środa, 7 sierpnia 2019

Nie żyje Brunon Kwiecień. Obrońca: Powtarzał, że nie zamierza popełnić samobójstwa


Brunon Kwiecień
     Brunon Kwiecień został znaleziony martwy w swojej celu w więzieniu we Wrocławiu, gdzie odsiadywał karę 9 lat pozbawienia wolności za planowanie zamachu bombowego na Sejm. - Liczył, że w sierpniu wyjdzie na wolność (...) Wiele razy powtarzał, że nie zamierza popełnić samobójstwa - mówił w rozmowie z TVN24 jego obrońca Maciej Burda. 


Ppłk Elżbieta Krakowska w rozmowie z Onetem opowiedziała o szczegółach związanych ze śmiercią Brunona Kwietnia. – W Zakładzie Karnym Nr 1 we Wrocławiu ok. godziny 9.00 oddziałowy, podczas wypuszczania osadzonych do lekarza okulisty, zauważył, iż leżący na łóżku skazany Brunon K. nie daje oznak życia. Funkcjonariusze bezzwłocznie przystąpili do akcji reanimacyjnej. Na miejsce natychmiast wezwano zespół pogotowania ratunkowego, który po kontynuacji akcji reanimacyjnej stwierdził zgon mężczyzny – przekazała rzeczniczka Służby Więziennej. 

Sprawa została już zgłoszona policji i prokuraturze, a czynności wyjaśniające przeprowadzi także Służba Więzienna. Wrocławska „Gazeta Wyborcza” rozmawiała z kolei z jednym z funkcjonariuszy, który stwierdził, że 52-letni Kwiecień „nigdy wcześniej nie skarżył się na problemy ze zdrowiem ani nie chorował”

Podobne informacje przekazał jego mecenas. Maciej Burda podkreślił w rozmowie z TVN 24, że w ostatnim czasie Brunon Kwiecień nie uskarżał się na żadne poważne problemy zdrowotne. Miał cierpieć tylko na "dolegliwości związane z oczami". - Brunon Kwiecień liczył, że w sierpniu wyjdzie na wolność na mocy warunkowego zwolnienia z odbywania kary. Wiele razy powtarzał, że nie zamierza popełnić samobójstwa - podkreślił Burda. Dodał też, że ostatni raz ze swoim klientem rozmawiał kilka tygodni temu. 

Mówił o ABW

Brunon Kwiecień, były pracownik Uniwersytetu Rolniczego został zatrzymany przez ABW 9 listopada 2012 roku. Jego proces, pierwszy w Polsce dotyczący działalności terrorystycznej, toczył się przez blisko dwa lata. Kwiecień przyznał się do planowania zamachu, twierdził jednak, że inspirowała go osoba powiązana z ABW. Według śledczych, były pracownik naukowy Uniwersytetu Rolniczego w Krakowie zamierzał zdetonować w pobliżu Sejmu cztery tony materiałów wybuchowych umieszczonych w samochodzie. Do eksplozji miało dojść podczas posiedzenia Sejmu z udziałem prezydenta, premiera i ministrów, w trakcie rozpatrywania projektu budżetu. 

Kwiecień nie przyznawał się do winy i twierdził, że jest „ofiarą gry podjętej przez służby”. - Wytypowali mnie, bo stwierdzili, że jestem do tego zdolny. Ale przekroczyli swoje uprawnienia. Namawiali mnie do przeprowadzenia zamachu, a do tego nie mieli prawa - mówił w 2017 roku w rozmowie z portalem Onet.pl.