Celebrowanie rocznicy Konstytucji 3 Maja miało sens jako wyraz woli
niepodległości pod zaborami i potem jako kontra wobec komuny, która tego
zabraniała (sam miałem w tym udział). Ale dzisiaj jest to tylko nudna
pompa urzędowa stwarzająca okazję do wylewania hektolitrów frazesów o
pierwszej konstytucji demokratycznej (co akurat jest nieprawdą) i
spisanej (tak jakby jednolita ustawa konstytucyjna miała wyższość nad
konstytucją naturalną i prawem zwyczajowym). Nie widzę sensownych
powodów do czczenia tego płodu myśli masońskiej i oświeceniowego
konstruktywizmu. "Ustawa Rządowa" likwidowała uprawnioną historycznie i
moralnie unię dwóch narodów, jednego zorganizowanego w królestwo,
drugiego w wielkie księstwo, wprowadzając unitarny centralizm. Odbierała
niesprawiedliwie prawa polityczne niemajętnej, lecz patriotycznej i
szczerze katolickiej szlachcie, czyniąc krok ku materialistycznemu
cenzusowi pekuniarnemu. Nie może cieszyć nawet przywrócenie
dziedziczności tronu, bo, po pierwsze, faktycznie ograniczało
uprawnienia monarchy, czyniąc go jedynie nominalnym szefem egzekutywy,
po drugie zaś nigdy się nie ziściło.
Nieprawdą jest też frazes o
"naprawie ustroju" czy "wzmocnieniu władzy", bo sprawny rząd istniał już
od chwili utworzenia Rady Nieustającej, a liberum veto też było de
facto skasowane, natomiast zakaz konfederowania się w obronie praw
kardynalnych uderzał w tradycjonalistyczny rdzeń tego ustroju.
Przypomnę, że nawet Mickiewicz krytycznie pisał o ustawie majowej czując
w niej, i słusznie, ducha cudzoziemszczyzny. Jedyne chyba co warto w
tej ustawie czcić i kontynuować to ten artykuł będący ustępstwem masonów
(albo kamuflażem) wobec katolickiego narodu o wierze świętej rzymskiej
katolickiej jako panującej i obwarowanej karami apostazji.
Za: https://www.facebook.com
* Tytuł od Redakcji RCR