Wenezuelski prezydent Nicolás Maduro powiedział podczas spotkania z
żołnierzami, że powinni być przygotowani na ewentualną interwencję armii
Stanów Zjednoczonych. Tym samym zareagował on na wypowiedzi
przedstawicieli administracji amerykańskiego prezydenta Donalda Trumpa,
nie wykluczających wojskowej interwencji w Wenezueli w celu utorowania
drogi do władzy dla tamtejszej opozycji.
Maduro przeprowadził wczoraj inspekcję w bazie Boliwariańskich
Narodowych Sił Zbrojnych Wenezueli w miejscowości Cojedes w
północno-zachodniej części kraju. Podczas swojego przemówienia wezwał on
żołnierzy, aby „byli gotowi do obrony ojczyzny z bronią w ręku, jeśli
pewnego dnia amerykańskie imperium poważy się dotknąć tego kraju, tej
świętej ziemi”. Jego zdaniem konieczne jest więc zachowanie jedności i
dyscypliny w szeregach wojska, administracji państwowej oraz partii
rządzącej.
Jednocześnie wenezuelski prezydent oskarżył przedstawicieli opozycji,
na czele z samozwańczym prezydentem Juanem Guaidó, o próbę
przeprowadzenia zamachu stanu. Ma on być wspierany przez amerykańskie
władze, o czym mają świadczyć chociażby słowa sekretarza stanu USA
Mike’a Pompeo, który nie wykluczył interwencji wojskowej w Wenezueli,
aby wesprzeć wspomnianego Guaidó.
Samozwańczy prezydent Wenezueli wczoraj wystosował swój własny apel
do wenezuelskich sił zbrojnych. Pisze w nim głównie o decydującej roli
armii w sprawie „przywracania demokracji” w tym kraju, aby możliwe było
przeprowadzenie strukturalnych zmian w systemie społeczno-ekonomicznym
oraz politycznym Wenezueli.
Na podstawie: el-nacional.com, reuters.com.