Brunon Kwiecień został znaleziony martwy w swojej celu w więzieniu
we Wrocławiu, gdzie odsiadywał karę 9 lat pozbawienia wolności
za planowanie zamachu bombowego na Sejm. - Liczył, że w sierpniu wyjdzie
na wolność (...) Wiele razy powtarzał, że nie zamierza popełnić
samobójstwa - mówił w rozmowie z TVN24 jego obrońca Maciej Burda.
Ppłk Elżbieta Krakowska w rozmowie z Onetem opowiedziała o szczegółach
związanych ze śmiercią Brunona Kwietnia. – W Zakładzie Karnym Nr 1
we Wrocławiu ok. godziny 9.00 oddziałowy, podczas wypuszczania
osadzonych do lekarza okulisty, zauważył, iż leżący na łóżku skazany
Brunon K. nie daje oznak życia. Funkcjonariusze bezzwłocznie przystąpili
do akcji reanimacyjnej. Na miejsce natychmiast wezwano zespół
pogotowania ratunkowego, który po kontynuacji akcji reanimacyjnej
stwierdził zgon mężczyzny – przekazała rzeczniczka Służby Więziennej.
Sprawa została już zgłoszona policji i prokuraturze, a czynności
wyjaśniające przeprowadzi także Służba Więzienna. Wrocławska „Gazeta
Wyborcza” rozmawiała z kolei z jednym z funkcjonariuszy, który
stwierdził, że 52-letni Kwiecień „nigdy wcześniej nie skarżył się na problemy ze zdrowiem ani nie chorował”.
Podobne informacje przekazał jego mecenas. Maciej Burda podkreślił
w rozmowie z TVN 24, że w ostatnim czasie Brunon Kwiecień nie uskarżał
się na żadne poważne problemy zdrowotne. Miał cierpieć tylko
na "dolegliwości związane z oczami". - Brunon Kwiecień liczył,
że w sierpniu wyjdzie na wolność na mocy warunkowego zwolnienia
z odbywania kary. Wiele razy powtarzał, że nie zamierza popełnić
samobójstwa - podkreślił Burda. Dodał też, że ostatni raz ze swoim
klientem rozmawiał kilka tygodni temu.
Mówił o ABW
Brunon Kwiecień, były pracownik Uniwersytetu Rolniczego został
zatrzymany przez ABW 9 listopada 2012 roku. Jego proces, pierwszy
w Polsce dotyczący działalności terrorystycznej, toczył się przez blisko
dwa lata. Kwiecień przyznał się do planowania zamachu, twierdził
jednak, że inspirowała go osoba powiązana z ABW. Według śledczych, były
pracownik naukowy Uniwersytetu Rolniczego w Krakowie zamierzał
zdetonować w pobliżu Sejmu cztery tony materiałów wybuchowych
umieszczonych w samochodzie. Do eksplozji miało dojść podczas
posiedzenia Sejmu z udziałem prezydenta, premiera i ministrów, w trakcie
rozpatrywania projektu budżetu.
Kwiecień nie przyznawał się do winy i twierdził, że jest „ofiarą gry podjętej przez służby”.
- Wytypowali mnie, bo stwierdzili, że jestem do tego zdolny.
Ale przekroczyli swoje uprawnienia. Namawiali mnie do przeprowadzenia
zamachu, a do tego nie mieli prawa - mówił w 2017 roku w rozmowie
z portalem Onet.pl.