Już 14 sierpnia 1793 Saint-Just w raporcie przesłanym Komisji Środków
Nadzwyczajnych pisał: W Meudon garbuje się skórę ludzką. Skóra ludzka ma
konsystencję i jakość lepszą od koźlęcej. Skóra z ciał kobiecych jest
bardziej miękka, ale mniej trwała [Secher, op. cit., s. 154].
Świadek (świadek!) Robin w wytoczonym potem procesie zeznaje, że zwłoki obdzierane były ze skóry w połowie, bo zdejmowano skórę poniżej pasa, potem wzdłuż każdego uda aż do pięt, w ten sposób, że po zdjęciu spodnie były już częściowo uformowane, trzeba było jeszcze tylko skóry wygarbować i zeszyć [Secher, op. cit., s. 153-154].
A oto co głosi zeznanie innego świadka w procesie toczonym 6 listopada 1794: Niejaki Pecquel, major-chirurg 4. Batalionu Ardenów, ściągnął skórę z trzydziestu dwu ludzi (…) skóry te przewieziono potem do niejakiego Langlais, garbarza, gdzie pewien żołnierz sprawił je. Są one teraz u Prud’homme’a, rękawicznika [Secher, op. cit., s. 153-154].
Z kolei 5 kwietnia 1794 roku żołnierze generała Crouzata spalili w Clisson sto pięćdziesiąt kobiet, aby zdobyć tłuszcz w celach użytkowych. Jeden z nich zeznał: Wykopaliśmy jamy w ziemi, aby umieścić tam kotły, żeby zbierać w nich spływający tłuszcz, kotły przykryliśmy żelaznym rusztem i na ruszt położyliśmy te kobiety (…) a jeszcze wyżej podłożyliśmy ogień (…) Dziesięć baryłek tłuszczu wysłałem do Nantes. Był to jakby tłuszcz z mumii: służył szpitalom [Secher, op. cit., s. 154].