Podczas II wojny światowej Polska zapisała niezwykle bohaterską kartę
dziejów. Szczególnie, jeśli chodzi o wydarzenia, jakie rozgrywały się
wówczas w Kraju, gdzie powstał i przez kilka lat funkcjonował
najbardziej rozbudowany aparat konspiracyjno-partyzancki w historii tej
wojny. Obiegowa opinia, wspierana w tym względzie – przyznajmy – przez
szkolne programy nauczania, głosi, iż od pierwszego dnia inwazji Polacy
stawiali najeźdźcy doskonale solidarny opór. Przypadki współpracy z
niemieckim okupantem były zjawiskiem marginalnym, izolowanym i
bezwzględnie tępionym przez Państwo Podziemne. Opinia ta, skądinąd w
dużym stopniu prawdziwa, ma jednak tendencję do przeradzania się w dość
toporny szablon. Prof. Włodzimierz Bolecki zwrócił na przykład uwagę na
nierówną miarę przykładaną do przypadków kolaboracji z ówczesnymi
zaborcami Polski: o ile kolaboracja z Niemcami spotykała się podczas
wojny i po niej z jednoznacznym napiętnowaniem, o tyle nie towarzyszyło
już ono przypadkom kolaboracji Polaków ze Związkiem Sowieckim, który
przecież wspólnie z III Rzeszą rozpoczął II wojnę światową, napadając na
Rzeczpospolitą. Elementem pokutowania owego szablonu jest między innymi
rzadkie i niechętne podejmowanie przez literaturę, także naukową,
tematu współpracy pewnych polskich środowisk z Niemcami w okresie
nazistowskiej okupacji, a co za tym idzie – słabe zbadanie tych
niewątpliwie interesujących epizodów naszych dziejów najnowszych.
Spośród nich stosunkowo najlepiej opisana została Rada Główna Opiekuńcza
– legalna organizacja polska, pod szyldem działalności charytatywnej
chroniąca substancję narodu przed wyniszczeniem; doczekała się ona
monografii oraz wydania wojennych memuarów jej prezesa Adama hrabiego Ronikera
(1881-1956). Do głośniejszych przypadków należy ponadto casus
dwutygodnika „Przełom”. Periodyk ów, na którego łamach przedstawiano
program podjęcia przez polskie społeczeństwo współdziałania z Niemcami w
obliczu zagrożenia całej Europy przez ekspansję Sowietów, wydawali w
1944 r. filozof dr Feliks Burdecki (1904-1987) oraz Jan Emil Skiwski
(1894-1956) – pisarz i wybitny krytyk literacki. Przedmiotem
niniejszego artykułu będzie zaś inna próba przerzucenia politycznego
pomostu między narodem polskim a jego niemieckim okupantem. U początku
wojny pokusiła się o nią efemeryczna, do dziś prawie nieznana
organizacja – NOR.
Nieznana pozostaje nie tylko data założenia
NOR, ale nawet jej… nazwa. Skrót ten rozwijano bądź jako Narodowa
Organizacja Radykalna, bądź jako Narodowy Obóz Rewolucji. Organizacja
rozpoczęła działanie w Warszawie, prawdopodobnie w pierwszej dekadzie
października 1939 r. Powstała w wyniku porozumienia zawartego pomiędzy
jej inicjatorami a wojskowymi władzami okupacyjnymi. Akces do niej
zgłosili m.in. przedwojenni członkowie Polskiego Towarzystwa Kultury i
Oświaty Robotniczej „Pochodnia” – Tadeusz Podgórski i Erazm Samborski;
ten drugi był przed wojną działaczem Narodowej Partii Robotniczej
(zasiadał w jej Radzie Głównej), a potem Partii Narodowych Socjalistów.
Uczyniło to również kilku aktywistów Ruchu Narodowo-Radykalnego (tzw.
Falangi), w tym Ryszard Oracz i Jerzy Cybichowski (1920-1943, były członek Wydziału Bojowego RNR). Z RNR wywodził się jednak przede wszystkim założyciel NOR Andrzej Świetlicki (1915-1940). W 1937 r. uczestniczył on w pracach komisji, która zredagowała najważniejszy dokument programowy Falangi – „Zasady programu narodowo-radykalnego” (tzw. „zielony program”), zaś od 1938 r. kierował warszawskim oddziałem tej organizacji.
Większe
znaczenie miał jednak akces do NOR znanych osobistości polskiego życia
intelektualnego i politycznego. Znalazł się wśród nich podobno wybitny
geopolityk Władysław Studnicki (1867-1953), konserwatysta, monarchista i nacjonalista. Studnicki uchodził za „czołowego polskiego germanofila”; zresztą w odpowiedzi na ten zarzut napisał w 1932 r. artykuł „Wyznanie germanofila polskiego”, stanowiący obronę i uzasadnienie orientacji proniemieckiej w polityce zagranicznej. W 1935 r. opublikował pracę „System polityczny Europy a Polska”,
w której postulował budowę antysowieckiego bloku geopolitycznego państw
Europy Środkowo-Wschodniej pod przywództwem Niemiec i Polski. Książka
doczekała się kilkuset recenzji na całym świecie, stała się przedmiotem
dyskusji we francuskim parlamencie, a sowiecki premier Wiaczesław
Mołotow w swoim exposé z 1936 r. określił ją jako niebezpieczną
dla ZSRS. Natomiast za zachodnią granicą nowa publikacja wzbudziła
uznanie, a nawet wdzięczność: w 1936 r. Studnicki został oficjalnie
zaproszony do Norymbergi na Parteitag – doroczne święto NSDAP i
zaprezentował tam niemieckojęzyczną wersję swego dzieła. Miał wówczas
okazję poznać samego Adolfa Hitlera. Już wcześniej z uwagą obserwował
rozwój narodowego socjalizmu jako formacji politycznej, m.in. zadał
sobie trud przebrnięcia przez ciężką lekturę, jaką jest „Mein Kampf”.
Próbował pozyskać zwolenników dla idei bloku środkowoeuropejskiego
wśród członków niemieckich elit krytycznie nastawionych do linii
przyjętej przez Hitlera wobec Polski, dlatego utrzymywał ożywione
znajomości z niektórymi dygnitarzami III Rzeszy, w tym z Hansem von
Moltke, niemieckim ambasadorem w Polsce w latach 1931-1939. Kontakty te
wzbudziły zresztą urzędową podejrzliwość gestapo, którego
funkcjonariusze dali Studnickiemu do zrozumienia, aby ich zbytnio nie
rozwijał. Pracę „System polityczny Europy a Polska” omawiano w
Wyższej Szkole Politycznej w Berlinie i na kilku niemieckich
uniwersytetach, lecz nie przyjęto jej do partyjnych księgarń NSDAP.
Pierwsze dwa miesiące wojny – od której podjęcia daremnie usiłował
odwieść polski rząd wiosną i latem 1939 r. – Studnicki spędził
podróżując po kraju i sondując opinie na temat sytuacji Polski w
rozmaitych środowiskach politycznych, a także wśród niemieckich oficerów
i urzędników. Należy zaznaczyć, iż udział tego geopolityka w NOR może
być jedynie plotką. Gdy rozchodziła się wieść o powstaniu organizacji
nawołującej pod okupacją do współpracy z Niemcami, automatycznie
przypisywano tę inicjatywę Studnickiemu, ponieważ przez cały okres
międzywojenny pozostawał on najgłośniejszym zwolennikiem zawarcia
sojuszu polsko-niemieckiego, a podczas II wojny światowej podejmował
publiczne próby przekonania niemieckich władz, aby porozumiały się z
Polakami, zamiast traktować ich ojczyznę jak obszar zawojowany. Nie
istnieją natomiast bezpośrednie świadectwa jego rzekomego zaangażowania w
NOR. Granice czasowe działalności tej grupy wyznaczają z jednej strony
październik 1939 r., z drugiej – o czym dalej – maj 1940 r. W
październiku 1939 r., kiedy NOR powstawała w Warszawie, Studnicki
przebywał w Krakowie, a potem w Łodzi. Do stolicy przybył 3 listopada
1939 r., by opuścić to miasto w styczniu 1940 r. Udał się do Berlina,
aby – za zgodą władz Państwa Podziemnego – przedłożyć rządowi III Rzeszy
memoriał protestujący przeciw zbrodniczej polityce ludnościowej,
prowadzonej przez Niemców w Polsce. Podczas pełnienia tej misji został
aresztowany przez gestapo i uwolniony dopiero pół roku później, 6
sierpnia 1940 r., kiedy NOR nie istniała już od dłuższego czasu.
Teoretycznie Studnicki mógł więc uczestniczyć w spotkaniach NOR, ale
tylko krótkotrwale, w listopadzie i grudniu 1939 r.
Nierównie większą pewność mamy, jeśli idzie o pozyskanie przez NOR ks. Stanisława Trzeciaka
(1873-1944). Duchowny ten zasłynął przed wojną jako autor prac
dotyczących Talmudu oraz kultury żydowskiej. Od 1935 r. był oficjalnym
rzeczoznawcą Sejmu RP do spraw judaizmu. W latach trzydziestych
odwiedzał III Rzeszę. Wyrażał zdanie, iż Hitler realizuje „opatrznościowe posłannictwo” ocalenia Niemiec przed komunizmem popieranym przez Żydów. Wypowiedział się pozytywnie nawet o „goju Stalinie”, po tym jak ów rozprawił się ze „zbrodniczym warchołem”
Trockim. Nawoływał do usunięcia Żydów z prasy i radia, odebrania im
praw politycznych, wywłaszczenia ich, a na koniec wysiedlenia z Polski.
Sprzeciwiał się jednak użyciu przemocy przy realizacji tego programu,
czemu w 1937 r. poświęcił artykuł „Potęga Polski bez Żydów. Nie gwałtem, lecz odseparowaniem się wywalczy sobie Polak niezależny byt”. W 1939 r. domagał się oznakowania Żydów „żółtą łatą” i ich separacji w gettach.
Do znanych osobistości, które miały przystąpić do NOR, należał wreszcie prof. Zygmunt Cybichowski
(1879-1946), prawdopodobnie najwybitniejszy przed wojną znawca prawa
międzynarodowego w Polsce, ojciec wspomnianego Jerzego Cybichowskiego.
Przez szereg lat związany był z endecją, aż do momentu, kiedy w 1929 r.
wystąpił ze Stronnictwa Narodowego, uznawszy je za formację zbyt
umiarkowaną politycznie. Słynął jako największy antysemita na
Uniwersytecie Warszawskim oraz rzecznik narodowego radykalizmu.
Przystąpił do Międzynarodowej Wspólnoty Robotniczej Nacjonalistów,
założonej przez Jana Kellera. Wspólnota działała faktycznie tylko w
latach 1934-1936, pod hasłem „Nacjonaliści całego świata, łączcie się!”.
(Keller założył na jej bazie Akademię Prawa Narodów; próbował pozyskać
protekcję III Rzeszy, ale mu jej odmówiono, ponieważ poglądy głoszone
przez jego organizację uznane zostały za zdecydowanie niezgodne z
ideologią nazistowską.) Cybichowski sympatyzował z ONR, a następnie z
RNR (Falangą). W późnych latach trzydziestych zbliżył się również do
nacjonalistycznej części sanacji – Obozu Zjednoczenia Narodowego. Swoje
polityczne credo zawarł w opublikowanej w 1939 r. pracy „Na szlakach nacjonalizmu. Rozważania prawnopolityczne”. Przedstawił w niej rozwijaną od dłuższego czasu wizję „demokracji nacjonalistycznej”
– państwa stanowiącego połączenie nacjonalizmu i totalizmu ustrojowego,
prowadzącego imperialną, wielkomocarstwową politykę zagraniczną. Jako
przykłady jej udanego zrealizowania opisał faszystowskie Włochy i III
Rzeszę, lecz odrzucał możliwość prostego przeszczepienia tamtejszych
rozwiązań instytucjonalnych do Polski. Jako przedstawiciel szkoły
narodowej w teorii prawa uważał, iż instytucje są specyficznymi
wytworami poszczególnych narodów, zrośniętymi z ich kulturą, dlatego
kopiowanie instytucji właściwych dla danego narodu przez inny może
zrodzić jedynie ich dysfunkcjonalne podróbki. Jego zdaniem Polska
powinna była dążyć do budowy własnej wersji „demokracji nacjonalistycznej”,
który to proces zdaniem Cybichowskiego dawał się zaobserwować w drugiej
połowie lat trzydziestych. Nie ukrywając swojej fascynacji narodowym
socjalizmem jako ustrojem państwa, Cybichowski dostrzegał jego wrogość
względem Polski i podkreślał, że skutkiem realizacji nazistowskiej
ideologii musi być konflikt polsko-niemiecki.
Przechodząc do próby
naszkicowania krótkiej historii NOR, należy na wstępie podkreślić, iż
nie dysponujemy w tej kwestii najważniejszymi, a jedynie kilkoma danymi
chronologicznymi i urywkami relacji. Po zawarciu układu z niemieckimi
władzami wojskowymi w październiku 1939 r. Andrzej Świetlicki uzyskał na
potrzeby organizacyjne dwa lokale w Warszawie. Pierwszym była dawna
siedziba Związku Młodej Polski (Aleje Ujazdowskie 20) – stworzonej przez
falangistów nacjonalistycznej młodzieżówki sanacyjnego Obozu
Zjednoczenia Narodowego – którą udostępnił NOR były szef ZMP i były
działacz ONR Jerzy Rutkowski (?-1989). Drugi lokal
stanowiło przekazane przez niemiecką administrację mieszkanie Juliana
Tuwima (ul. Mazowiecka 7), nieobecnego wówczas w Kraju.
Wiedzy o
programie politycznym NOR dostarcza jedynie ulotka, wydana przez
organizację przed końcem grudnia 1939 r. Nie wiadomo, czy zachował się
gdziekolwiek jej oryginał. Pod koniec 1939 r. były falangista Włodzimierz Sznarbachowski
(ur. 1913) wywiózł z Kraju jeden z egzemplarzy do Rzymu, gdzie
przekazał go polskiemu ambasadorowi gen. Bolesławowi Długoszowskiemu. Po
latach odtworzył z pamięci jej treść jak następuje:
„Narodzie Polski! Z winy sanacji Polska poniosła straszliwą klęskę oraz utraciła niepodległość i ziemie zachodnie. Ale nie wszystko jest stracone. Można odbudować wojsko polskie, aby wzięło udział w nieuniknionej wojnie przeciwko komunizmowi sowieckiemu. Zdobyte na wschodzie ziemie przywrócą nam nasze terytoria zagarnięte przez ZSRR, a inne bardziej na wschód, będą rekompensatą za utracone Pomorze, Śląsk, i Poznańskie oraz odszkodowaniem za straty wojenne. Na finansowanie odbudowy Polski i jej nowej armii użyjemy skonfiskowaną własność żydowską. Rodacy! Wstępujcie do NOR! Dajcie nam możność odbudowania ojczyzny i powstania Wielkiej Polski!”
Na temat formuły spotkań odbywających się w lokalach NOR wiadomo jeszcze mniej, niż o jej programie. Sznarbachowski, który do grudnia 1939 r. brał w nich udział jako obserwator na polecenie byłego przywódcy Falangi Bolesława Piaseckiego (1915-1979), wspominał, iż „(…) po zakończeniu każdego zebrania Świetlicki mawiał półgłosem Teraz proszę kolegów, odśpiewajmy na moją odpowiedzialność ‘Jeszcze Polska nie zginęła’”. Sam Piasecki natomiast powiedział w tym okresie do byłego dowódcy bojówek Falangi Zygmunta Przetakiewicza (1917-2005): „Czy ty wiesz, że oni w swoim lokalu w Alejach Ujazdowskich śpiewają ‹‹Rotę›› i w ogóle nie ukrywają stosunku do Niemców”.
NOR
powstała, gdy tereny Generalnego Gubernatorstwa, utworzonego dekretem
Hitlera z 12 października 1939 r., znajdowały się jeszcze pod
tymczasowym zarządem wojskowym, pozostawiającym Polakom względnie dużą
swobodę podejmowania działań publicznych. Swoboda ta została zniesiona,
gdy 26 października zarząd wojskowy zastąpiła cywilna administracja
kierowana przez gubernatora Hansa Franka. Kontynuowanie działalności
przez NOR oznaczało odtąd dla jej członków niebezpieczeństwo, skoro
organizacja utraciła protekcję władz okupacyjnych. Mimo to nie przestali
się oni spotykać. W kwietniu 1940 r. Hitler wprowadził całkowity zakaz
mieszania się dowództw wojskowych w problemy polityczne na terenach
zajętych przez siły zbrojne Rzeszy. W praktyce oznaczało to, iż monopol
na zajmowanie się tymi problemami oraz wolną rękę w ich kwestii
otrzymują gestapo i inne służby bezpieczeństwa. W marcu 1940 r. gestapo
zamknęło lokal NOR przy Alejach Ujazdowskich. 30 marca aresztowany
został prof. Cybichowski, którego przez kilka dni przetrzymywano w
więzieniu, po czym zwolniono. 8 maja aresztowano i osadzono na Pawiaku
Andrzeja Świetlickiego; datę tę można uznać za moment ostatecznej
likwidacji NOR. Półtora miesiąca później Świetlicki został zastrzelony w
masowym mordzie, jakiego Niemcy dokonali 20-21 czerwca w
podwarszawskich Palmirach. Wśród ofiar tej samej zbrodni znaleźli się
jego dawni koledzy z RNR-Falangi: Wojciech Kwasieborski i Tadeusz Lipkowski.
Abstrahując
od samej intencji podjęcia współpracy z okupantem, działalność NOR
wydaje się być od początku skazana na niepowodzenie. Głoszona przez nią
koncepcja wspólnej walki Polaków i Niemców przeciw Związkowi Sowieckiemu
kłóciła się przecież z linią polityczną III Rzeszy, którą pod koniec
1939 r. i w 1940 r. łączył z ZSRS ścisły sojusz. Władysław Studnicki w
omawianym okresie także przekonywał przedstawicieli cywilnych i
wojskowych władz niemieckich, że po podziale Polski wybuch wojny między
Niemcami a Sowietami to tylko kwestia czasu, zaś pakt Ribbentrop-Mołotow
to jedynie taktyczny wybieg Stalina, zatem – mając na względzie
nadciągającą wojnę – III Rzesza powinna pozyskać dla siebie Polaków
przyjazną polityką. Próby te albo spotykały się z obojętnością, albo
ściągały na Studnickiego represje ze strony Niemców. III Rzesza z zasady
bowiem reagowała nimi na propozycje współdziałania wysuwane
samodzielnie przez przedstawicieli narodów przez nią zawojowanych. Ci
byli hitlerowcom potrzebni w charakterze posłusznych wykonawców poleceń i
ewentualnie dla celów propagandowych, ale w żadnym wypadku nie jako
częściowo choćby równoprawni partnerzy. Organizacja zwana pogardliwie
„NOR-ą” (w polskiej prasie podziemnej) nie stanowiła tu żadnego wyjątku.