piątek, 30 sierpnia 2019

Boks. Roman Giertych: ślady na ciele Kosteckiego mogą pochodzić od paralizatora


      Analiza, którą przeprowadziliśmy, wskazuje, że ślady na szyi Dawida Kosteckiego mogą pochodzić od paralizatora domowej roboty - przekazał pełnomocnik rodziny byłego pięściarza, mecenas Roman Giertych, podczas czwartkowej konferencji prasowej.
Pełnomocnicy rodziny Dawida Kosteckiego spotkali się z dziennikarzami, aby przedstawić sytuację śledztwa ws. śmierci byłego pięściarza. Ich zdaniem współpraca z prokuraturą wcale nie istnieje. Na dodatek Roman Giertych i Jacek Dubois przedstawili alternatywną wersję śmierci pięściarza.
Ich analiza miała wykazać, że ślady, które zostały znalezione na szyi zmarłego, pochodzą od paralizatora domowej roboty.  Na szyi Kosteckiego znaleziono dwa punkty. Lekarz mówił o tym w protokole, ujawnił dwa punkty przypominające wkłucia. Prokurator, który prowadził postępowanie, nakazał zweryfikować to w ramach sekcji zwłok. Analiza, którą przeprowadziliśmy, wskazuje, że mamy do czynienia ze śladem, który pochodzi od paralizatora domowej roboty - oznajmił.

To urządzenie, które przetwarza prąd na poziomie 400 tysięcy volt. Jest to urządzenie, które bardzo łatwo przemycić, to nim obezwładniono Dawida Kosteckiego. Wystarczy 5 sekund, aby wprowadzić osobę w szok i obezwładnienie. Potem można upozorować powieszenie. Mechanizm śmierci jest identyczny jak mechanizm śmierci w wyniku powieszenia, tylko że jest to wtedy zwykłe morderstwo.

- Prokuratura nie wyjaśniła, skąd pochodzą ślady. Obydwaj przesłuchiwani biegli uznali taką wersję wydarzenia za możliwą - dodał i ujawnił dwa prawdopodobne motywy zamordowania Kosteckiego.

- Zeznania Dawida Kosteckiego obciążyły jednego z gangsterów, który przebywa na Białołęce. Motyw jest więc oczywisty - zemsta lub próba niedopuszczenia do kolejnych zeznań. Jest też możliwy motyw o zemście za zeznania związane z "aferą podkarpacką". Jest to moim zdaniem wersja mniej prawdopodobna - ocenił pełnomocnik rodziny.

Giertych mówił, że chce powołania zespołu i zbadania alternatywnej wersji śmierci pod kątem medycznym i mechanicznym. - Potrzebny jest eksperyment procesowy w celi. Składamy też wniosek, żeby prokuratora ustaliła, kto zdecydował o umieszczeniu Kosteckiego w celi z grypsującym więźniem. Chcemy też odpowiedzi na temat popełnionych błędów proceduralnych - zaznaczył.

- Co robili przedstawiciele ministerstwa sprawiedliwości na miejscu zbrodni przed lekarzem? - pytał mecenas podczas konferencji i dodawał, że będzie domagał się  odpowiedzi na te pytanie, które jest bardzo istotne: komu przekazali raport z tej sprawy?

- Mieliśmy współpracować z prokuraturą. Wydawało nam się, że w ciągu miesiąca będziemy w stanie przedstawić informacje, co się wydarzyło. Jednak współpraca nie istnieje, a prokuratura nie wykonuje swoich działań - dodał Jacek Dubois.

Drugi pełnomocnik rodziny przedstawił, jak wyglądają ich relacje z prowadzącą śledztwo prokuraturą.

Powinniśmy mieć wgląd do akt. Najpierw mieliśmy taką możliwość, aż nagle nasza zgoda została cofnięta. Złożyliśmy nowy wniosek i po 10 dniach pani prokurator odpowiedziała, że jeszcze wniosek nie trafił na jej biurko. Teraz nie znamy akt, nie możemy profesjonalnie prowadzić sprawy. Powinniśmy też mieć kopie dokumentów. Odbyły się dwa przesłuchania biegłych lekarzy, a kopii nie mamy nadal. W środę prokurator nawet odmówił wniosku o wydanie takiej kopii. 

Dubois podkreślał, że prokuratura powinna współpracować ze stroną pokrzywdzoną, tymczasem w tej sprawie nie było żadnej współpracy, a w środę doszło do sytuacji kuriozalnej, kiedy mecenasi dowiedzieli się z mediów, że istnieje opinia toksykologiczna.

- Doszło też do próby zastraszenia pełnomocników. Jesteśmy oskarżani o to, że chcemy coś upublicznić. Śmie to mówić prokuratura, która sama przekazuje prasie informacje, a nie rodzinie - dodawał Dubois i doradzał też dziennikarzom, aby zadali następujące pytania prokuraturze:

- Jakie ślady zostały zabezpieczone na miejscu i jakie są wyniki badań? Czy ktokolwiek próbował zrekonstruować wydarzenie? Czy przeszukano celę? Czy przeszukano współwięźniów? Czy sprawdzono czy mechanizm śmierci jest w tym wypadku możliwy? Czy rozpatrzono alternatywne wersje? Czy prawidłowo zlecono sekcję zwłok? Czy osobom prowadzącym sekcję przedstawiono odpowiednie dokumenty? Zaręczam, że jeżeli zadacie te pytania prokuraturze, wątpliwości będziecie mieli coraz więcej - przekonywał Dubois.

Jesteście państwo dezinformowani. Pan rzecznik prokuratury przekonuje, że ślady na szyi były użądleniami komara. To totalna bzdura, opinia publiczna została wprowadzona w błąd - podsumował.

Dawid Kostecki został znaleziony martwy w swoim łóżku w celi więziennej aresztu na warszawskiej Białołęce rankiem 2 sierpnia. Współwięzień 38-latka ok. godz. 5:00 zaalarmował strażników, że były pięściarz nie daje znaków życia. Do dzisiaj trwa spór w sprawie przyczyny śmierci byłego sportowca.
Służba Więzienna przekonuje, że Kostecki popełnił samobójstwo, w to jednak nie wierzy rodzina, którą reprezentują Giertych i Dubois. Ich zdaniem nie tylko doszło do szeregu nieprawidłowości proceduralnych, ale także są zdania, że "ktoś pomógł" pięściarzowi. 

Za:  https://sportowefakty.wp.pl/boks-zawodowy/840306/boks-roman-giertych-slady-na-ciele-kosteckiego-moga-pochodzic-od-paralizatora