Podkomisja, która istnieje tylko po to, by istnieć. W ten
sposób możemy określić sejmowy sztuczny twór powołany do rozpatrzenia
projektu ustawodawczego „Zatrzymaj Aborcję”.
2 lipca 2018 odbyło się posiedzenie Komisji Polityki Społecznej i
Rodziny. Obrońcy życia wstrzymali oddech, oczekując na przyjęcie
projektu kładącego kres legalnemu zabijaniu chorych dzieci. Nic z tego.
Utworzono podkomisję, która miała rozpatrzyć projekt. Właśnie minął rok
od jej powstania. Przez całe 12 miesięcy podkomisja nie
przedstawiła żadnych efektów swojej pracy, mało tego – oprócz zebrania,
którego wynikiem było wyłonienie przewodniczącego, nie spotkała się ani
razu.
Poseł Grzegorz Matusiak (Prawo i Sprawiedliwość) tuż po pierwszym i
jedynym posiedzeniu powiedział, że prace nad projektem „Zatrzymaj
Aborcję” są priorytetem. Dziś możemy zweryfikować jego słowa. 12
miesięcy to dużo czasu. Przy odrobinie dobrej woli można było z
łatwością zamknąć temat i uratować kolejne ludzkie istnienia. Zwoływanie
zebrań podkomisji należy do przewodniczącego, a więc to on odpowiada za
jej dotychczasową bezczynność.
Bierność posła Matusiaka powoduje konkretne dramaty ludzkie
Regularnie przypominamy posłowi Matusiakowi o tym, o czym
najwyraźniej woli nie pamiętać. W wielu miastach odbywają się pikiety
sprzeciwiające się jego bezczynności i informujące o horrorze, jaki
nadal rozgrywa się na polskich porodówkach. Skutkiem bierności
posła jest śmierć 3 dzieci dziennie, co w skali roku daje ponad 1000
ludzkich istnień. Za tymi liczbami kryją się realne dramaty.
Jest ograniczona wiarygodność badań prenatalnych i lekarze, którzy na
podstawie wątpliwych wyników nachalnie namawiają do aborcji traktując ją
jak oczywistość, są zrozpaczeni rodzice bez wsparcia i jest w końcu
dziecko – najsłabsze i bezbronne, o którego życiu i śmierci prawo
pozwala swobodnie decydować. Za każde odebrane życie odpowiada
podkomisja, która nie spełnia swojej funkcji, a konkretnie jej
przewodniczący.
Przypomnijmy, jak prosty i jasny jest projekt „Zatrzymaj Aborcję”.
Zakłada usunięcie z dotychczasowej ustawy zaledwie jednego podpunktu.
Zmiana kosmetyczna, a w istocie oznaczająca nadanie przyrodzonego i
niezbywalnego prawa do życia dzieciom, które prawdopodobnie urodzą się
obarczone wadami rozwojowymi. Około 96% aborcji w Polsce to aborcje
eugeniczne. Czy wszystkie zabijane dzieci są rzeczywiście chore? Z
pewnością nie. Nie wykonuje się ponownych badań martwych ciał, by
zweryfikować diagnozę, natomiast wiemy o wielu przypadkach zdrowych
dzieci, którym przepowiadano śmierć czy kalectwo. Niejednokrotnie wada
nie jest tak poważna jak sądzono, że będzie. Mały człowiek przed
narodzeniem jest dla nas nadal w dużej mierze zagadką. Trzeba tylko
przestać ustalać własne kryteria przyznawania prawa do życia i nie
różnicować go ze względu na stan zdrowia. Nasz projekt poparło ponad 830
tysięcy obywateli. Oni wszyscy czekają na jego uchwalenie.
Natalia Klamycka