czwartek, 26 października 2017

Adrian Nikiel: Najlepsze lata Budapesztu


        Gdy patrzy się z wyłącznie legalistycznego punktu widzenia, łatwo dostrzec, że od blisko stu lat Królestwo Węgier jest w sytuacji analogicznej do położenia Rzeczypospolitej po drugim rozbiorze – dwie trzecie terytorium znajduje się pod obcym panowaniem. Droga do zjednoczenia ziem Korony Świętego Stefana wydaje się bardzo daleka – na tym jednak podobieństwa się kończą. W dekadzie lat 1896-1906 żaden z Węgrów zapewne nie przewidywał takiego rozwoju nieodległych w czasie wydarzeń. Kolejny tom wydany w cieszącej się zasłużonym prestiżem krakowskiej serii Biblioteka Europy Środka to nie tylko frapujący obraz metropolitalnego Budapesztu i jego mieszkańców, ale również ukryta w tej olśniewającej panoramie odpowiedź na arcyważne pytanie: dlaczego w 1918 roku węgierski legitymizm przegrał? Dlaczego droga Budapesztu z Orientu na Zachód zakończyła się katastrofą?

Rewolucji na Węgrzech nie można oczywiście oddzielać od procesów rewolucyjnych w Europie, trwających już od renesansu, ale szczególne natężenie zyskujących w XIX wieku. Lato 1849 roku pozornie mogłoby kojarzyć się ze zwycięstwem prawowitej władzy, w rzeczywistości jednak to rebelianci odnieśli tzw. zwycięstwo moralne, gdyż w ciągu kolejnych dekad zrealizowali swoje cele i narzucili jako obowiązującą własną wielką narrację, ostatecznie tryumfując nad legendarną habsburską łagodnością.

Amerykański historyk pochodzenia węgierskiego, profesor Jan Lukacs, piszący Budapeszt 1900 podczas powojennej emigracji w Stanach Zjednoczonych (w latach 1986-1988), przypomina wydarzenia będące kolejnymi gwoździami wbijanymi w wieko trumny Starego Ładu. W mieście, które pod berłem cesarza i króla Franciszka Józefa stało się ekonomiczną potęgą, centrum kultury i stolicą niejednokrotnie uważaną za piękniejszą od Wiednia, bez przeszkód kwitł węgierski nacjonalizm. W 1899 r. ze Wzgórza Zamkowego usunięto pomnik bohaterskiego generała Henryka Hentziego, obrońcy Budy poległego w oblężonej twierdzy 21 maja 1849 r., a pięć lat wcześniej żałobą narodową i biciem w dzwony protestanckich świątyń witano powrót do Budapesztu doczesnych szczątków Ludwika Kossutha. Przebywający na emigracji arcybuntownik i uzurpator (ogłosił detronizację Habsburgów) stał się nawet honorowym obywatelem kilku węgierskich miast, w tym Budapesztu. Kwitł kult męczenników – dowódców, którzy podnieśli broń przeciwko przyrodzonemu władcy i za przelewanie bratniej krwi zostali straceni 6 października 1849 r. (a przecież za swój los pretensje mogli mieć tylko do siebie). Na znaczeniu zyskiwały partie lewicy, dyskryminujące mniejszości narodowe i podniecające antysemityzm, a czynniki te już wkrótce miały doprowadzić do traktatu rozbiorowego w Trianon. Z jednej strony – w tej epoce rodziny żydowskie mogły awansować do stanu szlacheckiego, z drugiej zaś młodzi duchowni i politycy zwalczający reakcję sięgali w walce politycznej po oręż nowoczesnego antysemityzmu. Ten ostatni nabierał oczywiście znaczenia i specyficznego sensu w związku z demokratyzacją prawa wyborczego. U szczytu swojego historycznego znaczenia, kiedy dobrotliwy monarcha spełnił właściwie wszystkie życzenia poddanych1, Królestwo Węgierskie było zatem kolosem na glinianych nogach. Dzieło profesora Lukacsa jest znakomitą ilustracją powiedzenia, że czasami ludziom jest zbyt dobrze – a przecież są i takie chwile, kiedy władca nawet wbrew wrodzonej dobroci po prostu musi sięgnąć po biblijną rózgę żelazną.

To apokaliptyczne skojarzenie jest tym bardziej oczywiste, gdy uświadomimy sobie, że rewolucja lat 1848-1849 miała również charakter religijny: Domowi Austrii wojnę wypowiedzieli prowadzeni przez wolnomularza radykalnie nastawieni węgierscy protestanci. Co właściwie należy uznać za normę, a nie wyjątek – prawdopodobnie tylko niektóre nacjonalizmy (przede wszystkim w krajach zaliczanych do kręgu cywilizacji łacińskiej, lecz i tam nie wszystkie) nie mają charakteru antykatolickiego i nacjonalitarnego, a jednak również one oznaczają przesunięcie w lewo w stosunku do hierarchicznej czy też stanowej struktury społeczeństwa tradycyjnego. W tym kontekście nie będzie zaskoczeniem informacja, że kilkadziesiąt lat później na Węgrzech wprowadzono ustawodawstwo ograniczające prawa Kościoła Świętego, imitację Kulturkampfu.

Fetyszem, który ostatecznie doprowadził do trwającego do dziś podziału Węgier, stała się oczywiście niepodległość. Postulat cokolwiek absurdalny, gdyż musiałaby to być niepodległość od Pomazańca Bożego, w dodatku przedstawiciela dynastii, która wyzwoliła Węgry spod jarzma islamu. Dom Austrii nie był przecież okupantem czy kolonizatorem krajów Korony Świętego Stefana, lecz na podstawie układu wiedeńskiego z 1515 r. prawowitym spadkobiercą i następcą Jagiellonów na tronach w Pradze i Bratysławie. Na marginesie trzeba zaznaczyć, że tej informacji w pracy prof. Lukacsa zabrakło, pojawiła się natomiast enigmatyczna wzmianka o magnatach wzywających cesarza do objęcia tronu po bitwie pod Mohaczem i śmierci króla Ludwika II.

W swojej pysze szowiniści nie przewidzieli, że ktoś z kolei będzie żądał niepodległości od ich władzy. Obrazu dopełnia natomiast przypadający na przełom stuleci odwrót od wolności gospodarczej, będącej przez trzy dekady przyczyną awansu Budapesztu do grona najważniejszych miast w Europie, na rzecz etatyzmu2. W połączeniu z brakiem równouprawnienia niewęgierskich narodów Korony Świętego Stefana doprowadziło to w 1918 r. do rozpadu państwa.

***

Budapeszt 1900 to jednak przede wszystkim xiążka o autentycznym sukcesie, pięknej epoce, która zaczęła się w 1867 r. i trwała przez resztę panowania Franciszka Józefa I. To masa szczegółowych danych, znakomicie dobranych ilustracyj oraz układających się w ciekawe eseje opisów miejsc, stanów społecznych i pokolenia 1900 roku, czyli twórców sięgających po zasłużone laury w latach przybliżanych nam przez Autora. Architektura, urbanistyka, czasopisma, literatura piękna, malarstwo, nauka prawa, życie towarzyskie i akademickie – to wszystko na najwyższym poziomie. Jak zauważył prof. Lukacs: już nikt nie mógłby powtórzyć opinii kanclerza Klemensa von Metternicha, że na drodze prowadzącej z Wiednia na wschód zaczyna się Orient. A pisał te słowa, gdy komuniści za żelazną kurtyną robili wszystko, aby ponownie przesunąć Kotlinę Panońską na wschód Europy.
Ten pięknie wydany tom ma jednak swoją słabszą stronę – błędy, być może drobne w skali całego dzieła, ale jednak irytujące. Zabrakło starannej redakcji merytorycznej, a być może zapobiegłaby pewnym wpadkom (chociaż lista osób zaangażowanych w przygotowanie tego wydania jest dość obszerna).
Już na str. 15, w niezwykle plastycznym opisie pogrzebu Michała Munkácsyego, symbolicznego zamknięcia XIX stulecia na Węgrzech, pojawia się zaskakująca informacja, że dopiero po dziewięciu latach od chwili zgonu malarza jego doczesne szczątki sprowadzono z Niemiec do Budapesztu. W rzeczywistości pogrzeb odbył się 9 maja 1900 r.
Na str. 146 dowiadujemy się, że wsie galicyjskie znajdowały się we wschodniej Polsce i Rosji.
Na str. 144 Gabriel Mably został określony mianem konserwatysty, natomiast wspomnianą w tym samym zdaniu xiążkę podobno napisał rok po swojej śmierci. Co jednak budzi lekkie zdziwienie.
Str. 148 – czy cesarza Ferdynanda I, abdykującego w wieku 55 lat, można nazwać starym? Kwestia oczywiście do dyskusji.
Str. 150 – jakie obszary Austrii zajął Otton von Bismarck po zwycięskiej wojnie 1866 roku? Tego niestety się nie dowiadujemy, a do tej pory powszechne było raczej przekonanie, że Austria nie utraciła wówczas terytorium na rzecz Prus.
Str. 155 – kolejne zaskoczenie: cesarz Franciszek Józef I miał przystać na węgierskie żądania ustrojowe rzekomo już w kwietniu 1848 r. W rzeczywistości objął tron dopiero 2 grudnia tego roku.
Str. 225 – czy Juliusz Szekfű rzeczywiście mógł ostrzegać przed zagrożeniem ze strony Trzeciej Rzeszy przed jej powstaniem? Wzmiankę poświęconą tej kwestii można wręcz odczytać w ten sposób, że Trzecia Rzesza istniała już przed zdobyciem władzy przez Adolfa Hitlera.
I na koniec jeszcze ważne uzupełnienie, gdyż na str. 17 wspomniana została „królowa” Wiktoria. W interesującej nas epoce prawowitą królową Anglii, Szkocji i Irlandii była Maria IV (III).
Miejmy nadzieję, że kolejni czytelnicy tej naprawdę interesującej xiążki nie dopiszą kolejnych punktów do powyższego zestawienia. Mimo wszystko przed podróżą do Budapesztu (i nie tylko w tym kontekście) będzie to lektura pożyteczna, a dla reakcjonistów – wysoce zalecana.
John Lukacs, Budapeszt 1900. Portret miasta i jego kultury, przekład: Tomasz Bieroń, Międzynarodowe Centrum Kultury, Kraków 2016, str. 308.
www.mck.krakow.pl

1 Prof. Lukacs podaje, że część uroczystości koronacyjnych Franciszka Józefa I odbyła się w miejscu, gdzie dziewiętnaście lat wcześniej rewolucyjni zwyrodnialcy katowali hrabiego Franciszka Filipa von Lamberga, rozszarpując nawet martwe ciało. Sadystyczną satysfakcję z kaźni hrabiego Lamberga wyrażał poeta i adiutant Józefa Bema – Alexander (węg. Sándor) Petőfi.
2 Można zaryzykować pogląd, że odwrót od wolności gospodarczej zaczyna się wtedy, gdy warstwy do tej pory tworzące naród polityczny orientują się, iż stają się relatywnie biedniejsze w porównaniu z zyskującymi na znaczeniu, odnoszącymi sukcesy ekonomiczne przedstawicielami stanu trzeciego. Ręczne sterowanie gospodarką ma przywrócić „właściwy” stan rzeczy, ograniczając pole działania ambitniejszych jednostek. Często łączy się to z konfliktami etnicznymi.